W latach 50. inteligencki flirt ze stalinowską władzą nie był niczym nadzwyczajnym. W tamtych czasach związki z komunistami otwierały drzwi, które na co dzień były zamknięte dla zwykłych śmiertelników. Wiersze ku czci Józefa Stalina, socjalizmu i rewolucji wychodziły spod pióra takich mistrzów słowa jak Wisława Szymborska, Tadeusz Różewicz czy Czesław Miłosz. Do tego samego grona twórców poematów na cześć partii i generalissimusa zaliczał się również wielki reporter... Ryszard Kapuściński.
Dziennikarze „Newsweeka" zarzucili cesarzowi reportażu współpracę z peerelowską bezpieką. Według doniesień tygodnika wywiad miał nawiązać stosunki z Kapuścińskim w 1965 r. Podobno kooperacja trwała nawet przez dekadę. Z dokumentów zalegających w archiwach IPN wynikało, że pisarz nikomu nie zaszkodził. Bezspornie widniał jednak na listach współpracowników SB. Linia obrony? „W tamtych czasach wszyscy dziennikarze, którzy wyjeżdżali za granicę, byli umieszczani na liście sporządzanej przez komunistyczne specsłużby".
Prawda jest taka, że Ryszard Kapuściński zaczął swoje zagraniczne podróże jeszcze jako reporter „Sztandaru Młodych". Razem z redakcyjnym kolegą Stefanem Skorbiszewskim wyjechał za granicę już w sierpniu 1951 r. Obaj dżentelmeni relacjonowali wówczas III Światowy Zlot Młodych Bojowników o Pokój, który odbywał się w komunistycznym Berlinie. Jeszcze w wakacje 1951 r. przyszły mistrz reportażu należał do socjalistycznego Związku Młodzieży Polskiej, ale już dwa lata później stał się właścicielem legitymacji członka PZPR, która służyła mu przez wiele lat. Oficjalnie działaczem partii został 11 kwietnia 1953 r. W tej historii wszystko wydaje się oczywiste: mozolna kariera dziennikarska poparta talentem, uwielbienie dla nowego ustroju, potem rewizja światopoglądowa i praca korespondenta, która przynosi sławę na całym świecie. Zastanawia tylko jedno - jak człowiek wywodzący się z przedwojennej inteligencji klasy średniej zostaje zagorzałym komunistą?
Poeta i rewolucjonista
Ryszard Kapuściński przyszedł na świat 4 marca 1932 r. na Kresach Wschodnich. Dzisiaj są to tereny należące do Białorusi. W praktyce miasteczko Pińsk można by uznać za kolonię II Rzeczypospolitej. Władze chciały, żeby tereny Polesia zasiedlało coraz więcej Polaków. To zrozumiała reakcja, bo większość wśród mieszkańców 30-tysięcznego miasteczka stanowili Żydzi. Dalej Białorusini, Ukraińcy, Rosjanie, Niemcy. Dlatego przyjeżdżających z zachodu kraju można z powodzeniem określić jako kolonizatorów.
Rodzice Ryszarda byli nauczycielami, którym całkiem nieźle wiodło się na przedwojennej prowincji. A na pewno do czasu wybuchu wojny. Mistrz pisał później, że jego ojciec uciekł z transportu do Katynia. Jest to mało prawdopodobne, jednak Józef Kapuściński działał w konspiracji i był żołnierzem AK, co Ryszard ukrywał przed komunistycznymi władzami. Zresztą funkcjonariusze NKWD zrobili nawet nalot na pińskie lokum Kapuścińskich. Z punktu widzenia późniejszej kariery syna i jego tekstów nie da się powiedzieć, że mógł nie pamiętać, czym jest totalitarny ustrój komunistyczny.
Niedługo po wybuchu wojny, wiosną 1940 r., kiedy Sowieci zajęli Pińsk, Maria Kapuścińska decyduje się na ucieczkę na stronę okupowaną przez Niemców. Zabiera ze sobą małego Rysia i jego siostrzyczkę Basię. W końcu osiadają pod Warszawą, gdzie udaje im się nawiązać kontakt z Józefem, który uciekł na zachód już jakiś czas wcześniej. Ryszard Kapuściński ma siedem lat. Podczas wojny widzi zwłoki mordowanych powstańców warszawskich, maszerujące wojska i ludzkie cierpienie. Kilka lat później zostaje komunistycznym aktywistą.
Pokolenie urodzone w czasach II RP dało się omamić powojennym obietnicom rosyjskich partyjniaków. Nazwiska można wymieniać bardzo długo. - W tamtych czasach to było normalne, że człowiek zapisywał się do ZMP czy miał legitymację partyjną - powiedziała mi niedawno Alicja Kapuścińska, wdowa po wielkim pisarzu. - Dla nas, dzieci jeszcze, rozumowanie było proste: skoro Hitler walczy z bolszewią, musi ona być rzeczą dobrą, wartą poparcia. Oto jak następowało identyfikowanie się z bolszewią, czego ktoś później urodzony może już nie pojmować - opowiadał autor „Hebanu". Żeby zrozumieć rozterki tamtego pokolenia, trzeba cofnąć się o 70 lat.
30 kwietnia 1945 r. przechodzi do historii. Hitler odchodzi do przeszłości. Na Starym Kontynencie rozpoczyna się kolejne rozdanie. W grze pozostają zachodni alianci i wujaszek Stalin. Żelazna kurtyna rozpościera się nad ziemiami Europy Wschodniej. Wojska Sowietów pilnują, żeby u sterów znaleźli się polscy komuniści, którzy zaczynają mamić zmęczone wojną społeczeństwo. Kiedy żołnierze wyklęci ciągle walczą, nowa władza prześciga się w obietnicach. Reforma rolna, awans społeczny chłopów i robotników, kraj bardziej sprawiedliwy niż przed wojną - to hasła, którymi szafują rodzimi rewolucjoniści. Z czasem rewolucja klasowa staje się faktem. Represje też.
Prześladowanie społeczeństwa przychodzi bliżej lat 50. ubiegłego wieku. Nie ma mowy o krytyce, trzeba uważać nawet na to, w jaki sposób się żartuje. Za niewinny dowcip można wylądować w więzieniu. W takiej atmosferze w roku 1950 Ryszard Kapuściński kończy gimnazjum im. Stanisława Staszica w Warszawie - szkołę o przedwojennej historii. Młodziutki pisarz jest zafascynowany poezją, ma już nawet za sobą pierwszą publikację w tygodniku „Dziś i Jutro".
„Teraz nie pamiętam już, dlaczego napisałem kiedyś wiersz i wysłałem do redakcji, która go wydrukowała. I to zadecydowało o tym, co robię dzisiaj. Pisanie wierszy zaczęło się spontanicznie, bez żadnych marzeń, oczekiwań. Pisałem wiersze, ale wszystkie bardzo złe. Byłem wtedy pod wpływem Majakowskiego, ale udawało mi się naśladować tylko jego schodki. Wiersze były najczęściej okolicznościowe i to właśnie one wprowadziły mnie do dziennikarstwa, jeszcze w czasach szkolnych. Gdy tworzono redakcję »Sztandaru Młodych«, zaproponowano mi pracę. Powiedziałem, że muszę zrobić maturę, poczekano więc na mnie. Dosłownie następnego dnia po zdaniu wszystkich egzaminów zacząłem pracować w redakcji. To, że zostałem dziennikarzem, zawdzięczam poezji, nie najlepszej, ale za to mojej" - wspominał Kapuściński na kartach „Autoportretu reportera".
W 1950 r. mistrz reportażu został członkiem Koła Młodych przy Związku Literatów Polskich. Kiedy zaraz po ukończeniu szkoły i zdaniu matury zaczynał pracę dziennikarską w „Sztandarze Młodych", redagował rubrykę, „Co czytać". Przede wszystkim polecał odpowiednie ideologicznie książki, z czasem zaczynał się też zajmować tematami związanymi z kulturą. Po lekturze artykułów, które wyszły spod ręki mistrza reportażu można uznać, że poglądowo ociera się o frakcję pryszczatych - literatów i młodych autorów, którzy byli entuzjastami podporządkowania twórczości intelektualnej celom reżimu komunistycznego. Ten nurt reprezentują takie nazwiska, jak: Julian Przyboś, Tadeusz Konwicki, Tadeusz Różewicz czy Zofia Nałkowska.
„»Sztandar Młodych«, gazetę młodych komunistów z ZMP, tworzą ludzie o różnych temperamentach i przede wszystkim różnych doświadczeniach życiowych. Romantyczny zapał budowanie nowego, prometejska ambicja świeckiego zbawienia łączą (...). Ktoś ma za sobą zsyłkę na Syberię, ktoś inny będzie znaną postacią opozycji. Ktoś weźmie udział w antysemickiej nagonce 1968 roku, ktoś inny stanie się jej obiektem... Ktoś wreszcie będzie najsławniejszym na świecie polskim reportem" - czytamy na kartach „Kapuściński non-fiction" Artura Domosławskiego.
Dziennikarstwo w służbie systemu
Jednym ze swoich pierwszych tekstów Ryszard Kapuściński rozpęta akcję społeczną, której redakcja nada nazwę „Precz z tą szmirą!". Chodzi o zagraniczną oraz przedwojenną literaturę „psującą obyczaje" dobrze wychowanej młodzieży socjalistycznej. Powieścią, która zbulwersowała młodego działacza ZMP i początkującego dziennikarza, okazała się „Miss o szkarłatnym spojrzeniu" napisana przez Romana Dąbrowskiego, szerzej znanego pod pseudonimem Marek Romański. Pisarza uważa się za twórcę polskiego kryminału, do tego walczył u boku gen. Andersa, a przed wojną był korespondentem „Gońca Warszawskiego", który relacjonował wydarzenia z frontu włosko-abisyńskiego.
Sam tytuł i nazwisko autora świadczą, że mamy do czynienia z powieścią sensacyjną - z jedną z masowo produkowanych i rozpowszechnionych przed wojną szmir obliczonych na najniewybredniejszego, najmniej wyrobionego czytelnika - napisano w „Sztandarze Młodych" z 8 września 1950 r.
„Sensacyjność takich powieści żeruje na najgorszych instynktach ludzkich, przyzwyczaja do reagowania dreszczykiem niezdrowej emocji na wyszukane opisy zbrodni i zwyrodnienia. (...) Oprócz tego - książka Romańskiego jest starannie ułożonym katechizmem pochwały potworności świata imperialistycznego, uznania jego krwiożerczych poczynań, zgnilizny życia posiadaczy dolarów" - oburza się autor. Ale temu oburzeniu w zasadzie nie ma się co dziwić.
Na początku lat 50. teksty Kapuścińskiego dzielą się na te związane z kulturą socrealistyczną i te, które idą w kierunku reportażu. Jak na dziennik nie ma ich za wiele, lecz ukazują się w miarę regularnie. Do końca roku 1952 dziennikarz i student podpisujący się nie tylko nazwiskiem, ale również pseudonimem „RK" drukuje ponad 40 różnych artykułów.
Najpierw weźmy pod lupę jego robotę na froncie kulturalnym. Na pierwszy ogień „Masowe wydania poetyckie" z 27 lipca 1950 r. Artykuł traktuje o cyklu wydawniczym pt. „Arkusze poetyckie". Wśród twórców rekomendowanych przez autora tekstu znajdziemy Władysława Broniewskiego, Adama Ważyka czy Mieczysława Jastruna. Ale - wbrew pozorom - u młodziutkiego Kapuścińskiego jest nawet miejsce na krytykę. W duchu socjalizmu realistycznego, oczywiście.
Wybór utworów w ramach poszczególnych tomików jest jednak nie zawsze właściwy. Często zabrakło w Arkuszach wierszy najbardziej typowych dla danego poety. Szkoda, że do wyboru utworów W. Broniewskiego nie weszły fragmenty poematów o Stalinie i o gen. Świerczewskim. (...) Następne tomiki Arkuszy poetyckich powinny zawierać jedynie wiersze niedwuznaczne ideologicznie. Powinny przedstawiać rewolucyjną treść naszej poezji. Masowy nakład [10 tys. egzemplarzy - przyp. własny] zobowiązuję do niezmiernej czujności w ustalaniu tekstów" - czytamy na łamach „Sztandaru Młodych"
Twórczość podporządkowana ustrojowi komunistycznemu była dla Ryszarda Kapuścińskiego czymś oczywistym. Jego pierwsze teksty doskonale wpisywały się w doktrynę tzw. walki o pokój, która była ściśle powiązana z kultem Józefa Stalina i działalnością propagandową. Zresztą taka była też oficjalna linia jego gazety. Założenia? Utrzymanie światowego status quo bez zbędnego rozlewu krwi nie jest możliwe, jeśli nie będziemy krytykować „zbrodniczego"ustroju kapitalistycznego. Tylko socjalizm jest odpowiednią ścieżką rozwoju.
W latach 50. w dobrym tonie było pi-sanie tekstów zawierających słowa nawołujące do czujności i walki klasowej. Karykatura polityczna, odpowiednia retoryka przy opisywaniu politycznych procesów niekomunistycznego podziemia z czasów II wojny światowej czy peany na rzecz twórców rewolucji były czymś całkowicie oczywistym.
Przykładów nie trzeba daleko szukać. 20 lipca 1951 r. mija właśnie ćwierć wieku od śmierci Feliksa Dzierżyńskiego - okrytego złą sławą twórcy Czeka, GPU i OGPU. Ucieleśnienie rewolucyjnego terroru spełnia wówczas rolę krajowego bohatera. Uczy „czujności, umiłowania człowieka i nienawiści do "wrogów ludu". Żeby uczcić komunistę, który de facto zmarł w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, Ryszard Kapuściński pisze wiersz zatytułowany „Brygada Dzierżyńskiego". Jego treść można określić w dwu słowach: socjalistyczny panegiryk.
Zanim nadszedł wrzesień 1955 r., a w „Sztandarze Młodych" ukazał się słynny reportaż „To też jest prawda o Nowej Hucie", autor, "Wojny futbolowej" podporządkował się systemowi i podobnie jak inni dostosowywał się do wymogów stawianych twórcom przez cenzurę. Kiedy pisał sylwetkę Władysława Broniewskiego, za niebyłe uznał epizody związane z legionami „faszysty" Józefa Piłsudskiego, armią gen. Władysława Andersa czy pobytem pisarza w radzieckim więzieniu. Oficjalnie Broniewski był socjalistą i autorem, który dla systemu odwalił kawał dobrej roboty. Nikt nie mógł pozwolić, żeby „oczerniać'' go wątkami niepodległościowymi, które nie mają nic wspólnego z rewolucją.
W każdym razie Ryszard Kapuściński zyskał światową sławę ze względu na teksy z podróży zagranicznych. Pierwsza to wyjazd do NRD w celu napisania relacji (artykuły oznaczone jako korespondencja własna) z III Zlotu Młodych Bojowników o Pokój. Kapuściński, do spółki ze swoim redakcyjnym kolegą, pisze wówczas pierwsze poważne relacje i tworzy cykle, które na łamach „Sztandaru Młodych" ukazują się'w odcinkach. Tytuły „Z polską piosenką po ziemi niemieckiej" albo „Byliśmy w NRD".
Świat staje otworem
Na pierwszy wyjazd poza granice Europy Ryszard Kapuściński musiał czekać aż do roku 1956, kiedy wyruszył do Indii. Zobaczył też krainy należące do Afganistanu i Pakistanu. Profesor Kazimierz Wolny-Zmorzyński, który bada twórczość mistrza, twierdzi, że młody reporter został wysłany relatywnie daleko poza granice kraju, żeby nie szkodzić władzy w PRL. Zresztą konflikty, które relacjonował, groziły utratą życia, więc teoretycznie wyjazdy można uznać za pomysł na pozbycie się dziennikarza. Kapuściński był aktywny dziennikarsko od początku studiów, a nawet wcześniej, w latach 1950-1952. W 1953 r. nie napisał nic, żeby wrócić do redakcji i pisywać regularnie już po śmierci Józefa Stalina. Ze względu na poparcie dla niewygodnej władzy pisma „Po prostu" mistrz reportażu odszedł w końcu z redakcji „Sztandaru Młodych". Jak nietrudno się domyślić, nie zrobił tego z własnej woli. Według kwerendy sporządzonej przez Bożenę Dutko, dziennikarkę i archiwistkę pisarza, ostatni jego tekst pod szyldem „organu głównego ZMP" wyszedł w sierpniu 1957 r. Z czasem mnożyły się wyjazdy, autor „Lapidariów" nawiązał współpracę z „Polityką" i PAP. W świetle jego oszałamiających sukcesów nie można jednak zapominać o początkach twórczości z lat 50.
„W jakimś sensie reporter romantyk goniący po świecie za rewolucjami, rebeliami, powstaniami wyzwoleńczymi rodzi się w epoce stalinowskiej w Polsce - mrocznej z powodu terroru i pełnej nadziei wielu ludzi, że uda się zbudować sprawiedliwy świat bez głodu, wojen, nędzy" - pisze Artur Domosławski. Nie sposób się z nim nie zgodzić.
Korzystałem m.in. z:
Artur Domosławski, „Kapuściński non-fiction", Świat Książki, Warszawa 2010 Ryszard Kapuściński,
„Autoportret reportera", Wydawnictwo Znak, Warszawa 2008
Archiwalne numery dziennika „Sztandar Młodych" (1950-1957)