Uderzenie na Kresach. Rajd „I Brygady” Bolesława Piaseckiego

Wojciech Rodak
Żołnierze 3 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. Razem z partyzantami „Sablewskiego” uczestniczyli w operacji „Ostra Brama”
Żołnierze 3 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. Razem z partyzantami „Sablewskiego” uczestniczyli w operacji „Ostra Brama” domena publiczna
Pierwotnie mieli być zalążkiem kadry dowódczej armii Imperium Słowiańskiego. Skończyli jako dzielni partyzanci AK na Kresach. Oto dzieje Uderzeniowych Batalionów Kadrowych.

Zdarzyło się to 14 sierpnia 1943 r., na godzinę przed północą. Otoczony puszczą przysiółek z leśniczówką Krummenheide pod Mitteheide (dziś Turośl) w Prusach Wschodnich pogrążony był we śnie. Wówczas z leśnej gęstwiny w jego pobliżu wychynęło pięciu ludzi. Wśród nich był Stanisław Karolkiewicz ps. Szczęsny, dowódca niewielkiego oddziału Uderzeniowych Batalionów Kadrowych (UBK). Gdy podeszli bliżej zabudowań, dwóch partyzantów i dowódca pozostali na ubezpieczeniu, podczas gdy Andrzej Gadulski ps. Naś i Stanisław Matuszewski ps. Cydzik ruszyli dalej. Ostatni znał to miejsce aż za dobrze - pracował tam jako robotnik przymusowy. Zamieszkujący leśniczówkę oberst SA Hermann Upitz był współodpowiedzialny za represje wobec ludności polskiej z wiosek tuż za pobliską granicą. „Cydzik” skierował się do domu. Obudził Upitza i powiedział, że musi iść z nim do stajni, ponieważ „koń jest ciężko chory”. Wyrwany ze snu Niemiec, nic nie podejrzewając, zerwał się z łóżka, ubrał się i poszedł za „zaaferowanym” „Cydzikiem”. Gdy tylko obaj przekroczyli próg stajni, zaczajony za wrotami „Naś” uniósł pistolet i strzelił z bliska Upitzowi w głowę. Niemiec upadł na klepisko. Wówczas dobito go drugim strzałem. W kilka minut potem Polacy wymordowali całą resztę mieszkańców przysiółka. Następnie załadowali zdobyczną broń do samochodu obersta i ruszyli drogą na północ. Jechali bez świateł, by nie wywołać przedwczesnego alarmu krążących po okolicy patroli Landwachy.

Głównym celem tej eskapady było pobliskie Mitteheide, osada zamieszkała przez ok. tysiąc osób. Na pozycjach wokół niej rozlokowało się już około 40 partyzantów „Szczęsnego”. Odcięli wszystkie linie telefoniczne. Patrol z ckm-em zabezpieczył już drogę prowadzącą do Johannisburga (Pisz), gdzie mieścił się najbliższy silny niemiecki garnizon. Czekali tylko na umówiony sygnał do ataku - czerwoną rakietę wystrzeloną przez dowódcę. Tymczasem w jednym zakątku wsi rozpoczęła się strzelanina. To Landwacha starła się z jedną z polskich grup bojowych. „Szczęsny”, który nadjeżdżał autem od południa, nie mógł dłużej czekać. Wystrzelił z rakietnicy i płonący czerwony punkt rozświetlił niebo nad wsią. I wtedy partyzanci ze wszystkich stron rzucili się między zabudowania. Na szczęście dla nich przedwczesny wybuch walk nie zniweczył efektu zaskoczenia. Oto jak wyglądały pierwsze chwile natarcia w relacji „Nasia”:

„Pierwsze dwa domy odbyły się szalenie szybko, po prostu po zastukaniu otworzyli drzwi, kilka strzałów czy granat do środka […]. Początkowo rzeczywiście było łatwo. Później zrobiło się piekło w całej wsi, strzelanina z różnych stron, wieś się musiała pobudzić, już tak łatwo nie otwierali. Po kilku słowach ewentualnie po strzałach drzwi dopiero zostały otwarte”.

Po dwudziestu minutach Mitteheide płonęło coraz jaśniej ogniem pożarów, które szybko przenosiły się z domu na dom, ze stodoły na stodołę. Narastała karabinowa palba, ludzie krzyczeli, psy ujadały, co chwila wybuchał granat. Partyzanci zdobywali kolejne domy, wybijając bez litości ich mieszkańców. Ludzie, którzy w panice rzucili się do ucieczki w kierunku Johannisburga, padali skoszeni seriami z partyzanckiego ckm-u.

Po przeszło godzinie we wsi niezdobyty pozostał tylko dom sołtysa i posterunek żandarmerii. Partyzanci ostrzeliwali je i obrzucali granatami, ale duch walki obrońców nie gasł. Mieli szczęście. Udało im się wytrwać do godz. 1 (15 sierpnia), gdy „Szczęsny” wystrzelił zieloną rakietę, nakazując odwrót. W niespełna dwie doby później jego oddział, wymykając się niemieckim obławom, wrócił szczęśliwie do bazy.

Uderzenie oddziału UBK Stanisława Karolkiewicza ps. Szczęsny i jego sojuszników na Mitteheide było największym i najbardziej krwawym atakiem polskiej partyzantki na terenie Prus Wschodnich w czasie II wojny światowej. Zdobyto ok. 40 domów, zlikwidowano ok. 70-80 osób, zrabowano sporo broni, nie ponosząc żadnych strat własnych. Atak poważnie rozdrażnił Niemców, a szczególnie Heinricha Himmlera. Niepokoiła go perspektywa podobnego szturmu np. na pobliską kwaterę Göringa lub też oddalony 60 km od Mitteheide „Wilczy Szaniec”.

„Szczęsny” zaatakował pruską wieś w akcie zemsty za bestialską pacyfikację przez Niemców wsi Krasowo-Częstki na Podlasiu, dokonaną miesiąc wcześniej. Zamordowano tam 257 osób - w tym kobiety i dzieci. Wszystkie domy spalono, a teren zaorano.

Operacja Uderzeniowych Batalionów Kadrowych w Prusach Wschodnich była jednym z pierwszych sukcesów na koncie partyzantów podporządkowanych Bolesławowi Piaseckiemu, znanemu przedwojennemu liderowi ONR „Falanga”. Ich kresowa epopeja dopiero się wówczas rozpoczynała. Oto jej dramatyczne dzieje.

Sowiecka partyzantka na Kresach była mocno rozbudowana. Żołnierze UBK ścierali się czasem także z nimi
Sowiecka partyzantka na Kresach była mocno rozbudowana. Żołnierze UBK ścierali się czasem także z nimi AP Photo

Imperium Słowiańskie

Druga połowa 1939 r. i pierwsza połowa 1940 r. nie były najlepszym czasem w życiu Bolesława Piaseckiego. Młody charyzmatyczny faszystowski polityk przeżył szereg gorzkich doświadczeń. Tuż przed wojną, w atmosferze skandalu, rozpadł się jego Ruch Narodowo-Radykalny „Falanga”. Jako żołnierz kampanii wrześniowej w szeregach Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej był świadkiem upokorzenia polskiej armii. W dodatku w dwa miesiące po powrocie do Warszawy, w grudnia 1939 r., wylądował w niemieckim lochu. Zapewne skończyłby pod ścianą lub w Oświęcimiu, gdyby nie interwencja wpływowych znajomych u samego Mussoliniego. Zaowocowała ona skuteczną akcją włoskiej dyplomacji u władz niemieckich w obronie Piaseckiego. 16 kwietnia 1940 r. wychudzony były lider Falangi wyszedł na wolność. Od razu zaczął się ukrywać, przyjął pseudonim Sablewski, wiedząc, że Gestapo tak łatwo mu nie odpuści. Nie mylił się. Już 24 maja Sondergericht skazał go na karę śmierci. „Polowano” na niego do końca okupacji.

Tymczasem Bolesław Piasecki zaczął działać w konspiracji. Z grupą dawnych towarzyszy z Falangi wszedł w skład Konfederacji Narodu (KN). Ta polityczno-wojskowa organizacja powstała we wrześniu 1940 r. Stanowiła amalgamat różnych grup o profilu skrajnie prawicowym, jak Tajna Armia Polska czy Związek Czynu Zbrojnego.

Ekipa „Sablewskiego” początkowo nie grała w niej pierwszych skrzypiec. Jednak jej lider był zbyt silną osobowością, by długo pozostawać w cieniu. Od początku próbował zdominować organizację. Ostatecznie udało mu się to wiosną 1942 r. Został wówczas Komendantem Głównym KN, a jego zastępcami byli kolejno Jan Moszyński ps. Mielnicki, a od października 1942 r. Jerzy Hagmajer ps. Kiejstut.

Program polityczny KN był autorskim dziełem Piaseckiego. W jego wizji powojenna Polska powinna mieć „ustrój hierarchiczny” (czytaj autorytarny), jej kapitalistyczna gospodarka powinna mieć pewne „elementy” centralnego planowania, a z jej terytorium należałoby usunąć Żydów („mają tendencję do moralnego zabójstwa narodów”). Widział odnowioną Rzeczpospolitą, w granicach z 1772 r., jako przewodnią siłę federacji Imperium Słowiańskiego, które rozciągałoby się od Bałtyku po Morze Czarne i Adriatyk. Zakładał, że językiem urzędowym takiego multietnicznego tworu, „dla uproszczenia stosunków”, będzie polski. Jak zamierzał swą wizję zrealizować? Przede wszystkim liczył, że druga wojna zakończy się podobnie do pierwszej. Niemcy zostaną pokonani na Zachodzie i skapitulują. Tymczasem linia frontu wschodniego będzie przebiegała w głębi Rosji. Gdy Armia Czerwona zepchnie Wehrmacht na zachód, blisko ziem Rzeczpospolitej, musi już na nią czekać nasze polskie wojsko na tyle silne, by powtórzyć zwycięstwo z 1920 r., i rozbić definitywnie bolszewików, tym samym gwarantując wschodnią granicę odnowionej RP i Imperium. Do powodzenia tej dziejowej misji potrzebna była szeroka doświadczona kadra oficerska, stojąca „na najwyższym poziomie moralno-ideowym”. Dlatego też na przełomie 1941/42 zdecydowano o utworzeniu nowego zbrojnego ramienia KN, czyli Uderzeniowych Batalionów Kadrowych (UBK). Oddziały te miały być falangistowskim odpowiednikiem I Brygady Legionów, które dadzą Polsce zwycięstwo, a Piaseckiemu władzę nad Imperium. Rzeczywistość drastycznie zweryfikowała te ambitne plany.

W pojedynkę

Przez większość 1942 r. Konfederacja Narodu zbierała środki na wyposażenie i uzbrojenie pierwszego oddziału partyzanckiego. Piasecki, dzięki swojej wielkiej charyzmie, przekonywał przemysłowców i handlowców jak bracia Lubert czy Zdziarscy, do dokonywania pokaźnych wpłat na ten cel. Tymczasem jego ludzie przeprowadzali coraz to nowe akcje ekspropriacyjne, jak np. napad na totalizator przy ul. Szczygłej w Warszawie. W efekcie, po kilku miesiącach uzbierano kilkaset tysięcy złotych na wyekwipowanie pierwszego oddziału UBK.

I Uderzeniowy Batalion Kadrowy pod dowództwem kpt. Ignacego Telechuna ps. Toporski wyruszył w nocy z 18 na 19 października 1942 r. z okolic Sokołowa Podlaskiego, by przedrzeć się na Polesie. Miał utworzyć tam pierwsze leśne bazy dla kolejnych UBK, mających nadciągnąć w kolejnych miesiącach z Warszawy. Oddział liczył ok. 140 ludzi, z których jedynie 30 proc. posiadało broń. Niedoświadczeni partyzanci tak długo przeprowadzali koncentrację w Puszczy Sterdyńskiej, że w końcu zwrócili na siebie uwagę Niemców. Zostali zaatakowani przez przeważające siły i kompletnie rozbici. Około 40 młodych bojowców dostało się do niewoli bądź zginęło. Reszta wróciła w kiepskim stanie fizycznym i duchowym do Warszawy.

Ta bolesna porażka nie zniechęciła bynajmniej Piaseckiego. W styczniu 1943 r. na Podlasie przebił się siedmioosobowy patrol UBK pod dowództwem Ryszarda Reiffa ps. Jacek. Do wiosny jego oddział rozrósł się do 40 ludzi. Pod koniec maja całe siły Uderzeniowych Batalionów Kadrowych liczące ok. 170-180 ludzi miały udać się na koncentrację do lasów pod Trzciankę, wieś ok. 60 km na północ od Białegostoku. Większość partyzantów pochodziła z Warszawy i jej najbliższych okolic oraz z Podlasia. Tym razem wszyscy byli dobrze wyekwipowani i uzbrojeni. Poza tym ich morale podnosiła obecność samego „Sablewskiego”, który przybył, by osobiście dowodzić swoimi ludźmi w polu. I tym razem Niemcy wyśledzili obóz partyzantów. Rozpoczęto obławę, w której brało udział przeszło 800 żołnierzy Wehrmachtu. Polacy cudem wymknęli się z niej kosztem tylko 4 zabitych i 8 rannych.

W następnych miesiącach siły UBK podzielono na pięć pododdziałów. Operowały one głównie na terenie Bezirk Białystok, wykonując dwa rajdy na Prusy Wschodnie. Ponosiły ciężkie straty. Ich zdecydowanie największym sukcesem w tym okresie było opisane powyżej brawurowe uderzenie na Mitteheide.

77. Pułk Piechoty

Od 1942 r. trwały rozmowy scaleniowe pomiędzy Piaseckim a dowództwem Armii Krajowej. I jedna i druga strona musiała w ich toku przełamać szereg uprzedzeń i obaw. Wreszcie w sierpniu 1943 r. osiągnięto porozumienie. Na jego mocy Uderzeniowe Bataliony Kadrowe zostały włączone w struktury AK. Całość ich sił, czyli na początku 1944 r. już 500-600 osób, stała się III batalionem 77. Pułku Piechoty AK operującego w Okręgu Nowogródek. W owym czasie „Sablewski” nie wierzył już w swój imperialny plan. Chciał po prostu wzmocnić polskie siły zbrojne na Kresach, by chociaż Polska, z bliżej nieokreśloną pomocą Zachodu, utrzymała po wojnie swoją wschodnią granicę sprzed września 1939 r.

Od marca 1944 r. III batalion 77. pp, dowodzony przez Piaseckiego w randze podporucznika, wszedł w skład „Zgrupowania Wschód”, na którego czele stał kpt. Stanisław Dedelis ps. Pal. Formacja ta działała na terenie na północ od Nowogródka i na wschód od Lidy. Wymieńmy kilka ich najważniejszych akcji.

7 kwietnia batalion „Sablewskiego” dokonał wypadu na Lidę. Zaatakowali koszary organizacji Todta i zdobyli bank. Środki w nim zdobyte na dłużej rozwiązały ich problemy finansowe KN.

27 kwietnia razem z VI batalionem „Pala” zlikwidowali kompanie Wehrmachtu w Juraciszkach, zdobywając mnóstwo broni, w tym działko przeciwpancerne.

Wyjątkowym sukcesem zakończyło się także uderzenie „Zgrupowania Wschód” na miasto Tryby. Nad ranem 1 lipca Polacy zaskoczyli atakiem kwaterujących tam przeszło 200 żołnierzy Wehrmachtu i własowców. Pokonali ich w trzy godziny, kładąc trupem ok. 50 z nich. Wzięto do niewoli ok. 150 jeńców, w tym 90 Niemców. Zdobyto olbrzymią ilość broni, w tym działa i moździerze.

Ten potężny arsenał wpadł w ręce AK w ważnym momencie. Bowiem krótko po północy z 6 na 7 lipca rozpoczęła się operacja „Ostra Brama”. III batalion 77. pp nacierał na Wilno od południowego wschodu. Najpierw zdobył zespół bunkrów we wsi Góry, ale nad ranem jego dalsze postępy powstrzymano zmasowanym ogniem artylerii i nalotami. Następnego dnia AK ruszyła do walki o miasto z dopiero co przybyłymi oddziałami Armii Czerwonej. Do 13 lipca połączonym siłom udało się je zdobyć. Batalion „Sablewskiego” stracił w tych bojach ok. 300 żołnierzy (zabitych i rannych).

W następnych dniach Piasecki nie dał się schwytać w pułapkę, jaką na akowców zastawił gen. Iwan Czerniachowski. Nie stawił się na feralną koncentrację w rejonie Turgiele-Taboryszki. Zamiast tego rozwiązał III batalion. Nie miał już o co walczyć. Widział, że sprawa Kresów jest stracona. „Nie mam teraz prawa prowadzić naszych żołnierzy do walki bez celu i bez nadziei” - mówił spokojnie na jednej z narad dowódców AK. Partyzantów z Nowogródczyzny rozpuścił do domów, a sam z resztą warszawiaków przedzierał się na zachód. W okolice pogrążonej w walkach Warszawy dotarł prawdopodobnie w połowie sierpnia 1944 r.

Żołnierze 3 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. Razem z partyzantami „Sablewskiego” uczestniczyli w operacji „Ostra Brama”
Żołnierze 3 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. Razem z partyzantami „Sablewskiego” uczestniczyli w operacji „Ostra Brama”
domena publiczna

Kadry Pax-u

Działacze Konfederacji Narodu i żołnierze Uderzeniowych Batalionów Kadrowych nie zbudowali Imperium Słowiańskiego. Za to można powiedzieć, że stali się w pewnym sensie „I Kadrową”. Gdy ich lider, Bolesław Piasecki, zdecydował się na współpracę z władzami PRL i zbudował imperium Pax-u, a ci „bojowi” falangistowscy „antykomuniści” podążyli za nim. I to tłumnie. Ale to już temat na osobną publikację.

Bolesław Piasecki Urodził się w 1915 r. w Łodzi. W 1935 r. ukończył studia prawnicze na UW. Był współzałożycielem Obozu Narodowo-Radykalnego w 1934 r.
Bolesław Piasecki
Urodził się w 1915 r. w Łodzi. W 1935 r. ukończył studia prawnicze na UW. Był współzałożycielem Obozu Narodowo-Radykalnego w 1934 r. Rok później utworzył Ruch Narodowo-Radykalny „Falanga”, któremu przewodniczył. Była to organizacja o profilu faszystowsko-antysemickim. Rozpadła się w lecie 1939 r. W czasie wojny współtworzył Konfederację Narodu i dowodził opisywanymi Uderzeniowymi Batalionami Kadrowymi. W PRL Piasecki poszedł na współpracę z komunistami. Szefował stowarzyszeniu Pax. Był dwukrotnie żonaty, miał siedmioro dzieci. Zmarł w 1979 r.
domena publiczna
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia