W Wilamowicach wciąż mówią językiem niemieckich osadników z XII wieku

JAROSŁAW MAŃKA
Kobiety w stroju wilamowskim. Fotografia Ignacego Kriegera z ok. 1865 r.
Kobiety w stroju wilamowskim. Fotografia Ignacego Kriegera z ok. 1865 r. Fot. DOMENA PUBLICZNA
Śląskie miasteczko Wilamowice jest prawdziwym fenomenem na etnograficznej mapie Polski. Do dziś przetrwał tam język, którymi posługiwali się niemieccy koloniści przybyli na te ziemie jeszcze w średniowieczu. Język wilamowicki był powszechnie używany do końca 1945 roku.

Wilamowice to niewielkie miasteczko w powiecie bielskim, na pograniczu Kotliny Oświęcimskiej i Pogórza Śląskiego. Według historyków i językoznawców początki języka wilamowickiego sięgają nawet XIII wieku, kiedy po grabieżczych najazdach mongolskich zaczęli tu przybywać liczni osadnicy z Europy zachodniej. Byli to głównie Niemcy, Holendrzy, Fryzowie, Flamandowie, Szkoci i Anglosasi. Koloniści wiedzeni głodem ziemi chętnie zasiedlali opustoszałe i zniszczone przez Mongołów dzisiejsze Małopolskę i Śląsk. Osadnictwo było na tyle liczne, że zaczęły powstawać całe wioski i osady złożone głównie z kolonistów z poszczególnych krajów Europy zachodniej. Wśród nich dominowali Niemcy. To właśnie koloniści niemieccy (głównie z wschodnich i środkowych Niemiec) zaczęli przeważać na śląskiej ziemi, tworząc wiele zwartych skupisk ludności.

Do Polski w 1564 roku

Polscy władcy sprzyjali kolonizacji Śląska na prawie niemieckim (głównie Księstwo Cieszyńskie i Księstwo Oświęcimskie), co przyczyniło się do zasiedlenia tych ziem. W krótkim czasie powstało też kilkadziesiąt miejscowości, w których mieszkańcy posługiwali się rodzimymi językami (głównie niemieckim), tworząc swoistą wyspę językową na tych terenach. Jednak z biegiem czasu poszczególne miejscowości stopniowo się polonizowały. Wyjątek stanowiły dwie sąsiadujące ze sobą duże wsie: Pisarzowice i Wilamowice. Z biegiem czasu niemiecki język zanikł także w Pisarzowicach. Od tego czasu Wilamowice stały się językową i kulturową enklawą na ziemiach polskich. Pierwsza pisemna wzmianka o Wilamowicach pochodzi z 1325 r., kiedy to wieś wymieniona została w wykazie świętopietrza pobieranego na terenie diecezji krakowskiej. Dokument potwierdza jedynie domniemanie historyków, iż lokacja wsi parafialnej musiała nastąpić najprawdopodobniej już w drugiej połowie XIII wieku. Ciekawostką jest to, iż wieś w źródłach średniowiecznych pierwotnie funkcjonowała jako Stara Wieś (Antiquo Willamowicz), a potem przeniesiono lokację na nowe miejsce (Novovillamowicz). Świadczyć to mogło o rozwoju wsi i napływie nowych osadników, którym sprzyjał książę Mieszko cieszyński. Warto przypomnieć, że Wilamowice wchodziły w skład Księstwa Oświęcimskiego (które powstało w 1315 r. w wyniku podziału Księstwa Cieszyńskiego) i które początkowo było jednym z księstw lennych Korony Czeskiej. Od 1547 r., kiedy to Księstwo Oświęcimskie zostało sprzedane Kazimierzowi Jagiellończykowi, datuje się ścisły (prawny) związek tych ziem z Polską, przypieczętowany formalną inkorporacją księstwa oświęcimskiego do Polski w 1564 r.

Kultywowali odrębność

Mieszkańcy dzisiejszych Wilamowic bardzo rygorystycznie kultywowali swoją odrębność kulturową, zachowując przy tym język, którym posługiwali się ich przodkowie jeszcze na ziemiach niemieckich (choć oczywiście z biegiem lat został ubogacony obcymi, głównie słowiańskimi naleciałościami). Co więcej, wilamowscy osadnicy praktykowali głównie małżeństwa wewnątrz swojej społeczności (endogamia), co nie oznacza, że nie byli otwarci na przybyszów z zewnątrz. Było to możliwe pod jednym warunkiem: lokalnej „germanizacji”. Jeśli osadnik z innych krajów Europy zachodniej chciał w wyniku małżeństwa dołączyć do wilamowickiej społeczności, to uprzednio musiał poznać obyczaje i wilamowicki język – dopiero wtedy mógł być zaakceptowany. Z tego też powodu z biegiem lat i wieków zanikały języki, którymi posługiwali się Holendrzy czy Szkoci, a ich miejsce zajmował język polski lub… średniowieczny język rodem z Germanii. Oczywiście chociażby z racji językowych czy kulturowych do Wilamowian bliżej było Szkotom czy Holendrom, co nie oznacza, że osadnicy niemieccy nie żenili się z pięknymi Polkami – oczywiście, że tak. Jednak lokalna społeczność dbała o to, by potomstwo z mieszanych małżeństw wychowywało się w rodzimej (wilamowickiej) kulturze. Liczba ludności wsi stopniowo rosła od około 390 mieszkańców w wieku XIV do 884 mieszkańców, których naliczono w spisie z 1662 r. Współistnienie kolonistów z lokalną ludnością było na ogół pokojowe. Na przestrzeni kilku wieków nie odnotowano też historii godnych upamiętnienia w kronikach, aż do momentu, kiedy w dawnym księstwie oświęcimskim zaczął szerzyć się protestantyzm.

XVII-wieczny „seryjny morderca”

Reformacja w Wilamowicach została zainicjowana około 1550 r. przez Jana z Gierałtowic Wilamowskiego (w innych źródłach jako: Jan Gierałtowski) i przyjęła oblicze kalwińskie. Nabożeństwa ewangelicko-reformowane odbywały się w miejscowym kościele. Biskup krakowski Jan Zadzik postanowił odwojować dla katolicyzmu Księstwo Oświęcimskie, wysyłając tam z Krakowa bardzo zdolnego i energicznego kaznodzieję: Grzegorza Jana Zdziewojskiego. Gdy tylko duchowny dotarł do Oświęcimia (1640), odwiedził go właściciel Wilamowic Jan Stanisław Koryciński (starosta gniewkowski). Korycińskiemu udało się namówić Zdziewojskiego, by ten najpierw skierował swe kroki do Wilamowic, gdzie potomkowie osadników z Frankonii i Turyngii powszechnie zaczęli wyznawać herezję Kalwina. Tak też się stało. Właścicielowi Wilamowic zależało, aby mieszkańcy jego włości powrócili do katolickiej wiary przodków, a ksiądz Zdziewojski postanowił mu w tym pomóc. Duchowny okazał się bardzo skuteczny w swoich działaniach Wilamomisjonarskich: w niespełna cztery lata około 500 mieszkańców parafii Wilamowice powróciło na łono Kościoła katolickiego. Wszystko dzięki wyjątkowemu przykładowi ojca Zdziewojskiego, który przychody z prebendy i darowizny przeznaczał na chorych i biednych, sam żyjąc w wyjątkowym ubóstwie – jak na przykładnego katolickiego duchownego przystało. I choć po kilku latach ksiądz Zdziewojski przeniósł się z Wilamowic do sąsiednich Pisarzowic (gdzie także mieszkali potomkowie niemieckich kolonistów), a następnie do Kęt, to pamięć o dobrotliwym duchownym w Wilamowicach długo była bardzo żywa. W 1685 r. do Wilamowic dotarła straszna wieść o tym, iż w Kętach ks. Zdziewojskiego znaleziono powieszonego w swoim mieszkaniu. Na pierwszy rzut oka nie doszukano się udziału osób trzecich: nie było śladu włamania ani także rabunku, toteż zawyrokowano, iż duchowny popełnił samobójstwo. Ksiądz Zdziewojski jako samobójca został pochowany w niepoświęconej ziemi i zapewne wszelki słuch by o nim zaginął, gdyby w 1699 r. na próbie powieszenia innego duchownego nie został złapany wędrowny krawczyk o nazwisku Glass vel Glasz. Plotka głosiła, iż morderca pochodził z Wilamowic, gdzie mieszkali potomkowie niemieckich kolonistów. Świadczyć o tym miało m.in. nazwisko rzezimieszka (Glass vel Glasz), który przyznał się do popełnienia „seryjnych samobójstw”. O sprawie stało się głośno w całej Rzeczypospolitej, m.in. dlatego, że podczas przenosin księdza Zdziewojskiego do poświęconej ziemi okazało się, iż jego ciało jest w stanie nienaruszonym, co zresztą skrupulatnie zapisano. Czy morderca rzeczywiście pochodził z Wilamowic? Tego zapewne nie uda się już potwierdzić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia