Wielkanoc roku 1848 przyszła późno

Zanim Wiosna Ludów przyszła do Krakowa, 15 marca 1848 roku rozpoczęło się powstanie na Węgrzech
Zanim Wiosna Ludów przyszła do Krakowa, 15 marca 1848 roku rozpoczęło się powstanie na Węgrzech archiwum
W Krakowie i okolicach ludzie przygotowywali się do świąt jak każdego innego roku. Nie była to jednak zwyczajna Wielkanoc

Oprócz przygotowań w sferze duchowej, "tak w mieście, jak i po wsiach naokoło Krakowa, a podobno i na całej ziemi polskiej, bogaty i ubogi obchodzi uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego lepszym posiłkiem i dłuższym jedzeniem. Kiedy stoły bogaczy uginają się pod stosami szynek, wybornych placków, mazurków i marcypanów, jajeczników itp., w których cukier i konfitury zagłuszają wszelki smak ciasta z najprzedniejszej mąki, wtedy ubogi wyrobnik krakowski lub wieśniak z okolicy miasta kupuje sobie chleb prądnicki (…), kiełbasę, kawałek mięsa i trochę jaj, i takie święcenie zanosi do zakrystii kościoła parafialnego, któremu ksiądz modlitwą pobłogosławi i wodą święconą pokropi" - zapisał szczegóły przygotowań w swoich wspomnieniach z tego okresu Ambroży Grabowski. Nie były to jednak zwyczajne święta.

W tle toczyła się wielka polityka wstrząsająca rządami prawie wszystkich europejskich krajów z wyjątkiem Wielkiej Brytanii i Rosji. Zimą i wiosną 1848 r. na kontynencie trwał karnawał wolności zwany później Wiosną Ludów. Do Krakowa zaczęły dochodzić wieści o niepokojach społecznych i niepodległościowych.
Tam, gdzie zaczynały się wystąpienia, lała się krew, ale jednak władza ustępowała przed demokratycznymi żądaniami. Symbolem nowych czasów było ustąpienie ze stanowiska symbolu starego ponapoleońskiego porządku - kanclerza Austrii 75-letniego Klemensa von Metternicha. W marcu zrewoltował się Wiedeń, pałac cesarski chroniło wojsko, a w kierunku miasta wycelowano armaty. Sytuację uspokoił cesarz Ferdynand I, który zapowiedział nadanie konstytucji wszystkim narodom monarchii i zniesienie cenzury.

Za wolnością i starymi, w miarę dobrymi czasami, mieszkańcy Krakowa tęsknili. Nie czuli się dobrze w zaborze austriackim. Pamiętali bezwzględność habsburską w stłumieniu powstania krakowskiego i krwawą rabację galicyjską.

Likwidacja Rzeczypospolitej Krakowskiej przyniosła miastu same nieszczęścia - wprowadzenie austriackich ceł spowodowało masowe upadłości kupców, zaczęto germanizować urzędy, sądy i uniwersytet, w Galicji pojawiła się klęska głodu, która napędziła do miasta zabiedzonych chłopów, w ślad za nią wystąpiły masowe zachorowania na tyfus, a na Zamku Królewskim na Wawelu zainstalował się austriacki garnizon. Niewielką pociechą były informacje, że w styczniu 1848 r. w Liszkach ktoś ukradł austriackim szwoleżerom 11 koni, a w Krzeszowicach czyjaś złośliwa ręka pozbawiła 14 wierzchowców ogonów i grzyw.
Nic dziwnego, że gdy ze stołecznego Wiednia powiało zapowiedziami swobód, krakowianie powitali te informacje wybuchem "wielkiej, niesłychanej radości, bo (…) została nadana nam konstytucja. (…) Tłok na mieście jak w rewolucję. Wszystko w bardzo dobrych humorach" - zapisała w swoim pamiętniku młoda krakowianka Aniela Louis.

W ślad za odwilżą polityczną w Wiedniu, zaczęto domagać się w Krakowie uwolnienia więźniów politycznych trzymanych na miejscu. Austriackie władze wyraziły zgodę. Z Wiednia napływały kolejne dobre informacje - cesarz amnestionował więźniów politycznych. Witano ich entuzjastycznie na dworcu w Krakowie lub w Krzeszowicach. Była muzyka, pochodnie, okrzyki radości, grano "Jeszcze Polska nie zginęła" przed odwachem, gdzie stacjonowali austriaccy żołnierze i przed kamienicą, gdzie mieszkał gen. Józef Chłopicki, były wódz powstania listopadowego. Na władzach próbowano wymóc ponowną polonizację uczelni i urzędów.

Do miasta zaczęli przyjeżdżać emigranci polityczni z Francji, którzy przeczytali na Zachodzie wyolbrzymione relacje z Austrii, mówiące zbyt optymistycznie, że "cesarz austriacki nadał wolność Galicjanom, ogłosił się na ich żądanie królem polskim i pozwolił uzbrajać się mieszkańcom przeciwko zewnętrznemu nieprzyjacielowi".

W Krakowie powołano Komitet Obywatelski - przedstawicielstwo mieszczan do rozmów z władzami, który po dokooptowaniu przedstawicieli emigrantów przekształcił się w Komitet Narodowy, a także Gwardię Narodową, potrzebną chociażby z powodu pogłosek, że chłopi z okolicznych wsi szykują się do ataku na Kraków.
Temu entuzjazmowi z zaniepokojeniem zaczęli przypatrywać się Austriacy. Obawiali się zwłaszcza emigrantów - byli to najczęściej politycy lub wojskowi, którzy wyjechali po upadku powstania listopadowego. Mieli umiejętności wojenne, byli gotowi walczyć o wolność. Austriacy cały czas trzymali w pogotowiu swój garnizon na Wawelu i po początkowych ustępstwach zaczęli szykować się do kontrakcji.
Gdy nadeszły święta, odzyskali pewność siebie. Komendant wojskowy w Krakowie gen. Heinrich Castiglione zabronił oficerom pojawić się na spotkaniu wielkanocnym - tzw. święconym - na które krakowianie kilkakrotnie ponawiali zaproszenie. Pojawił się tylko starosta cesarski Wilhelm Krieg, który musiał wysłuchać gorzkich wyrzutów.

Drugiego dnia świąt Austriacy zaskoczyli krakowian. Z ambon odczytano informację rządu cesarskiego, że "wszelkie robocizny pańszczyźniane i inne z dawniejszego stosunku poddańczego wynikłe daniny włościańskie znoszą się za wynagrodzeniem w swoim czasie mającym się wymierzyć na koszt rządu".
Była to samowolna decyzja gubernatora Galicji Franza hrabiego Stadiona, który wobec braku reakcji Wiednia przejął inicjatywę i wybił z rąk polskim działaczom planowany sukces społeczny - Polacy planowali ogłoszenie końca pańszczyzny 3 maja. Niedługo później rząd awansował Stadiona na ministra spraw wewnętrznych, a galicyjscy chłopi długo jeszcze byli przekonani, że "cysorz" w "Widniu" jest dobry, a polska szlachta - zła.

25 kwietnia, w Austrii przyjęto konstytucję, a w Krakowie zaczęły się niepokoje, bo Austriacy zatrzymali na granicy kolejnych emigrantów. Gdy rokowania nie przyniosły skutków, do biura starosty Kriega wtargnął tłum krzyczący "Powiesić go! " i tylko dzięki gwardzistom uniknął on linczu. W środę 26 kwietnia, wojsko zaczęło rekwirować broń przygotowaną dla gwardii. Doszło do zamieszek - pospólstwo rzucało kamieniami, a żołnierze odpowiedzieli ogniem. Padli zabici. W mieście zaczęto wznosić barykady.
Gwardia stawiła się na Rynku, wkrótce pojawiło się wojsko. Część żołnierzy stanęła naprzeciw ul. Floriańskiej, a część - u wylotu ul. Grodzkiej. Floriańska, św. Jana i Mikołajska zablokowane były barykadami, zbudowanymi z wozów, beczek, krzeseł, stołów. Na rozkaz gen. Castiglionego żołnierze ruszyli do ataku, jednak dwa szturmy zostały odparte. W tym czasie drugi oddział wojska ostrzelał gwardzistów przed pałacem Pod Baranami. W walkę wdał się tam sędziwy gen. Józef Chłopicki, który szybko zorientował się w sytuacji, usunął niedoświadczonych gwardzistów z linii ognia i uratował ich przed masakrą.

Po krótkich walkach Austriacy wycofali się na Wawel. Podczas odwrotu dowodzący ekspedycją gen. Castiglione odniósł ranę, trafiony ołowianymi czcionkami drukarskimi, które podobno przez okno wystrzeliła z myśliwskiej strzelby córka drukarza mieszkająca przy ul. Grodzkiej.

Spokój i habsburskie panowanie nad Krakowem przywróciła dopiero austriacka artyleria, która przez dwie godziny prowadziła ostrzał miasta. Przed pożarem Kraków uratował deszcz, a dalszymi ofiarami - dwuosobowa delegacja Komitetu Narodowego w arystokratycznym składzie: hrabia Adam Potocki i książę Stanisław Jabłonowski, którzy poszli na Zamek i podpisali kapitulację.

Zgodnie z jej ustaleniami Komitet Narodowy rozwiązał się, gwardia została rozbrojona i zredukowana, krakowianie rozebrali barykady i oddali broń, emigranci opuścili miasto, a mieszczanie musieli pokryć koszty strat zadanych skarbowi państwa, żołnierzom i urzędnikom. Ustępstwem władz była zgoda na amnestię dla wszystkich uczestników wydarzeń.
Informacja o bombardowaniu z armat praktycznie bezbronnego miasta wzburzyła opinię publiczną w Europie. Metoda była jednak skuteczna, więc Austriacy zastosowali ją później do pacyfikacji Lwowa, Pragi i Wiednia. W powielkanocnych walkach w Krakowie poległo ośmiu żołnierzy i około 30 cywilów. Polskie ofiary zostały pochowane na cmentarzu Rakowickim w sobotę 29 kwietnia. Krakowska Wiosna Ludów zakończyła się.

Mateusz Drożdż

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia