Tak 24 grudnia 1945 roku pisał Brunon Sokulski, polski żołnierz, który podczas II wojny światowej walczył we Włoszech. Po wojnie odbywał kursy maturalne w Alessano. To właśnie w tej miejscowości spędził pierwsze święta Bożego Narodzenia, po zakończeniu działań wojennych.
Pan Brunon w 1987 i 1988 roku swoje wspomnienia spisał w kilkunastu zeszytach. Każdy z nich liczy ponad 200, a nawet 300 stron i jest bogato ilustrowany zdjęciami, pocztówkami, mapkami i rysunkami. Te perełki udostępnił nam Piotr Sokulski, syn pana Brunona. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem niesamowitej pamięci i precyzji Autora wspomnień. Dzięki niemu, możemy jeszcze raz przeżyć Wigilię 1945 roku we włoskim Alessano.
Nie znają zwyczaju łamania się opłatkiem
Z zaskoczeniem czytamy, że Boże Narodzenie to u Włochów święto, jak każde inne.
"Choinek nie znają. Może dlatego, że jodeł nie spotyka się tu prawie wcale. W Wigilię, kiedy ubieraliśmy naszą choinkę, a właściwie liściastą gałąź drzewka oliwnego, to starsi i dzieciaki stali w drzwiach naszej kwatery i gapili się z otwartymi ustami. Może sobie pomyśleli: co ci Polacy znowu wymyślili? Nie znają wieczerzy wigilijnej i tradycyjnego łamania się opłatkiem. (...) Nie słyszałem u nich kolęd. Na pewno istnieją pieśni bożonarodzeniowe, ale to nie nasze kolędy, które śpiewaliśmy przy naszym drzewku oliwnym-choince. W wieczór wigilijny pękają za to petardy, jak u nas w sylwestra" (...). Mieszkańcy są pobożni. Na swój sposób" - czytamy.
Nauczyli się od nas klękania podczas mszy
Brunon Sokulski pisze również, że Włosi dużą atencję mają do Dzieciątka Jezus - Il Bambino Gesu.
"Ta pobożność jest jednak jakaś dziwna. Wygląda to tak, jakby Pana Boga chcieli oszukać. W kościele stoją, niejednokrotnie w rękami w kieszeniach. Na podniesienie nie klękają, jak u nas. Składają ręce na krzyż na piersiach z dłońmi obejmującymi łokcie oraz lekko się skłaniają. I to wszystko! Kobiety mają na głowach elementy z koronek lub zwyczajnego materiału. Żadna pani nie wejdzie do kościoła bez nakrycia głowy i z gołymi ramionami. Zresztą tablice przed kościołami informują i przypominają o tym obowiązku paniom i dziewczynkom. A jednak Włosi nauczyli się czegoś od nas - polskich żołnierzy! Klękania. Naśladowali nas we wszystkim. Prawdopodobnie uznali, że to piękne i właściwe zachowanie w kościele, w przeciwieństwie do biernego uczestniczenia w nabożeństwie" - stwierdza Brunon Sokulski.
Prezenty dla gospodarzy
Jak wyglądał 24 grudnia 1945 roku w Alessano? Pan Brunon pisze, że jeszcze przed kolacją wigilijną wraz z kolegami z kursu przygotowali drobne upominki dla swoich włoskich gospodarzy. A więc seniorowi i jego synowi wręczyli po 50 papierosów i 2 puszki tytoniu, jego żonie dwie czekolady, 2 paczki cukierków, rygiel mydła do prania, 2 mydła toaletowe "Palmolive", 2 puszki konserw, dwóm córeczkom gospodarza - po 4 czekoladki, cukierki i kilka rolek dropsów i naturalnie gumy do żucia.