"Mój czołg nie mógł się poruszać. Nie namyślając się wiele, rozstrzelałem wszystko co znajdowało się jeszcze w moim zasięgu. Nie miałem już łączności radiowej, więc nie byłem też w stanie dowodzić swoją kompanią" - tak relacjonował Michael Wittmann swoje stracie z 4. Pułkiem Pancernym County of London Yeomanry.
O tej niesamowitej bitwie w formule "jeden czołgista na 21 pancernych pojazdów wroga" i o losach genialnego Niemca możemy poczytać w poświęconej tej postaci książce Patricka Agte.
Od początku mierzył wysoko
Michael Wittmann
(fot. Wikimedia Commons [2])
Michael Wittmann urodził się w 1914 roku w Vogelthal, niedaleko miasteczka Beilngries w regionie Oberpfalz w Bawarii. Wychowywał się tam przez kilka lat. Jeszcze będąc dzieckiem nie stronił od ciężkiej fizycznej pracy, a bojowe instynkty mógł rozwijać dzięki częstym polowaniom z ojcem w lesie.
W 1934 roku Wittmann w wieku 20 lat podjął pracę w ochotniczych hufcach pracy, przemianowanych później na Reichs Arbeitdienst. Uczył się wtedy pracy zespołowej i kierowania kadrami. Z czasem wstąpił do budowanej na nowo Reichswehry. 30 października 1934 roku rozpoczął swoją żołnierską karierę w 10 kompanii 19 Regimentu Piechoty, stacjonującego we Freisingu w pobliżu Monachium. Tak zaczęła się jego przygoda z opancerzonymi wozami.
Do września 1936 roku Wittmann dosłużył się stopnia Gefreitera, później zdemobilizowany osiadł w Ingolstadt i pracował na kolei w Reichertshofen.
Niespokojny temperament i gorąca krew dały szybko o sobie znać. Wittmann 1 października 1936 roku zaciągnął się do formacji Allgemeine-SS, gdzie mogli służyć tylko najsprawniejsi żołnierze. Wstąpił w szeregi jednostki Sturm 1/92 Allgemeine-SS, stacjonującej w Ingolstadt.
Długo jednak nie zagrzał tam miejsca. Jako miłośnik pancernych maszyn wstąpił do SS-VT (SS-Verfügungstrupe), militarnego odłamu SS, przekształconego później w słynne Waffen-SS. Wittmann trafił do 17 kompanii Leibstandarte SS Adolf Hitler - gwardii przybocznej Führera. Jego kariera wojskowa nabrała rozpędu.
Potem nadszedł czas szybkiej inwazji na Francję. To w tym kraju Michael po raz pierwszy zetknął się z pojazdami wsparcia piechoty - Sturmgeschütz III Ausf. A (Stug). Zauroczony tym rodzajem uzbrojenia, postanowił zostać dowódcą jednego z zaopatrzonych w niego oddziałów. Po pewnym czasie udało mu się skompletować załogę - strzelca, kierowcę i ładowniczego. Wyselekcjonował ich bardzo starannie, a swój Sturmgeschütz nazwał "Buzzard".
Gruby pancerz i ciężkie gąsienice
Wraki pozostałe z brytyjskiej kolumny transportowej, do której zniszczenia przyczynił się Wittmann
(fot. Wikimedia Commons [4])
Wiosną 1941 roku, po wielu treningach, przyszedł moment na pierwszy test bojowy tej grupy. Wzięła ona udział w atakach na Jugosławię i Grecję. 6 kwietnia 1941 roku 9 Dywizja Pancerna, a w niej batalion Michaela, wzięła udział w najeździe na Skopje w Jugosławii. W dalszym etapie wojny, podczas walki z grecką 13 Dywizją Piechoty w okolicach Jeziora Kastoria wzięto do niewoli ponad 12 tysięcy jeńców. Gdy misja została wykonana 1 SS Dywizja Zmotoryzowana LSSAH trafiła na odpoczynek do Czechosłowacji. Ale przyszła kampania wojenna miała wybuchnąć już za chwilę.
22 czerwca 1941 roku wojska Hitlera niespodziewanie zaatakowały Związek Radziecki, swojego dotychczasowego sojusznika. Rozpoczęła się operacja "Barbarossa", a do ataku na tereny Kaukazu użyto także 1 SS Zmotoryzowanej Dywizji LSSAH, przydzielonej do Grupy Armii Południe. Tam narodziła się legenda Michael aWittmanna.
Naprawdę niebezpiecznie zrobiło się 12 lipca. Wtedy punkt 65,5 stał się miejscem obserwacyjnym dla załogi StugG III. Będąc na szczycie wzniesienia strzelec zauważył zbliżające się w dwóch kolumnach radzieckie czołgi T 34/76, lepsze pod względem uzbrojenia i opancerzenia niż swoje niemieckie odpowiedniki.
Młody niemiecki dowódca dostał wreszcie upragnioną szansę, by zademonstrować swoje umiejętności. Potrzeba było tylko chwili, żeby dwa z 18 pancernych radzieckich potworów stanęły w płomieniach. Wittmann szybko cofnął swój czołg za wzniesienie, pod las i wyskoczył z niego na pieszy rekonesans. Następny T 34/76 padł ofiarą jego kolegi. W tym samym czasie Stug został dostrzeżony przez czwartą radziecką maszynę, która otworzyła ogień. Pojazd Wittmanna, na pełnym gazie w szaleńczych unikach, zdołał zamienić wrogi sprzęt w kupę złomu. Inny kierowca w tym czasie rozprawił się z dwoma wozami radzieckim. Ostatni z nich czym prędzej uciekł z pola bitwy. Za ten sukces na Wittmann został odznaczony Krzyżem Żelaznym II Klasy.
W października 1941 roku odniósł poważniejsze rany, jednak szybko wrócił do gry. Na jego piersi zawisła Srebrna Szturmowa Odznaka Pancerna za udział w 25 bitwach. Jednocześnie awansował na SS-Oberscharführera. Wiosną 1942 roku wrócił na szkolenie do Niemiec. Pół roku później został wysłany do Ploermel w Północnej Francji, gdzie miał dokończyć naukę nowych technik wojennych. Następnej wiosny mógł wreszcie zasiąść za sterami Tygrysów, ale potem przesiadł się do potężnej maszyny L/57 KwK 36.
W drugiej połowie 1943 roku dowództwo w Berlinie wysłało oddziały z ciężkim sprzętem wojennym na wschodni front, aby przysłużyły się kluczowej operacji "Zitadelle" pod Kurskiem. Dywizja LSSAH została umieszczona na południowym odcinku frontu, w pobliżu Charkowa i Biełgoradu. Ponownie notując bitwne sukcesy.
Wittmann dobrze sprawił się podczas słynnej bitwy pod Kurskiem (od początku wojny mógł zanotować 30 zniszczonych pojazdów pancernych wroga i 28 dział przeciwpancernych). Jednak ogólnie cała operacja zakończyła się fiaskiem i odwrotem Niemców. 29 lipca 13 ciężka kompania została przeformowana w 101 ciężki SS Batalion Pancerny, a miesiąc później przerzucono go do Włoch na zregenerowanie sił.
Jesienią Wittmann wraz z kompanami trafił w rejon kijowski zreorganizowanej w październiku tego roku 1 SS Dywizji Pancernej LSSAH. Skierowana do walki z Armią Czerwoną, nowa formacja wzięła udział w ataku na miasto Brusiłow na zachód od Kijowa. 13 listopada 1943 roku Wittmann unicestwił ponad 20 radzieckich czołgów i dział przeciwpancernych, zaś 21 listopada cała załoga jego Tygrysa #S 21 wzięła udział w potyczce na granaty i broń ręczną z piechotą radziecką, w której bohater tego artykułu został ranny w podbródek.
Pomimo odniesionej rany, Wittmann tego dnia zniszczył jeszcze 10 pojazdów pancernych i 7 dział przeciwpancernych wroga. Pod koniec stycznia 1944 roku Michael miał już na koncie imponującą liczbę ponad 100 zniszczonych czołgów i pojazdów przeciwpancernych. W efekcie Wittmann stał się niemieckim idolem, został też posiadaczem zaszczytnego Liścia Dębu do Krzyża Rycerskiego. Spotkał go także awans do stopnia SS-Obersturmführera (porucznika). Co więcej, objął dowództwo nad 2 kompanią SS Pz. Abt. 101. Kilka dni przed odjazdem na zasłużony wypoczynek, Wittmann przysłużył się w przerwaniu kotła pod Czerkasami, gdzie zniszczył kolejnych 9 radzieckich czołgów.
Z pogardą dla śmierci
Michael Wittmann na swym Tygrysie
(fot. Wikimedia Commons [3])
Następnie jego batalion został wysłany do Belgii, gdzie dotarł na początku marca 1944 roku. W drodze powrotnej w Niemczech wziął za żonę poznaną rok wcześniej na szkoleniu w Bad Tölz Hildegardę Burmester. Świadkiem na jego ślubie był kompan z wojska i przyjaciel - strzelec "Bobby" Woll.
W czasie D-Day, 6 czerwca 1944 roku, Wittmann razem ze swoją 2 kompanią 101 ciężkiego Batalionu stacjonował w Beauvais na wschód od Paryża. Następnego dnia młody dowódca wyruszył w stronę plaży w Normandii i zatrzymał się w pobliżu Bayeux, w okolicy wioski Villers-Bocage.
13 czerwca 1944 roku, wcześnie rano, Wittmann poszedł na zwiad.
Miał informacje, że Anglicy, którzy skupili w okolicy spore siły, gotowi byli do ataku na zgrupowanie niemieckie Panzer Lehr Division. Razem z "Bobbym" Wollem skrywali się za drzewami, gdy spotkali sierżanta niemieckiej piechoty, który powiadomił go o kolumnie angielskich pojazdów poruszającej się w stronę Caen.
Kierując się wyłącznie instynktem, Wittmann razem z sierżantem wyskoczył z wieżyczki swojego Tygrysa i pobiegł na skraj drogi. Ujrzał kolumnę 4 (CLY) Gwardii Londyńskiej "Sharpshooters", będącej elementem 22 Brygady Pancernej (7 Dywizji Pancernej - "Pustynnych Szczurów").
Brytyjczyków zgubił kardynalny błąd taktyczny, jakim jest brak wysłania zwiadu. Uratowaliby się też, gdyby hitlerowcami dowodził ktoś inny, bo na zdrowy rozsądek starcie pięciu czołgów z całym pułkiem pancernym wyglądało jak samobójstwo. Nie dla Wittmanna, który zdążył już wejść do swojego czołgu i zarządzić atak.
Ogień z lufy jego czołgu praktycznie nie ustawał, obracając na drobne metalowe opiłki półciężarówki i znacznie mniejsze oraz lżejsze od swojego czołgi Cromwell i M4A4 Sherman. Ich pociski zwyczajnie odbijały się od grubego pancerza niemieckiego pojazdu bojowego, który po kolei wykańczał maszyny przeciwnika. Następnie Wittmann skierował swój czołg do centrum miejscowości Villers-Bocage, rozprawiając się z kilkoma zauważonymi Cromwellami z Dowództwa Regimentu.
Następnie, manewrując między płonącymi i dogasającymi wrakami, czołg powoli ruszył w centrum Villers-Bocage, w stronę trzech zauważonych Cromwellów z Dowództwa Regimentu. "Bobby" Woll zlikwidował najpierw najbliższego Cromwella, potem zajął się dwoma pozostałymi. W końcu natknął się na kilka innych jednostek i został zmuszony do wycofania się, po drodze celnym strzałem z armaty zdmuchując z powierzchni ziemi zabłąkanego Cromwella.
Wittmann nie chciał jednak zasypywać gruszek w popiele, więc wziął jeden z wozów z 1 Kompanii i wraz z parą towarzyszących mu Tygrysów oraz eskortą w postaci jednego PzKpfw IV Ausf. H, dotarł na miejsce porannej bitwy. Młody dowódca znów wyskoczył z wieżyczki czołgu i zauważył następną kolumnę wozów ze Szwadronu A, 4CLY, jadącą tą samą drogą. Zasiadł za sterami swojej maszyny i dał znak natarcia. Jego ofiarami padały kolejno półciężarówki, Cromwelle i Shermany. Po czym ruszył do Villers-Bocage, zostawiając za sobą szereg dymiących wraków. Dopiero wtedy pojawiające się znikąd brytyjskie czołgi zaczęły brać odwet, niszcząc dwa Tygrysy. Wittmann i Woll wpadli w zasadzkę, a ten drugi - manewrując działem - nie zauważył ukrytego 6-funtowego działa przeciwpancernego. To trafiło czołg Witmanna i uszkodziło zawieszenie, zmuszając załogę do opuszczenia pojazdu. Na szczęście dla Wittmanna, dalsze ataki nie nastąpiły, bo pozostali kompani zdołali rozprawić się z Anglikami.
Według relacji samego Wittmanna zniszczył on wtedy 21 czołgów oraz kilkanaście transporterów opancerzony, a jego brawurowa walka zmusiła nieprzyjaciela do wycofania się z okolicy a także samego miasteczka Villers-Bocage. Młody pancerniak 22 czerwca 1944 roku otrzymał Miecze do swego Krzyża Rycerskiego z Liśćmi Dębu, jednocześnie otrzymał awans na stopień SS-Hauptsturmführera - kapitana. Trzy dni później otrzymał to odznaczenie z rąk samego Adolfa Hitlera w Berchtesgaden.
W lipcu dywizja LSSAH wraz z 1 Kompanią Wittmanna brała walczyła w bitwie o Caen. Kolejny raz odnotowując zwycięstwa, Michael pozostał tam aż do początku sierpnia. Objął też dowództwo nad nowym czołgiem #007.
Odszedł jako niezrównany taktyk
W końcu jednostka Wittmanna została oddana pod rozkazy legendarnego Kurta "Panzer" Meyera, dowodzącego 12 Dywizją Grenadierów Pancernych SS "Hitlerjugend". 8 sierpnia 1944 roku genialny dowódca dostał misję eliminacji sił pancernych wroga z okolic miasta Cintheaux, pomiędzy Caen a Falaise.
Siły aliancie miały miażdżącą przewagę, ale to przecież nigdy nie był dla Michaela problem. W toku walki wdał się w wymianę ognia z Shermanami należącymi do 4 Kanadyjskiej Dywizji Pancernej. Po wybiciu wrogich pojazdów, Tygrysy znów ruszyły w kierunku wyznaczonego celu. Nagle drogę niemieckim czołgom zagrodził oddział złożony z czołgów Sherman-Firefly, należących do Szwadronu "A", 1 Królewskiej Gwardii Northamptonshire. Po kilkunastominutowej wymianie ognia, jako drugi w kolejności, eksplodował czołg #007 należący do Michaela Wittmanna. Razem z nim zginęli radiooperator, kierowca, strzelec i ładowniczy. Żaden z nich nie miał więcej niż 30 lat.
Ciała załogi pochowali okoliczni mieszkańcy, a złożono je w nieoznakowanym grobie obok wraku. Z przeprowadzonych później badań wynika, że Tygrysa którym dowodził Wittmann zniszczył prawdopodobnie atak z powietrza w wykonaniu brytyjskich, bardzo groźnych dla czołgów Typhoonów.
Jak wiadomo, sukces ma wielu ojców, więc do uśmiercenia słynnego także po stronie alianckiej pancerniaka przyznawało się mnóstwo jednostek, w tym brytyjska 33 Niezależna Brygada Pancerna oraz polska 1 Dywizja Pancerna pod dowództwem gen. Stanisława Maczka. Te dwie nie znajdowały się nawet na miejscu bitwy.
Arkadiusz Gołka
[1], [2], [3], [4] Zdjęcie udostępnione jest na licencji:
Creative Commons
Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach. 3.0. Niemcy