Dawno temu, w odległych czasach minionej dyktatury, spotkali się towarzysze na egzekutywie Komitetu Miejskiego PZPR. Zebranie zagaił pierwszy sekretarz:
– Towarzysze! Nie będę kluczył i owijał w bawełnę. Powiem wprost, tak jak robotnik mówi do robotnika. Mamy w naszym mieście pomnik wdzięczności Armii Czerwonej, pomnik towarzysza Feliksa Dzierżyńskiego i generała Aleksandra Zawadzkiego, liczne tablice poświęcone dzielnym bojowcom z Armii Ludowej i działaczom Polskiej Partii Robotniczej. Pamiętamy o towarzyszach z Komunistycznej Partii Polski, którzy zginęli z rąk sanacyjnego reżimu. Mamy więc bardzo wiele. Jedno, czego nie mamy, to pomnik ogólny. Wielki, dostojny i poświęcony całemu światu proletariackiej rewolucji… – tutaj towarzysz sekretarz zawiesił głos, rozejrzał się po sali i w końcu zdradził swój genialny koncept . – Będzie to pomnik poświęcony bohaterom czerwonych sztandarów, a odsłonimy go w rocznicę Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej.
– Brawo! – krzyknął któryś z zebranych na sali.
– Brawo! Niech żyje, towarzysz pierwszy sekretarz! – podchwycił ktoś inny.
– Jeszcze nie skończyłem, towarzysze! – Pierwszy sekretarz uniósł w górę dłoń i z cierpliwością poczekał, aż sala ucichnie. – Oczami wyobraźni już widzę postacie z „Międzynarodówką” na ustach, pod czerwonym sztandarem!…
I stało się tak, jak w tej piosence Kultu: „Teraz oklaski rozległy się nawet z najdalszej części sali”.
Czy tak mogło wyglądać spotkanie, na którym postanowiono wybudować w Dąbrowie Górniczej pomnik Bohaterów Czerwonych Sztandarów? Oczywiście, że mogło. Padł pomysł i w ruch poszła cała machina inwestycyjna, począwszy na znalezieniu artysty, który zaprojektuje pomnik, poprzez zebranie funduszy i postawienie monumentu. Projektem zajął się Augustyn Dyrda. Pieniądze na jego dzieło wyłożyli „pan, pani, my wszyscy”, jak powiedział Zdzisław Maklakiewicz w „Rejsie” do Jana Himilsbacha, który trafnie skwitował, że „społeczeństwo”.
Uroczystą akademię z okazji 53. rocznicy Wielkiej Rewolucji Październikowej połączono z odsłonięciem pomnika. Wkrótce w regionalnej prasie można było przeczytać, że monolit powstał dla „Bezimiennych bohaterów, którzy pod czerwonymi sztandarami Związku Robotników Polskich, SDKPiL, KPRP, KPP, PPR i PZPR walczyli o nową sprawiedliwość społeczną i o socjalistyczną ojczyznę”. Ani słowa o PPS.
Pomnik jak stanął w 1970 r., tak stoi. Na początku lat 90. miał zostać zburzony, ale ochrzczono go imieniem Jimiego Hendrixa i ocalał. Kilka lat temu Instytut Pamięci Narodowej wnioskował o jego wyburzenie, co wywołało „oburzenie społeczeństwa” i znów się ostał. Przypomniano sobie o nim tuż po agresji Rosji na Ukrainę, gdy z polskich miast i miasteczek zaczęły znikać „pomniki wdzięczności” stawiane ku czci dzielnych krasnoarmiejców. Jednak dąbrowskiego pomnika i to nie ruszyło, gdyż oficjalne, od ponad 15 lat jest on poświęcony „Bohaterom czerwonych sztandarów. Dąbrowiakom. Twórcom dziejów walk o narodowe i społeczne wyzwolenie”. Znaczy się, że pół wieku temu monument wystawiono, nie komu innemu, tylko Józefowi Piłsudskiemu i jego dzielnym bojowcom z PPS, którzy idąc za przykładem swego Komendanta wysiedli z czerwonego tramwaju na przystanku Niepodległość. Karkołomne rozumowanie.
W 1970 r. słowem nie można było wspomnieć o PPS i Józefie Piłsudskim. Jeżeli już, to jako o „zdrajcy” i „zaprzańcu”. A jak inaczej mogli pisać, skoro Polacy pod przywództwem Piłsudskiego zatrzymali w 1920 r. pochód bolszewików na zachód. Mówienie więc, że pomnik „odwołuje się do wydarzeń związanych z niepodległościowymi dążeniami ruchu socjalistycznego w Dąbrowie Górniczej z roku 1905 oraz lat 1916–1918” jest naciąganiem rzeczywistości. Pomnik wystawiono nie tym, którzy dążyli do niepodległości, ale tym, którzy tej niepodległości nienawidzili.
Czy pomnik ma więc zostać, czy być zburzony? Jeżeli kiedyś zniknie, nie będę po nim płakał. Jeżeli zostanie, też to zrozumiem, ponieważ przemawia do mnie argument, że monument wrósł się już w tkankę miasta i stanowi jego charakterystyczny element, ale jest jeden warunek: prawda, a nie ekwilibrystyka słowna, wypaczająca intencje działaczy PZPR, którzy wystawili ów monument.
Komuniści rządzili Polską przez ponad pół wieku. W 1944/1945 r. totalitaryzm brunatny zastąpił totalitaryzm czerwony, który wsparli tzw. intelektualiści. Nie przeszkadzały im bezimienne groby zakatowanych w ubeckich więzieniach, wyrwane paznokcie, złamane życiorysy, wszechobecni kapusie UB/SB. Nie przeszkadzali im też wojsko ZSRS w PRL.
Pomniki tych, którzy chociażby w styczniu 1945 r. urządzili w Gliwicach hekatombę, jeszcze nie tak dawno stały w naszych miastach. Dobrze, że już ich nie ma. O tych, które zostały, mówmy prawdę, ponieważ jak pisał wielki Józef Mackiewicz – tylko ona jest ciekawa.
Sebastian Reńca
Autor jest pisarzem, ostatnio wydał powieść „Świadek”.