Orzeł w polskim godle na przestrzeni wieków wiele razy zmieniał swój wygląd. Szczegóły tych zmian Tadeusz Płeszka oddał w kilkudziesięciu płaskorzeźbach, nad którymi pracował kilkanaście lat. - Była to prawdziwie tytaniczna robota - ocenia twórca orłów.
Urodził się w Skopaniu, niedaleko Baranowa Sandomierskiego. Od młodych lat ciągnęło go do rzeźbienia. Przyznaje, że nieraz z powodu życiowej pasji obrywał w skórę od taty, bo zamiast pomagać w gospodarstwie, wolał dłubać w drewnie i wyczarowywać ptaki, wiatraki i inne cudeńka.
Na początek orzeł Chrobrego
Kiedy pod koniec lat 60. przeniósł się do Mielca i zaczął pracować w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego, czasu na rzeźbienie miał znacznie mniej.
- Najpierw pracowałem przy budowie samolotów, potem na innych wydziałach - opowiada. - Ale po powrocie do domu, wieczorami, mogłem brać dłuto do ręki.
W pełni rzeźbiarskiej pasji mógł oddać się dopiero po przejściu na emeryturę. Żona Helena, sama pasjonująca się malarstwem, zgodziła się, aby zamienił na pracownię jeden z pokoi w ich niedużym mieszkaniu w jednym z mieleckich bloków.
Skąd wzięło się zainteresowanie tematem polskiego orła? - Trochę z przypadku - opowiada mistrz dłuta. - Przed laty wpadło mi w ręce wydawnictwo, w którym zaprezentowano historię orła polskiego w formie godła. Widok kilkudziesięciu orłów w kolorze zafascynował mnie bez reszty. Wtedy podjąłem decyzję, że muszę polskie orły zamknąć w lipowym drewnie.
Miał Tadeusz kłopot ze znalezieniem odpowiedniej ilości i jakości drewna. Pomógł teść. Odpowiedni materiał wypatrzył u swego krewniaka. Przywieźli aż dwie furmanki lipowych desek.
Lipowe drewno trzeba odpowiednio przygotować, zanim podda się je artystycznej obróbce. Deski były więc gotowane i suszone, aby zachowały trwałość. Na tak przygotowany materiał bardzo precyzyjnie nanoszono rysunek orła. Rzeźbiarz przyznaje, że nieraz pomagała mu w tym żona.
- Pamiętam, jak zaczynałem pierwsze godło - wspomina. - Pochodziło z denara z czasów Bolesława Chrobrego. Moneta ma nieforemny, zbliżony do koła kształt. Jestem do tego orła bardzo przywiązany, bo się nad nim namęczyłem, no i zainaugurował całą kolekcję.
Zbiór orłów liczy 31 płaskorzeźb. Ostatnie dzieło to godło obecnej Rzeczypospolitej - z orłem, który odzyskał koronę.
W darze dla papieża i Wałęsy
Po ukończeniu kolekcji nadal oddaje się zamiłowaniu. Tematem jego rzeźb są sceny rodzajowe, krajobrazy, herby miast, postaci kobiet. Bardzo żałuje jednej z najlepszych swoich prac - płaskorzeźby przedstawiającej panoramę Baranowa Sandomierskiego. Niestety, spłonęła w pożarze strychu jego rodzinnego domu, jeszcze w Skopaniu.
Orły prezentował w Mielcu i wielu innych miastach, także spoza Polski. Jego piękną Madonnę otrzymał papież Jan Paweł II. Część prac zakupili koneserzy z USA, Kanady, Francji, a nawet Japonii. Jedną ze swych ulubionych rzeźb artysta podarował na aukcję WOŚP.
Dużą płaskorzeźbę przedstawiającą herb Mielca delegacja władz miasta wręczyła prezydentowi RP Lechowi Wałęsie w okolicznościach iście dramatycznych. Mielczanie pojechali prosić go o pomoc w najtrudniejszej chwili dla miasta i lotniczej fabryki - gdy zabrakło w WSK pieniędzy na wypłaty, a załoga wyszła na ulice w marszu głodowym. Wałęsa zachwycił się piękną rzeźbą, z zainteresowaniem wysłuchał, że jej autorem jest pracownik przeżywającej głęboki kryzys fabryki.
A potem zmobilizował rząd do udzielenia pomocy konającemu miastu. Wsparcie przybrało formę specjalnej strefy ekonomicznej, w której zainwestowało wiele światowych firm. Stworzyły one kilkanaście tysięcy miejsc pracy. Dziś kupione przez Amerykanów zakłady lotnicze zwiększają zatrudnienie, a w Mielcu mało kto chce pamiętać biedę sprzed lat.
Orły podziwiane w Szwajcarii
Entuzjastą prac Tadeusza Płeszki jest Władysław Ortyl, obecny marszałek woj. podkarpackiego. W czasach, gdy był jeszcze prezesem Agencji Rozwoju Regionalnego MARR, zaprosił twórcę wraz z jego rzeźbami do szwajcarskiej Bazylei, gdzie delegacja Mielca wyjeżdżała z misją gospodarczą na międzynarodowe targi.
- Kolekcję wystawiałem przez tydzień. Byłem bardzo dumny, że moje płaskorzeźby wzbudzały autentyczny zachwyt wielu znawców z Europy - wspomina rzeźbiarz. I dodaje, że kiedy Władysław Ortyl został marszałkiem, od razu urządził w holu urzędu wystawę prac Płeszki oraz innych mieleckich artystów zrzeszonych w tamtejszym klubie twórców kultury.
Jacek Tejchma, dyrektor Samorządowego Centrum Kultury w Mielcu, przyjaźni się z twórcą kolekcji orłów od dawna. - Pan Tadeusz jest także cenionym społecznikiem, jednym z założycieli Stowarzyszenia Twórców Kultury Plastycznej im. Jana Stanisławskiego w Mielcu, które ma siedzibę w naszym centrum. Świetnie nam się z artystami współpracuje - podkreśla dyr. Tejchma.
Tadeusz Płeszka ciągle jest pełen twórczej pasji. Teraz w jego pracowni można zobaczyć kilka rozpoczętych płaskorzeźb przedstawiających sceny rodzajowe z ukochanego Mielca.
Stanisław Siwak
NOWINY