Zofia Majmeskuł – kobieta, dla której edukacja była wielkim wyzwaniem. Oto jej niezwykła historia

Magdalena Konczal
Kim była Zofia Majmeskuł-Mastalerzowa? Oto niezwykła historia edukacji pierwszej Polki, której przyznano tytuł doktora praw.
Kim była Zofia Majmeskuł-Mastalerzowa? Oto niezwykła historia edukacji pierwszej Polki, której przyznano tytuł doktora praw. unsplash/ Museums Victoria
O tym, że zostanie prawniczką, postanowiła, mając zaledwie 12 lat. Wówczas na ławie oskarżonych zasiadały jej dwa psy. Później konsekwentnie realizowała swoje marzenie. Jej droga do edukacji nie była usłana różami. Pytano ją, czy na studia przyszła „by złapać męża”. Długo walczyła o to, aby wreszcie jako pierwsza kobieta na Uniwersytecie Jagiellońskim móc ukończyć prawo. Oto historia walki o edukację Zofii Majmeskuł-Mastalerzowej.

Zofia Majmeskuł-Mastalerzowa – dzieciństwo i marzenia o studiach prawniczych

Przychodzi na świat w 1899 roku w Ociesękach – wsi położonej na Kielecczyźnie. Jako mała dziewczynka nie przepada za zabawą lalkami czy słuchaniem bajek o księżniczkach. Za to chętnie prosi swoją babcię o to, by opowiadała jej historie z czasów napoleońskich. Któregoś razu w bibliotece natrafia na „Kodeks Napoleona”. Babcia z uwagą czyta jej książkę.

– Z tego wszystkiego dowiedziałam się, że kobietom dzieje się krzywda – pisze w swoich wspomnieniach Zofia Majmeskuł-Mastalerzowa. – że ja kiedyś muszę być posłuszna jakiemuś obcemu panu tj. mojemu mężowi, że jeśli on mi nie pozwoli pójść do teatru, to ja muszę zostać w domu, że on będzie rozporządzał moimi pieniędzmi itd. To mnie jako bardzo samowolną jedynaczkę oburzyło. Myślałam o tych rzeczach i marzyłam, żeby kiedyś zostać prawniczką, żeby samej jakiś nowy kodeks napisać.

I chociaż mała Zosia nie przepadała za zabawą lalkami, to od czasu, gdy w jednej z gazet znalazła wizerunki angielskich sędziów w togach i perukach, bardzo chętnie imitowała sąd. Na ławie oskarżonych siadały jej dwa psy.

– Wydawałam na nie bardzo łagodne wyroki, bo psy zawsze kochałam i kocham. Taka to była moja sprawiedliwość! – pisała po latach.

To, że Zofia Majmeskuł miała zostać studentką prawa, było pewne. Pozostawała jeszcze kwestia wyboru miasta. Fascynacja Boyem-Żeleńskim i Wyspiańskim doprowadziła do tego, że zdecydowała się na Kraków.

Zofia Majmeskuł-Mastarzelowa – trudne początki studiów

Pierwsza rozmowa na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego przyniosła małe rozczarowanie. Na korytarzu Zofia zapytała jednego z panów, gdzie ma się zapisać na studia prawnicze. W odpowiedzi usłyszała: „My panienek na prawo nie przyjmujemy”. Za poleceniem swojego rozmówcy udała się jednak do dziekana – prof. Estreichera. Tam głęboko poruszona opowiada o swojej sytuacji.

Z zaangażowaniem mówi, że chce studiować prawo, bo jest to jej marzenie od najmłodszych lat. Zapewnia, że będzie się pilnie uczyła. Prosi o zrozumienie. Dziekan z uśmiechem na ustach proponuje jej, by na razie zapisała się na Wydział Filozoficzny, ale realizowała przedmioty, które są obowiązkowe na pierwszym roku prawa. Daje jej też nadzieję, że wkrótce kobiety zostaną dopuszczone do studiów prawniczych. Zofia robi tak, jak polecił jej prof. Estreicher.

Większość wykładowców jest przychylna jedynej studiującej kobiecie. Zofia ma jednak obawy, idąc na zajęcia do prof. Ulanowskiego, który określany jest jako „zaprzysiężony wróg kobiet”. Przed rozpoczęciem wykładu koledzy opowiadają Zosi rozmaite legendy na jego temat. Jedna z opowieści głosi, że rzuca w dziewczęta, odmawiające opuszczenia sali, drewnianą kulą, na której się podpiera.

Zofia Majmeskuł jest jednak uparta i pewna swojego zwycięstwa. Przed zajęciami podchodzi do profesora i opowiada mu o tym, że chce studiować prawo, bo właśnie ta dziedzina interesuje ją najbardziej. W czasie rozmowy wykładowca bacznie się jej przygląda, a później zadaje pytanie:

– Dlaczego to Pani tak koniecznie chce studiować prawo i popiera Pani swoją prośbę rzekomym zamiłowaniem, w które niezupełnie wierzę, natomiast proszę się szczerze przyznać, czy Pani nie spodobało się prawo dlatego, że będzie Pani miała dużo kolegów, a więc szanse na flirt i złapanie w następstwie męża? A może jest Pani sufrażystką, choć na to Pani nie wygląda – mówi.

Na co Zofia zupełnie szczerze i bez cienia wstydu odpowiada:
– Nie jestem sufrażystką. Chcę studiować prawo […], ale przecież uniwersytet nie jest klasztorem, a jestem młoda, a więc w wolnych chwilach od nauki, może będę trochę flirtować i tańczyć.

Profesor zdziwiony taką odpowiedzią postanowił, że studentka może uczestniczyć w zajęciach. Kazał jej zająć miejsce w pierwszej ławce i podczas wykładu sprawdzał, czy pilnie słucha. Salę wykładową opuścił ze słowami: „oby tak dalej”, które skierowane były w stronę Zofii.

Zofia Majmeskuł-Mastarzelowa – studenckie lata

Od tego momentu wykładowcy nie wątpili już w umiejętności Zofii Majmeskuł. Jeden z profesorów dawał ją nawet za przykład, mówiąc: „Widzicie panowie, jak dobrze odpowiada”. Inni zauważali, że obecność w sali wykładowej kobiety mobilizuje resztę studentów do coraz to pilniejszej nauki.

Wciąż niepewne było to, czy kobiety będą mogły studiować prawo. Dziekan wydziału specjalnie w sprawie Zofii Majmeskuł pojechał do Warszawy. Udało się. Dziewczyna, zaliczywszy przedmioty z pierwszego roku, mogła oficjalnie rozpocząć naukę na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wkrótce na korytarzach zaczęło pojawiać się coraz więcej studentek.

Zofia Majmeskuł wcale nie żartowała, mówiąc profesorowi Ulanowskiemu, że będzie flirtować i tańczyć w chwilach wolnych od nauki. Za jej czasów pierwszy raz w historii Wydziału Prawa zorganizowano zabawę dla studentów i wykładowców.

– Pamiętam, że przyrzekłam wówczas profesorom zgromadzonym przy jednym stole, że nie wyjdę za mąż przed końcem studiów, a jeśli wyjdę to tylko za prawnika, którego przedstawię profesorom przed ślubem. Pierwsza część mojego przyrzeczenia została dotrzymana, druga – nie, bo wyszłam za mąż za lekarza. Tak więc sprzeniewierzyłam się prawu i prawnikom – pisze w swoich wspomnieniach Zofia Majmeskuł-Mastalerzowa.

Kolejne lata studiów były dla przyszłej prawniczki wyjątkowo trudne. Straciła swoje podstawowe źródło utrzymania, musiała więc jednocześnie studiować i udzielać lekcji z j. francuskiego i gry na fortepianie. Jej bliscy myśleli, że zrezygnuje ze studiów, ale ona była zawzięta. Wiedziała, że prędzej czy później skończy prawo.

Wciąż z powodzeniem zdawała kolejne egzaminy. Będąc już na ostatnim roku studiów, zaczęła zastanawiać się nad tym, co chce robić w przyszłości. Odwiedzała więc sądy i Izby Adwokackie, ale wszędzie słyszała to samo: „kobiet nie przyjmujemy”. Zdenerwowana na całą sytuację odwiedziła ówczesnego ministra sprawiedliwości – Wacława Makowskiego.

Opowiedziała całą swoją historię, związaną ze studiami i nieudolnymi poszukiwaniami pracy. Argumentowała, że skoro dopuszczono kobiety do studiowania, powinno się im również pozwolić pracować w zawodzie. W odpowiedzi usłyszała, że sprawa ta zostanie załatwiona, ale nie od razu, więc, by nie tracić czasu, powinna wyjść za mąż. Wściekła Zofia wybiegła z pomieszczenia. Wracając do domu, spotkała swoich znajomych – dziennikarzy. Kolejnego dnia o Zofii Majmeskuł słyszał już niemalże każdy mieszkaniec Krakowa. Ukazał się bowiem artykuł o nazwie: „Niech Pani wyjdzie za mąż”.

– Zdarzało się, że obcy ludzie zaczepiali mnie na ulicy, pytając: „Czy Pani wychodzi za mąż?”, a poczta przyniosła kilkanaście zgłoszeń matrymonialnych, które odczytywaliśmy wspólnie z moim narzeczonym. Jednym słowem mieliśmy przez pewien czas wspaniałą zabawę – opowiada Zofia Majmeskuł w swoich wspomnieniach.

W pamięci utkwił jej też jeden z ważniejszych egzaminów. Obawiając się, czy egzaminować nie będzie jej szczególnie surowy profesor, w drodze na uniwersytet zauważyła, że nie ma na sobie części garderoby.

– Mocno zdenerwowana udałam się na egzamin – wspomina. – a miarą mojego zdenerwowania był fakt, że ubierając się, zapomniałam o sukni. Ubrałam pospiesznie płaszcz i poszłam. Już na plantach spostrzegłam, że ja nie mam sukni, a do rozpoczęcia egzaminu 15 minut! Więc powrót biegiem na ulicę Lenartowicza, dokończenie toalety i biegiem na uniwersytet. Bez tchu wpadłam do sali egzaminacyjnej.

Ostatecznie Zofia Majmeskuł kończy studia nieco później, z uwagi na pracę, którą w międzyczasie podjęła. Ze wzruszeniem bierze udział w uroczystej promocji. Wręczane są jej kwiaty i składane podziękowania. Na zewnątrz już czekają dziennikarze i fotografowie, którzy chcą uwiecznić kobietę, której pierwszy raz w historii Polski przyznano tytuł doktora praw.

Źródła:
Magazyn "Karta" nr 96/2018;
Krakowski Rocznik Archiwalny t.12 (2006).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Edukacja

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia