Życiorys pisarza to gotowy materiał na arcyciekawą książkę. W pierwszej połowie życia los rzuca nim bez litości - Alfred płynie do Ameryki i wraca, zaznaje biedy, samotności, podejmuje ryzykowne decyzje, czasem błędne, walczy z bronią w ręku w powstaniu warszawskim, siedzi w więzieniu. Drugą część życia spędza za biurkiem, przy maszynie do pisania. Nie chce nigdzie wyjeżdżać. W pokoju z widokiem na miejską ulicę opisuje Australię, Kenię, Brazylię, Indie, Tybet, Syberię, Nową Gwineę.
Dla Tomka Wilmowskiego, bohatera cyklu jego powieści, nie ma żadnych granic. Młodzież jest zachwycona. Alfred Szklarski napisał dziewięć tomów o polskim chłopaku z początków XX wieku, który na całym świecie łowi dzikie zwierzęta do ogrodów zoologicznych. Nakład tych książek sięga 11 mln egzemplarzy. To fenomen polskiej literatury. Nikt tak jak Alfred Szklarski nie trafił w swój czas i w tęsknoty młodych czytelników. Kim był?
Amerykańskie dzieciństwo
Jeszcze przed I wojną światową rodzina Szklarskich opuszcza rodzinny Włocławek i wyrusza za ocean statkiem "Frankfurt". Płyną trzecią klasą, bez wygód. Z dokumentów amerykańskiego urzędu imigracyjnego na wyspie Ellis wynika, że rodzina przypłynęła do Nowego Jorku w październiku 1913 roku Alfred, syn Andrzeja i Marii, miał wtedy 11 miesięcy. Alfred swoje dzieciństwo spędził w Ameryce. Szklarscy, jak inni imigranci, starają się przystosować do nowego kraju. I niezbyt im się to udaje.
Alfred nie ma stamtąd najlepszych wspomnień. Łapie różne prace. Bywa źle traktowany, ale nie tak fatalnie jak czarnoskórzy. O tej stronie Ameryki Alfred nigdy nie zapomni. Jego ojciec pisuje do polonijnych gazet, dzieci są bystre. Mogło wszystko dobrze się ułożyć, gdyby nie to, że rodzina się rozpada. Matka wraca do Polski z dziećmi, ojciec zostaje. Jest 1926 rok, gospodarka amerykańska rozwija się, do wielkiego kryzysu jeszcze parę lat. Razem z matką do Polski płyną 14-letni Alfred i 21-letnia Klara. Chłopaka ciągnie przygoda, ma nadzieję, że legendarna Polska to kraina mlekiem i miodem płynąca. Dorosła już siostra wie więcej: matka
jest chora. Maria Szklarska umrze wkrótce po przyjeździe do Polski. Nastoletni Alfred zostanie bez rodziców.
Ambitny, ale bez grosza
Alfred klepie biedę. Nie zna tu ludzi, nie ma kolegów z dzieciństwa, przyjaciół zostawił za oceanem. - W Ameryce ojciec miał przyjaciela Tomka Brandysa. Potem ich drogi się rozeszły, ale ojciec często go wspominał. To on był pierwowzorem Tomka Wilmowskiego - mówi córka pisarza Bożena Szklarska-Nowak. Włocławek jest wielką dziurą w porównaniu z Chicago. Alfred chce się stamtąd jak najszybciej wyrwać, znowu ma nadzieję, że gdzie indziej jest lepiej. I marzy: będzie polskim dyplomatą, bo zna angielski, ma talent do języków, maniery, liznął świata, namiętnie czyta. Kocha podróże.
Wybiera studia na elitarnym Wydziale Konsularno-Dyplomatycznym Akademii Nauk Politycznych w Warszawie. Sam zarabia na czesne i utrzymanie. Pomaga siostra, coś przysyła ojciec, który założył nową rodzinę. Alfred bezustannie zabiega o pieniądze. Mieszka w akademiku, oszczędza na jedzeniu, zarabia piórem, pisze na metry. Produkuje wypracowania i prace dyplomowe dla kolegów, drukuje opowiadania, artykuły. Zapada na chorobę płuc, która męczy go do końca życia.
Trudne decyzje
Gdy wybucha wojna, Alfred Szklarski jest po studiach, po świetnie obronionej pracy o relacjach amerykańsko-japońskich (przewiduje w niej zbrojny konflikt). Ma
etat w urzędzie, zdążył odebrać pierwszą wypłatę. Jest pełen nadziei i zakochany, wynajął mieszkanie, zamówił w Zakopanem meble. W pierwszych dniach wojny Krystyna i Alfred biorą ślub, świadkiem jest kościelny i nieznajomy przechodzień.
Krystyna: - Pobraliśmy się w dniu, kiedy do Warszawy wkraczali Niemcy. Kościół był pusty, ludzie przerażeni, my też. Alfred nadal macha piórem. Czytadła "Krwawe diamenty" czy "Tajemnice grobowca" ukazują się w polskojęzycznych wydawanych przez Niemców gazetkach. Pisarz bardzo drogo za to zapłaci. Nie pomoże mu to, że z bronią w ręku walczył w powstaniu warszawskim pod pseudonimem Szklarz w II Plutonie Kompanii Lotniczej Batalionu "Piorun".
Po wojnie, w styczniu 1949 roku Sąd Okręgowy w Warszawie skazał "oskarżonego Szklarskiego Alfreda" na 8 lat więzienia za pisanie w szmatławcach. - Ojciec należał do AK. Jego dowódcy wiedzieli, że miał łatwość pisania. Dostał rozkaz, żeby zbadać środowisko takich gazetek i musiał tam drukować - tłumaczy córka Bożena. Zanim dojdzie do procesu, Szklarscy przeżyją powstanie warszawskie. Po wojnie nie mają dokąd wracać. Zatrzymują się w Krakowie, ale w zatłoczonym mieście trudno o mieszkanie. Jadą do Katowic, gdzie jest szansa na stabilizację. Alfred zostaje kierownikiem Bazy Autobusowo-Tramwajowej w Bytomiu. Redaguje czasopisma "Świat Górnika" i "Metalowiec". W 1946 roku ukazuje się "Gorący ślad", w 1947 roku wydaje aż trzy książki, zawsze z wątkiem sensacyjno-wojennym.
W 1948 roku Szklarski wydaje "Tomka w tarapatach". Nie ma pojęcia, że ta lekka historia o polskim chłopcu z Ameryki, który na wieść o powstaniu warszawskim wsiada nielegalnie na statek i po drodze spotyka go mnóstwo przygód, stanie się początkiem legendy pisarza. W więzieniu stracił pięć lat. Trafiał do cel z największymi kryminalistami. Rzadko potem wracał do czasów więziennych, ale wspominał, że bał się o życie. Z czasem jednak okazało się, że ma cenny dar. Współwięźniowie przepadają za jego historiami z Ameryki i powstania, ale najbardziej za tymi zmyślonymi. Ukryte skarby, tajemnice piramid, romanse pojawiają się co wieczór. Wraca w 1954 roku, schorowany, boli go serce.
Los może się odmienić
Alfred Szklarski dostaje pracę, której już nie zmieni. Jest sekretarzem wydawnictwa "Śląsk". Potem pracownicy będą wspominać, że właściwie to pisarz utrzymywał wydawnictwo - jego "Tomki" idą jak woda. Pisarz wystukuje na maszynie "Tomka w krainie kangurów". To już inny Tomek niż ten w tarapatach. Dojrzalszy, odważny, charyzmatyczny. Jest 1957 rok.
- Książka stała jednak na półkach - przyznaje córka pisarza. - Dopiero nowe rysunki są strzałem w dziesiątkę. Ich autorem jest Józef Marek, dzisiaj 93-letni profesor ASP w Krakowie. Drugi tom pod tytułem "Przygody Tomka na Czarnym Lądzie" robi furorę. Tomek, Smuga, bosman Nowicki na rysunkach są przystojni
jak amerykańscy gwiazdorzy. Rynek jest nienasycony, ciągle chce ich nowych przygód. Dla pisarza to także terapia, w powieści wraca do ludzi, za którymi tęskni. Jest sylwetka ojca, przyjaciela, krewnych.
Prawie co rok wychodzą kolejne tomy cyklu. Osiągają ogromne nakłady. - Tato czasem wzdychał, że w Ameryce byłby milionerem, a tutaj ma ciasne mieszkanie,
ale tylko gderał - wspomina córka. - Nie ruszał się dalej niż do Ustronia, a kiedy na błagania mamy pojechał z nią do Egiptu, to ktoś chciał go otruć. Krystyna tak wspominała : - Mężowi zależało, żeby zwiedzić stary cmentarz muzułmański. Pilnujący grobów Arab długo odmawiał, w końcu wyraził zgodę, a przy wyjściu poczęstował go zatrutymi daktylami. Kiedy Alfred dotarł do lekarza z pianą na ustach i bólami brzucha, usłyszał, że był blisko śmierci. Po powrocie do domu pisarz oznajmił, że ma dość własnych przygód. Woli je wymyślać. Pokój pełen masek, totemów, z biblioteką i starym biurkiem, zastępował mu cały świat.
Alfred Szklarski był pewny, że warto wierzyć w odmianę losu na lepsze. Napisał kiedyś słowa: "Trzeba krzewić optymizm, wiarę nie tylko w siebie, ale w innych ludzi,
w cały świat". Nie wiadomo, co pomyślał, gdy w długiej kolejce po autograf na książce o przygodach Tomka zobaczył nagle prokuratora, który oskarżał go w procesie. W każdym razie pisarz podpisał mu ją bardzo uprzejmie.
Grażyna Kuźnik