Bohaterka powojennej Polski. Helena Tokarz ze Żmiącej

Krystyna Trzupek
Helena Tokarz, siostra pomordowanych żołnierzy wyklętych, została odznaczona Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Andrzeja Dudę
Helena Tokarz, siostra pomordowanych żołnierzy wyklętych, została odznaczona Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Andrzeja Dudę UG Laskowa
W latach 1947-1953 w Żmiącej działała konspiracyjna organizacja tzw. "Wojsko Generała Andersa". Helena Tokarz (z domu Bukowiec), siostra pomordowanych członków, bita i więziona przez UB, została odznaczona Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, przyznanym przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudę.

"Wojsko Generała Andersa", lub inaczej "Grupa Zelka", od nazwiska jej założyciela, zrzeszało młodych ludzi, którzy nie godzili się na nowy ustrój powojennej Polski i działania władz komunistycznych. Głównym celem oddziału miała być konspiracyjna walka z nowym ustrojem o szerokim zasięgu. W rzeczywistości działania nielicznych członków ograniczały się do sabotażu i pomocy innym organizacjom działającym w podziemiu na pobliskich terenach.

W dokumencie Instytutu Pamięci Narodowego dotyczącym umorzenia śledztwa w sprawie zbrodni komunistycznych na działaczach organizacji i ich rodzinach czytamy: "Członkowie ugrupowania byli głęboko wierzącymi, związani z kościołem katolickim młodymi ludźmi, nosili różańce i medaliki, a na piersiach obrazki patronki podziemia politycznego św. Barbary. Okresowo spowiadali się, aby uzyskać rozgrzeszenie i wsparcie duchowe. Ich wrogiem byli przedstawiciele nowej, komunistycznej władzy, których uważali za okupantów (…) Metody ich walki najczęściej sprowadzały się do zastraszania najbardziej gorliwych bojowników nowego ładu, przez znieważanie ich i groźby pobicia".

Likwidacja

Do tajnej organizacji należeli m.in.: Ludwik Zelek, Władysław Bukowiec, Kazimierz Bukowiec, Wincenty Bukowiec i Kazimierz Augustyn. Podczas jednej z akcji, wymierzonej przeciwko funkcjonariuszowi ORMO, ranny został dowódca Ludwik Zelek. Zatrzymany zmarł po brutalnym przesłuchaniu i torturach w Urzędzie Bezpieczeństwa w Limanowej. Nikogo nie wydał. Śmierć dowódcy pociągnęła za sobą kroki UB, zmierzające do całkowitej likwidacji "żmiąckiej bandy", jak grupę zwali ubowcy. Rozpoczęły się brutalne rewizje, zatrzymania, krwawe przesłuchania osób podejrzanych o wspieranie wrogiego nowym władzom oddziału.

- To była groza. Podczas rewizji grożono nam, straszono, bito - wspomina Helena Tokarz. Na skutek rozbudowanej siatki współpracowników i działania tajnych informatorów UB, w 1949 roku został osaczony i zastrzelony Wincenty Bukowiec, kuzyn Heleny Tokarz, a 7 września 1950 roku, na "Limierzu" w Żmiącej, brat - Władysław Bukowiec.

- Władka zastrzelono, gdy z bunkru w lesie, gdzie się ukrywał, poszedł po wodę. Brat zastrzegał się, że nie da się wziąć żywy. Wiedział, co zrobili z Ludwikiem Zelkiem i co robili z naszym bratem Kazkiem. Nie dziwię mu się. Każdy bał się takiego cierpienia - zaznacza pani Helena. Zginął od serii z broni automatycznej. Na miejscu jego śmierci znaleziono różaniec. W październiku 1953 roku żołnierze KBW i funkcjonariusze PUBP z Nowego Sącza osaczyli i zastrzelili m. in. ostatniego dowódcę "Wojska Generała Andersa" - Kazimierza Augustyna.

Ubeckie "metody"

Dokument Instytutu Pamięci Narodowej opisuje szczegółowe tortury spisane od rodzin osadzonych, które były zadawane schwytanym członkom podziemnej organizacji ze Żmiącej: "zmuszanie do chodzenia po szkle i gwoździach, wieszanie za skrępowane ręce, podpalanie włosów, miażdżenie palców drzwiami, bicie, w tym kolbami karabinów i kopanie po całym ciele, aż do utraty przytomności".

Jedną z "wymyślniejszych metod" było zamykanie osadzonego bez ubrania w ciasnej, mokrej i zimnej celi, zmuszanie do siedzenia na nodze od taboretu, kopanie po genitaliach. W lutym 1947 roku został zatrzymany Kazimierz Bukowiec, brat pani Heleny. Kaci wieszali go za przeguby rąk na drzwiach, bili, w tym metalowym prętem i "bykowcem". Świadkowie opowieści Kazimierza, w tym pani Helena, zeznali później, że kaci wbijali mu wnyki w nogi, zmuszali do wskakiwania stopami na rozgrzany piec, wieszali za kości przedramienia i bili po piętach żelaznym prętem. Po miesiącu z braku dowodów został zwolniony. W listopadzie 1953 roku ponownie trafił do aresztu.

- Brata zamknięto w pojedynczej celi, pełnej wody. Był związany. Przez drzwi rzucano mu kromkę chleba czarnego. By ją zjeść, musiał się czołgać po ziemi - wspomina pani Helena.

Syn Kazimierza zeznał później: "Ojciec opowiadał, że przez miesiąc czasu był bez przerwy zakuty i nawet do jedzenia nie rozkuwany. W tym czasie był bez przerwy bity, nie golił się ani nie mył. Opowiadał, że jak po miesiącu się zobaczył, to się nie poznał".

Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie w czerwcu 1953 roku uznał go za winnego i skazał na 12 lat więzienia.

Skazana za niewinność

23 września 1952 roku ubowcy z Limanowej aresztowali 26-letnią Helenę Tokarz pod zarzutem wspierania i udzielania pomocy "grupie Zelka".

- Straszono mnie, grożono, że będę szukała grobu matki. Zmuszano do klęczenia z rękami w górę, szarpano i rzucano mną o ścianę - opisuje ten okres 96-latka. Po przesłuchaniach w Limanowej trafiła do Nowego Sącza. Śledztwo trwało 5 miesięcy. Kobieta nie dała się złamać i nie przyznała do zarzucanych jej czynów. Wkrótce zapadł wyrok w jej sprawie. 27 maja 1953 roku Helena Tokarz została uznana za winną i skazana na 10 lat pozbawienia wolności.

Była więziona w Krakowie, Grudziądzu, ostatni rok spędziła w Fordonie w Bydgoszczy. Warunki były ciężkie, a praca ponad siły. Kobieta pracowała w pralni.

- Do moich obowiązków należało dźwiganie bardzo ciężkich kotłów z praniem. Codziennie musiałam patrzeć na skrwawione ubrania katowanych ludzi. Ponadto szycie taśmowe na maszynie, a w hafciarni wyszywanie wojskowych kołnierzyków. Wszystkie prace wykonywane były w akordzie. Ciągle podwyższali nam normy, od których zależała ilość i jakość jedzenia, kawałek kiełbasy i pół kostki smalcu. Niewykonanie normy wiązało się z dodatkową pracą w niedzielę - wspomina pani Helena.

Wiara pomagała jej przetrwać koszmar więzienia. Z nitki wyciągniętej z więziennego koca i grudek czarnego, kleistego chleba zrobiła różaniec, na którym modliła się o ocalenie. Na skutek amnestii dla więźniów politycznych w 1956 roku Helena z bratem Kazimierzem odzyskali wolność.

Kazimierz Bukowiec po wyjściu z więzienia założył rodzinę. Nigdy nie odzyskał w pełni zdrowia, zmarł w 1972 roku w wieku 51 lat, osierocił siedmioro dzieci. 30-letnia Helena po wyjściu z więzienia wróciła do Żmiącej. Rok później wyszła za mąż za Józefa Tokarza z tej samej wsi. Wspólnie wychowali pięcioro dzieci. Owdowiała w czterdziestym roku małżeństwa. Doczekała trzynastu wnuków i dziesięcioro prawnucząt. Całe życie wraz z mężem pracowała na gospodarstwie rolnym położonym w terenie górzystym. Ziemię tę przekazali synowi, z którym mieszka do dzisiaj.

Postanowieniem z dnia 06.01.1993 roku Sąd Okręgowy w Krakowie unieważnił wyrok z dnia 27.05.1953 roku. Postępowanie w sprawie zbrodni komunistycznych na członkach "Wojska Generała Andersa" z powodu śmierci części sprawców i braku identyfikacji pozostałych zostało umorzone. Jeden z katów popełnił samobójstwo.

Pani Helena nigdy źle nie mówiła o oprawcach. - Wybaczyłam im - zaznacza. Kiedy w 1981 roku nastał stan wojenny, bardzo to przeżywała. Odnowiły się wspomnienia więzienne. Kobieta do dziś pamięta piosenki i wiersze wyuczone w więziennej celi. Obecnie równie mocno przeżywa wojnę na Ukrainie. - Tych obrazków nie da się wymazać z pamięci - podkreśla, cały czas modląc się o pokój.

Rehabilitacja

8 lipca w Kościele Parafialnym w Żmiącej podczas koncelebrowanej Mszy Świętej Helena Tokarz otrzymała państwowe odznaczenie - Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, który wręczył jej w imieniu Prezydenta RP Andrzeja Dudy Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta - Wojciech Kolarski.

- To dla mnie i myślę, że dla wszystkich wielki zaszczyt, że możemy być świadkami, jak pani Helena Tokarz zostaje odznaczona przez Rzeczpospolitą. Mogą być państwo dumni, że w waszej lokalnej społeczności żyje prawdziwy bohater - podkreślił Kolarski w przemówieniu.

Uznanie dla powojennej bohaterki wyraził w laudacji Piotr Stach, wójt Laskowej: Dziękuję za bohaterską postawę, za patriotyzm i nieograniczoną miłość do polskiej ziemi. Niechaj Pani postawa będzie przykładem dla młodego pokolenia Polaków.

Pamięć

W Żmiącej na Cuprówce w kaplicy poświęconej żołnierzom AK znajduje się tablica upamiętniająca czterech żołnierzy zamordowanych przez UB: Ludwika Zelka, Wincentego Bukowca, Władysława Bukowca i Kazimierza Augustyna. Co roku w niedzielę przed świętem Wniebowzięcia Matki Bożej odprawiana jest Eucharystia w intencji pomordowanych bohaterów podziemia antykomunistycznego przez funkcjonariuszy SB i UB. Na początku lat 90., z inicjatywy księdza Jana Bukowca (brata pani Heleny) na miejscu bunkru, w którym ukrywał się i został zastrzelony Władysław Bukowiec, stanął krzyż.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia