"Wojsko Generała Andersa", lub inaczej "Grupa Zelka", od nazwiska jej założyciela, zrzeszało młodych ludzi, którzy nie godzili się na nowy ustrój powojennej Polski i działania władz komunistycznych. Głównym celem oddziału miała być konspiracyjna walka z nowym ustrojem o szerokim zasięgu. W rzeczywistości działania nielicznych członków ograniczały się do sabotażu i pomocy innym organizacjom działającym w podziemiu na pobliskich terenach.
W dokumencie Instytutu Pamięci Narodowego dotyczącym umorzenia śledztwa w sprawie zbrodni komunistycznych na działaczach organizacji i ich rodzinach czytamy: "Członkowie ugrupowania byli głęboko wierzącymi, związani z kościołem katolickim młodymi ludźmi, nosili różańce i medaliki, a na piersiach obrazki patronki podziemia politycznego św. Barbary. Okresowo spowiadali się, aby uzyskać rozgrzeszenie i wsparcie duchowe. Ich wrogiem byli przedstawiciele nowej, komunistycznej władzy, których uważali za okupantów (…) Metody ich walki najczęściej sprowadzały się do zastraszania najbardziej gorliwych bojowników nowego ładu, przez znieważanie ich i groźby pobicia".
Likwidacja
Do tajnej organizacji należeli m.in.: Ludwik Zelek, Władysław Bukowiec, Kazimierz Bukowiec, Wincenty Bukowiec i Kazimierz Augustyn. Podczas jednej z akcji, wymierzonej przeciwko funkcjonariuszowi ORMO, ranny został dowódca Ludwik Zelek. Zatrzymany zmarł po brutalnym przesłuchaniu i torturach w Urzędzie Bezpieczeństwa w Limanowej. Nikogo nie wydał. Śmierć dowódcy pociągnęła za sobą kroki UB, zmierzające do całkowitej likwidacji "żmiąckiej bandy", jak grupę zwali ubowcy. Rozpoczęły się brutalne rewizje, zatrzymania, krwawe przesłuchania osób podejrzanych o wspieranie wrogiego nowym władzom oddziału.
- To była groza. Podczas rewizji grożono nam, straszono, bito - wspomina Helena Tokarz. Na skutek rozbudowanej siatki współpracowników i działania tajnych informatorów UB, w 1949 roku został osaczony i zastrzelony Wincenty Bukowiec, kuzyn Heleny Tokarz, a 7 września 1950 roku, na "Limierzu" w Żmiącej, brat - Władysław Bukowiec.
- Władka zastrzelono, gdy z bunkru w lesie, gdzie się ukrywał, poszedł po wodę. Brat zastrzegał się, że nie da się wziąć żywy. Wiedział, co zrobili z Ludwikiem Zelkiem i co robili z naszym bratem Kazkiem. Nie dziwię mu się. Każdy bał się takiego cierpienia - zaznacza pani Helena. Zginął od serii z broni automatycznej. Na miejscu jego śmierci znaleziono różaniec. W październiku 1953 roku żołnierze KBW i funkcjonariusze PUBP z Nowego Sącza osaczyli i zastrzelili m. in. ostatniego dowódcę "Wojska Generała Andersa" - Kazimierza Augustyna.
Ubeckie "metody"
Dokument Instytutu Pamięci Narodowej opisuje szczegółowe tortury spisane od rodzin osadzonych, które były zadawane schwytanym członkom podziemnej organizacji ze Żmiącej: "zmuszanie do chodzenia po szkle i gwoździach, wieszanie za skrępowane ręce, podpalanie włosów, miażdżenie palców drzwiami, bicie, w tym kolbami karabinów i kopanie po całym ciele, aż do utraty przytomności".
Jedną z "wymyślniejszych metod" było zamykanie osadzonego bez ubrania w ciasnej, mokrej i zimnej celi, zmuszanie do siedzenia na nodze od taboretu, kopanie po genitaliach. W lutym 1947 roku został zatrzymany Kazimierz Bukowiec, brat pani Heleny. Kaci wieszali go za przeguby rąk na drzwiach, bili, w tym metalowym prętem i "bykowcem". Świadkowie opowieści Kazimierza, w tym pani Helena, zeznali później, że kaci wbijali mu wnyki w nogi, zmuszali do wskakiwania stopami na rozgrzany piec, wieszali za kości przedramienia i bili po piętach żelaznym prętem. Po miesiącu z braku dowodów został zwolniony. W listopadzie 1953 roku ponownie trafił do aresztu.
- Brata zamknięto w pojedynczej celi, pełnej wody. Był związany. Przez drzwi rzucano mu kromkę chleba czarnego. By ją zjeść, musiał się czołgać po ziemi - wspomina pani Helena.
Syn Kazimierza zeznał później: "Ojciec opowiadał, że przez miesiąc czasu był bez przerwy zakuty i nawet do jedzenia nie rozkuwany. W tym czasie był bez przerwy bity, nie golił się ani nie mył. Opowiadał, że jak po miesiącu się zobaczył, to się nie poznał".
Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie w czerwcu 1953 roku uznał go za winnego i skazał na 12 lat więzienia.
Skazana za niewinność
23 września 1952 roku ubowcy z Limanowej aresztowali 26-letnią Helenę Tokarz pod zarzutem wspierania i udzielania pomocy "grupie Zelka".
- Straszono mnie, grożono, że będę szukała grobu matki. Zmuszano do klęczenia z rękami w górę, szarpano i rzucano mną o ścianę - opisuje ten okres 96-latka. Po przesłuchaniach w Limanowej trafiła do Nowego Sącza. Śledztwo trwało 5 miesięcy. Kobieta nie dała się złamać i nie przyznała do zarzucanych jej czynów. Wkrótce zapadł wyrok w jej sprawie. 27 maja 1953 roku Helena Tokarz została uznana za winną i skazana na 10 lat pozbawienia wolności.
Była więziona w Krakowie, Grudziądzu, ostatni rok spędziła w Fordonie w Bydgoszczy. Warunki były ciężkie, a praca ponad siły. Kobieta pracowała w pralni.
- Do moich obowiązków należało dźwiganie bardzo ciężkich kotłów z praniem. Codziennie musiałam patrzeć na skrwawione ubrania katowanych ludzi. Ponadto szycie taśmowe na maszynie, a w hafciarni wyszywanie wojskowych kołnierzyków. Wszystkie prace wykonywane były w akordzie. Ciągle podwyższali nam normy, od których zależała ilość i jakość jedzenia, kawałek kiełbasy i pół kostki smalcu. Niewykonanie normy wiązało się z dodatkową pracą w niedzielę - wspomina pani Helena.
Wiara pomagała jej przetrwać koszmar więzienia. Z nitki wyciągniętej z więziennego koca i grudek czarnego, kleistego chleba zrobiła różaniec, na którym modliła się o ocalenie. Na skutek amnestii dla więźniów politycznych w 1956 roku Helena z bratem Kazimierzem odzyskali wolność.
Kazimierz Bukowiec po wyjściu z więzienia założył rodzinę. Nigdy nie odzyskał w pełni zdrowia, zmarł w 1972 roku w wieku 51 lat, osierocił siedmioro dzieci. 30-letnia Helena po wyjściu z więzienia wróciła do Żmiącej. Rok później wyszła za mąż za Józefa Tokarza z tej samej wsi. Wspólnie wychowali pięcioro dzieci. Owdowiała w czterdziestym roku małżeństwa. Doczekała trzynastu wnuków i dziesięcioro prawnucząt. Całe życie wraz z mężem pracowała na gospodarstwie rolnym położonym w terenie górzystym. Ziemię tę przekazali synowi, z którym mieszka do dzisiaj.
Postanowieniem z dnia 06.01.1993 roku Sąd Okręgowy w Krakowie unieważnił wyrok z dnia 27.05.1953 roku. Postępowanie w sprawie zbrodni komunistycznych na członkach "Wojska Generała Andersa" z powodu śmierci części sprawców i braku identyfikacji pozostałych zostało umorzone. Jeden z katów popełnił samobójstwo.
Pani Helena nigdy źle nie mówiła o oprawcach. - Wybaczyłam im - zaznacza. Kiedy w 1981 roku nastał stan wojenny, bardzo to przeżywała. Odnowiły się wspomnienia więzienne. Kobieta do dziś pamięta piosenki i wiersze wyuczone w więziennej celi. Obecnie równie mocno przeżywa wojnę na Ukrainie. - Tych obrazków nie da się wymazać z pamięci - podkreśla, cały czas modląc się o pokój.
Rehabilitacja
8 lipca w Kościele Parafialnym w Żmiącej podczas koncelebrowanej Mszy Świętej Helena Tokarz otrzymała państwowe odznaczenie - Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, który wręczył jej w imieniu Prezydenta RP Andrzeja Dudy Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta - Wojciech Kolarski.
- To dla mnie i myślę, że dla wszystkich wielki zaszczyt, że możemy być świadkami, jak pani Helena Tokarz zostaje odznaczona przez Rzeczpospolitą. Mogą być państwo dumni, że w waszej lokalnej społeczności żyje prawdziwy bohater - podkreślił Kolarski w przemówieniu.
Uznanie dla powojennej bohaterki wyraził w laudacji Piotr Stach, wójt Laskowej: Dziękuję za bohaterską postawę, za patriotyzm i nieograniczoną miłość do polskiej ziemi. Niechaj Pani postawa będzie przykładem dla młodego pokolenia Polaków.
Pamięć
W Żmiącej na Cuprówce w kaplicy poświęconej żołnierzom AK znajduje się tablica upamiętniająca czterech żołnierzy zamordowanych przez UB: Ludwika Zelka, Wincentego Bukowca, Władysława Bukowca i Kazimierza Augustyna. Co roku w niedzielę przed świętem Wniebowzięcia Matki Bożej odprawiana jest Eucharystia w intencji pomordowanych bohaterów podziemia antykomunistycznego przez funkcjonariuszy SB i UB. Na początku lat 90., z inicjatywy księdza Jana Bukowca (brata pani Heleny) na miejscu bunkru, w którym ukrywał się i został zastrzelony Władysław Bukowiec, stanął krzyż.
- Zanim wieś Zakopane stała się miastem. Tak tu było przed ponad 100 laty!
- Gdzie na szybki wypad z Krakowa? TOP 10 urokliwych miejsc z dala od zgiełku
- Greckie plaże i chorwackie wody na wyciągnięcie ręki. Wakacje 30 minut od Krakowa!
- Będzie nowy wiek emerytalny w Polsce? Takie mogą być emerytury stażowe
- Najmodniejsze sukienki na wesele w 2023 roku. Takie są trendy w tym sezonie
- TOP 15 najlepszych parków rozrywki w Polsce. Tu warto przyjechać! RANKING