Niezwykła kariera carskiego generała, Polaka Aleksandra Karnickieg

Gizela Chmielewska
Gen. Karnicki z córkami na ul. Gdańskiej z Bydgoszczy - z lewej Neka, z prawej Mara
Gen. Karnicki z córkami na ul. Gdańskiej z Bydgoszczy - z lewej Neka, z prawej Mara archiwum
Zdolny oficer, uczestnik wielkich wojen XX wieku. Nazwisko gen. Aleksandra Karnickiego pojawia się obok takich postaci jak Józef Piłsudski i Józef Dowbor-Muśnicki

Gdyby nie rozstrzygnięcia I wojny światowej, generał Aleksander Karnicki pewnie nigdy nie trafiłby z rodziną do Bydgoszczy. Przez prawie 200 lat miasto znajdowało się w granicach Prus i Niemiec, a on był obywatelem Rosji. Dopiero na mocy traktatu wersalskiego, w 1920 r., Bydgoszcz wróciła do Macierzy. Wtedy też większość niemieckich mieszkańców wyjechała. Lukę po nich wypełnili Polacy, w tym ci, których bolszewickie porządki wygoniły z dawnego imperium rosyjskiego. Wśród nich był Karnicki - generał, którego nazwisko dobrze znano od Warszawy po Daleki Wschód.

Mąż - katolik, żona - prawosławna

W Archiwum Państwowym w Bydgoszczy szczęśliwie zachowała się karta meldunkowa generała i jego rodziny. Dzięki temu wiadomo, że 5 września 1922 r. wraz młodszą od niego o siedemnaście lat żoną Zofią z d. Agapow oraz z dziećmi urodzonymi na Kaukazie: 27 lipca 1905 r. - Jerzym, 25 września 1907 r. - Borysem, 7 października 1917 r. - bliźniaczkami Nemi i Marą - przybył z Warszawy. W dokumencie zapisano, że Karnicki jest katolikiem, a jego małżonka należy do Kościoła prawosławnego.

Zanim jednak generał został bydgoszczaninem, zapisał bogatą kartę w historii polsko-rosyjskiej. Syn Stanisława i Leontyny ze Skrudzińskich urodził się 30 stycznia 1869 r. w Łowiczu. Szkołę średnią ukończył w Częstochowie; tamtejsze liceum do dziś chwali się takim absolwentem, co widać też na jego stronach internetowych. Potem była Oficerska Szkoła Kawalerii w Twerze. Dalsze lata to udział w wojnie rosyjsko-chińskiej, rosyjsko-japońskiej i dowództwo 2. Zaamurskiego Pułku Konnego. Wielka kariera Karnickiego została uwieńczona w 1916 r. stopniem generała majora i objęciem Kaukaskiej Dywizji Kawalerii.

Uhonorowano go wieloma odznaczeniami, również zagranicznymi - z Chin, Japonii i Niemiec. Ostatnie rosyjskie odznaczenie - Order Wojenny Świętego Jerzego III klasy - przyznano mu w czerwcu 1917 r. Potem nastąpiło pożegnanie z armią rosyjską - jak wielu Polaków Karnicki zasilił szeregi I Korpusu Polskiego w Rosji. W lutym 1918 r. został zastępcą gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego i w związku z tym przebywał m.in. w Bobrujsku. Obydwu panom na pewno wówczas do głowy nie przyszło, że już niedługo będą się spotykać w Bydgoszczy - jeden i drugi w zupełnie nowej roli...

Gość Denikina

Po rozwiązaniu I Korpusu gen. Karnickiemu powierzono dowództwo grupy w Armii Ochotniczej Antona Denikina W styczniu 1919 r. przeszedł do Wojska Polskiego. Został generalnym inspektorem jazdy. Jak zaznaczono w „Polskim Słowniku Biograficznym", podczas wojny polsko-bolszewickiej dowodził kombinowaną grupą swego imienia.

Od lipca 1919 do kwietnia 1920 r., wyznaczony przez marszałka Józefa Piłsudskiego, był szefem Polskiej Misji Wojennej przy Armii Denikina w Taganrogu na Krymie. Przyjęto go tam z wielką serdecznością. Jednak do żadnych ustaleń w sprawie współpracy nie doszło, ale min, dzięki Karnickiemu tysiące Polaków mogło wrócić do kraju. Udało się bowiem załatwić zgodę, aby statki płynące do Rumunii bezpłatnie zabierały uchodźców.

Po zakończeniu misji gen. Karnicki objął dowództwo VIII Brygady Jazdy i Grupy Jazdy przy 5 Armii, walcząc przeciwko 1 Armii Konnej, na czele której stał Budionny - kiedyś wachmistrz z podległej mu rosyjskiej armii. To jego żołnierze w sierpniu 1920 r., w sławnym rajdzie na Ciechanów, zdobyli radiostację 4 Armii Szuwajewa, co tak bardzo pokrzyżowało bolszewikom plany. Generał był bardzo dumny, przyjmował liczne gratulacje...

A potem okazało się, że dla wielu żołnierzy z czasów zaborów, często bardzo zasłużonych, nie ma już w polskim wojsku miejsca. Karnickiemu podobno zarzucano, że w jego domu, w związku z tym, iż ma żonę Rosjankę, rozmawia się tylko po rosyjsku, i że w I Korpusie źle traktował przeciwników gen. Dowbora-Muśnickiego. Podobno...

Prezydent Wojciechowski zatwierdził

W czerwcu 1921 r., ledwo 52-letni, zaprawiony w bojach i dyplomacji gen. Karnicki przeszedł na przymusową emeryturę. Musiał podjąć decyzję, co dalej, no i przede wszystkim gdzie. Państwo Karniccy zdecydowali się na przyjazd do Bydgoszczy. Być może do przeprowadzki przekonał generała fakt, iż w tym mieście istniała Szkoła Podchorążych, w której mógłby ewentualnie liczyć na prowadzenie wykładów. Nie bez znaczenia pozostawał fakt, że mieszkało tu już wielu jego znajomych z czasów carskich. Dla pani Karnickiej bardzo liczyło się to, że w Bydgoszczy osiedliło się wielu jej rodaków.

Przeszło rok po przeprowadzce w „Dzienniku Personalnym M.S. Wojsk." - nr 70 z 1923 r. - znalazła się informacja, że Prezydent RP Stanisław Wojciechowski zatwierdził Karnickiego „w stopniu rzeczywistego generała dywizji ze starszeństwem z 1 czerwca 1919 r., w korpusie generałów".

Jerzy od samolotów, Borys od okrętów

Rodzina Karnickich, przyzwyczajona do częstych przeprowadzek, chyba nie miała kłopotów z odnalezieniem się w warunkach tak odbiegających od tych, w jakich kiedyś żyła na Dalekim Wschodzie. Mieszkanie przy ul. Cieszkowskiego objęła we władanie młodzież - zachodzili tu często gimnazjaliści - koledzy synów Karnickich z drużyn harcerskich. Później pojawiły się koleżanki bliźniaczek - uczennic Prywatnego Żeńskiego Katolickiego Gimnazjum.

Panny Karnickie też były harcerkami. Synowie kiedyś pójdą w ślady ojca, tyle że nie do kawalerii. Jerzy, dla bliskich Goga, zostanie pilotem oblatywaczem 1 Pułku Lotniczego i 23 października 1930 r. zginie w katastrofie na warszawskiej Woli. Jego pogrzeb na cmentarzu przy ul. Kcyńskiej w Bydgoszczy (dokąd trumna zostanie przywieziona na samolocie ciągniętym przez szóstkę koni) będzie wielką manifestacją solidarności Polaków i Rosjan. Na grobie Jerzego, zgodnie z lotniczą tradycją, umieszczone zostanie śmigło samolotu Breguet XIX. Tego, w którym zginął. Z kolei Borys Karnicki wybrał służbę na morzu - skończył Szkołę Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu. Został dowódcą okrętów podwodnych: ORP Wilk, następnie ORP Sokół.

Pałasz Józefa Hallera

Generał nie byłby sobą, gdyby życie na emeryturze wypełnił tylko wspomnieniami. Lubił dobrą zabawę. Cieszyły go wizyty znajomych - w mieście nad Brdą mieszkał m.in. gen. Adam Rzewuski, wiceadmirał Konstanty Biergiel, gruziński gen. Zachariasz Bakradze. Z Rosjan - gen. Aleksander Toll i jego szwagier - gen. Henryk Wetter-Rozenthal.

Karnicki był dumny, kiedy goście podziwiali jego kolekcję broni. Jeden z tych cennych przedmiotów - szablę przerobioną z francuskiego kirasjerskiego pałasza, który dostał od gen. Józefa Hallera w 1919 r. w przeddzień zdobycia Łucka - przekaże w 1930 r. synowi, gdy ten zostanie podporucznikiem Marynarki Wojennej.

Rosyjskie Koło Pań

Prawdą jest, że generał Kamicki nie mógł żyć bez wojska. Szybko włączył się w prace Stowarzyszenia Oficerów w Stanie Spoczynku - został jego prezesem. Interesował się działalnością Związku Żołnierzy I Polskiego Korpusu Wschodniego w Bydgoszczy. A wizyty generałów Hallera i Dowbora-Muśnickiego zawsze były okazją do wspomnień.

Żona generała też angażowała się w działalność społeczną w Stowarzyszeniu Pomocy Uchodźcom z Rosji. To m.in. przy jej udziale w 1928 r. na cmentarzu przy ul. Kcyńskiej stanął pomnik poświęcony Rosjanom zmarłym w niewoli niemieckiej, który zresztą jest tam do dziś. Gdy stowarzyszenie zaprzestało działalności, powołano Rosyjskie Koło Pań i Rosyjskie Towarzystwo Dobroczynności. Pani Karnicka stanęła na czele tej pierwszej organizacji i sumienne wypełniała swoje obowiązki. Lokalne gazety bardzo często wymieniały nazwisko Karnickich, informując o ich udziale w życiu towarzyskim i społecznym miasta.
Zofia i Aleksander Karniccy należeli do Koła Przyjaciół IV Drużyny Harcerskiej im. Kilińskiego przy Gimnazjum Humanistycznym, której członkiem był ich najstarszy syn.

Różnymi sposobami starali się o fundusze dla harcerzy, m.in. organizując przedstawienia teatralne, w których pani generałowa chętnie brała udział w roli aktorki. Szczególnie dwa z nich - jednoaktówka „Zaręczyny pod gradem kul" Stanisława Kiedrzyńskiego oraz operetka „Czarodziejskie skrzypce" Offenbacha - wystawione w maju 1925 r. na deskach Teatru Miejskiego, odbiły się głośnym echem. Recenzję na łamach „Dziennika Bydgoskiego" napisał wówczas Zbigniew Urbanyi. Ponad sześćdziesiąt lat później jego syn Zbigniew junior, dziennikarz „Gazety Pomorskiej", upomni się o pamięć dla generała. Wtedy jeszcze bez skutku...

Marynarski worek komandora

Karniccy kilkakrotnie się przeprowadzali - ostatni raz znowu do domu przy ul. Cieszkowskiego, tyle że pod nr 6. To stąd, w sierpniu 1939 r., kilka dni przed wybuchem wojny, schorowany już mocno generał pisał w liście do syna: „Co do Ciebie kochany synu, jeżeli konflikt będzie rozstrzygnięty wojną, trzymaj się mocno, bądź na wysokości swego zadania, spełnij obywatelski obowiązek, nie szczędząc siebie ani życia. Tak Ci dopomóż Bóg. Ojciec A. Karnicki, generał".

Borys Karnicki, tak jak życzył sobie tego ojciec, stanął na wysokości zadania. Za zasługi bojowe gen. Władysław Sikorski odznaczył go srebrnym krzyżem Orderem Virtuti Militari. Po wojnie został w Anglii, tam założył rodzinę - jego żoną została Jadwiga z Rymwid-Mickiewiczów. Swoją podróż przez życie, na morzu i lądzie, opisał w książce pt. „Marynarski worek wspomnień" - barwnie, lekko, z humorem, a nawet z pikantnymi szczegółami. Jak na wilka morskiego przystało. Po latach wzruszającą przedmowę do drugiego wydania tej książki napisze wnuk generała - Aleksander Gosk, dziennikarz, który nosi imię swojego sławnego dziadka. I który dba o jego pamięć.

Nekrolog w IKP-ie

28 listopada 1939 r. Niemcy wysiedlili Karnickich z Bydgoszczy. Wyjechali wtedy do Kutna, gdzie generał zmarł 13 listopada 1943 r. Po 21 latach jego prochy wróciły do Bydgoszczy. Na łamach „Ilustrowanego Kuriera Polskiego" ukazał się wówczas nekrolog informujący o uroczystości, którą zaplanowano na 4 marca 1964 r. Jednak ani w tej lokalnej gazecie, ani w innej nie znalazła się najmniejsza wzmianka o zasługach Karnickiego. Nazwisko kogoś, kto służył w armii carskiej, a potem, o zgrozo, gromił bolszewików, nie miało prawa wstępu na łamy ówczesnej prasy.

W 1975 r. w rodzinnym grobie Karnickich została pochowana żona generała, Zofia, a w 1982 r. córka Nemi, dla bliskich Neka, matka Aleksandra Goska. Kilka lat później, na mogile zwieńczonej roztrzaskanym skrzydłem samolotu, stanęła symboliczna tablica poświęcona komandorowi porucznikowi Borysowi Karnickiemu, który zmarł 15 lutego 1985 r., a którego prochy złożono na cmentarzu Marynarki Wojennej w Gdyni Oksywiu.

Dwa śmigła

Jeszcze kilka lat temu grób Karnickich nie był w naj¬lepszym stanie, chociaż na pewno nie raził zaniedbaniem. Niedawno to miejsce zmieniło się diametralnie. Stare śmigło, symbolizujące śmierć Jerzego, zastąpiono repliką wykonaną w Muzeum Lotnictwa w Krakowie. Lastrikową płytę wymieniono na granitową. Pojawiła się też tablica z fotografią generała i jego syna Borysa oraz z informacją o zasługach Karnickich.

Ta metamorfoza jest zasługą kibiców z Komitetu Solidarni z Zawiszą. Nie obyło się bez nieporozumień, bo Miejski Komitet Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Bydgoszczy, nie wiedząc nic o staraniach kibiców, załatwił nowe śmigło i nawet je zamontował. Ostatecznie na grobie zamontowano krakowską replikę. To Komitet Solidarni z Zawiszą otrzymał potrzebne pełnomocnictwa od wnuka generała, to jego członkowie zebrali pieniądze na renowację grobu i zadbali o każdy szczegół. I dbają nadal, o czym codzien¬nie mają okazję przekonać się odwiedzający bydgoską nekropolię przy ul. Kcyńskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia