Zwycięstwa w wojnie z bolszewikami pozwoliły Polsce na wytyczenie granicy państwa biegnącej nieco na wschód od granicy drugiego rozbioru. Jednak pokój zawarty w Rydze nie przyniósł spokoju. Na polską stronę przenikali bolszewiccy sabotażyści i szpiedzy. Napadali zbrojnie na polskie urzędy i posterunki. Latem 1924 r. liczny (około stu osób) i doskonale uzbrojony oddział bolszewickich dywersantów opanował i obrabował przygraniczne powiatowe miasteczko Stołpce. Państwo Polskie, dążąc do uszczelnienia granicy i zapewnienia bezpieczeństwa swym obywatelom, rozkazem ministra spraw wojskowych gen. Władysława Sikorskiego, powołało we wrześniu 1924 r. Korpus Ochrony Pogranicza - formację graniczną o charakterze wojskowym. Żołnierzom powierzono również granicę z Litwą, Łotwą (do lipca 1939 r.), Państwem Niemieckim na odcinku Prus Wschodnich (do stycznia 1939 r.), a w późniejszym okresie z Rumunią i Węgrami (do marca 1939 r.).
Elita
Żołnierze elitarnej jednostki mieli przede wszystkim bronić granicy z Sowietami - pod względem wojskowym, politycznym i celnym, prowadzić działania wywiadowcze i kontrwywiadowcze. „Na ziemiach umęczonych długoletnią wojną zapanował znowuż gwałt i terror. Cichy, pracujący w pocie czoła mieszkaniec wsi i miast nie jest pewny dnia ani godziny. W tych warunkach cała ludność Województw Kresowych spogląda na żołnierzy KOP, jako na swoich właściwych obrońców. Żołnierze, nie możecie tego zaufania stracić. Musicie stać się naprawdę obrońcami biednej, żyjącej w ciągłej obawie o swoje życie i mienie ludności. Musicie wierną i wytrwałą służbą zapewnić ludności ład i spokój, zagwarantować bezpieczeństwo. Imię wasze, imię żołnierza Korpusu powołanego do ochrony granic musi być z ufnością i szacunkiem wymawiane przez całą ludność, a jednocześnie być postrachem dla bandytów” - pisał gen. Henryk Minkiewicz. Reformy i reorganizacje formacji, przeprowadzone przez kolejnych dowódców - gen. bryg. Stanisława Zosik-Tessaro, a następnie płk. Jana Kruszewskiego - doskonaliły metody działania Korpusu Ochrony Pogranicza. Kształcenie prowadził dawny batalion szkoleniowy KOP w Osowcu, przekształcony w Centralną Szkołę Podoficerów KOP. Systematycznie wprowadzano nowe szwadrony kawalerii, a od 1936 r. na krótki czas eskadrę lotniczą. Modernizowano uzbrojenie. Duży nacisk położono na działalność kulturalną i oświatową wśród ludności wschodnich terenów Rzeczypospolitej, która w znacznej mierze należała do mniejszości narodowych i wyznaniowych. Żołnierze KOP pomagali przy budowie szkół i ochronek, organizowali prace społeczne, pomoc medyczną i weterynaryjną, w strażnicach funkcjonowały sklepy i punkty żołniepomocy. Organizowane w okresie świątecznym we własnych szeregach kwesty przeznaczano na wypoczynek ubogich dzieci. Mundury żołnierza KOP zdobiono kolorem granatowym. Czapkę szwoleżerkę typu angielskiego popularnie zwaną kopówką w terenie zastępował hełm. Wprowadzoną od 1928 r. na mundurach odznakę Korpusu Ochrony Pogranicza nosili dumnie nawet po II wojnie światowej żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i w pierwszych miesiącach -„ludowego” Wojska Polskiego: później służbę w KOP komuniści uznali za obciążającą, propagandowo ją dezawuując.
Egzamin z patriotyzmu
We wrześniu 1939 r., mimo przytłaczającej przewagi liczebnej i technicznej wroga, żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza podjęli heroiczną walkę z czerwonym najeźdźcą. Np. na linii umocnień Słucz-Tynne, gdy przyszła wieść o zdradzieckiej napaści Sowietów, dowódca pułku KOP, płk Nikodem Sulik nakazał natychmiastowy rozładunek z pociągu i obsadzenie umocnień. Ppor. Jan Bołbott, prawnik, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, od roku szczęśliwy mąż Heleny Marii, wraz z dowodzonym przez siebie plutonem 4 kompanii, ulokował się w bunkrze Pirat, głównym punkcie rejonu umocnionego Tynne-Wieś tworzonego przez 9 bunkrów i schronów. Przez trzy doby Polacy bronili reduty przed ponawianymi atakami czerwonoarmistów. Trzeciego dnia, kiedy kończyły się zapasy amunicji, a straty wśród obrońców rosły, Sowieci zaproponowali poddanie stanowisk. Żołnierze KOP, którzy przysięgali „u Polski bram straż trzymać”, postanowili walczyć do końca. 20 września czerwonoarmiści podłożyli materiały wybuchowe. Jeden ze świadków tak to opisał: „Nie potrafię przestać myśleć o bunkrach na linii Słucz-Tynne. Były to umocnienia, których nie zdążono ukończyć przed wojną. 17 września 1939 z całym impetem uderzyły na nie wojska sowieckie. Dzielni żołnierze KOP utrzymali bunkry pomimo beznadziejności obrony. Porucznik Bołbott i jego żołnierze, w maskach gazowych na twarzach obsługiwali karabiny maszynowe. Zadymienie w bunkrze było mordercze, bo sowieckie czołgi celowały w otwory strzelnicze. Bunkier obłożono materiałami wybuchowymi i wysadzono w powietrze. Prawdopodobnie obrońcy leżą pod gruzami do dziś. Ich nazwisk nie dało się ustalić. W pobliżu znajdują się ruiny innego bunkra, dużo większego. Tam, a wskazują to miejsce „tubylcy”, jest Łysa Góra, na której rozstrzelano 150-200 naszych KOP-istów. Ich szczątków nikt nie szukał. Gdzieś tam leżą i nie wiadomo nawet, jak się nazywali…”. Helena Maria Bołbott do końca życia czekała na męża. Część żołnierzy i oficerów 4 kompanii, którzy trafili do sowieckiej niewoli, zostało rozstrzelanych na miejscu. Pozostałych aresztowano i wywieziono do łagrów.
Ostatnia bitwa
Ostatni dowódca KOP - gen. Wilhelm Orlik-Rückemann zebrał zdziesiątkowanych żołnierzy i ruszył w kierunku Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga. W dniach 28-29 września zadano 52. Dywizji Strzeleckiej Armii Czerwonej wysokie straty, zajmując miejscowość Szack. W tym czasie w nieodległych Mielnikach Sowieci zamordowali 18 wziętych do niewoli żołnierzy KOP. 30 września zgrupowanie gen. Orlik-Rückemanna przedostało się przez Bug i skierowało w okolice miejscowości Wytyczno. 1 października, zaatakowane przez 45. Dywizję Strzelców Armii Czerwonej, stoczyło tam ostatnią, całodniową bitwę KOP. Rannych dobijali Sowieci, a jeńców wywieźli w nieznanym kierunku i zamordowali. Nieliczni żołnierze, po rozformowaniu, dołączyli do SGO Polesie i wzięli udział w ostatniej bitwie kampanii wrześniowej pod Kockiem. Pierwszy dowódca tej elitarnej formacji gen. Henryk Minkiewicz został zamordowany w lesie katyńskim. Dziś spadkobiercami tradycji i etosu Korpusu Ochrony Pogranicza są funkcjonariusze Straży Granicznej, a patronami strażnic i placówek zostają żołnierze, którzy wiernie bronili granic II Rzeczpospolitej.