rodził się w 1912 r. Wielka Wojna wygnała rodzinę Czaykowskich z jej dworku niedaleko Wilna, zmusiła do tułaczki, na koniec rozbiła ją. Halina Czaykowska z Andrzejem i jego młodszą siostrą Wandą, urodzoną w 1917 r. w Moskwie, osiadła wreszcie w stolicy odradzającej się Rzeczypospolitej. Kilkuletnią wędrówkę po różnych szkołach 17-letni Andrzej zakończył w Korpusie Kadetów numer 1 we Lwowie, szkole dającej solidną wiedzę matematyczno- przyrodniczą oraz przygotowanie wojskowe.
Ułan na nieludzkiej ziemi
Po maturze zdanej w 1932 r. Andrzej wstąpił do Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Tak zrealizował w praktyce słynne powiedzenie generała Wieniawy, że dwa są zawody godne mężczyzny: ułan i poeta. Andrzej pisał bowiem wiersze, redagował czasopismo lwowskiego Korpusu, a w Grudziądzu stworzył miesięcznik „Tętent”. Po ukończeniu szkoły kawalerii, świeżo promowany podporucznik, otrzymał przydział do jednego z najsławniejszych pułków jazdy II Rzeczypospolitej: 1. Pułku Ułanów Krechowieckich im. Płk. Bolesława Mościckiego, stacjonującego w Augustowie. Jako dowódca plutonu łączności z Pułkiem, a potem odtworzonym w Wołkowysku Dywizjonem, walczył w Wojnie Obronnej w 1939 r. z Niemcami i Sowietami, by w końcu września przejść na Litwę. Z obozu internowania w Rakiszkach porucznik Czaykowski uciekł w listopadzie 1939 r. W Wilnie na ręce pułkownika Nikodema Sulika złożył przysięgę, wstępując do ZWZ. W lutym 1940 r., idąc jako kurier do Komendy ZWZ, wpadł w ręce NKWD. Po 8 miesiącach śledztwa, nie rozpoznany jako oficer WP, został skazany na 8 lat łagru. Umowa ze Związkiem Sowieckim pospiesznie zawarta przez Premiera i Naczelnego Wodza generała Władysława Sikorskiego była (i jest do dzisiaj) krytykowana za brak zapisów o nienaruszalności polskiej granicy wschodniej. Doskonale jednak wiemy, jak niewielką wagę komuniści sowieccy przywiązywali do swych zobowiązań. Układ Sikorski- Majski natomiast ratował życie setkom tysięcy Polaków zesłanych na nieludzką ziemię. Również nasz porucznik opuścił łagier w Kargopolu, dotarł do Buzułuku, gdzie formował się sztabu dowódcy Armii Polskiej w ZSRS. We wrześniu 1942 r. wraz z Oddziałem Przybocznym gen. Andersa – w którym dowodził najpierw plutonem, potem szwadronem – i całą armią, wskutek działań mistrza intryg Stalina, przeszedł do Iranu i Iraku. Tam zgłosił się do służby w Oddziale Specjalnym Naczelnego Wodza szkolącym żołnierzy do pracy w okupowanej Polsce. „Czuję głębokie więzy łączące mnie z Armią Krajową, do której wstąpiłem, zostałem zaprzysiężony [..] i wykonując poruczone mi zadanie, zostałem aresztowany, zasądzony i przebywałem 2 lata w więzieniu. [..] Dwa lata siedziałem w więzieniu, gdy moi koledzy bili się w Kraju, we Francji, pod Narwikiem, Tobrukiem i nad Anglią – były to dla mnie jedne z najcięższych chwil w życiu”. To słowa z raportu Andrzeja Czaykowskiego proszącego o możliwość skoku do okupowanej Polski.
W twierdze zmieniły się domy
Do Kraju rotmistrz Czaykowski powrócił 17 kwietnia 1944 r. na pokładzie „Liberatora” z 1586 polskiej Eskadry Specjalnej: samolotu, który zestrzelony w sierpniu przez niemiecki nocny myśliwiec koło Bochni, po rekonstrukcji jest jednym z najważniejszych eksponatów Muzeum Powstania Warszawskiego. Kilka dni przed powstaniem rotmistrz „Garda” – bo taki pseudonim nosił w AK Czaykowski – poprosił o przeniesienie z KG AK do oddziału bojowego. Przydzielony został do Pułku „Baszta” na Mokotowie.
Myślą wyruszam w dni tamte, dni tkane ogniem uczuć, tętnic amarantem, dni, o których nie wolno pisać łzawo tylko sercem płonącym – jak Twoje – Warszawo. Kraj był wtedy – jak wielka kaplica A Ty w niej ołtarzem.. A każda ulica, Każdy dom – ofiarnym głazem Dla wszystkich jednym, wspólnym, Jak jeden był duch I jeden nerw współczulny. To fragment wiersza „Miasto”, który Andrzej Czaykowski napisał w 1949 r.
Mokotów był powstańczą enklawą: od reszty Warszawy oddzielały go na północy potężne przedwojenne gmachy zajęte przez okupantów i tworzące silnie obsadzoną wojskiem „dzielnicę niemiecką”. Powstańcy uzbrojeni głównie w lekką broń byli zbyt słabi, by zdobyć umocnione budynki na północy, zaś przeważająca na Mokotowie rozproszona zabudowa willowa czyniła obronę niezwykle trudną. Na początku Powstania „Garda” był zastępcą dowódcy batalionu „Olza”, majora Witolda Obarskiego-Białynowicza, ps. Reda, zaś 15 sierpnia został „... wysłany przez D-cę ośrodka walki Mokotów na Sadybę (daleki Czerniaków) z rozkazem uaktywnienia dzielnicy, która po porażce dnia 1 i 2 sierpnia powróciła do konspiracji”. „Garda” otrzymał również od dowodzącego „Basztą” pułkownika Stanisława Kamińskiego „Daniela”, rozkaz opracowania planu ataku na Wilanów, którego celem było przebicie drogi dla nadciągającej od strony Lasów Chojnowskich grupy pułkownika „Grzymały” (Mieczysława Sokołowskiego). Przeprowadzona w nocy z 18 na 19 sierpnia akcja udała się połowicznie – nie zdobyto Wilanowa, na Mokotów przebiła się tylko część żołnierzy „Grzymały”, który poległ. Mimo to „Garda” zyskał sobie uznanie „Daniela”, który powierzył mu misję zorganizowania nowego batalionu – o kryptonimie „Ryś” – mającego bronić Sielca, tworzącego wraz z Sadybą południową rubież obrony Wielkiego Mokotowa. Wielkiego, bowiem obszar opanowany przez powstańców liczył ponad 11 km2, czyli był dwukrotnie większy niż teren Śródmieścia. Zasadniczym zadaniem, z jakimi przybył na Mokotów nowy dowódca, płk Józef Rokicki „Karol”, było połączenie dzielnicy ze Śródmieściem. „Niestety, tylko całkowity brak rozeznania głównego dowódcy powstania płk.
Żagiew płonąca i krwawa
We wrześniu, po upadku Starówki, dowodzący walczącymi z Powstaniem siłami niemieckimi gen. Von dem Bach zaatakował Mokotów. Niemieckiej ciężkiej artylerii i nalotom Luftwaffe, powstańcy przeciwstawiali tylko swą odwagę i determinację. Oto zapamiętany przez łączniczkę „Elę” (Elżbietę Gross-Ostrowską) fragment meldunku „Karola” do płk. Antoniego Chruściela „Montera”: „... wille mokotowskie, cherlawe domki z podwórkami luźno rozsypane wśród ogrodów, nie mogą tworzyć takich punktów oporu, jak zwarte szeregi kamienic w Śródmieściu. Czołgi dają sobie radę z nimi bez trudu, niewielka bomba lotnicza czy jeden pocisk artyleryjski zamieniają je w kupę śmieci. Nie gruzu nawet, zza którego można by się jeszcze bronić, po prostu śmieci”. Pierwszego września upadła Sadyba. „Długość nowego frontu obronnego rtm. Gardy wynosiła około 3 km. Rotmistrz Garda miał już swoją piękną kartę bojową, zdobytą w ciężkich walkach powstańczych w ciągu całego sierpnia. Aby mu dać możność choć minimalnego wytchnienia, odszukałem na Mokotowie zakonspirowanego w charakterze malarza ppłk. dypl. Waligórę [Remigiusz Grocholski], któremu w dniu 1 IX powierzyłem cały odcinek wschodni” – pisał „Karol”. Tak wspominali rotmistrza „Gardę” przełożeni i podwładni. „Nazwiska ppłk. Waligóry, rtm. Gardy, kpt. piech. Janusza, kpt. art. Janusza, por. Gustawa, por. Daaba, wszystkich bohaterów, których nazwisk ani pseudonimów nie pamiętam, będą na wieki opromienione sławą rycerzy niezłomnych” – to ocena płk. „Karola”. „Trafiłem pierwszy raz w życiu na prawdziwego dowódcę, takiego, który wszędzie z nami był, troszczył się o nas, nigdy się za nami nie chował, zawsze był pierwszy. Bardzo dzielny spadochroniarz, strasznie mi się podobał ten człowiek. Mówię: „Zostaję u nich i z nimi będę”. Z nimi do końca na Sielcach siedziałem” – to opowieść strzelca Janusza Małeckiego „Zdzisława”. I jeszcze wspomnienie łączniczki Teresy Bojarskiej „Dziuni- Klamerki”: „Rejon ulicy Chełmskiej i jego obrońca, rotmistrz Garda. Próbował odbijać dom po domu, tracił i zyskiwał, odgryzał się, własną szaleńczą, wręcz straceńczą odwagą pociągając podkomendnych. [..] Meldujemy się u Gardy w piwnicy przy Stępińskiej chyba. Rotmistrz jest ranny. Leży na żelaznym łóżku podparty poduchami, ręka w brudnym bandażu, rozchylona na piersi koszula także nie kryje opatrunku”. „Garda” nie tylko był dwukrotnie ranny: został także przysypany w zbombardowanym domu przy ul. Stępińskiej. Spod gruzów wyciągnęli go jego adiutant por. Edward Klawe i Zbigniew Pawelski z batalionu „Ryś”.
Idziemy gromadą milczącą do ziemi
Ostatni, tragiczny epizod walk o Mokotów. Po dwóch tygodniach bombardowań i nawały artyleryjskiej, na Mokotów rusza atak frontowej niemieckiej 19. Dywizji pancernej. 26 września „Karol”, dostrzegając bezsens walki do ostatniego naboju, po naradzie z oficerami sztabu i dowódcami batalionów opracował plan ewakuacji. Szacował, że znanym, sprawdzonym i oznakowanym szlakiem kanałów, przeprowadzi do Śródmieścia około 1600 żołnierzy – resztki batalionu „Ryś”. Ewakuacja stała się koszmarem: zmęczeni ludzie setkami umierali w cuchnącym błocku, ginęli od wybuchów, gazu i płomieni. „Dn. 26 września z grupą ok. 180 żołnierzy i przewodnikiem zszedł do kanału przy ul. Szustra i w pełnym uzbrojeniu przeprowadził oddział do Śródmieścia, po wielu godzinach marszu. Żołnierze AK byli bardzo utrudzeni, lecz po kilku godzinach wypoczynku „Garda” zameldował, że są gotowi do dalszej walki” – tak opisywał wyczyn Czaykowskiego mjr Kazimierz Szternal „Zryw”, odtwarzając w Londynie dla rotmistrza wniosek awansowy na stopień majora. „Garda” uciekł z kolumny powstańców prowadzonych do niewoli. Podjął pracę w nowej Komendzie Głównej AK, lecz 28 grudnia wpadł w ręce Gestapo. Nie zdradził się wcześniej enkawudzistom, nie zdradził się teraz gestapowcom: nierozpoznany, pod fałszywym nazwiskiem trafił do obozów koncentracyjnych w Gross-Rosen, a potem w Buchenwaldzie. W kwietniu uwolniła go armia amerykańska. W 1949 r. zdecydował się przyjąć propozycję ministra gen. Romana Odzierzyńskiego i nielegalnie wrócić do opanowanej przez komunistów Polski. Przez ponad dwa lata obserwował życie „tonącego w czerwonej powodzi” Kraju, pisał raporty. Dalsze jego losy już znamy.
Spójrz Sprawiedliwy, na dzieło bez miary, Na wolność, co rośnie z nich nieprzerwanie, Choć gasła z każdym pospołu: Otwórz niebieską przed nimi bramę, Do wojujących zalicz kościołów, Zachowaj moc ich i oddaj im, Panie, Ziemię ojczystą na wieczne władanie. „Modlitwa za zmarłych w Warszawie”, Kazimierz Wierzyński