Budniki, czyli wieś, której już nie ma
Osada położona na zachodnim zboczu Kowarskiego Grzbietu dziś stanowi część Karpacza i Kowar. Oddziela je potok Malina. Dawniej znajdowała się tu szkoła i schronisko turystyczne "Forstbaude". Po wojnie, głównie z uwagi na panujące tu warunki (od listopada do marca nie ma tu słońca), liczba mieszkańców malała, aż we wsi nie pozostał nikt, a jej zabudowania zaczęły popadać w ruinę. W latach 50-tych ubiegłego wieku plądrowano ten teren w poszukiwaniu rud uranowych. Do dziś po działaniach górników pozostała sztolnia.
Jeszcze przed II wojną światową mieszkańcy obchodzili święta pożegnania (listopad) i powitania (marzec) słońca, a to dlatego, że przez 113 dni w roku nie dociera do tego miejsca światło słoneczne. Tradycja została wskrzeszona przez lokalnych społeczników, którzy dwa razy w roku spotykają się w dawnych Budnikach, żeby celebrować święto.
- Miłośnicy gór oraz turyści przyjeżdżają tu, co roku i są bardzo zadowoleni. Już od 2014 roku spotykamy się w stałym gronie, ale przybywają też nowe osoby z różnych stron Polski. W tym dniu opowiadamy o historii zapomnianej osady w Budnikach, przywołujemy ducha gór Wołogóra i rozpalamy lampę naftową - symbol nadchodzącego słońca, a w listopadzie ją gasimy." - tłumaczył Paweł Paliga, organizator imprezy, który na co dzień mieszka w Jeleniej Górze.
Budniki to idealna baza wypadowa dla całej rodziny. Trasę pokonają rodziny z dziećmi w wózkach zupełnie bez problemu. Na miejscu znajduje się wiata i palenisko.