Spis treści
57. Rocznica zejścia lawiny w Białym Jarze w Karpaczu
W lawinie w Białym Jarze w Karkonoszach 20 marca 1968 roku zginęło 19 osób. Wśród ofiar było trzynastu Rosjan, czterech obywateli NRD i dwóch Polaków. Wydarzenie opisano wielokrotnie. Znamy je niemal godzina po godzinie.
- Godz. 9.00. Z domu wczasowego Juventuru wyrusza z Karpacza grupa turystów z ZSRR. Byli to studenci z Instytutu Górnictwa w Kujbyszewie, którzy przyjechali do Polski w ramach wymiany młodzieżowej. Wcześniej zwiedzili Oświęcim, Wieliczkę, Kraków i przyjechali w Karkonosze. Główną atrakcją pobytu miała być wycieczka na Śnieżkę. Wyruszyli po śniadaniu w kierunku dolnej stacji kolejki linowej na Kopę. Prowadził ich polski pilot wycieczek z Warszawy. Po dojściu do wyciągu okazało się, że z powodu silnego wiatru jest on nieczynny. Wówczas pilot wycieczki, ulegając presji młodzieży, której kończył się już pobyt w Polsce, zdecydował się
poprowadzić grupę na Śnieżkę najkrótszą drogą czyli przez Biały Jar. Dołączyli do nich Polacy i Niemcy, korzystając z możliwości wejścia na Śnieżkę w zwartej 22-osobowej grupie z polskim przewodnikiem. Nieobyci z górami zagraniczni turyści lekceważą tablicę „Uwaga lawiny”, która stoi przy drodze. Nie niepokoją ich też olbrzymie nawisy nawianego śniegu na głównym grzbiecie Karkonoszy. - Godz. 11.10. Grupa dociera do kotła Białego Jaru. Jeden z turystów oddala się "za potrzebą". Jest świadkiem, jak w pewnym momencie z górnych krawędzi Białego Jaru rusza ogromna lawina. Zbiera wszystkich turystów. Świadek zbiega do dolnej stacji kolejki i alarmuje obsługę.
- Godz. 11.30. kierownik wyciągu Zbigniew Pawłowski uruchomia wyciąg i organizuje ekipę ratowniczą, która z łopatami w rękach wjechała na Kopę.
- Godz. 11.45. Pierwsze osoby z grupy Zbigniewa Pawłowskiego docierają do lawiniska. Są tam już pracownicy schronisk „Strzecha Akademicka” oraz Waldemar Siemaszko, kierownik schroniska "Samotnia". On, jako goprowiec, najbardziej doświadczony w niesieniu pomocy, pokierował akcją. Dzięki tej pierwszej grupie ratowników udało się wydobyć spod śniegu dwie osoby i przewieźć je do szpitala w Cieplicach.
- Godz. 11.50. Ratownicy odnajdują pierwszą ofiarę tragedii. Poszukiwania są bardzo trudne. Biały Jar całkiem wypełnił się twardym, zbitym śniegiem. Połamane drzewa utrudniają wydobywanie ciał.
- Godz. 12.20. Ratownicy odnajdują kolejną ofiarę.
- Godz.12.30. Po ponad pięciu godzinach dalszych poszukiwań odnaleziono zwłoki pierwszej kobiety. Łącznie w pierwszym dniu akcji ratunkowej wydobyto zwłoki 10 osób.
- Godz. 13.00. Do akcji wkraczają ratownicy GOPR oraz czechosławackiej Horskiej Służby. Ratownicy czescy przybyli na lawinisko skuterem śnieżnym, przywożąc ze sobą dwa psy wyszkolone w szukaniu ludzi pod zwałami śniegu.
- Godz. 13.30. Powołano sztab kryzysowy, na którego czele stanął Stanisław Bialikiewicz. Zdecydowano się zwrócić o pomoc do wojska. Wojsko z koszar „Pod jeleniami” w Jeleniej Górze dotarło na lawinisko w godzinach popołudniowych. Kiedy sztab ratowniczy rozpoczął koordynację akcji ratowniczej, pod wyciągiem stało już kilka karetek pogotowia z pełną obsługą medyczną.
- Godz. 14.00. Stanisław Kieżuń, który przejmuje dowodzenie akcją ratowniczą, podzielił żołnierzy na drużyny do kopania poprzecznych rowów o głębokości 3 metrów. Do tych rowów wchodzili ratownicy z sondami lawinowymi. Kiedy zrobiło się ciemno, pracowano przy świetle pochodni.
- 21 marca, godz. 4.00. Koniec pierwszego dnia akcji ratunkowej.
Akcja ratunkowa w Białym Jarze trwała do 5 kwietnia 1968 roku
Wojskowi i ratownicy górscy przeczesywali lawinisko metr po metrze. Drugiego dnia spod śniegu wydobyto tylko jedno ciało. W trzecim dniu akcji - pięć. Czwartego dnia odnaleziono siedemnastą ofiarę tragedii. Dwie ostatnie wydobyto 1 i 5 kwietnia.
Z 24 - osobowej grupy spod zwałów śniegu wydobyto jedynie pięć żywych osób - dwóch Polaków, Rosjanina i dwóch turystów z NRD. 19 osób poniosło śmierć w lawinie.
W akcji ratowniczej w Białym Jarze uczestniczyło kilkudziesięciu ratowników GOPR, strażaków i milicjantów, kilkuset żołnierzy z Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej w Jeleniej Górze i jednostki OTK z Lwówka Śląskiego, pracownicy ZBM z Karpacza, schronisk górskich i kolei linowej.
Dlaczego doszło do tragedii w Białym Jarze?
Głównym powodem tej katastrofy było zlekceważenie tablic ostrzegawczych i wybór nieodpowiedniego szlaku podczas podchodzenia na grzbiet. W Białym Jarze lawiny schodziły już wcześniej. W 1924 roku, gdy w lawinie w Białym Jarze zginął wędrowiec, zdecydowano się na wytyczenie zimowego szlaku, który przebiegałby powyżej poprzedniego, dalej od "rynny" Białego Jaru i byłby mniej narażony na lawiny.
Grupa z 20 marca 1968 roku wybrała letni wariant. Być może dlatego, że chcieli szybciej dojść do schroniska. Ratownik GOPR Andrzej Brzeziński, który jako młody chłopak brał udział w akcji ratowniczej, opisał ich trasę
(...)Udają się czarnym szlakiem do góry, podchodzą pod Biały Jar. Tu ścieżka rozdziela się na łagodniejszą letnią i stromą zimową. Wybierają tą letnią, która za chwilę staje się dla dziewiętnastu osób zgubną(...)
W walce z żywiołem pierwszorzędną rolę odgrywa czas dotarcia na miejsce akcji i wyposażenie ekip ratowniczych. Grupa Sudecka GOPR dysponowała wówczas skromnym wyposażeniem ratunkowym. Cóż to był za sprzęt? Zaledwie 20 sond lawinowych, kilkanaście łopat i jeden samochód terenowy. O skuterach śnieżnych czy śmigłowcu ratowniczym można było wówczas tylko pomarzyć. W tym czasie nie było w Polsce ani jednego psa wytresowanego w poszukiwaniu ludzi pod zwałami śniegu - analizował ppłk Janusz Górecki, w Zeszycie Historycznym z 2018 roku, poświęconemu w całości tragedii w Białym Jarze.
Ratownik GOPR Andrzej Brzeziński podkreśla, że wyciągnięto wnioski z akcji sprzed 55 lat. W 1998 roku uchwałą ZG GOPR została powołana Służba Śniegowo-Lawinowa, która też działa w Karkonoszach. Członkami Służby są doświadczeni ratownicy znający problem lawin. Współpracują oni z kolegami z Horskiej Służby. Prowadzone są po obu stronach wspólne badania zagrożeń lawinowych.
Obserwacje prowadzą doświadczeni ratownicy górscy zajmujący się problemem lawin. W okresie zimy prowadzi się wspólne cotygodniowe badania pokrywy śniegowej i określa się stopnie zagrożeń lawinowych dla obu stron Karkonoszy. Prowadzone są także szkolenia z zakresu ratownictwa lawinowego, co ma wielkie znaczenie podczas wspólnie prowadzonych akcji lawinowych. Ratownicy mają większą wiedzę na temat lawin i dysponują lepszym sprzętem niż przed laty.
Groźne lawiny w Karkonoszach
W Karkonoszach każdego roku spadają setki lawin, nawet w roku ubogim w śnieg.
- W 2001 roku lawina zabiła narciarza w Kotle Łomniczki.
- W 2005 roku w Białym Jarze, niemal w tym samym miejscu, do którego doszło do tragedii 55 lat temu, zginęli pod śniegiem dwaj ratownicy GOPR. Obaj zeszli ze szlaku uprawiając skiaplinizm.
- W 2008 roku pod koniec stycznia dwoje turystów poszło w stronę schroniska Samotnia, zamkniętym zimą niebieskim szlakiem. Przysypało ich, cudem przeżyli, w szpitalu okazało się, że nie odnieśli prawie żadnych obrażeń.
- 22 marca 2008 r., około godziny 16 w Karpaczu w Białym Jarze zeszła lawina. Największa od wielu lat. Zginął w niej Szymon Kempisty, współzałożyciel Szkoły Narciarskiej SUPERNARTY. Szymon należał do ludzi, którzy najlepiej czuli się w górach. Tam spędzał każdą wolną chwilę. Góry, narciarstwo, snowboard, skitouring - to była jego pasja. Był etnologiem, studentem filozofii i doktorantem na Uniwersytecie Wrocławskim.
- W 2014 roku w styczniu na terenie Karkonoskiego Parku Narodowego zeszły samoistnie dwie pokaźne lawiny. Pierwsza z nich 21 stycznia w zachodniej części gór - w Kotle Szrenickim. Kolejna lawina zeszła prawdopodobnie 23 stycznia w Białym Jarze.
- W 2014 roku, w marcu, choć niemal nie było śniegu, lawina zabrała w Kotle Małego Stawu dwójkę czeskich turystów. Nic im się nie stało.
- W 2023 roku 11 lutego zeszła lawina w Białym Jarze. Pod śniegiem nikogo nie było.
Po polskiej stronie Karkonoszy za najbardziej narażone na lawiny miejsca są uznawane: Kocioł Łomniczki, Biały Jar, Kocioł Małego i Wielkiego Stawu, Kocioł Smogorni, Zbocza Małego Szyszaka, Czarny Kocioł Jagniątkowski, Śnieżne Kotły, Kocioł Łabskiego Kocioł Szrenicki.
Tablica ku pamięci ofiar katastrofy
„Zmarłym ku pamięci, żywym ku przestrodze”, taki napis widnieje na tablicy pamiątkowej odsłoniętej w 2018 roku przy okazji uroczystości odpustowych ku czci św. Wawrzyńca, upamiętniającej najtragiczniejsze zdarzenie w polskich górach, czyli wielką lawinę, która w 1968 roku zabiła w Białym Jarze 19 osób.
To już drugi pomnik. W 1974 roku lawina w Białym Jarze zniszczyła pomnik poświęcony ofiarom tragedii z 1968 roku, stojący przy szlaku. Pozostał po nim jedynie fundament. Dla upamiętnienia tragicznych wypadków w Białym Jarze, 10 sierpnia 2018 roku w dzień Świętego Wawrzyńca zamontowano nową tablicę pamiątkową. Została ona umieszczona na ciosanym kamieniu tworzącym pierwszy pomnik. Nowe miejsce lokalizacji, poza osią schodzenia lawin, powinno uchronić pamiątkę przed zniszczeniem.
