"Wybraliśmy liczenie lat od wcielenia Pana naszego Jezusa Chrystusa, aby bardziej był widoczny początek naszej nadziei i by jaśniejszym światłem zabłysło dla nas źródło odnowienia ludzi, czyli tajemnica naszego Odkupienia" - pisał w 525 roku mnich Dionizy Mały, który jako pierwszy wprowadził do kalendarza tę datę narodzin Zbawiciela i przyjął jako początek rachuby czasu. Tak powstała nasza era zwana też chrześcijańską, nową albo - od imienia jej twórcy - dionizyjską.
Mnich pochodził ze Scytii (dzisiejsza Mołdawia lub Ukraina). Należał do największych uczonych swojej epoki. Na prośbę papieża Jana I ułożył tabelę określającą daty corocznego świętowania Wielkanocy, doprowadzając ją do 626 roku. Aby uniknąć używania nazwy era Dioklecjaną prześladowcy chrześcijan, którego Dionizy uważał za tyrana i bezbożniką postanowił niejako przy okazji policzyć lata od wcielenia Chrystusa. Za rok Jego narodzenia uznał 753 od założenia Rzymu. Kolejny - za pierwszy rok w nowej erze.
Niestety, Dionizy się pomylił, co wykazali w późniejszych latach historycy i bibliści. Chrystus urodził się około 7 lat przed Chrystusem. Datę tę potwierdził także astronom Johannes Kepler. Według jego wyliczeń właśnie wtedy miała miejsce bardzo rzadka koniunkcja trzech planet Saturna, Jowisza i Marsa. To widoczne na niebie zjawisko było prawdopodobnie gwiazdą, za którą wędrowali ze wschodu do Jerozolimy i Betlejem mędrcy. Kalendarza już nie poprawiano, uznając, że przesuwanie wszystkich wydarzeń historycznych o siedem lat przyniesie więcej zamieszania niż sensu.
W erze chrześcijańskiej podział roku na miesiące zachował się z czasów rzymskich. Nie od razu było ich dwanaście. W pierwotnej wersji Rzymianie przyjęli, że rok ma 4 miesiące, każdy po 30 dni. Nadano im imiona bogów: Martius, Aprilis, Maius i Iunius. Początek roku przypadał na 1 marca. Szybko jednak się okazało, że taka miara czasu była mocno niedoskonała i wprowadzała bałagan, skoro te same miesiące wypadały w różnych porach roku. Rzymianie powiększyli więc rok o kolejne 6 miesięcy, wydłużając go jednocześnie do 300 dni. Kolejne miesiące nazwano od łacińskich nazw liczb - Quintilis, Sextilis, September, October, November i December.
W czasach cesarstwa piąty miesiąc - Quintilis - na cześć urodzonego w nim Juliusza Cezara ochrzczono jego imieniem Iulius. "Swojego" miesiąca pozazdrościł Cezarowi jego następcą Oktawian August. Sextilis zmienił więc wkrótce nazwę na Augustus.
O dwa kolejne miesiące - Ianuarius i Februarius - powiększył rok do znanych nam już dwunastu drugi król rzymski, następca Romulusą Numa Pompiliusz. Dodał do istniejącego roku kolejne 50 dni (wcześniej do 300 dni wyliczonych dodano 4). Zasługą Numy Pompiliusza było też wprowadzenie do kalendarza podziału na dni robocze i świąteczne.
Przyjęte przez Rzymian nazwy miesięcy przyjęły się tak dalece, że w nie zmienionej wersji obowiązują do dziś nie tylko w wielu językach zachodniej Europy, ale także w języku rosyjskim.
Różnica między wyliczonym przez Rzymian rokiem 354-dniowym a rokiem zwrotnikowym, którego długość wynosi 365,24 dnią była jednak odczuwalna i dokuczliwa. Aby ją zniwelować, kapłani dodawali od czasu do czasu (zazwyczaj co 2 lata) 22-23-dniowy trzynasty miesiąc. Od 191 r. p.n.e. mogli to robić według własnego uznanią, co przyczyniało się do korumpowania fachowców od kalendarza. Cyceron, wybitny mówca i polityk, jako namiestnik Cylicji użył swoich wpływów po to, by kapłani nie wprowadzali roku przestępnego, czyli nie dodawali 13. miesiąca. Dzięki temu mógł wcześniej wrócić do Rzymu.
Po to, by ukrócić takie praktyki, Juliusz Cezar w 45 r. p.n.e. postanowił raz jeszcze zreformować kalendarz. Egipski astronom Sozygenes, którego Cezar ustanowił swoim doradcą, początek roku ustalił na 1 stycznia. Co 4 lata ustanowiony został też rok przestępny, w którym luty miał 29 dni, a rok liczył 366 dni. Pozostałe miesiące miały natomiast 30 lub 31 dni na przemian. W związku z tym, że niedoskonały oficjalny kalendarz odbiegał wtedy od astronomicznego aż o 67 dni, ich nadmiar przypisano do roku 46 p.n.e.
Zyskał on przez to miano roku bałaganu. Najzupełniej słusznie, skoro liczył aż 445 dni!
Początki okazały się trudne. Lata przestępne przez pomyłkę liczono początkowo co trzy, a nie co cztery, jak być powinno. Pomyłkę skorygowano dopiero w 9 roku p.n.e.
W IV w. n.e. pod wpływem religii orientalnych zaczęto stosować podział miesiąca na tygodnie. Dni tygodnia nazywały się początkowo tak: dies Lunae (dzień księżyca) - poniedziałek; dies Martis (dzień Marsa) - wtorek, dies Mercurii (dzień Merkurego) - środa; dies Iovis (dzień Jowisza) - czwartek; dies Veneris (dzień Wenus) - piątek; dies Saturni albo Sabbatum (dzień Saturna) - sobota; dies Solis (dzień słońca) - niedziela.
Kalendarz juliański, jak nazwano go na cześć Juliusza Cezarą przetrwał aż 16 wieków. W niektórych miejscach nawet dłużej. W Rosji stosowany był do 1918 r., w Grecji aż do 1923 r., a w Kościele prawosławnym obowiązuje do dziś. W Rosji zresztą wprowadzenie kalendarza gregoriańskiego dodatkowo zostało opóźnione z powodu targającej wtedy krajem wojny domowej. Na terenach zajętych przez bolszewików zmiany wprowadzono dopiero w 1920 r. Stąd też rocznica rewolucji październikowej obchodzona jest w Rosji w listopadzie.
Podobny do obowiązującego obecnie kalendarz juliański miał jedną wadę: spóźniał się o 1 dzień na 128 lat. W XIII stuleciu różnica w stosunku do roku zwrotnikowego była na tyle widoczną że papież postanowił raz jeszcze dokonać jego reformy, skoro z roku na rok i ze stulecia na stulecie Wielkanoc wypadała bliżej zimy. Nie wiadomo ile w tym prawdy, a ile legendy, że prace nad nowym kalendarzem ruszyły na dobre dopiero wówczas, gdy przedwczesne opady śniegu uniemożliwiły lubiane przez papieża Grzegorza XIII zabawy związane ze śmigusem-dyngusem. Do prac nad kalendarzem zaangażowano między innymi astronomów z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Do stosowanych w kalendarzu juliańskim zasad dołożono kilka nowych. Twórcy kalendarza założyli, że przestępnymi nie będą lata podzielne przez 100, chyba że dzielą się także przez 400. Przestępnymi nie były więc lata 1700,1800 i 1900, a były 1600 i 2000.
Nowy kalendarz wprowadzono papieską bullą "Inter gravissimas". Co nawiązywało do tradycji rzymskiej, w której pieczę nad kalendarzem miał Pontifex Maximus - najwyższy kapłan. Najważniejszym postanowieniem Grzegorza było, iż dzień 15 października 1582 r. przypadł zaraz po dniu 4 października tegoż roku. W ten sposób usunięto 10 zbędnych dni, wyrównując różnicę między rokiem kalendarzowym i astronomicznym. Ale niezadowoleni z reformy wykrzykiwali wtedy na ulicach, że papież kradnie ludziom 10 dni życia.
Ciekawostką jest, że wyrównano nie całe opóźnienie kalendarza juliańskiego od 46 p.n.e" lecz tylko jego część. Przywrócono kalendarz do stanu, w jakim był w czasie soboru nicejskiego w 325 n.e. Ma to ten skutek, że termin przesilenia zimowego wypada u nas 21 lub 22 grudnią podczas gdy w czasach Cezara przypadało ono 24 grudnia.
Wszystko dlatego, że na soborze nicejskim ustalono m.in. zasadę wyznaczania świąt Wielkanocy, która opiera się na założeniu, że równonoc wiosenna przypada 21 marca. Aby uniknąć ponownego przeliczania tablic świąt, rachubę dni przesunięto tak, aby równonoc wiosenna wypadała nadal tego właśnie dnia
Jako pierwsze nowy kalendarz przyjęły Hiszpania, Polska, Włochy i Portugalia. Nieco później kalendarz gregoriański wprowadzono w krajach protestanckich, a na koniec w prawosławnych.
Ostatnią poważną próbą majstrowania przy kalendarzu w Europie był tzw. kalendarz republikański, zwany również kalendarzem rewolucji francuskiej.
Wyznaczono w nim, a jakże - nową erę. Rozpoczęła się ona 22 września 1792 r, czyli w dniu, w którym utworzono republikę.
Rok liczył w tym kalendarzu dwanaście 30-dniowych miesięcy, a na końcu dodawano 5 dodatkowych dni. Każdy miesiąc dzielił się na 3 dekady (zamiast tygodnia). Dni roboczych w systemie dekadowym było więc aż 9, a nie 6, jak w normalnym tygodniu, ani pięć przy obecnym systemie weekendowym. Taki system nie podobał się nie tylko ludziom. Nie wytrzymywały go także robocze konie, padające ze zmęczenia. Dekady zniesiono więc już w roku 1802, czyli po 10 latach obowiązywania A w roku 1806 Napoleon przywrócił we Francji kalendarz gregoriański.
Przyjęty przez Grzegorza XIII kalendarz obowiązuje zatem do dziś. Ale od czasu do czasu pojawiają się nowe pomysły. W połowie lat 50. XX w. indyjski ambasador w ONZ wnioskował, by przyjąć rachubę czasu, o którą od lat 30. walczyła Amerykanka Elizabeth Achelis. Rok miałby się składać z czterech równych kwartałów liczących po 91 dni. Ich pierwsze miesiące (nazwy pozostałyby bez zmian), czyli styczeń, kwiecień, lipiec i październik miałyby po 31 dni, a pozostałe - po 30.
Dzięki takiemu podziałowi każdy pierwszy miesiąc kwartału rozpoczynałby się w niedzielę, drugi w środę, a trzeci w piątek. Rok miałby 364 dni. By wyrównać różnicę między nim a rokiem zwrotnikowym, Amerykanka proponowałą by dodawać na koniec 1 dzień, a w latach przestępnych liczonych według zasad z kalendarza gregoriańskiego dwa dni. Pomysł po dyskusjach i sporach przepadł.
Własne kalendarze stosują wyznawcy wielkich religii. Muzułmanie nową erę liczą od 15 lub 16 lipca 622. Był to pierwszy dzień roku księżycowego, w którym odbyła się hidżrą ucieczka Mahometa z Mekki do Medyny. W kalendarzu żydowskim rachuba lat zaczyna się od dnia stworzenia świata. Tę datę uczeni żydowscy wyznaczyli na 6 października 3761 r. p.n.e.
KRZYSZTOF OGIOLDA, Nowa Trybuna Opolska