Aby mieć władzę, trzeba ją sobie wziąć
- mawiał William M. Tweed, jeden z najpotężniejszych polityków w USA po wojnie secesyjnej. Mimo że formalnie nie sprawował najważniejszych stanowisk, w drugiej połowie XIX w. zdobył ogromne wpływy. A przy okazji stał się symbolem korupcji w USA.
Nie obchodzi mnie, kto wybiera, jeśli ja wskazuję kandydatów
- to jeszcze jedno jego powiedzenie znane do dziś. Stworzony przez niego system sterowania procesami politycznymi, polegający na wprowadzaniu własnych ludzi na kluczowe stanowiska w poszczególnych instytucjach, dawał mu ogromne możliwości. Przede wszystkim wyciągania łapówek oraz zdobywania publicznych kontraktów. Nie wiadomo dokładnie, jak dużo pieniędzy zdefraudował. Na pewno co najmniej 30 mln dol., ale część jego biografów szacuje, że mogło to być nawet 200 mln dol. Uwzględniając inflację, dziś ta suma to odpowiednik 2,4 mld dol.
Był rok 1871. Tweed znajdował się u szczytu swojej potęgi. Miał pod swoją kontrolą właściwie cały Nowy Jork, ale także silne wpływy w partiach Demokratycznej i Republikańskiej. Właśnie przygotowywał się do walki o kolejny mandat w Senacie, gdy do jego mieszkania przy nowojorskiej Piątej Alei zapukał szeryf Matthew Brennan z nakazem aresztowania w ręku. Nakaz był konsekwencją serii artykułów w „New York Times”, w którym szczegółowo opisano niewiarygodną skalę korupcji w mieście. Wynikało z nich, że w Nowym Jorku płaci się pod stołem właściwie za wszystko - łapówka była potrzebna, by policjant awansował na dzielnicowego, przedsiębiorca zdobył kontrakt na remont jezdni, polityk zdobył wystarczająco duże poparcie w wyborach. Na szczycie tej piramidy korupcji stał właśnie Tweed - stąd wizyta Brennana u niego.
„Boss” (to najczęściej używany pseudonim Tweeda) trafił do aresztu. Nie na długo. Sprawę załatwił w swoim stylu. Do kieszeni Brennana trafiła łapówka, okrągły milion dolarów (odpowiednik dzisiejszych 12 mln dol.), Tweed wyszedł na wolność. Tydzień później pokonał swojego rywala w wyborach do Senatu.
Ameryka nigdy nie była tak przejrzysta i wolna od korupcji jak kraje skandynawskie, ale mimo to swoboda działania Tweeda szokuje. Jak w ogóle było możliwe, że mógł on w świetle prawa tak drastycznie przekraczać granice uczciwości? By to zrozumieć, trzeba poznać specyfikę Stanów Zjednoczonych w drugiej połowie XIX w.
Państwo pękło na dwie części w czasie wojny secesyjnej. Po jej zakończeniu w 1865 r. Stany Zjednoczone przeżyły trzy dekady gruntownej przebudowy - i pod względem politycznym, i gospodarczym. Zniesienie niewolnictwa, odbudowa miast zniszczonych w czasie wojny domowej, wielkie projekty infrastrukturalne w kraju (przede wszystkim budowa połączeń kolejowych przez cały kontynent) całkowicie zmieniały Amerykę.
Na to jeszcze nałożył się proces przemian systemu politycznego. W USA wytworzył się system klientelistyczny. W poszczególnych regionach, miastach, okręgach wyborczych powstał ład w oparciu o jednego „mocnego człowieka”, wokół którego kręciło się całe życie polityczno-gospodarcze. Często takie grupki tworzyły klany migracyjne czy grupy religijne (migranci z Irlandii tworzyli własne środowisko, protestanci własne itp.), ale najczęściej po prostu byli to samorośli liderzy skupiający w swoich rękach władzę. Potrafili wszystko, na przykład „załatwić” wystarczającą liczbę głosów, by zapewnić politykowi wybór na stanowisko (wyborców korumpowało się za pomocą wiadra węgla). Takim właśnie „mocnym człowiekiem” był Tweed.
Dziś historycy ten okres - przesiąknięty korupcją i klientelizmem - nazywają pozłacaną erą. Choć tego terminu zaczęto używać w latach 20. XX w., to powstał on na samym jej początku, w 1871 r. Wtedy Mark Twain (wspólnie z Charlesem Warnerem, to jedyna jego pozycja napisana ze współautorem) opublikował książkę Pozłacana era. Bajka współczesna, w której z typową dla siebie swadą opisuje sposób robienia kariery w Ameryce po wojnie secesyjnej.
Różnego rodzaju afer nie brakowało zwłaszcza w okresie prezydentury Ulyssesa Granta. Ten zasłużony generał z czasów wojny secesyjnej, którego podobizna znajduje się na banknocie 50-dolarowym, rządził Ameryką w latach 1869-1877. Jego prezydentura to przede wszystkim czas napiętej dyplomacji związanej z wojnami na Kubie i w Europie oraz porządkowania spraw na południu kraju (Grant chciał szybko odbudować regiony zniszczone w czasie wojny secesyjnej, ale też wprowadził stan wojenny tam, gdzie był obecny Ku Klux Klan).
Jednak w cieniu tych zdarzeń w USA doszło do serii ogromnych skandali gospodarczych, nad którymi prezydent wyraźnie nie panował. Choćby w sprawach spółek kolejowych Union Pacific Railroad oraz Credit Mobilier. Kongresman Oakes Ames w 1872 r. rozdawał akcje tych spółek, próbując w ten sposób odwieść Kongres od zajmowania się kwestią machlojek finansowych w nich. Skorzystali na tym m.in. Grant i jego dwaj wiceprezydenci (Schuyler Colfax i Henry Wilson). Z kolei trzy lata później światło dzienne ujrzała afera alkoholowa (Whiskey Ring). Okazało się, że Departament Stanu pozwalał producentom alkoholu unikać płacenia podatków w zamian za wsparcie finansowe Partii Republikańskiej. Aferę ujawnił sekretarz stanu Benjamin Bristow, który działał z pominięciem prokuratury (tylko w ten sposób można było ją rozwikłać). Choć w sprawę zamieszanych było wielu polityków z prezydentem na czele, konsekwencji - nawet politycznych - nie było.
W takich czasach przyszło żyć Williamowi Tweedowi. Biorąc poprawkę na standardy polityczne panujące w „pozłacanej erze”, nie dziwi, że przez tyle lat czuł się bezkarny. Jednym z najbardziej spektakularnych przekrętów Tweeda był ten związany z budową siedziby sądu federalnego w Nowym Jorku. Decyzja o inwestycji zapadła w 1861 r. Zgodnie z kosztorysem budynek miał kosztować nie więcej niż 250 tys. dol. i powstać w ciągu roku. Nie udało się. Tweed - wykorzystując swą sieć kontaktów - wydał polecenie, by budżet inwestycji zwiększyć o milion dolarów. Znów bez efektów, więc po raz kolejny zwiększono budżet. W 1871 r. koszt budowy sądu sięgał już 13 mln dol., ale budynek ciągle nie był gotowy.
Wtedy zaczęło się poruszenie, Tweed został nawet aresztowany. Ale dowiódł, że w każdej sytuacji spada jak kot na cztery łapy. Wyszedł szybko na wolność, a gdy padł pomysł, żeby powołać specjalną komisję wyjaśniającą niejasności wokół inwestycji, zadbał o to, by w jej skład weszli tylko jego ludzie. Skutecznie. Tweedowi niczego nie zarzucono - natomiast końcowy raport z pracy komisji został wydrukowany w drukarni do niego należącej, dzięki czemu zarobił kolejne 14 tys. dol.
Budynek stoi w Nowym Jorku do dziś. Sąd pracował w nim do 1927 r., po czym przeniósł się nowej siedziby. Obecnie ten budynek - nazywany popularnie Tweed Court House (Sąd Tweeda) - jest jedną z największych atrakcji turystycznych Nowego Jorku, a jego bogate zdobienia i detale architektoniczne są cały czas chętnie oglądane przez odwiedzających.
Tweed był niezwykle skuteczny w swych działaniach, sprawując dość skromne stanowisko szefa towarzystwa Tammany Hall, dziś nieistniejącej już instytucji, która działała na zapleczu Partii Demokratycznej. To stanowisko dawało mu jednak możliwości prowadzenia zakulisowej gry politycznej. A dzięki trzymaniu się w wąskim kręgu swoich zaufanych współpracowników (m.in. Jay Gould, George G. Barnard, Peter B. Sweeny, Richard B. Connolly) mógł swobodnie sterować procesami politycznymi w mieście. Stąd też wzięło się określenie „krąg Tweeda”, opisujące jego strukturę zarządzania.
W poważne kłopoty Tweed wpadł dopiero w 1873 r., po niemal 20 latach bezkarnego rządzenia z tylnego siedzenia Nowym Jorkiem. Wtedy stanął przed sądem pod zarzutem korupcji i po długim procesie został skazany na 12 lat więzienia i grzywnę w wysokości 12 tys. dol. Tweed odwołał się do sądu wyższej instancji - i tam udało mu się doprowadzić do skrócenia wyroku do zaledwie roku odsiadki. Ale później zaczęły na niego spadać kolejne procesy. W końcu sfrustrowany, niezdolny do opłacenia wysokich kosztów (przy jednym z wyroków musiał zapłacić 3 mln dol. kaucji) uciekł do Hiszpanii. I tam wpadł - został rozpoznany na podstawie rysunków satyrycznych, które obficie w tamtym czasie publikowała amerykańska prasa. Ponownie trafił za kratki. Z więzienia już nie wyszedł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?