W czasach PRL-u większość ludzi musiała polegać na komunikacji miejskiej i międzymiastowej, bo na samochód mało kto mógł sobie wtedy pozwolić. Zanim popularne Fiaty 126p i inne pojazdy osobowe stały się bardziej osiągalne, Polacy przemieszczali się do pracy głównie autobusami oraz pociągami, gdzie nieraz trzeba było wręcz „walczyć” o wolne miejsce siedzące, a nawet i skrawek przestrzeni, by w ogóle zmieścić się w zatłoczonych środkach komunikacji. Najlepsza sytuacja panowała oczywiście w większych miastach, gdzie nie tylko połączeń było więcej, ale także odjazdów z przystanków oraz stacji. W mniejszych miejscowościach czy na wioskach ludzie zmuszeni byli przemierzać pieszo nieraz po kilka kilometrów, aby dotrzeć do najbliższego punktu PKS, z którego kursy autobusów odbywały się znacznie rzadziej niż w miastach. Każdy, kto pamięta czasy PRL-u zapewne nie zapomniał, co oznaczało codzienne oczekiwanie na przyjazd spóźnionego autobusu, który – wypełniony po brzegi pasażerami – zatrzymywał się wreszcie, by zabrać jeszcze ostatnich szczęściarzy.
W erze samochodów komunikacja miejska sprawdza się głównie w dużych miastach
W obecnych czasach, kiedy sporo ludzi posiada własne samochody, przemieszczanie się do pracy jest znacznie łatwiejsze i wygodniejsze, niż kilkadziesiąt lat temu. Nie oznacza to, że przebiega bez żadnych trudności, bowiem zarówno w godzinach porannych jak też popołudniowych zakorkowane drogi w miastach oraz głównych trasach między nimi to już standard. Wielu kierowców musi liczyć się między innymi z wydłużonymi powrotami do domu, wynikającymi z natężonego ruchu drogowego. Podróżujący autobusami także są uzależnieni od aktualnej sytuacji na ulicach, więc poruszanie się tego typu komunikacją zajmuje nieraz sporo czasu. Najkorzystniejszym środkiem transportu wydają się więc tramwaje i pociągi, którymi udaje się nieraz ominąć liczne drogowe utrudnienia oraz zyskać na czasie. Mimo problemów, wynikających z natężenia ruchu drogowego, w większych miastach istnieje sporo możliwości, jeśli chodzi o liczbę i częstotliwość kursów. Najwięcej trudności mają mieszkańcy mniejszych miejscowości oraz wiosek, gdzie poruszanie się w terenie bez samochodu stanowi duży problem.
Droga do pracy w czasach PRL-u dla wielu ludzi była sporym wyzwaniem
Kilkadziesiąt lat temu, kiedy obecność samochodów na drogach była bez porównania mniejszym zjawiskiem niż obecnie, nie było wówczas problemu z kilkukilometrowymi korkami, wynikającymi z dużego natężenia ruchu. Wyzwaniem stało się jednak dotarcie do pracy na czas spóźniającymi się autobusami i pociągami albo nawet samo wejście do zatłoczonego środka transportu. W dużych miastach, gdzie częstotliwość kursów była większa, pojawiał się cień nadziei na podróż kolejnym autobusem lub tramwajem. Przemieszczano się też niejednokrotnie pieszo lub rowerem, udając się znanymi skrótami. Z kolei popularne wówczas kursy PKS były dla wielu mieszkańców mniejszych miejscowości jedyną możliwością przedostania się do miejsc pracy, znajdujących się w większych ośrodkach miejskich, co wiązało się nieraz z długim oczekiwaniem na przyjazd spóźnionego oraz zatłoczonego już autobusu. Wtedy odbywała się „walka” o możliwość przedostania się do wewnątrz pojazdu, by stojąc choćby „na baczność” dotrzeć do celu.
W załączonej galerii prezentujemy fotografie archiwalne, przedstawiające Polaków zmierzających do pracy przed kilkudziesięcioma laty, udostępnione przez Narodowe Archiwum Cyfrowe. Zobacz, jak wyglądała droga do pracy w czasach PRL-u.