Tak wyglądały urządzenia najnowocześniejszego portu przedwojennego świata
Z początku miał być to tymczasowy port dla Marynarki Wojennej. Port w Gdyni stał się jednak jednym z symboli II Rzeczypospolitej. Jego powstanie nie było jednak przedsięwzięciem ani łatwym, ani tanim.
Strajk gdańskich dokerów jeszcze w czasie trwania wojny polsko-bolszewickiej był jasnym sygnałem, że postanowienie traktatu wersalskiego, gwarantujące Polsce dostęp do portu w Gdańsku, nie będą respektowane. Polski rząd zrozumiał, że tylko powstanie nowego portu będzie oddechem dla całej polskiej gospodarki.
Historia gdyńskiego portu
„Upoważnia się Rząd do poczynienia niezbędnych zarządzeń celem wykonania budowy portu morskiego przy Gdyni na Pomorzu, jako portu użyteczności publicznej” – to słowa art. 1 ustawy o budowie portu w Gdyni uchwalonej 23 września 1922 r. przez Sejm RP. Te słowa też uznawane są za formalny początek Portu Gdyni. Należy jednak nadmienić, że już rok wcześniej, w 1921 r., rozpoczęto przygotowania do budowy. Niewiele brakowało by z powodu niestabilnej sytuacji i kryzysu gospodarczego przerwano budowę „miasta z morza i marzeń” i portem. Ratunkiem okazało się powołane polsko-francuskie konsorcjum, dzięki któremu wznowiono prace. Tempo prac było iście ekspresowe pierwszy statek w gdyńskim porcie zacumował już w 1923 roku. Statkiem tym był parowiec „Kentucky”. Budowa portu stała się niezwykłym impulsem dla rozwoju miasta. Zapanowała istna “gorączka na Gdynię”, do miasta zjeżdżali się mieszkańcy całej Polski i nie tylko. Często przybywali tu bez żadnej gotówki.
Należy tu nadmienić oprócz pereł modernistycznej architektury, w Gdyni powstały również domy dla biedoty. Część z nich istnieje nawet do dzisiaj. Wygląd gdyńskich dzielnic biedy bardziej kojarzył się z południowoamerykańskimi fawelami niż architekturą Europy Środkowej. W gdyńskich slumsach mieszkało niemal 30 proc. przedwojennych mieszkańców miasta. Mieszkali w prowizorycznych barakach bez bieżącej wody i prądu. Sporą część stanowili też tzw. bosi Antkowie. Byli to robotnicy dniówkowi, w Gdyni pracujący przede wszystkim przy budowie portu. Często nie mając dokąd wracać, na stałe osiedlali się nad Bałtykiem. To sprawiło, że niewielka rybacka wieś (1921 r. – 1268 mieszkańców) przekształciła się w nowoczesną metropolię (1939 r. – 127 tys. mieszkańców). Miasto, jako główny polski port nad Bałtykiem, miał ogromne znaczenie dla ruchu towarowego i pasażerskiego. Szacowane przez inż T. Wendę skumulowane koszty budowy portu w Gdyni po stronie publicznej wyniosły około 240 mln zł (około 160 mln zł poszło na roboty budowlane, około 80 mln zł na urządzenia portowe). Kapitał prywatny dołożył udział około 34 mln zł. Niezwykle ważne były nowoczesne urządzenia portowe. W roku 1925 Ministerstwo Przemysłu i Handlu zakupiło dwa dźwigi bramowe do przeładunku węgla i rudy, a dwa lata później towarzystwo węglowe Polskarob wywrotnicę mostową zdolną przeładować 300 000 ton węgla miesięcznie oraz cztery dźwigi ruchome o nośności 5 ton każdy. Na nabrzeżach pojawiły się również innego typu urządzenia, jak np. cztery dźwigi elektryczne. Gdynia uzyskała prawa miejskie 10 maja 1926 r. Jak w okresie międzywojennym wyglądały nowoczesne urządzenia portowe, których zazdrościł nam cały świat?