Grudniową pensję 1994 roku Polacy odebrali jeszcze w milionach. Przeciętne wynagrodzenie wynosiło wówczas 5.328.000 zł. Zdecydowana większość z nas była więc milionerami, co wcale nie oznaczało wielkiej zamożności. Był to jedynie skutek hiperinflacji, jaką przeżywał nasz kraj w latach 1989-1990. To inflacja windowała ceny i nominały na trudno wyobrażalny poziom. Jajko kosztowało 2.200 zł, a kilogram świątecznej szynki -128.000 zł.
Stąd denominacja złotówki sprzed dwudziestu lat. Reformę rozpoczęto 1 stycznia 1995 roku, wprowadzając w Polsce nową jednostkę pieniężną - nowy złoty, który zastąpił starą złotówkę, w relacji 1 do 10.000, czyli za 10.000 starych złotych, otrzymywaliśmy 1 nowy złoty.
- Cały ten proces przebiegł bardzo sprawnie i bez zakłóceń w roku 1995, ale także w latach następnych - przypomina Przemysław Kuk z Narodowego Banku Polskiego.
Banknot dwumilionowy
NBP już w 1990 roku rozpoczął przygotowania do denominacji złotówki. Warunkiem reformy był spadek inflacji do poziomu 10 proc. i gwarancja, że ten poziom utrzyma się przez dłuższy czas. Stało się to możliwe dzięki realizacji planu Leszka Balcerowicza, ówczesnego wicepremiera i ministra finansów. Transformacja z gospodarki centralnie sterowanej do rynkowej była terapią szokową, skutki społeczne olbrzymie, ale prowadziła do stabilizacji i redukcji galopującej inflacji, a także obniżenia deficytu budżetowego.
Przed denominacją w obiegu były banknoty o nominałach: 20 000 zł, 50 000 zł, a potem 200 000 zł (od 1989 roku), 100 000 zł, 500 000 zł (od 1990 roku) i wreszcie 1000 000 zł (1991 rok) i 2 000 000 zł (1992 rok). Najniższym nominałem w naszym portfelu był banknot 50 złotych. Monety, choć nie przestały być wtedy prawnym środkiem płatniczym, praktycznie zniknęły z obiegu, bo ich wartość była zbyt niska, aby wygodnie używać ich w rozliczeniach.
Za litr mleka płaciliśmy 5.500 zł, za kilogram cukru - 9.500 zł, a za kilogram mąki - 6.300 zł. Pół litra polskiej wódki kosztowało ponad 70.000 zł.
Posługiwanie się wielocyfrowymi liczbami w codziennych transakcjach nie było wygodne, a przecież jedną z najważniejszych i pożądanych cech pieniądza jest jego poręczność.
Mennica Państwowa już w 1990 roku rozpoczęła bicie monet z myślą o przyszłej denominacji. Zgromadzono ich sporą ilość, co pozwoliło po 1 stycznia 1995 roku szybko zastąpić nimi starą złotówkę.
Przygotowano w 1990 roku także serię nowych banknotów, ale nie weszły one do obiegu z powodu słabego zabezpieczenia przed fałszowaniem. Druk banknotów, o nominałach od 10 zł do 200 zł, rozpoczął się dopiero w 1994 roku według nowego projektu. Jego autorem jest związany z Warszawą artysta plastyk Andrzej Heidrich, twórca ekslibrisów, znaczków pocztowych oraz banknotów: serii "Wielcy Polacy" (1974-1993) i "Królowie i książęta Polski", w powszechnym obiegu od 1995 roku.
Sejm uchwalił ustawę o denominacji w lipcu 1994 roku. Mimo kolejnych zapewnień, że nikt nie straci na tej operacji, nieufność, zwłaszcza wśród starszego pokolenia Polaków, była dość powszechna. Wielu doskonale pamiętało jeszcze wymianę starych złotych na nowe z 1950 roku i ile na tej reformie walutowej stracili.
Tamten strach pozostał
W1950 roku gotówkę oraz oszczędności Polaków wymieniano w relacji 100 do 1. Ale nie była to tylko denominacja, która jest operacją wyłącznie techniczną. Równocześnie ceny i płace przeliczono w relacji 100 do 3, czyli za każde 100 zł starych pracownicy dostawali 3 nowe zł. Jednak oszczędności, które nie były w banku, liczono inaczej, mniej korzystnie - za każde 100 starych zł wypłacano 1 nowego złotego. Do tego punktów wymiany pieniędzy było niewiele i czas na operację 8 dni. W rezultacie ci, którzy mieli jakiekolwiek zasoby pieniężne, stracili.
W ogóle przygotowania do wymiany pieniędzy trzymane były wtedy przez władze w ścisłej tajemnicy. Ustawa o zmianie systemu pieniężnego została uchwalona przez Sejm 28 października 1950 roku, a nowy złoty wszedł do obiegu już dwa dni później. Wszystko odbyło się z zaskoczenia. Z dnia na dzień straciły ważność wszystkie pieniądze będące w obiegu.
Sposób przeprowadzenia tamtej operacji był całkowicie inny niż w 1995 roku. Mimo jednak całej kampanii informacyjnej, prezentacji wzorów nowych banknotów i monet, strach w ludziach pozostał.
Ceny w starych i nowych złotych
1 stycznia 1995 roku nie od razu otrzymaliśmy wyłącznie nowe pieniądze. Nowe weszły do obiegu tylko monety oraz banknoty o nominałach: 10 zł, 20 zł i 50 zł. Od tego dnia przez następne dwa lata równolegle funkcjonowały nowe i stare złote. A to oznaczało, że ceny też musiały być podawane zarówno w starych, jak i nowych złotych.
W pierwszej kolejności wycofywane były banknoty o najniższych nominałach, które były zastępowane monetami. 1 czerwca 1995 roku do obiegu weszły nowe banknoty 100 zł i 200 zł - zastępowały banknoty jedno- i dwumilionowe.
Pieniądze starej emisji przestały być prawnym środkiem płatniczym 1 stycznia 1997 roku. Od tego dnia mogły być wymieniane na nowe złote tylko w bankach.
- Denominacja była operacją czysto techniczną, a jedyne, co wówczas straciliśmy, to "cztery zera" - mówi Przemysław Kuk z NBP. - Banknoty sprzed denominacji można było wymieniać aż do końca 2010 roku, czyli przez 15 lat. Zdecydowana większość z nich została w tym okresie wymieniona.
Najmniejsza kwota, jaką można było wymienić, to 100 starych złotych (równowartość 1 grosza) i jej wielokrotność. Według szacunków, nie wymieniono w wyznaczonym terminie starych monet i banknotów o wartości około 170 min nowych złotych.
Początki były trudne. Za milion starych złotych otrzymaliśmy wówczas "ledwie" sto złotych. Z przeliczaniem niskich kwot szło nam łatwiej, z dużymi nominałami już gorzej. Niemniej Polacy szybko przyzwyczaili się do nowej szaty graficznej banknotów i je polubili. Powszechnie są one uważane za estetyczne, a także bezpieczne. W tym roku NBP przeprowadził modernizację niektórych zabezpieczeń banknotów.
Same korzyści
- Denominacja to oszczędności - dodaje Przemysław Kuk. - Ta reforma pozwoliła, między innymi, na znaczne obniżenie kosztów obrotu gotówkowego i różnego rodzaju kosztów rachunkowych. Korzyści z denominacji szybko poczuli również sami Polacy - nie musieliśmy na co dzień posługiwać się kwotami opiewającymi na miliony, wtedy bowiem łatwiej o pomyłkę. Nowe banknoty i monety ułatwiły więc dokonywanie codziennych drobnych transakcji. Denominacja przyczyniła się także do zwiększenia zaufania i prestiżu polskiego złotego nie tylko wśród Polaków, ale także za granicą. O tak duży prestiż byłoby trudniej z wieloma "zerami".
Teresa Semik