Jak polski silnik trafił do sowieckiego bunkra

Silnik angielskiej firmy Blackstone, wyprodukowany przed 1937 roku, z polskiego schronu na Polesiu trafił do sowieckiego bunkra
Silnik angielskiej firmy Blackstone, wyprodukowany przed 1937 roku, z polskiego schronu na Polesiu trafił do sowieckiego bunkra Akponiera
Przez kilkadziesiąt lat sowiecki bunkier skrywał swoje tajemnice. A gdy wreszcie udało się do niego wejść i pokazał, jakie cuda w środku kryje, to nawet militaryści byli zaskoczeni

Bunkier, wybudowany w latach II wojny światowej ok. 1940 r., znajduje się zaledwie trzysta metrów od polsko-ukraińskiej granicy. Przez okres Polski Ludowej nawet zbliżyć się do obiektu nie było można. Także teraz niełatwo tam dotrzeć. Wejść do niego jeszcze trudniej, a jakiekolwiek prace poszukiwawcze wydają się wręcz niewykonalne.

- Schron był zalany aż po górną kondygnację. Cały w bagnie - opowiada Jacek Dzik, prezes Stowarzyszenia "Kaponiera" - Przemyskiego Obszaru Warownego. - Ale od dwóch lat wody gruntowe systematycznie opadały. Obserwowaliśmy to i przypuszczaliśmy, że za jakiś czas będzie można wejść do środka. Spodziewaliśmy się, że na pewno jest tam coś ciekawego.

Po wycofaniu się wojsk sowieckich Niemcy bunkier wysadzili. Wcześniej starali się z niego wyciągnąć wszystkie elementy z pancernej stali . Nie było im łatwo. Świadczy o tym kawałek grubej stalowej liny, zerwanej najprawdopodobniej przy wyciąganiu ciężkich elementów.

Rosyjskie maski przeciwgazowe, drewniane skrzynki na amunicję

Bunkry Linii Mołotowa

We wrześniu 1939 roku okupanci Polski, czyli III Rzesza i ZwiązekSowiecki, wytyczyli nową granicę. Pomimo że powstała na mocy paktu o przyjaźni, obie
strony szykowały się do walki pomiędzy sobą. Sowieci wzdłuż granicy zaczęli budować system bunkrów. Tak powstał m.in.powstał Przemyski Rejon Umocniony

Wyposażeni w odpowiednią zgodę służb konserwatorskich pasjonaci militaryści ruszają do akcji. Nie jest łatwo. Woda i błoto stale naciekają. Aby zejść do dolnej kondygnacji schronu, trzeba pompować. Na szczęście pomagają strażacy. W ruch idzie motopompa, potem woda i błotnista maź wybierana jest wiadrami. Praca jest ciężka, ekipy nieustannie się zmieniają.

Oczom militarystów ukazują się pierwsze "skarby". Są fragmenty instalacji filtrującej powietrze do schronu, taśmy nabojowe do ciężkiego karabinu maszynowego "Maxim", jest mała buteleczka z apteczki. Ale poszukiwacze mają przeczucie, że najciekawsze znaleziska czekają na nich pod ogromnymi skalnymi blokami.

Tylko, jak je podnieść?

- Udało się dopiero z pomocą koparki gąsienicowej. Oczyściliśmy całe pomieszczenie maszynowni. Trud się opłacił. Wyciągnęliśmy masę sprzętu - opowiada pan Jacek.

Pojawiły się rosyjskie maski przeciwgazowe, drewniane skrzynki na amunicję, kilkanaście idealnie zachowanych skrzynek amunicji artyleryjskiej kalibru 45 mm. Jest też amunicja karabinowa, są pociski artyleryjskie. Te stwarzające potencjalne zagrożenie zabrali wojskowi saperzy.

- Natrafiliśmy też na polski karabin "Mauser" sprzed 1939 r. Zastanawiamy się, skąd w sowieckim schronie polska broń? Pojęcia nie mamy. Mógł tam trafić po wojnie, ktoś się pozbył trefnej rzeczy. A może Sowieci faktycznie mieli go na wyposażeniu? Karabin zachował się w idealnym stanie, ale nie ma zamka, brak jest elementów drewnianych, co jest bardzo zastanawiające - mówi pan Jacek.

Mauser na razie trafił do policyjnego laboratorium, ale zapewne wróci do przemyskich militarystów. Jednym z pierwszych znalezisk były zachowane w doskonałym stanie pancerne drzwi. Rarytas. Sprawne są wszystkie rygle. Tylko, jak ten kawał żelastwa wyciągnąć na powierzchnię? Operacja kosztowała sporo wysiłku i czasu, nie obyło się bez wsparcia mechanicznej wyciągarki.

Po blisko trzech tygodniach prac bunkier odwdzięczył się nagrodą specjalną.
- To, na co natrafiliśmy, było zupełnym zaskoczeniem - ekscytuje się pan Jacek. - To polski, a w zasadzie brytyjski silnik wyprodukowany dla polskiego wojska.

Jednotłokowy, dieslowski. Wytworzony maksymalnie w 1937 r. przez angielską firmę Blackstone. Skąd wiadomo, że to polski silnik? Bo zachowały się tabliczki znamionowe w języku polskim. Jedna jest z nazwą producenta, czyli Blackstone, typem DB, wartością mocy 4,5 KM, numerami. Na innej tabliczce napis "inż. Stan. Szafnicki - Warszawa". Ale najciekawsza jest instrukcja obsługi napisana po polsku.

Prędko obracać korbą

Ruiny bunkra były zalane i niedostępne. Przez kilkadziesiąt lat nikt tutaj nie wchodził. Udało się dopiero teraz, gdy opadły wody gruntowe
(fot. Akponiera)

"Obsługiwać silnik ściśle według przepisów" - przestrzega autor przedwojennej instrukcji. Ta podzielona na pięć krótkich części. Autor nakazuje, aby przed uruchomieniem napełnić zbiorniki wodą, olejem i paliwem destylowanym. Sprawdzić pompkę.

Aby uruchomić, trzeba m.in. przesunąć dźwignię pompki i kilka razy, "prędko" przekręcić korbę. Autor zaleca konserwację po każdych dwustu godzinach użytkowania silnika. Trzeba wtedy oczyścić filtry i zawory.

Silnik służył do napędzania prądnicy i systemu wentylacyjnego bunkra. Elementy prądnicy i wentylacji również zachowały się w schronie.

- To rewelacja! Unikat. Z tego, co wiem, nie istnieje w Polsce drugi taki zestaw i silnik. Ma pęknięty blok, dlatego już go nie uruchomimy. Jednak zachował się w bardzo dobrym stanie. Będzie atrakcją ekspozycji - cieszy się pan Jacek. - Chcemy się o nim jak najwięcej dowiedzieć. Przede wszystkim, jak trafił do sowieckiego schronu. Przypuszczamy, że został zabrany z polskich bunkrów budowanych na Polesiu. Wiemy, że Sowieci stosowali takie praktyki. Dla przykładu, w naszym posowieckim bunkrze przy Galerii Sanowa mamy kopułę pancerną, która pochodzi właśnie z polskiego schronu.

List do angielskiej firmy

Ułatwieniem w zdobywaniu informacji o silniku może być to, że przedwojenna firma Blackstone nadal istnieje, chociaż została wykupiona przez inny koncern. Zachowała się nazwa, a przedsiębiorstwo w dalszym ciągu serwisuje stare silniki, w tym takie jak ten znaleziony w Medyce.

- Już napisaliśmy do nich list. Opisaliśmy nasze znalezisko i poprosiliśmy o informacje, które pozwolą nam choć w przybliżeniu poznać historię naszego silnika - mówi pan Jacek.

W dokumentach, które nie są już tajemnicą, zapewne są informacje, kto zamówił silniki, w jakich ilościach, kiedy zostały wyprodukowane i wysłane do Polski. Mniej prawdopodobne jest, aby była wskazana konkretna, pierwotna lokalizacja silnika z Medyki. O niej decydowało polskiego wojsko. Być może uda się dotrzeć do dokumentów przewozowych, w których będzie wskazany region Polski, do którego silnik lub silniki miały być przetransportowane.

- Tymczasem szukamy dalej - zapewnia prezes Kaponiery. - Teren jest odpowiednio zabezpieczony, to prywatna posesja. Sporządzimy odpowiednią dokumentację dla służb konserwatorskich. Bunkier po oczyszczeniu zostanie zachowany w takim stanie, w jakim jest. Wydobyty z niego sprzęt będzie odrestaurowany i wystawiony na ekspozycji w naszym bunkrze przy Galerii Sanowa. Z wystawą w tym schronie chcemy wystartować jeszcze w tym roku.

Norbert Ziętal
NOWINY

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia