Buty, szpicruta i kapelusze Bolesława Bieruta leżą w dawnej celi stalinowskiego więzienia na Zamku. Muzeum Lubelskie urządziło tam magazyn, w którym znalazło się też miejsce na zbiory po pierwszym prezydencie Polski Ludowej. Spakowane w pudełka rzeczy stoją na półkach drewnianych regałów. Obecnie rzadko się je stamtąd wyciąga.
Syn wyrobnika rolnego
Tylko dwie fotografie pochodzą sprzed okresu I wojny światowej. Na jednej młody Bolesław pozuje z rodzicami, Wojciechem i Marianną, na drugiej sfotografował się z kolegami. Zdeklarowany komunista, którym był Bolesław Bierut, raczej nie chwalił się tym, że rodzice ochrzcili go w kościele, a ślub brał w katedrze lubelskiej. Dodajmy, że Mariannie Bierut marzyło się, żeby syn został organistą.
Wojciech Bierut był synem wyrobnika rolnego. Pracował jako drwal i cieśla, jednocześnie dzierżawiąc kawałek ziemi w Łążku Chwałowickim na Podkarpaciu. Gdy gospodarstwo strawił pożar, rodzina zdecydowała się szukać szczęścia gdzie indziej. Pomógł dawny dowódca Bieruta z powstania styczniowego. Drugie gospodarstwo zniszczyła powódź, a rodzina przeprowadziła się do Rur Brygidkowskich (obecnie w granicach Lublina).
„Z ocalałą krową, koniem i drobnym dobytkiem wyruszyli do Lublina w poszukiwaniu pracy. Wraz z nimi piątka ich dzieci: dwóch synów i trzy córki" - podaje Jan Chyliński w książce „Jaki był Bolesław Bierut: wspomnienia syna". Dalej pisze: „Mój dziadek nie chciał pracować na »cudzym«. Zarabiał więc wykopując karpy, robiąc je na opałowe szczapy i sprzedając na targu. Przez pewien czas dzierżawił sad owocowy, a następnie małe poletko, na którym uprawiał warzywa".
Na ulicę Sierocą przeprowadzili się po tym, jak skradziono im konia. Zamieszkali w suterenie. Kilkadziesiąt lat później, w grudniu 1977 roku, w domu przy ulicy Sierocej 2 a powstanie Oddział Historii Ruchu Robotniczego im. Bolesława Bieruta. Dlaczego? Być może chodziło o ocieplenie wizerunku pierwszego prezydenta Polski Ludowej. Stąd zdjęcia, które musi mieć każdy dyktator, czyli portrety z uśmiechniętymi dziećmi. W tym przypadku z sierocińców w Skolimowie i w Powsinie. Jest też fotografia Bieruta z polowania, jeszcze z żywą, oswojoną sarenką u boku. Na innym zdjęciu uśmiechnięty Bierut stoi obok kucyka.
Na uwagę zasługują prywatne fotografie, na przykład córki dyktatora Krystyny z owczarkiem. Jej ojciec lubił psy, dlatego do lubelskiego muzeum trafiła smycz i skórzany kaganiec, ale też szpicruta. Dalej mamy sielankowe zdjęcie z wycieczki w góry: Bierut rozmawia z Jakubem Bermanem, który kierował ideologią partii komunistycznej oraz aparatem terroru. Na innym obok Bieruta stoi Nina Andrycz, znana aktorka i żona Józefa Cyrankiewicza, począwszy od 1947 roku pięciokrotnego premiera Polski. Obrazu dopełniają zdjęcia z wakacji w Jugosławii. Następnie oglądamy kadr z bardziej oficjalnego spotkania: Bierut stoi w towarzystwie Cyrankiewicza i Konstantego Rokossowskiego.
W kolekcji nie zabrakło fotografii z pogrzebu Bieruta (przypomnijmy, że zmarł on w 1956 roku w czasie pobytu w Moskwie), ale też fotograficznej dokumentacji z 19 lipca 1979 roku. Uroczystości odsłonięcia lubelskiego pomnika Bieruta. Obelisk wysokości ośmiu i pół metra stał na dzisiejszym placu Singera (wówczas oczywiście Bieruta), niedaleko ul. Lwowskiej, na tle bloków Kalinowszczyzny. Obecnie jest on jednym z eksponatów Galerii Sztuki Socrealizmu z Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. Stoi za pawilonem wystawienniczym, wśród innych pomników zdemontowanych po zakończeniu PRL.
Wykonawca rozkazów Stalina
W zbiorach po dawnym muzeum Bieruta nie brakuje takich drobiazgów, jak jego szczoteczka do zębów i komplet lnianych chusteczek do nosa. Wśród prywatnych przedmiotów są: lornetka, termos, okulary, parasol, ale też czarne półbuty i kapelusze (dwa filcowe i jeden pilśniowy). Nie mówiąc już o zarchiwizowanych nagraniach przemówień komunistycznego wodza. Wiele przedmiotów oddała Wanda Górska. Sekretarka i była kochanka Bieruta, która przekazując przedmioty ze swojego warszawskiego mieszkania, określała byłego szefa mianem „gospodarza". Problem jest ze skórzaną aktówką - wieść niesie, że wcale nie należała do Bieruta. Została podobno przed laty postarzona przez pracowników muzeum, bo przecież nie mogło być tak, żeby w zaaranżowanym gabinecie zabrakło teczki na dokumenty.
Warto też wspomnieć o fotografii z 1944 roku: Bierut właśnie przyleciał z Moskwy, w tle towarzyszącej mu grupy wojskowych i cywili widać samolot z czerwoną gwiazdą. Polski komunista był gorliwym wykonawcą rozkazów Stalina. Także, a być może przede wszystkim, w zakresie likwidacji przedstawicieli podziemia, którzy po zakończeniu II wojny nie złożyli broni.
Bierut osobiście podpisywał wyroki, m.in. na członków Armii Krajowej, być może słuchając muzyki poważnej. W muzeum jego imienia znalazła się jego prywatna kolekcja płyt, wiele z nich sprowadzanych było ze Związku Radzieckiego.
„To jego podpisem na śmierć wysyłano bohaterów Polskiego Podziemia, w tym wielu Żołnierzy Wyklętych. Podpis Bieruta widnieje między innymi pod odmową ułaskawienia Danuty Siedzikówny „Inki", 17-letniej sanitariuszki skazanej w 1946 r. w sfabrykowanym procesie na karę śmierci. Jest ona dzisiaj jedną z najbardziej znanych ofiar polskich komunistów" - pisał dr Andrzej Zawistowski, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN.
Kto podmienił Bieruta?
Ciekawym dokumentem epoki jest książka Stanisława Łukaszewicza „Byłem sekretarzem Bieruta. Wspomnienia z pracy w Belwederze w latach 1945 - 1946". Spisywane były co prawda z perspektywy „na kolanach" w stosunku do Bieruta, ale mimo to zdarzają się w nich fragmenty pokazujące trudną rzeczywistość połowy lat 40. XX wieku.
„Zwiększała się ilość krążących po Warszawie plotek dotyczących osoby Bieruta. Opowiadano kawały coraz zjadliwsze, a nawet niesmaczne. (...) Mówiono, iż w ogóle nie wiadomo, kto to jest, czy to jest jakaś postać tajemnicza, narzucona Polsce, że na pewno nie ten co miał być. Że to ciemna podstawiona figura (...)" - czytamy u Łukaszewicza.
Jak wyglądało muzeum Bieruta?
Z informatora Muzeum Okręgowego w Lublinie autorstwa Alfreda Gaudy i Zygmunta Nasalskiego, wydanego w 1981 roku, dowiadujemy się, że ekspozycję rozpoczynała „odtworzona z najdrobniejszymi szczegółami izba, w której mieszkała rodzina Bierutów, a ciąg wystawowy kończy gabinet prezydenta urządzony w oparciu o oryginalne meble i wyposażenie". Dalej jest mowa o „szeregu materiałów dotyczących historii walki o wyzwolenie narodowe i społeczne".
Na stanowiących ilustrację do tego rozdziału trzech zdjęciach widać typowe gablotki, strony gazet na ścianach i - obowiązkowo - popiersie Bieruta. W kadrze znalazła się też socrealistyczna rzeźba z węgla, która przedstawia robotników z sierpem i młotem w dłoni. Ci na swych barkach dźwigają kulę ziemską. To był prezent na urodziny wodza.
Budynek przy ulicy Sierocej 2 stoi do dziś. Obecnie znajduje się tutaj Sekcja Statystyki Medycznej Dokumentacji i Rejestracji Chorych szpitala im. Jana Bożego. O przeszłości tego miejsca przypomina jedynie skromna tablica o następującej treści: „W tym domu mieszkał w latach swego dzieciństwa i młodości (1893 -1912) prezydent Polski Ludowej Bolesław Bierut".
Byli pracownicy Oddziału Historii Ruchu Robotniczego im. Bolesława Bieruta, z którymi rozmawialiśmy, nie chcą wypowiadać się pod nazwiskiem. - Niewiele osób chce wracać do tamtych czasów, chyba pani to rozumie. Poza tym pamiętam niedużo, bo pracowałam tam tylko dziewięć miesięcy - słyszymy od jednej z kobiet. Kolejna jest równie mało rozmowna: - To był krótki epizod w mojej karierze. Nie utożsamiałam się z tym miejscem, poza tym nienawidziłam ruchów rewolucyjnych - tłumaczy.
- To niezbyt oblegane miejsce powstało z inicjatywy władz partyjnych, a nie Muzeum Okręgowego. Organizował go, dziś już nieżyjący, historyk z wykształcenia, ale wyznaczony z ramienia partii. Pamiętam, że Bierutem bardzo się interesował, nawet pisał o nim książkę - opowiada z kolei Zygmunt Nasalski, były wieloletni dyrektor Muzeum Lubelskiego.
Muzeum zostało zlikwidowane na początku lat 90. W tym samym czasie lublinianie rozebrali pomnik Bieruta. - Ja wówczas kierowałem Wydziałem Kultury w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim, więc nie bywałem tak często w muzeum, ale w tamtym czasie wszyscy uważaliśmy, że likwidacja Oddziału Historii Ruchu Robotniczego im. Bolesława Bieruta powinna być pierwszą rzeczą do zrobienia - kwituje Zygmunt Nasalski.