Piotr Lisakowski wraz z żoną Anną i dziećmi (dzisiaj jedenastoletnią Honoratą, dwunastoletnią Bernadetą i czternastoletnim Fryderykiem) zamieszkał w Jastarni zaledwie dwa lata wcześniej (w 2020 roku) i od tamtej pory całą rodziną korzystają z wyjątkowych atrakcji, jakie ma do zaoferowania Półwysep Helski. Jedną z nich są częste spacery po lesie.
W ostatnich miesiącach rodzina zaczęła szkolić swojego psa, owczarka belgijskiego o imieniu Cynamon Rutus, by znał się na tropieniu śladów, zwłaszcza zaginionych osób. W tym szkoleniu pomaga im policjant Bartosz Czaja, który ma bogate doświadczenie w dziedzinie szkolenia psów tak, by umiały dobrze wywęszyć i wskazać trop.
Częścią szkolenia Cynamona są codzienne wycieczki do lasu i zabawa w tropy, gdzie dzieci zostawiają i zacierają ślady, a zadaniem jedenastomiesięcznego psa jest ich odnalezienie.
Właśnie podczas jednej z takich zabaw, w której udział brało rodzeństwo oraz ich piętnastoletni kolega z Jastarni - Łukasz Budzisz, udało się im trafić na niesamowite znalezisko skrzyneczki z listami.
- Właściwie to Rutus ją wywęszył, a my ją wydostaliśmy spod niewielkiej ilości ziemi - mówi Honorata.
ZOBACZ TEŻ: Arolsen Archives w Helu: dokumenty i zdjęcia więźnia Auschwitz wróciły do jego rodziny
Zaintrygowane znaleziskiem dzieci natychmiast pobiegły z nim do domu, gdzie pokazały skrzynkę wraz z jej zawartością rodzicom. To, co zobaczyli, wprawiło ich w osłupienie.
- W środku znajdowały się listy pisane przez niemieckich żołnierzy przebywających na Półwyspie Helskim podczas II wojny światowej; były dwie strony, które wydają się być częścią tej samej, polskiej książki - mówi Piotr Lisakowski. - Są też monety: z Jugosławii, niemiecka, polskie z czasów PRLu, hiszpańska, litewska i polskie banknoty o nominałach 50, 100 i 500 zł z lat 80. Była też ołowiana blacha, na której wyryta jest m.in. swastyka.
Najstarszy list, który znajdował się w skrzynce, datowany jest na maj 1940 r., natomiast najmłodszy już na 1996 r.
Kapsuła czasu, czyli brzozowa skrzynka z metalowym okuciem, w której schowano listy, jest bardzo poniszczona, ale widać, że ktoś zapisał na niej czarnym markerem siedem dat, które odpowiadają siedmiu listom znajdującym się w środku.
- Niestety, nie wszystko jest czytelne, sama skrzynia jest bardzo zniszczona, a znajdujące się w środku listy też uległy zniszczeniu. Te pisane ołówkiem i kartki z drukowanej książki są czytelne, ale już listy pisane atramentem kompletnie się rozmyły. Wszystko w skrzynce były ściśnięte razem, co na pierwszy rzut oka dawało wrażenie, iż jest to kanapka, a nie listy - tłumaczy Piotr. - Wszystko wskazuje na to, że ktoś, kto posiadał te listy, dołożył ostatni w 1996 r. i wtedy zakopał skrzynkę w lesie. Niestety wybrał bardzo złe miejsce, gdyż w tej części lasu podłoże jest bardzo mokre, co przyczyniło się do degradacji skrzynki i jej zawartości.
Na szczęście nie wszystko okazało się stracone. Rodzina z Jastarni dała radę wyczytać z pozostałości listów, jak niemiecki żołnierz opisuje zwiedzanie Gdańska w 1940 r., a inny pisze o dużej ilości rannych w niemieckiej armii na Półwyspie Helskim w 1945 r.
- Pisze o tym, że było dużo rannych i oni nie byli się w stanie nimi opiekować - mówi czternastoletni Fryderyk. - Odnalezienie tego historycznego skarbu to niesamowite uczucie, bo to jest coś zupełnie innego niż czytanie o historii z podręcznika. Tutaj możemy potrzymać coś żywego i zobaczyć, poczuć coś prawdziwego, poczuć tę, naszą przeszłość.
Niesamowite znalezisko w jastarnickim lesie zrobiło ogromne wrażenie na rodzinie Lisakowskich, i choć trudno się im z nim rozstać, to uzgodnili już datę przekazania skrzynki i jej zawartości do Muzeum Obrony Wybrzeża w Helu.
Byłeś świadkiem zdarzenia na terenie powiatu puckiego? Daj nam znać! Podziel się zdjęciami z nami i naszymi Czytelnikami. Prześlij je nam na maila (db.puck@prasa.gda.pl) lub wyślij w wiadomości prywatnej na naszym fanpejdżu - kliknij w baner poniżej i przejdź na naszego Facebooka: