Kiedyś były materiałem budowlany. Teraz macewy wracają na cmentarze

Jonny Daniels prezes fundacji "From The Depths”
Jonny Daniels prezes fundacji "From The Depths” Matzeva.org
Szukają żydowskich nagrobków i odwożą je na kirkuty. Wolontariuszom "Projektu Matzeva" pomagają studenci, strażacy, a nawet strongmani

Z ponad 1200 cmentarzy żydowskich, które istniały w Polsce, ok. 90 proc. zostało kompletnie zniszczonych. Macewy, które znajdowały się na nich w czasie II Wojny Światowej były używane jako materiał budowlany. Wykorzystywano je przy budowie dróg, domów, chodników, jako krawężniki, czy narzędzia w gospodarstwach domowych.

- Trudno oszacować dokładnie, ale ilość takich macew to liczba z sześcioma zerami - mówi Lena Klaudel, koordynatorka "Projektu Matzeva". - Patrząc na to, ile osób się angażuje w naszą akcję, to w ciągu najbliższych kilku lat jesteśmy w stanie zrobić naprawdę dużo.

Zaczęło się w Warszawie

Macewa w Piszu używana jako koło szlifierskie
Macewa w Piszu używana jako koło szlifierskie

Fragmenty macew z Parku płk. Jana Szypowskiego “Leśnika" na warszawskiej Pradze Południe

Początki "Projektu Matzeva" sięgają lutego ubiegłego roku. Do Jonny'ego Danielsa, prezesa zajmującej się budowaniem przyjaźni między Polakami i Żydami fundacji "From The Depths", zgłosił się Damian Kwiek, dziennikarz radiowej "Trójki". Zaprowadził go do Parku płk. Jana Szypowskiego "Leśnika" na warszawskiej Pradze Południe i pokazał betonową pergolę wykonaną m. in. z połamanych macew. Z fragmentów nagrobków wykonane były też m. in. parkowe murki i krawężniki. - Kiedy to zobaczyliśmy, to opadły nam szczęki. Byliśmy w szoku, że kilka minut drogi od centrum tak dużego miasta można zastać takie widoki - wspomina Lena Klaudel.

Okazało się, że w parku było w sumie ok. pięć tysięcy fragmentów macew. Zostały przeniesione na cmentarz żydowski na Bródnie, na którym przed wojną było 400 tys. nagrobków. Po wojnie zostało ich ok. trzy tysiące. - Reszta jest w całej Warszawie. Wykorzystano je m. in. przy budowie lotniska Okęcie, warszawskiego zoo, czy do umocnienia brzegów Wisły - wylicza Lena Klaudel.

Zadzwońmy do strongmanów

Po nagłośnieniu przypadku z warszawskiego parku do organizatorów "Projektu Matzeva" zaczęły docierać kolejne sygnały o wykorzystanych w złym kontekście nagrobkach. W październiku 2014 roku zgłosiła się kobieta, w której ogródku działkowym na Żeraniu znajdowały się dwie całe macewy. Każda z nich ważyła po ok. 300 kilogramów.

- Mieliśmy problem, bo pod działkę nie dało się podjechać samochodem. Ktoś zażartował, żeby zadzwonić do strongmanów. Tylko Jonny wziął to na serio. Zadzwonił i ku naszemu zdziwieniu, powiedzieli, że nam pomogą - mówi Lena Klaudel. Wkrótce do Warszawy z Krynicy-Zdroju przyjechał jeden z czołowych polskich siłaczy, Tomasz Kowal, który zabrał do pomocy dwóch równie silnych kolegów. Podobno sami nie spodziewali się, że będzie tak ciężko, ale dali radę. W ten sposób zostali partnerami "Projektu Matzeva". Wkrótce mają pojechać z wolontariuszami do Poznania i Krakowa, gdzie czekają na nich kolejne wyzwania.

Nie tylko stolica

Macewa w Piszu używana jako koło szlifierskie

Szybko sygnały o zapomnianych macewach zaczęły napływać z całej Polski. W projekt angażowały się kolejne osoby. W Rozprzy w województwie łódzkim z pomocą strażaków-ochotników udało się odkryć kirkut, na którym odnaleziono kilka nagrobków. Odkrycie było unikatowe, bo na jednym z nich zachowały się kolory, co po tylu latach się nie zdarza.

W Węgorzewie w woj. warmińsko-mazurskim współpracujący z fundacją studenci po godzinnym spacerze odkryli sześć fragmentów macew zakopanych pod ziemią. Okazało się, że były to jedyne takie tablice, jakie zachowały się w tym mieście.

W Szczecinie odkryto żydowskie nagrobki w piaskownicy, w Poznaniu znaleziono je w parku jordanowskim, a w Słomnikach pod Krakowem jako element bruku na rynku. Natomiast w Piszu na Mazurach macewy używano jako koła szlifierskiego.

W poprzednią niedzielę wolontariusze dotarli do Kazimierza Dolnego.

- Dostaliśmy sygnał, że macewa służy tam za znak wskazujący drogę do jednej z posesji. Wykopaliśmy ją i przewieźliśmy na kirkut przy ul. Czerniawy - relacjonuje Lena Klaudel.

Kilka kolejnych fragmentów macew znajduje się w kazimierskim Klasztorze Franciszkanów, w którym w czasie wojny mieściła się siedziba Gestapo. Nagrobki posłużyły do budowy drogi dojazdowej. Na początku lat 80. zostały wykopane i obecnie można je oglądać w jednej z sal muzealnych. - Naszym zdaniem powinny znaleźć się na cmentarzu, bo tam jest ich miejsce. Zwrócimy się do władz klasztoru z prośbą o zgodę na ich przeniesienie - mówi koordynatorka "Projektu Matzeva".

Coraz więcej sygnałów

Wcześniej wolontariusze z fundacji w naszym regionie odwiedzili Międzyrzec Podlaski. Tam odkryto drogę wzdłuż torów, która została zbudowana z kawałków macew przez Niemców. Część nagrobków udało się odtworzyć. Z kolei w Grabowcu pod Zamościem na "odzyskanie" czekają tablice wykorzystane do budowy schodów wejściowych do jednego z domów. Odkryła je rodzina z Australii, która przyjechała do Polski szukać swoich korzeni.

Po artykule w "Dzienniku Wschodnim" do fundacji zadzwonił mężczyzna, który odnalazł macewy w swoim ogródku. - W skalniaku zrobionym przez jego dziadka znajdują się trzy całe płyty - mówi Lena Klaudel. - Prawdopodobnie wybierzemy się tam w przyszłym tygodniu.

Projekt Matzeva

Koordynatorzy projektu zwracają się z prośbą do osób, które znają przypadki macew, które zostały użyte jako materiał budowlany o zgłaszanie takich przypadków. W ramach akcji uruchomiony został specjalny email info@matzeva.org oraz numer telefonu 501 183 871.

Tomasz Maciuszczak
DZIENNIK WSCHODNI

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia