To niezwykłe odkrycie potwierdzające smutną prawdę o tym, jak niewiele wiemy o wybitnych indywidualnościach, którymi mógłby i powinien szczycić się cały Śląsk. Mimo chwalebnego życiorysu, który jutro jako pierwsi opiszemy w ramach cyklu "Historia z DZ", profesor Borinski pozostaje postacią kompletnie anonimową w swoich rodzinnych stronach. Sam, przygotowując się do tekstu na jego temat, nie mogłem uwierzyć, że ktoś, o kim za oceanem mówi się, że zmienił Amerykę i Amerykanów, jest nikim tam, gdzie się urodził i wychował.
Ernst, z tych Borinskich
Byłam wdzięczna za to, jak wpłynął na moje życie - mówi prof. Joyce Ladner, socjolog, działaczka społeczna, kiedyś współpracowniczka prezydenta Billa Clintona.
Ladner wspomina Borinskiego w filmie dokumentalnym zatytułowanym "Poza swastyką i Jimem Crowem", poświęconym m.in. naszemu bohaterowi. Borinski był jej wykładowcą w czasach, gdy w Missisipi za głoszenie postulatów równości rasowej można było pójść do więzienia.
Wielu historykom, a szczególnie badaczom dziejów Katowic, nazwisko Borinski wyda się znajome. Nic dziwnego - rodzina, które je nosiła, była w mieście dobrze znana. Borinscy byli śląskimi Żydami, od kilku pokoleń mieszkali tu i prowadzili interesy. Najstarszy ślad jego przodków, na jaki trafiliśmy, prowadzi do Żor - w pierwszej połowie XIX w. prapradziadek Ernsta, Adolf Borinski handlował ubraniami i przyprawami. Z kolei w międzywojniu dużą renomę w Katowicach miały delikatesy Borinski prowadzone przez jego ojca, Maxa.
Ernst Borinski urodził się 26 listopada 1901 roku. Wychował się i kończył szkołę w Katowicach, potem wyjechał na studia na Uniwersytet Berliński. Gdy w Niemczech zaostrzały się prześladowania Żydów, w 1938 roku, uciekł do Stanów Zjednoczonych. Kolejne cztery lata spędził pracując jako tłumacz w amerykańskiej armii, a po wojnie kontynuował karierę naukową na Uniwersytecie w Chicago i Uniwersytecie w Pitt-sburghu. W 1947 roku podjął kolejną decyzję, która zaważyła o jego dalszych losach: przyjął ofertę wykładowcy w Tougaloo College w stanie Missisipi.
Może to komunista?
Tougaloo było uczelnią dla czarnych, więc samo pojawienie się w niej białego profesora w czasach, gdy większość białych grzeszyła pogardą lub obojętnością wobec ciemiężonych Afroamerykanów, mogła być odebrana z dużą nieufnością i rezerwą. Borinski nie potrzebował wiele czasu i to nie tylko na to, by zaskarbić sobie zaufanie murzyńskiej społeczności - z czasem pokazał Ameryce, jak łatwo można poradzić sobie z niegodnymi podziałami wśród ludzi, których różni tylko kolor skóry.
- Pamiętam, że pewnego razu poczułem się trochę dziwnie, gdy siedząc w stołówce, zdałem sobie sprawę, że moim mentorem nie jest czarny, a biały żydowski emigrant - opowiada prof. Donald Cunnigen, kolejny wychowanek śląskiego bohatera, dziś wykładowca Uniwersytetu w Rhode Island.
Borinski zasłynął jako wybitny naukowiec - uczelnia Tougaloo do dziś chwali się, że to on opracował raczkujący wtedy program nauczania socjologii i niezwykły człowiek - jako pierwszy integrował białych i czarnych studentów. Organizował wspólne wykłady, spotkania i obiady. To wszystko w epoce brutalnej segregacji. Za swoje poglądy i działania Borinski był inwigilowany i śledzony przez Mississippi State Sovereignty Commission, agencję stanową, której głównym zadaniem było pilnowanie porządków ustanowionych w Missisipi przez białego człowieka. Próbowano doczepić mu łatkę komunisty i wywrotowca. Ale pozycja Borinskiego w lokalnej społeczności była na tyle silna, że nikt nie odważył się posunąć dalej w działaniach przeciwko niemu.
Marcin Zasada
DZIENNIK ZACHODNI