Rok 2016 nieprzypadkowo został poświęcony Benjaminowi Bilsemu - ten wybitny dyrygent, muzyk i kompozytor na świat przyszedł 200 lat temu, a dokładnie 17 sierpnia 2016 roku. Do roku 1945 praktycznie każdy legniczanin znał jego nazwisko i twórczość. Po wkroczeniu Armii Czerwonej to się zmieniło, a o tym znakomitym legniczaninie zapomniano na wiele dekad. Bilse, rodowity Niemiec, z oczywistych względów nie był pokazywany w komunistycznej Legnicy. Pamięć o nim tak naprawdę dopiero teraz jest wskrzeszana. W mieście pojawiła się ulica jego imienia. Odbywają się również poświęcone mu koncerty, organizowane są wystawy i zajęcia, podczas których najmłodsi mogą zapoznać się z twórczością kompozytora.
Urodził się w... gospodzie ojca
Benjamin na świat przyszedł w gospodzie Zum Schwarzkretscham prowadzonej przez jego ojca Gottlieba Benjamina Bilsego. Lokal w ówczesnej Liegnitz cieszył się świetną sławą i był bardzo chętnie odwiedzany przez mieszkańców tak miasta, jak i całego regionu. Budynek, w którym urodził się kompozytor, do dziś stoi w Legnicy przy ulicy Głogowskiej 32. Niestety, w XIX-wiecznej kamienicy próżno dziś szukać jakichkolwiek odniesień do słynnego mieszkańca. Nie ma nawet poświęconej temu tabliczki, a kondycja samego budynku jest co najmniej kiepska. Śladów muzyka można za to szukać w księdze metrykalnej kościoła pod wezwaniem Marii Panny, gdzie Benjamin został ochrzczony.
Mijały lata, a rodzice doskonale widzieli, że ich dziecko coraz bardziej kocha muzykę. Mały Benjamin grał na czym tylko mógł, jednak była to tylko forma zabawy, hobby i metoda na spędzanie czasu wolnego. Dodajmy, że jego fascynację podzielał również ojciec. Wreszcie, gdy chłopiec miał 14 lat, rodzice postanowili go wysłać na nauki. Benjamin rozpoczął naukę u ówczesnego muzyka miejskiego Ernsta Friedricha Scholza.
„W tym czasie młody muzyk musiał opanować grę na skrzypcach oraz na wielu innych instrumentach. Podczas nauki Bilse wraz ze swoim nauczycielem grał na różnych uroczystościach miejskich oraz koncertach organizowanych w piwnicy ratuszowej. Dzięki wsparciu finansowemu legnickiego kupca Baumgarta dalszą naukę kontynuował w Wiedniu. Tam studiował dyrygenturę i doskonalił grę na skrzypcach pod kierunkiem znanego wirtuoza Josepha Böhma. Występował także jako pierwszy skrzypek w orkiestrze Johanna Straussa (ojca)” - dowiadujemy się w Muzeum Miedzi w Legnicy.
Powrót do Legnicy i początki pracy
Bilse do rodzinnego miasta wrócił w 1842 roku. Był już wykształconym muzykiem z bagażem doświadczeń. Nic więc dziwnego, że to właśnie jemu powierzono batutę dyrygenta miejskiej orkiestry. Trzy lata po powrocie do miasta nadano mu tytuł kapelmistrza. Orkiestrę Bilsego w samej Legnicy najczęściej można było usłyszeć w dawnym Domu Strzeleckim. Równie często występował jednak poza miastem. Twórczość muzyka szczególnie mocno cenili sobie kuracjusze wypoczywający w sudeckich uzdrowiskach. To właśnie tam o jego talencie przekonywały się rzesze Ślązaków.
„Legnicka orkiestra, mająca w swoim repertuarze różnorodne utwory, stawała się coraz sławniejsza. Jej oryginalny styl, wysoki poziom wykonawczy oraz dbałość o właściwe brzmienie zaowocowało licznymi zaproszeniami. Artystyczne podróże ułatwiła rozwijająca się od lat 40. XIX wieku sieć połączeń kolejowych. Dzięki czemu orkiestra Bilsego stała się bardziej mobilna i o jej zaletach mogli przekonać się słuchacze wielu europejskich miast”
- czytamy na wystawie Muzeum Miedzi poświęconej Bilsemu.
Sława muzyka rozchodziła się błyskawicznie - na tyle, że historycy mówią wręcz o zjawisku „bilsistów”, czyli osób zakochanych w twórczości legniczanina. W ówczesnym czasie było to zjawisko niespotykane. Z roku na rok liczba zaproszeń rosła. Bilse występował wyjątkowo chętnie w Dolinie Szwajcarskiej, wielokrotnie występował też w Warszawie. W czasie, gdy w 1872 roku koncertował w stolicy Polski, zmarł Stanisław Moniuszko. Podczas jego pogrzebu dawna legnicka orkiestra zagrała marsza żałobnego Chopina.
Jednocześnie coraz rzadziej można było Bilsego usłyszeć w rodzinnej Legnicy. To bardzo nie podobało się ówczesnym samorządowcom.
„W 1865 roku, mimo usilnych próśb dyrygenta, nie udzielono mu urlopu, podczas którego planował tournée do Lipska. Fakt ten stał się dla Bilsego wystarczającym powodem do zerwania współpracy z miastem i przeprowadzki do Berlina. Szeroki rozgłos muzykom legnickiej orkiestry przyniósł wyjazd artystyczny na Wystawę Światową w Paryżu w 1867 roku” - czytamy na wystawie Muzeum Miedzi.
Z Legnicy do Berlina, z Berlina do Legnicy
Konflikt z magistratem sprawił, że Bilse opuścił Legnicę. Zamieszkał w Berlinie, gdzie miał zdecydowanie większe możliwości rozwoju. W 1876 roku król pruski Wilhelm I mianował go królewskim muzykiem nadwornym. Muzyk nie zapomniał jednak o Legnicy. Zawsze chętnie do niej wracał i koncertował, jak niegdyś.
Przez następne lata, aż do 1885 roku Benjamin Bilse związany był z Franzem Meddingiem, właścicielem Domu Koncertowego w Berlinie, który w tym czasie stanowił jedno z centrów życia muzycznego stolicy Niemiec.
Jedynie w stolicy Niemiec, we wspomnianej sali, Bilse wraz ze swoją orkiestrą dał prawie cztery tysiące koncertów. Jednocześnie występował pod najróżniejszymi szerokościami geograficznymi. Był między innymi zapraszany na koncerty do Sankt Petersburga, Czarnej Filharmonii w Rydze czy też Resursy Kupieckiej.
Pod koniec XIX wieku doszło do konfliktu między Bilsem a jego niemieckimi muzykami. Części z nich nie spodobał się kolejny pomysł wyjazdu do Warszawy. Odmówili wystąpienia. Bilse, któremu wyjątkowo ciężko przychodziło pogodzenie się z taką postawą współpracowników, wyrzucił ich z orkiestry. To był początek... Filharmonii Berlińskiej. Pozbawieni pracy muzycy założyli właśnie ten zespół, który do dziś cieszy się olbrzymią estymą.
Dwa lata po tych wydarzeniach, czyli w roku 1884, Bilse, zmęczony życiem w wielkim mieście, postanowił wrócić do rodzinnej Legnicy. Miał prawie 70 lat i nie był już tak aktywny jak kiedyś. Nie tylko nie koncertował, ale też coraz rzadziej można go było widywać na występach innych muzyków. Usunął się w cień. Zamieszkał w domu przy ulicy Złotoryjskiej 57. Tutaj też zmarł 13 lipca 1902 roku. Jeszcze za jego życia imieniem Bilsego nazwano jedną z ulic i reprezentacyjny plac w mieście.
Grał z najlepszymi, przyjaźnił się z najlepszymi, sam był jednym z nich
Bilse, przez ówczesnych uważany był za jednego z najwybitniejszych muzyków swoich czasów. Podczas warszawskich występów zaprzyjaźnił się ze Stanisławem Moniuszką, który bardzo cenił sobie jego twórczość. Z kolei w Berlinie u boku legniczanina można było zobaczyć m.in. Ryszarda Wagnera. Benjamin Bilse znany był ze swoich marszów, ale i utworów, przy których tańczyli najznamienitsi tego świata. Wiedział, że na jego oczach dzieją się ważne dla tego okresu wydarzenia i to im często poświęcał swoje utwory. Drogę do sukcesu zagwarantował mu nie tylko olbrzymi talent, ale też wyjątkowa skrupulatność. Był muzykiem piekielnie wymagającym, dlatego jego współpracownicy czasami wchodzili z nim w konflikty. Nie potrafił zaakceptować utworu, który nie był w każdym calu perfekcyjny. Mimo niesnasek z legnickim magistratem, wiedział doskonale, jak ważny jest dla niego kontakt z miastem i jego mieszkańcami. Z muzyką wychodził właśnie do nich i to on był pomysłodawcą Legnickiego Festynu Śpiewaczego. Nie bał się występów w parkach czy na terenach rekreacyjnych.
„Ten wybitny legniczanin pozostawił po sobie bogatą spuściznę w postaci ponad 40 kompozycji, które ukazały się drukiem w Berlinie, a także w Anglii i Francji. Popyt na nie był tak wielki, że prawie wszystkie zostały opracowane dla użytku domowego na pianino, na dwie lub cztery ręce oraz na pianino i skrzypce”
- informuje Muzeum Miedzi.
Dziś odradza się pamięć o genialnym muzyku. Zaraz po wojnie próżno było szukać ulicy czy placu jego imienia. Bilsestraße zamieniono w 1946 roku, w ramach repolonizacji, na ulicę Marszałkowską, a dziś to ulica Jana Pawła II. Sam kompozytor ma w mieście swoją ulicę od 1992 roku. Nazwę Benjamina Bilsego nadano 12 października 1992 r. odcinkowi dawnej ul. Bankowej między ulicami Chojnowską a Ojców Zbigniewa i Michała.
Dawny Bilseplatz, jeden z najbardziej reprezentacyjnych w przedwojennej Legnicy, to dziś skwer Orląt Lwowskich. Co ciekawe, jeszcze za czasów niemieckich zmieniono jego nazwę. 8 sierpnia 1934 r. na placu odbyły się uroczystości żałobne po śmierci Paula von Hindenburga, w czasie których zmieniono dotychczasowe miano na nazwę upamiętniającą feldmarszałka.
Mateusz Różański