Do pierwszych walk doszło na początku listopada 1915 r. Polacy otrzymali rozkaz zdobycia wzgórza położonego na południe od Kostiuchnówki. Siedemnastoletni wówczas legionista Władysław Broniewski w swoim pamiętniku pod datą 6 listopada pisał obrazowo: „Grad kul… W powietrzu jakaś zawierucha… granatów salwy lecą… syczą… wyją - po całym niebie ta muzyka głucha jęczy; tam krzyknął ktoś: „Jezus, Maryjo”… upadł… krew broczy… Ktoś rzęzi, umiera… Naprzód!… już dalej pędzi tyraliera”. W ataku zginęło ponad 60 żołnierzy, a ponad stu zostało rannych. Straty sięgały 50 procent. 10 listopada już przy wsparciu niemieckim i austriackim wzgórze zostało zdobyte. Nazwano je Polen Berg – Polska Góra. Jesienią front na Wołyniu zamarł, żołnierze rozpoczęli przygotowania do przetrwania zimy. Zbudowano kwatery, a w Polskim Lasku na cmentarzu wojennym kaplicę.
Rosyjska ofensywa
4 czerwca 1916 r. ruszyła potężna ofensywa rosyjska gen. Brusiłowa. Dokładnie miesiąc później rozpoczęły się kolejne krwawe walki pod Kostiuchnówką. Jeden z oficerów zanotował, że w ciągu godziny na jego odcinku wybuchły 762 granaty i 282 szrapnele. Późniejszy gen. Marian Kukiel wspominał, że przez cały dzień spadło 2 – 3 tysiące pocisków, a jeden z nich trafił w cmentarz wojskowy. Trumny wylatywały w powietrze, a w powietrzu unosił się potworny „zaduch ciał”. Legioniści walczyli dzielnie, dokonując cudów bohaterstwa. Niestety, trup słał się gęsto. Zginął organizujący na swoim odcinku kontrnatarcie kpt. Stanisław Sław Zwierzyński, a z liczącego 500 żołnierzy jego batalionu pozostało 160. Na swoim odcinku szalał niespełna dwudziestoletni por. Leopold Lis Kula (zginie 7 marca 1919 r. pod Torczynem). Walki trwały do 7 lipca, kiedy to po dwudniowym odwrocie legioniści dotarli do przeprawy na Stochodzie. Bitwa pod Kostiuchnówką była najkrwawszym bojem legionowym. Straty polskie wyniosły około dwóch tysięcy zabitych, rannych i zaginionych. W ciągu niespełna trzech lat istnienia Legionów zginęło i dostało się do niewoli ponad 4,5 tysiąca żołnierzy. Walki pod Kostiuchnówką miały też swój wymiar polityczny, który kilka miesięcy później zaowocował słynnym aktem 5 listopada, w którym cesarze Niemiec i Austro-Węgier po raz pierwszy wspomnieli o możliwości powstania samodzielnego państwa polskiego. Tuż po bitwie pod Kostiuchnówką szef niemieckiego sztabu gen. Ludendorff pisał do Berlina: „Polak to dobry żołnierz […] Trzeba zrobić Wielkie Księstwo Polskie z Warszawą i Lublinem, a następnie armię polską pod niemieckim dowództwem”. Z kolei Józef Piłsudski we wspomnieniach „Moje pierwsze boje”, zanotował: „Najcięższe moje prace dowodzenia: Ulina Mała, Marcinkowice i Kostiuchnówka”.
Pamięć w II Rzeczypospolitej
Po odzyskaniu niepodległości, w latach dwudziestych zaczęto budować i porządkować wojenne nekropolie. Na Wołyniu powstawały między innymi cmentarze w Wołczecku, Koszyszczach, Maniewiczach, Kowlu i pod Kostiuchnówką tak zwanym Polskim Lasku. Dokonywano ekshumacji, stawiano kapliczki i pamiątkowe obeliski. Już po śmierci Piłsudskiego Naczelny Komitet Uczczenia Pamięci Marszałka Józefa Piłsudskiego postanowił w miejscach, gdzie w czasie wojny przebywał Marszałek, ustawiać tablice i kamienie pamiątkowe. Pod Kostiuchnówką ustawiano specjalne słupy pamięci, wykonane z bazaltu pochodzącego z Janowej Doliny. W miejscu największej legionowej bitwy odbywały się też uroczyste obchody rocznicowe. W 1928 r. odsłonięto pomnik poległym pod Polską Górą. Obchodom dziesiątej rocznicy odzyskania niepodległości towarzyszył specjalny marsz na trasie Kowel – Kostiuchnówka. Wtedy też postanowiono pod Polską Górą usypać Kopiec Chwały Legionów. Prace ruszyły dopiero w 1933 r. Kopiec miał mieć 25 metrów wysokości, do wybuchu wojny, która przerwała pracę, usypano 14 metrów. Na dwudziestą rocznicę bitwy przybyło ponad 15 tysięcy ludzi. Specjalnie zrekonstruowano wówczas okopy na Reducie Piłsudskiego. Centralnym punktem obchodów było otworzenie w Kostiuchnówce szkoły imienia Legionów, która powstała ze składek społecznych. W szkole istniało też schronisko turystyczne, ułatwiające korzystanie ze specjalnie stworzonej trasy historycznej szlakiem walk legionowych.
W Sowietach
Po II wojnie światowej cmentarze legionowe, jak i cały Wołyń znalazły się pod butem Sowietów. Rozpoczęło się świadome niszczenie wszelkich śladów polskości, w tym niszczenie i rozkradanie legionowych cmentarzy i miejsc pamięci. Dewastacje i profanacje trwały przez cały okres trwania ZSRS. Na przykład w latach siedemdziesiątych w Maniewiczach na miejscu cmentarza po prostu postawiono bloki mieszkalne! Dopiero pod koniec lat 90., dzięki zapałowi polskich harcerzy, rozpoczęły się prace restauratorskie. Podczas kolejnych obozów młodzi harcerze odnawiali cmentarze, podnosili słupy pamięci i przywracali pamięć bohaterów. Byłem pod Kostiuchnówką wiele razy, zawsze pod ogromnym wrażeniem harcerzy, którzy odnawiają i dbają o polskie cmentarze legionowe na Wołyniu - tym w Kostiuchnówce opiekują się harcerze z Chorągwi Łódzkiej ZHP. To spod Kostiuchnówki dociera co roku do Warszawy „Ogień Niepodległości, który harcerze zapalają 11 listopada na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.