Lata sześćdziesiąte - wówczas kino urządzono w wiejskiej szkole. Kataryna Grzeszczok oglądała film w milczeniu. Wychodząc - oparła się ciężko o Marię Czajkę i szepnęła: - Marysiu, nie powinnam tego oglądać.
Umarła kilka tygodni później - 29 sierpnia 1966 roku, w wieku 73 lat. Wciąż miała przed oczami obrazy z owego filmu ukazującego sceny z lat 40. Rozpoznała syna Gerharda - poniżanego przez Niemców za zdradę rasy.
- Stare zdarzenia odżyły w niej na nowo po tym filmie. Nie wytrzymała - opowiada Maria Czajka.
Kataryna Grzeszczok nie była miejscowa, nie pochodziła ze Ścinawy Małej zwanej przed wojną Steinau, ani z sąsiedniej Ścinawy Nyskiej (dawniej Steindorf). Przyjechała do małego rolniczego miasteczka między Nysą a Prudnikiem już po I wojnie światowej.
- Była panną z dzieckiem, a wiadomo, jak wtedy traktowano takie dziewczyny - opowiada Maria Czajka. - Całe swoje życie była służącą. Wynajmowała się do pracy u rolników, do żniw, do zbierania ziemniaków, do pracy w gospodarstwie. Ludzie we wsi brali ją do gotowania na weselach czy chrzcinach. Po wojnie pracowała u gospodarza na rynku w Ścinawie. Potem sekretarz gminy wziął ją do siebie na służącą. Mieszkała wtedy niedaleko mnie i mogłam ją trochę bliżej poznać, ale była bardzo skryta. Nic o sobie nie opowiadała, nikomu się nie zwierzała.