Margaret Mitchell, samochody i krążące nad nią fatum

Margaret Mitchell
Margaret Mitchell Wikimedia Commons
Uderzenie w tył Chevroleta prowadzonego przez Margaret Mitchell nie było mocne, ale pisarka nabrała przekonania, że zginie kiedyś w wypadku

Scarlett O'Hara nie była piękna, ale mężczyźni, zadurzeni w niej tak jak dwaj młodzi Tarletonowie, rzadko zdawali sobie z tego sprawę" - pierwsze zdanie "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell napisała właściwie o sobie. Tak samo zresztą jak wiele innych zdań, które znalazły się w książce.

Urodziła się w ostatnim roku XIX wieku w Atlancie, w sercu amerykańskiego Południa, gdzie ciągle żywe były koszmarne wspomnienia z blokady miasta jesienią 1864 roku i pożaru wznieconego przez jankeskie wojska generała Shermana i gdzie nadal przed wieloma domami powiewał Southern Cross - sztandar pokonanych konfederatów. Rodzina Mitchellów nie była aż tak bogata jak ród O'Hara, ale w swoim mieście Margaret należała do dobrego towarzystwa, była osobą lubianą i popularną w kręgu młodych ludzi z zamożnych domów. Zwracała na siebie uwagę ekscentrycznym stylem bycia, uwielbiała szalone eskapady z przyjaciółmi i niewinne flirty.

Z drugiej strony chłód emocjonalny, który cechował jej relacje z rodzicami, odbijał się na życiu uczuciowym szczupłej, niziutkiej (niecałe 150 cm wzrostu) Margaret. Jej pierwszą miłością był jasnowłosy porucznik armii Stanów Zjednoczonych Clifford Henry, pierwowzór powieściowej postaci Ashleya Wilkesa, którego kochała Scarlett O'Hara. (W jednej z biografii Margaret Mitchell mowa jest o tym, że jako siedemnastolatka wielkim samochodem ojca przywoziła Clifforda i innych młodych oficerów szkolonych w Atlancie na popołudniowe herbatki do rodzinnego domu przy Peachtree Street. A więc miała już wówczas prawo jazdy!) Ashley przeżył wojnę Północy z Południem, Clifford zginął we Francji pod sam koniec I wojny światowej. O śmierci narzeczonego Margaret dowiedziała się podczas studiów w Smith College, gdzie podobno dobrze szło jej tylko pisanie wypracowań. Powróciła do Atlanty na wieść o tym, że jej matka stała się jedną z ofiar epidemii grypy hiszpanki.
Niebawem w życiu Margaret pojawił się kolejny mężczyzna, Berrien Kinnard Upshaw. Był wysoki, przystojny, błyskotliwie inteligentny, miał pieniądze (podobno z przemytu whisky) i jeździł dobrymi samochodami. Ze względu na rudą czuprynę zyskał przydomek Red. Stał się po latach prototypem Rhetta Butlera z "Przeminęło z wiatrem". Związki Scarlett z Rhettem i Margaret z porywczym Redem nie trwały długo. Ten w świecie realnym skończył się burzliwym rozstaniem i unieważnieniem małżeństwa, jednak dzięki tej przykrej przygodzie Margaret poznała przyjaciela Upshawa, Johna Marsha. To on namówił wrażliwą, pełną niewiary w siebie i popadającą w depresje dziewczynę do zajęcia się dziennikarstwem.

Dostała posadę reporterki w "The Atlanta Journal" i doskonale się w tej roli odnalazła. Pisanie reportaży okazało się też świetnym treningiem przed pracą nad "Przeminęło z wiatrem". A Marsh, którego poślubiła w roku 1925, stał się jej czułym i kochającym, wyrozumiałym opiekunem. Do pisania zabrała się w roku 1926, gdy leczyła się z obrażeń nogi po spowodowanym przez siebie wypadku samochodowym. Podobno sposobem wypraktykowanym w pracy reporterskiej najpierw wystukała na maszynie… zakończenie powieści. Całość zajęła jej kolejne dziesięć lat.
Jeden z przyjaciół państwa Marsh opowiadał, że Margaret panicznie bała się publicznych wystąpień i wypadków samochodowych. Czy lęku przed samochodami, który podzielał zresztą także jej drugi mąż, nabawiła się po wspomnianej tu kraksie czy po kolejnej? W roku 1933 za pieniądze z niewielkiego spadku po babci Margaret, Marshowie kupili auto. Był to zielony, używany Chevrolet rocznik 1929, reklamowany wówczas jako "samochód sześciocylindrowy w cenie czterocylindrowego". Obyczaje Margaret w roli kierowcy zapamiętano jako dość osobliwe.

- Najpierw układała starannie poduszki na tylnej kanapie. Przecierała szkła okularów i nasuwała na czoło zielony, celuloidowy daszek używany przez dziennikarzy - wspominał przyjaciel Marshów. - Sprawdzała uważnie wskazania wszystkich zegarów i ustawienie lusterek. Dopiero potem naciskała rozrusznik. Gdy wreszcie włączała się do ruchu, nie przekraczała prędkości pięciu kilometrów na godzinę. Zakręty brała tak, jakby prowadziła autobus albo ciężarówkę…

Wieczorem 22 listopada 1934 roku Margaret i John jedli kolację z właścicielem "The Atlanta Journal", Johnem Cohenem. Potem odwozili go do domu. Szykując się do skrętu w lewo, Margaret zobaczyła w lusterku nadjeżdżający szybko samochód. Przestraszona, zjechała do prawego krawężnika i zahamowała. Kierowca sportowego Hudsona Terraplane Roadstera zamierzał chyba ominąć z prawej skręcającego Chevroleta, a może po prostu był zbyt pijany, by prawidłowo reagować na to, co się działo na jezdni. Uderzenie w tył samochodu prowadzonego przez Margaret nie było na szczęście zbyt mocne. Skończyło się na potłuczeniach całej trójki, ale Margaret, która przez kilka miesięcy odczuwała bóle kręgosłupa szyjnego, nabrała przekonania, że zginie kiedyś w wypadku samochodowym.

Gdy w 1935 roku Margaret Mitchell ukończyła "Przeminęło z wiatrem", powieść liczyła ponad tysiąc stron maszynopisu. Gdyby nie dość przypadkowe spotkanie z wiceprezesem domu wydawniczego Macmillan nie odważyłaby się jej nikomu pokazać. Wydawnictwo zdecydowało się na druk, żądając tylko niewielkich poprawek. W czerwcu 1936 roku "Przeminęło z wiatrem" znalazło się księgarniach. Już pierwszego dnia sprzedaż przekroczyła 50 tys. egzemplarzy. Producent David O. Selznick kupił za 50 tys. dolarów prawo do ekranizacji i nakręcił kinowy bestseller wszech czasów z wielkimi rolami Vivien Leigh i Clarka Gable'a. Margaret Mitchell nie napisała już nic więcej, ale "Przeminęło z wiatrem" trafiło na listę stu najważniejszych książek XX wieku.

17 sierpnia 1949 roku prasa poinformowała o jej śmierci w szpitalu, po pięciu dniach od wypadku na tej samej Peachtree Street, przy której stał dom jej rodziców i gdzie czternaście lat wcześniej pijany kierowca rozbił tył zielonego Chevroleta. Tym razem została potrącona przez samochód, gdy wraz z mężem przechodziła przez jezdnię. Istnieją co najmniej dwie, zupełnie sprzeczne wersje tego zdarzenia.

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia