Marian Dąbrowski, prawdziwy przedwojenny magnat prasowy

Paweł Stachnik
1935 r. Marian Dąbrowski na balu prasy. Krakowski IKC nie miał w Polsce konkurencji.
1935 r. Marian Dąbrowski na balu prasy. Krakowski IKC nie miał w Polsce konkurencji. NAC
138 lat temu urodził się człowiek, który zrewolucjonizował polską prasę. Założył w Krakowie największy przedwojenny koncern prasowy w Polsce i w Europie Środkowej.

Największy, najnowocześniejszy, najbardziej wpływowy - tak opisywano przed wojną krakowski koncern prasowy IKC Mariana Dąbrowskiego. To samo odnosiło się do jego flagowego dziennika - „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”. Z lokalnej bulwarówki dla służących i dorożkarzy w stosunkowo krótkim czasie przeistoczył się w opiniotwórczy tytuł ogólnopolski. Ojciec sukcesu był jeden - Marian Dąbrowski, wydawca, redaktor naczelny i właściciel IKC-a. Jego życie to przykład kariery w amerykańskim stylu. Ogromna ambicja, pracowitość, pomysłowość i biznesowe wizjonerstwo, ale też zawziętość, bezwzględność i dążenie do celu za wszelką cenę.

Interes na budach pozlotowych

Przyszły magnat prasowy urodził się 27 września 1878 r. w Mielcu, w wielodzietnej rodzinie drobnego urzędnika sądowego. W domu się nie przelewało, więc młody Marian handlował papierem i pocztówkami, a także świętymi obrazkami w Kalwarii. Studiował w Krakowie na Wydziale Filozoficznym UJ, choć nie wiadomo dokładnie co. Wymienia się zwykle geografię, historię i polonistykę. Potem chwytał się różnych zajęć. Pracował m.in. jako redaktor działu sportowego w „Przeglądzie Gimnastycznym” i dziennikarz w „Ilustracji Polskiej”, tygodniku wydawanym w Krakowie przez Ludwika Szczepańskiego (wcześniej wydawcy „Życia”). Przez trzy lata Dąbrowski uczył gimnastyki w Gimnazjum im. Sobieskiego, ale gdy nie zdał wymaganego egzaminu profesorskiego, musiał zrezygnować z tej posady.

Po upadku „Ilustracji Polskiej” Dąbrowski zaczął pomagać Szczepańskiemu w uruchomieniu nowej gazety codziennej zatytułowanej „Nowiny. Dziennik Ilustrowany dla Wszystkich” (później „Nowiny dla Wszystkich”). Miała to być zupełnie nowa jakość na krakowskim rynku prasowym - gazeta masowa, tania i sensacyjna, zwiastująca nadejście ery brukowców. W 1908 r. Dąbrowski rozstał się jednak ze Szczepańskim. Zdobyte doświadczenia postanowił wykorzystać przy uruchamianiu własnego biznesu. Rola pomocnika nie bardzo mu odpowiadała. Sam chciał być szefem, właścicielem i redaktorem naczelnym.

W 1908 r. Dąbrowski wszedł jako udziałowiec do spółki wydającej inną krakowską gazetę - „Głos Narodu”. Linia pisma była konserwatywna i prawicowa, a zaproponowane przez nowego udziałowca zmiany w kierunku bardziej masowego czytelnika nie odpowiadały wspólnikom. Trudna sytuacja materialna „Głosu” i brak perspektyw sprawiły, że Dąbrowski wycofał się z interesu. Gdy zaś wyszło na jaw, że wszedł w spółkę z żydowskimi przedsiębiorcami, antysemicko nastawione środowisko „Głosu” oburzyło się i uznało go za osobę skompromitowaną.

Owa „kompromitująca” spółka zawiązana została w celu wydzierżawienia od miasta zabudowań, które pozostały na Błoniach po zlocie Sokoła, podczas obchodów grunwaldzkich w lipcu 1910 r. Władze nie bardzo wiedziały, co zrobić z obiektami, ale na szczęście zgłosiło się kilku przedsiębiorców. Chcieli kupić i rozebrać na własny koszt drewniane instalacje. Miasto - zadowolone, że pozbywa się problemu - tanio sprzedało tzw. budy pozlotowe, przedsiębiorcy je rozebrali, a uzyskane duże ilości drewna sprzedali ze sporym zyskiem. Jednym ze sprytnych biznesmenów był Dąbrowski. Pieniądze zarobione na sprzedaży drewna pozwoliły mu założyć własne wydawnictwo i gazetę. Pod koniec 1910 r. powstało nowe wydawnictwo i nowy tytuł prasowy - „Ilustrowany Kurier Codzienny”. 200 tys. koron na uruchomienie przedsięwzięcia wyłożyli: Dąbrowski, jego brat Tadeusz - znany krakowski prawnik oraz kilku przedsiębiorców żydowskich: Roman Grunwald (właściciel pierwszego w Krakowie kina - Cyrku Edison), Kleinberg (obaj byli wspólnikami Mariana przy wspomnianym wcześniej interesie drzewnym), szynkarz Rose, adwokat Bauder oraz aktor Adolf Stanisław Poleński.

Pomógł też podobno ojciec Dąbrowskiego, emerytowany sędzia, a jego żona Michalina sprzedała nawet na potrzeby IKC-a nieźle prosperujący sklep. Biznes był ryzykowny, bo Dąbrowski zainwestował wszystkie oszczędności.

Nowatorska gazeta

12 grudnia 1910 r. ukazał się w Krakowie pierwszy numer „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”. Początki były trudne. Redakcja w Pałacu Spiskim przy Rynku Głównym 34, w obecnej sali Tetmajerowskiej restauracji Hawełka, liczyła 10 osób. Pracowano po 12 godzin. Przykład dawał sam Dąbrowski, który siadał przy biurku o godz. 7, potem pomagał w stenotypowni, a w południe przy przenoszeniu paczek z wydrukowanymi gazetami na wóz, którym zawożono je na dworzec. Pracy nie brakowało, bo „IKC” ukazywał się w dużym jak na owe czasy nakładzie około 20 tys. egzemplarzy. Wydawnictwo rychło zakupiło w Turcji rotacyjną maszynę drukarską - nowość w Krakowie. W drukarni przy ul. Krupniczej ustawiono ją tak, by była widoczna z ulicy, co stanowiło atrakcją dla przechodniów i dodatkową reklamę.

Dąbrowski błysnął talentem do zarządzania. Uznał na przykład, że szansą dla jego tytułu będzie sprawny kolportaż na prowincji, tak by czytelnicy dostawali „IKC-a” wcześniej niż inne tytuły. Krakowskie gazety docierały pocztą do różnych miejsc w Galicji nieraz z trzydniowym opóźnieniem, a dziennik Dąbrowskiego był zawsze w dniu wydania. Do kolportażu wykorzystano kolej. Codziennie po godz. 12 z drukarni wynoszono paczki z gazetami, ładowano je na konny wózek i wieziono na dworzec. Tam trafiały do wagonów pocztowych. Na poszczególnych stacjach odbierali je upoważnieni agenci i przekazywali ulicznym sprzedawcom oraz kioskom. W Krakowie dziennik trafiał bezpośrednio do ulicznych kolporterów i kiosków. Kolportaż oparty o kolej utrzymał się do końca istnienia gazety, a wkrótce został wsparty zakupionymi przez wydawnictwo automobilami.

„IKC” wyraźnie różnił się od pozostałych krakowskich gazet zarówno pod względem treści, jak i formy. Redakcja stawiała na sensację, skandale, zbrodnie i plotki. Z upodobaniem pisywano o morderstwach, wypadkach, katastrofach, aresztowaniach, skandalach politycznych i towarzyskich. Próżno było szukać, obecnych np. w „Czasie”, pogłębionych artykułów o polityce, sztuce i historii. Były oczywiście doniesienia ze świata polityki czy z życia miasta, ale na dalszych kolumnach. Artykuł czołówkowy zawsze dotyczył jakiegoś sensacyjnego wydarzenia.

Atutem nowego dziennika okazały się także ilustracje. W przeciwieństwie do innych wydawców, Dąbrowski od początku publikował rysunki. Pierwszą kolumnę każdego numeru zajmowała zawsze duża ilustracja, zwykle sensacyjnej treści. Rysunki drukowano też wewnątrz. Były wśród nich nowatorskie infografiki, czyli graficzne zestawienia liczebności europejskich armii lub demografii narodów Europy. Nie brakowało ilustracji satyrycznych.

Rewolucyjne było samo tzw. łamanie „IKC-a”, czyli układ graficzny. Większość krakowskich gazet codziennych wzorowała się wtedy na pozbawionym ozdobników, statecznym, ale też monotonnym dla oka „Czasie”. Taka były choćby „Nowa Reforma” i „Głos Narodu”. W „IKC-u” zastosowano inny układ rubryk, artykułów, rysunków i reklam. Mniej uporządkowany, bardziej różnorodny, wręcz chaotyczny, ale atrakcyjniejszy dla czytelnika.

Gazeta ogólnopolska

Nowa sensacyjna gazeta szybko przypadła do gustu krakowianom. Nakład wynosił 20 tys. egzemplarzy i nadal rósł. Za dużą sprzedażą szły reklamy i ogłoszenia, przynoszące kilka tysięcy koron zysku miesięcznie. Dąbrowskiemu sprzyjała też sytuacja polityczna. W 1911 r. wybuchła wojna włosko-turecka, a potem I i II wojna bałkańska. Wzmogło to zainteresowanie polityką i zwiększyło zapotrzebowanie na gazety. „IKC” obszernie relacjonował wszystkie te konflikty, dzięki czemu w 1912 r. jego nakład przekroczył 40 tys. egzemplarzy, potem zaś wzrósł jeszcze do 50 i 60 tys.

W okresie I wojny światowej tytuł Dąbrowskiego zyskał popularność we wszystkich zaborach (nakład sięgnął wtedy 125 tys. egzemplarzy), co po roku 1918 stało się znakomitą przesłanką do uczynienia z „IKC-a” gazety ogólnopolskiej. Jednocześnie zmieniał się charakter pisma. Z sensacyjnego brukowca stawało się poważnym dziennikiem informacyjnym. Ponieważ nakład stale wzrastał, Dąbrowski zainwestował w nowoczesne maszyny drukarskie. W odrodzonej Rzeczpospolitej „IKC” zwiększył objętość i stał się dwukolorowy. Zaczął też zamieszczać fotografie.

Właściciel postanowił przy tym poszerzyć ofertę wydawniczą. W 1923 r. wypuścił na rynek bogato ilustrowany tygodnik „Światowid”, zamieszczający ciekawostkowe informacje z Polski i zagranicy. To był pierwszy tytuł z całej serii pism. Niebawem dołączyły do niego: tygodnik podróżniczo-naukowy „Na Szerokim Świecie”, pismo sportowe „Raz Dwa Trzy”, tygodnik satyryczny „Wróble na Dachu” (pisaliśmy o nim w „Naszej Historii” z czerwca ub. roku), skierowany do elit tygodnik „As”, popołudniówki „Tempo Dnia” i „Telegram Wieczorny” oraz „Tajny Detektyw” - poświęcony sprawom kryminalnym. Ten ostatni odniósł wielki sukces komercyjny, zdobywając ogromną popularność i osiągając nakład 100 tys. egzemplarzy. Wydawnictwo, które w latach 20. XX wieku stało się koncernem, założyło ponadto własną agencję fotograficzną „Światowid”, która z czasem stała się dla prasy zagranicznej najważniejszym dostawcą zdjęć z Polski. W reklamach informowano, że obsługuje ona 35 pism krajowych i 66 zagranicznych. Dzięki niej Narodowe Archiwum Cyfrowe dysponuje obecnie pokaźnym zbiorem przedwojennych fotografii.

„IKC” stworzył sieć oddziałów (m.in. w Warszawie, Poznaniu, Katowicach, Łodzi, Kielcach, Nowym Sączu i Wilnie) oraz korespondentów terenowych. Oddział zagraniczny istniał w Rzymie, planowano też edycję paryską dziennika. Flagowy tytuł Dąbrowskiego był jedyną polską gazetą codzienną, którą można było kupić za granicą, m.in. w Paryżu, na Riwierze, w Dreźnie, Londynie i Nowym Jorku. W najlepszych czasach w koncernie pracowało ponad tysiąc osób, a o zarobkach do dziś krążą legendy. Nakład „IKC-a” w latach 1929-1933 sięgał w dni powszechne 130 tys. egzemplarzy, a w niedziele 180 tys. Dziennik miał także sześć wydań terenowych i kilkanaście dodatków tematycznych. W Krakowie wchłonął „Nową Reformę” i wyeliminował z rynku „Czas”, który przeniósł się do Warszawy.

Pan i władca

Dąbrowski stał się znaczącą postacią Krakowa. Mnóstwo wydarzeń w mieście brało początek z jego inicjatyw. To on ufundował anonimowo (choć tak, by wszyscy wiedzieli) płytę nagrobną Nieznanego Żołnierza na pl. Matejki. Sfinansował prace archeologiczne na kopcu Kraka. Zainicjował odbywający się cyklicznie w Krakowie Bieg Okrężny o puchar „IKC-a” oraz wyścig kolarski na trasie Kraków - Katowice - Kraków.

Codziennym rytuałem Dąbrowskiego był przejazd dorożką do Grand Hotelu przy ul. Sławkowskiej, gdzie w kawiarni spotykał się z członkami elitarnego klubu najważniejszych ludzi w mieście. Wypijał zwykle kawę i sok pomarańczowy. Z relacji pracowników koncernu wyłania się obraz pana i władcy. Wyniosły i nieprzystępny, wymagający i nietolerujący błędów. Relacje panujące w redakcji opisywano jako

„ustrój totalitarny w miniaturze, rządy autorytarne posunięte do najdalszych granic”.

Z drugiej strony równie częste są opisy nadzwyczajnej troski redaktora o pracowników, hojności i serca dla podwładnych. Zdarzało się, że gdy któryś z zatrudnionych popadł w tarapaty, wystarczył jeden telefon i na polecenie szefa wysyłano mu kilka tysięcy złotych. Miał też Dąbrowski zwyczaj zapraszania pracowników na kawę, a spotkania te przekształcały się w bankiety. Na zakończenie podwładni odprowadzali szefa do mieszkania przy ul. Basztowej 18.

1938 r., Kasprowy Wierch. Marian Dąbrowski (w okularach) z żoną Michaliną i Jan Kiepura (garnitur w kratę) z żoną Mártą Eggerth.
1938 r., Kasprowy Wierch. Marian Dąbrowski (w okularach) z żoną Michaliną i Jan Kiepura (garnitur w kratę) z żoną Mártą Eggerth. NAC

Wśród licznych legend o Dąbrowskim przytoczmy tę związaną z małżeństwem jego córki, która zakochała się w kierowniku nocnego lokalu, w dodatku w warszawiaku, a tych jej ojciec nie cierpiał. Dla swej latorośli chciał nie byle jakiej partii. Kogoś zamożnego i sławnego. Na zięcia upatrzył sobie Jana Kiepurę i działał aktywnie w tym kierunku, czego przejawem były entuzjastyczne artykuły o śpiewaku na łamach IKC-owskich tytułów. Kiepura nie dał się jednak skusić. Córka Dąbrowskiego musiała wyjść za kogoś innego.

Inna ciekawa historia to próby zaistnienia redaktora w polityce. W listopadzie 1918 r. Dąbrowski dołączył do założycieli Polskiego Stronnictwa Republikańskiego. Ponieważ oddał na jego usługi swoją gazetę, odgrywał w partii decydującą rolę. Mimo to w wyborach do Sejmu Ustawodawczego w styczniu 1919 r. stronnictwo przepadło, a Dąbrowski posłem nie został. Nie byłby jednak sobą, gdyby łatwo dał za wygraną. Postanowił zdobyć mandat poprzez skłonienie do rezygnacji posła PSL „Piast” Franciszka Bardela (wszedł do Sejmu z miejsca przed Dąbrowskim). W „IKC-u” rozpoczęła się ostra kampania przeciw Bardelowi i jego partii. Po jakimś czasie ludowiec ugiął się i złożył mandat, a jego miejsce zajął następny na liście Dąbrowski. Gdy po przewrocie majowym (1926) zmieniła się konfiguracja polityczna, a PSL znalazł się w opozycji, Dąbrowski - chcący zawsze dobrze żyć z władzą - zmienił front i zadeklarował poparcie dla Piłsudskiego. W efekcie w 1927 r. został posłem z listy Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem i zasiadał w Sejmie przez sześć lat.

Samotny koniec

W sierpniu 1939 r. Marian Dąbrowski wyjechał z żoną do swej willi w Nicei. Nie zabrał do Francji większego majątku, nie zostawił wytycznych na wypadek wybuchu wojny. Zapewne planował zwykły wakacyjny wyjazd. Gdy wybuchła wojna, za namową Kiepury, krakowski magnat prasowy wyjechał do Ameryki. Tymczasem po wrześniowej klęsce władze okupacyjne przejęły wydawnictwo i budynek przy Wielopolu. Niemcy zaczęli wydawać własne pisma (w „Naszej Historii” z października ub. roku pisaliśmy o „Gońcu Krakowskim”).

Po wkroczeniu Rosjan w styczniu 1945 r. część pracowników „IKC-a” podjęła próbę reaktywacji gazety, zastopowaną przez komunistyczne władze. Pałac Prasy objęła wyznaczona przez nie ekipa, która 4 lutego zaczęła wydawać nową gazetę codzienną - „Dziennik Polski”. W wielu aspektach nawiązywał on do przedwojennego „IKC-a”, jest nawet w Krakowie uznawany za jego nieformalnego spadkobiercę.

Dąbrowski pozostał tymczasem na emigracji w USA. Żył tam z zasiłku w ubóstwie i zapomnieniu. Zmarł w Miami na Florydzie 27 września 1958 r. W 1991 r. prochy magnata i jego żony Michaliny złożono na cmentarzu Rakowickim.

Paweł Stachnik

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia