Mala Zimetbaum urodziła się na polskich Kresach, ale w momencie aresztowania od dawna żyła z rodzicami w Belgii
(fot. Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau)
Do dziś w muzeum Auschwitz - Birkenau, znajdują się dwa kosmyki ludzkich włosów, zawinięte w kartkę z napisem: "Mala Zimetbaum 19880, Edward Galiński 531." Jeden z obozowych lagerkapo przekazał pakunek Wiesławowi Kielarowi, godzinę po egzekucji Edka. To jedyne co pozostało po wielkiej miłości Mali Zimetbaum i Edka Galińskiego.
Mala a właściwie Malka Zimetbaum urodziła się w 1918 roku w Brześciu, jako najmłodsza z piątki dzieci kupca Pinkasa Zimetbauma i jego żony Chaja Feigla. W 1928 roku rodzina opuściła rodzinne miasteczko i wyjechała do belgijskiej Antwerpii. Tam Malka wstąpiła do HaNoar HaTzioni (Młodzi Syjoniści), która była żydowskim odpowiednikiem ruchu skautów.
To właśnie tam zaczęto wołać na nią Mala. Swobodnie władała polskim, niemieckim, francuskim, flamandzkim i angielskim. Była też uzdolniona matematycznie. Jednak jej ojciec zaczął ślepnąć, co zmusiło ją do podjęcia pracy jako krawcowa w firmie Maison Lilian. Dzięki swoim talentom językowym, dostała pracę sekretarki w firmie zajmującej się handlem kamieniami szlachetnymi.
Po wybuchu wojny działała bardzo aktywnie w belgijskim ruchu oporu. Została aresztowana 22 lipca 1942 roku na dworcu podczas łapanki. Mala wracała z Brukseli, gdzie szukała bezpiecznego schronienia dla siebie i swojej rodziny. Miała wtedy 24 lata. Niemcy zabrali ją do cieszącego się złą sławą obozu Fort Breendonk, które stawało się miejscem kaźni więźniów politycznych, członków oporu i Żydów.
Jednak spędziła tam tylko pięć dni, potem została przewieziona do baraków Dossin we flandryjskim Mechelen. To stamtąd wyruszały transportu do obozów zagłady. Mala pracowała przez jakiś czas w rejestracji. Jednak dwa miesiące później została przewieziona na wschód, razem z 1048 innymi osobami. Dwa dni trwała koszmarna podróż.
Kiedy pociąg dotarł do Birkenau, została uznana za zdolną do pracy. Miała szczęście, bo 717 innych kobiet zagazowano od razu. Od tej chwili stała się numerem 19880. Znowu pomogła jej znajomość języków. Została zatrudniona w administracji obozu, była tłumaczką i posłańcem.
Dlatego też była lubiana przez komendantki obozu żeńskiego m.in. Marię Mandel. Mala dzięki swojej funkcji mogła pomóc wielu więźniom. Czasami miała odprowadzać więźniarki ze szpitala do baraków. Wtedy starała się, zrobić to w taki sposób by osłabione nie musiały iść od razu do pracy. Pomagała również przemycać listy i bardzo często podtrzymywała więźniów na duchu.
Udało jej się nawet wysłać ostrzeżenie do rodziny w Belgii. Niemcy mieli zamiar dokonać kolejnych transportów. Mala wysłała pocztówkę 25 sierpnia 1943 roku: "Nie martwcie się. Jestem w dobrym zdrowiu, pracuję jako tłumacz. Wszyscy inni są z Etush". Było to bardzo sprytne posunięcie: Etush była szwagierką Mali, która zmarła przed wybuchem wojny. Była też trochę lepiej traktowana np. miała dostęp do prysznica. Jednak cierpiała jak wszyscy inni. Wtedy w jej życiu zjawił się Edek.
Edek Galiński urodził się w 1923 roku w Jarosławiu. Był studentem szkoły morskiej w Pińsku, kiedy wybuchła wojna. W obozie Auschwitz był od 14 czerwca 1940 roku. Trafił tam jako jeden z pierwszych więźniów politycznych, został aresztowany podczas niemieckiej akcji AB skierowanej przeciwko polskiej inteligencji. Dostał numer 531.
Zdołał przetrwać cztery lata katorżniczej pracy. Potem dostał przydział do warsztatu ślusarskiego, gdzie pracował pod esesmanem pochodzącym z Bielska, Edwardem Lubuschem, który raczej pomagał więźniom, niż im szkodził. To on potem pomógł kochankom.
O pięć lat starsza Mala i Edek poznali się na przełomie 1943 i 1944 roku. To była wielka miłość. Galiński planował ucieczkę na wiosnę, razem ze swoim przyjacielem, z którym znali się jeszcze z Jarosławia, Wiesławem Kielarem. Wszystko było już przygotowane: mieli się schronić u Antoniego Szymlaka, który pracował w obozie jako pracownik cywilny. Jednak Kielar zrezygnował, by Edek mógł uciec ze swoją ukochaną. Kielar miał uciec w drugiej turze, razem z innymi więźniem Jerzym Sadczykowem.
Mala Zimetbaum i Edek Galiński uciekli z obozu Aushwitz 24 czerwca 1944 roku. Mala założyła kombinezon roboczy, a Edek otrzymany od Lubuscha mundur SS z pistoletem. Wcześniej dziewczyna ukradła przepustki. Wyszli z obozu jako więźniarka niosąca umywalkę i jej stróż. Udało się, wartownicy podnieśli szlaban. Po kilku godzinach zawyły syreny oznajmiające ucieczkę. Wszyscy się cieszyli, wiedząc, że to Mala i Edek.
Kilka tygodni później udało im się dotrzeć w Beskidy. Potem ruszyli dalej chcąc dostać się do Słowacji, gdzie dziewczyna miała krewnych. Podczas postoju Mala postanowiła wejść do sklepu, by kupić coś do jedzenia, za złoto, które zabrali ze sobą z obozu. Tam natknęła się na niemiecki patrol. Została zatrzymana, ale kiedy Edek się o tym dowiedział sam zgłosił się na posterunek, pomimo, że mógł uciec. Był 7 lipca 1944, kiedy kochankowie zostali ponownie przewiezieni do obozu w Oświęcimiu.
- Edka i Malę aresztowano w pobliżu Kęt. Nie znamy jednak precyzyjnie miejsca. Pewne jest, że oboje zginęli tego samego dnia 22 sierpnia 1944 roku - mówi Bartosz Bartyzel z Muzeum Auschwitz.
Edek i Mala zostali osadzeni w bloku 11, tzw. Bloku śmierci. Galiński został poddany okrutnym torturom, by zdradził, kto pomógł mu w ucieczce. Pomimo tego, nie złamał się i nie ujawnił, od kogo dostał mundur. Według opowieści współwięźniów, Edek co wieczór stawał przy zakratowanym oknie i śpiewał Mali meksykańską serenadę. W celi w której przebywał wyrył na ścianie: "Edward Galiński nr 531, Mala Zimetbaum nr 19880, 6 VIII 1944".
Edek został powieszony na placu z szubienicą. Chciał sam się powiesić, za nim pomógł mu kat, ale to tego nie dopuszczono. Jego ostatnie, nie dokończone słowa brzmiały: "Niech żyje Polska". Po latach tak to wspominał jeden z więźniów Tadeusz Piekarski: "Jak już wisiał na tej pętli, a myśmy stali przed kuchnią, powiedziałem do tych co najbliżej przed kuchnią stali: "Czapki zdjąć!", ale po polsku, nie po niemiecku. No i tak każdy zdejmował i tak to się rozeszło jak fala. Taki hołd mu oddaliśmy". Wartownicy zaczęli rozganiać tłum i na placu pozostało tylko ciało Edka.
Mala miała zginąć tak jak Edek. Nie chciała do tego dopuścić i podczas odczytywania wyroku podcięła sobie żyły, żyletką, którą podała jej jedna z więźniarek. Nie dokończyła, przerwał jej esesman, który dotkliwie ją pobił. Jest kilka wersji co stało się później. Jedna z nich jest taka, że esesmanowi stojącemu przy krematorium zrobiło się żal Mali i ją zastrzelił, druga, że podał jej truciznę, a trzecia, że Mala sama zażyła zatrutą kapsułkę, która miała przy sobie. Nigdy się jednak nie dowiemy, w jaki sposób dołączyła do ukochanego Edka.
ZUZANNA GUNIA, Moje Miasto
Korzystałam z opracowania Pawła Sawickiego w miesięczniku Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, "OŚ", nr 17, z września 2009 roku
Galaktyczny Lewy - również na kadrze?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?