Wiwaty na cześć Jana Pawła II nagle zamarły. Tylko gołębie spłoszone wystrzałem zerwały się hałaśliwie do lotu. Przerażony tłum widział, jak papamobile z wyciem syren przyśpieszył, a papież osuwa się w ramiona ks. Dziwisza. Dopiero po chwili na placu św. Piotra w Rzymie słychać było krzyki i szloch. Polscy pielgrzymi ustawili przed pustym papieskim tronem obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Nikt przy zdrowych zmysłach nie był w stanie ogarnąć tego, co się stało. Ktoś próbował zastrzelić papieża?! Naszego papieża, otwartego na świat, każdego człowieka z osobna? W historii papiestwa nic podobnego się nie zdarzyło, więc dlaczego teraz?
- Byłem podenerwowany, ale pewny, że papież przeżyje - mówi prof. Jerzy Wuttke, artysta plastyk. - Skojarzyłem datę zamachu z rocznicą objawienia się Matki Boskiej w Fatimie. Wierzyłem, że Ona go uratuje.
Godzina 17.17 - huk wystrzałów
To była środa 13 maja 1981 roku, cotygodniowa audiencja generalna Jana Pawła II. Papież w odkrytym jeepie po raz drugi okrążał plac św. Piotra. Wyciągał dłonie do wiwatujących wiernych, wziął na ręce maleńką Sarę. Uniósł ją ku górze i oddał rodzicom. Chwilę później rozległ się huk wystrzałów. Ksiądz Stanisław Dziwisz w książce "Świadectwo" wspomina, że ogłuszającego huku nikt na początku nie potrafił zrozumieć. Jan Paweł II chwiał się, ale nie było widać ani krwi, ani ran. Ks. Dziwisz spytał tylko: - Gdzie? I usłyszał: - W brzuch. - Bardzo boli? - dociekał. Tak - odpowiedział papież.
Potem już tylko powtarzał: Maryjo, Matko moja! Maryjo, Matko moja! Na białym pasie od sutanny pojawiła się krew. Przestrzelony pas jest najcenniejszym wotum, jakie później papież złożył na Jasnej Górze. - Pragnął, aby pas znalazł się blisko Matki Boskiej Jasnogórskiej, lecz jako jego osobisty dar w podziękowaniu za uratowanie życia. Nie chciał, żeby stał się przedmiotem kultu. Dlatego przez wiele lat pas spoczywał w sejfie - mówi ojciec Robert Jasiulewicz, paulin.
Godzina 17.55 - szpital Gemelli
Rozpoczął się wyścig z czasem. Według ks. Dziwisza papież był przytomny przez całą drogę do szpitala. Dopiero tam zemdlał. Karetka pędziła w kierunku polikliniki Agostino Gemelli bez eskorty, która torowałaby przejazd przez zakorkowane ulice. W dodatku zepsuła się syrena i kierowca zwykłym klaksonem powiadamiał innych, by zjechali mu z drogi. W klinice zapadła decyzja o natychmiastowej operacji.
Była godzina 17.55. Papież już stracił 3,5 litra krwi. Media obiegła informacja, że Jan Paweł II ma przestrzeloną trzustkę. O godzinie 18.47 lekarze oficjalnie zaprzeczali, ale mówili, że stan jest ciężki. Ciśnienie spadło, puls prawie niewyczuwalny. Krew, którą podano, organizm papieża odrzucił. Na szczęście lekarze z polikliniki Gemelli oddali mu własną. Podczas 5-godzinnej operacji wycięli papieżowi 55 cm uszkodzonych przez pocisk jelit, zaszyli w kilku miejscach okrężnicę. Założyli sztuczny system odprowadzający kał i mocz. Kula przeszyła ciało papieża nieprawdopodobnym torem. Ominęła wszystkie istotne dla życia organy, "tak, jakby prowadziła ją jakaś niewidzialna ręka" - uznali lekarze.
Oszczędziła rdzeń kręgowy. Zaledwie o kilka milimetrów minęła tętnicę główną. Gdyby ją rozerwała, papież wykrwawiłby się przed dotarciem do szpitala. Pierwsza z wystrzelonych kul trafiła go w brzuch i palec. Druga drasnęła łokieć. Ranne zostały także dwie turystki: Amerykanka i mieszkanka Jamajki. Zabójca pociągnął za spust po raz trzeci, ale pistolet nie wypalił. Strzelał z odległości 2-3 m z browninga kaliber 9 mm. Czy można przeżyć taką siłę ognia? Chwilę wcześniej mierzył w głowę, ale Jan Paweł II schylił się wtedy do małej Sary i wziął ją na ręce. Zamachowiec opóźnił oddanie strzału. W całym katolickim świecie kościoły otwarły się na całą noc, by wierni mogli się modlić o życie papieża. - Nie mogliśmy nic więcej zrobić, tylko modlić się, by Pan Bóg pozostawił go z nami - mówi ks. abp Damian Zimoń, metropolita katowicki, w 1981 roku proboszcz parafii mariackiej w Katowicach.
Prof. Castiglioni, szef polikliniki Gemelli, o godzinie 23.25 wyszedł do dziennikarzy, mówiąc, że lekarze zrobili wszystko, co było możliwe. Pozostaje tylko czekać. - Dzień zamachu na papieża był jednym z najgorszych w moim życiu - wspomina Józef Pethe, wówczas kierownik przychodni kopalni Wujek. - Najpierw niepokoje o córkę, która zdawała tego dnia maturę. Potem syn rozbił mi trabanta. Wieczorem przyszła wiadomość o zamachu. Jako lekarz byłem pełen obaw. Bałem się, że papież tego nie przeżyje. Siedzieliśmy z żoną przed telewizorem do późnych godzin, czekając na informacje o jego stanie zdrowia.
17 maja - modlę się za zamachowca
Około północy papież obudził się z narkozy. Przy jego łóżku czuwali ks. Dziwisz i prezydent Włoch. Już 17 maja odmawiając ze szpitalnego łóżka transmitowaną przez Radio Watykańskie modlitwę Anioł Pański papież powiedział: "Modlę się za brata, który mnie zranił, i któremu szczerze przebaczyłem".
23 maja lekarze oznajmili, że życiu Jana Pawła II nie grozi już niebezpieczeństwo. 3 czerwca papież wrócił do Watykanu, ale po sześciu dniach stan zdrowia pogorszył się z powodu wirusa. 20 czerwca wrócił do polikliniki Gemelli. Lekarze przygotowali się do drugiej operacji, by przywrócić ciągłość układu pokarmowego. Do Watykanu Jan Paweł II wrócił 14 sierpnia. Do pełni zdrowia nie wrócił nigdy. Obie ranne turystki szczęśliwie wyzdrowiały.
22 lipca - Agca skazany
Zamachowca zarejestrowały kamery telewizyjne i aparaty fotograficzne. Został ujęty na placu św. Piotra dzięki odwadze młodej włoskiej zakonnicy. Zaraz po strzałach rzuciła się na niego. "To nie ja!" - krzyczał, gdy zabierali go karabinierzy. Na papieża zamachnął się 23-letni Turek - Ali Agca, członek prawicowej organizacji Szare Wilki. Dwa lata wcześniej uciekł z tureckiego więzienia, gdzie czekał na wyrok za zastrzelenie dziennikarza. Kilka dni później w tureckiej prasie opublikował list, w którym groził zabiciem papieża, jeśli przyjedzie do Turcji. Pielgrzymka Jana Pawła II do tego kraju odbyła się bezpiecznie.
Podczas przesłuchań Agca grał opanowanego twardziela. Zasypiał na krześle, po chwili budził się w pełni sił, gotowy do następnych pytań. Często godzinami siedział ze spuszczonymi oczami i nie reagował na żadne pytania. Kim był - muzułmańskim fanatykiem czy zimnym draniem do wynajęcia?
Wkrótce, bo już 22 lipca 1981 roku, po trwającym trzy dni procesie Agca został skazany na dożywocie. Nie odwołał się od tego wyroku. Kilka dni później na Tydzień Kultury Beskidzkiej przyjechał do Polski turecki zespół folklorystyczny. Na oknie autobusu widniał duży wizerunek Jana Pawła II oraz ich narodowego przywódcy, Kemala Ataturka. - Chcemy powiedzieć Polakom, że kochamy papieża, żałujemy tego, co się stało - wyjaśniali w obawie, że im tego zamachu nie wybaczymy, że zaatakujemy, a przynajmniej zignorujemy występ.
Podziękowanie za cud
W rok po zamachu Jan Paweł II przybył do Fatimy i złożył na ołtarzu pocisk, który go trafił. Włożono go w złotą i diamentową koronę Matki Boskiej Fatimskiej. Papież wierzył, a z nim wierni, że swoje ocalenie nie zawdzięcza tylko szczęściu. - To był prawdziwy cud i wiem, komu go zawdzięczam. Jedna ręka trzymała pistolet, a inna prowadziła kulę - powiedział. Zamach miał miejsce w rocznicę pierwszego objawienia się Matki Boskiej w Fatimie. Nawet godzina się zgadzała.
1983 rok - przebaczanie
Papież odwiedził Agcę w więzieniu 27 grudnia 1983 roku. Wraz z nim do celi wszedł papieski fotograf Arturo Mari i ekipa telewizji watykańskiej. - A więc tu pan mieszka. Jak tu panu jest, czy dobrze? - pytał papież. Całując dłoń Jana Pawła II, Agca prosił o wybaczenie. 20-minutowa rozmowa odbyła się bez świadków. Na ostatnim ujęciu z wizyty widać, jak papież i Agca siadają blisko siebie, jakby chcieli do siebie mówić szeptem. Po wyjściu z celi papież powiedział: - Rozmawiałem z nim jak z bratem, któremu przebaczyłem i do którego mam zaufanie. To, o czym mówiliśmy, pozostanie tajemnicą między nami.
zy Agca wyznał Janowi Pawłowi II, kto zlecił mu zabójstwo? Nie wiadomo. Nadal nie wiemy, kim byli mocodawcy tego zamachu. Nie wyjaśniło tego także polskie śledztwo prowadzone przez katowicki IPN. Agca po aresztowaniu twierdził, że sam wpadł na pomysł zamordowania papieża i że działał sam. Ekspertyza balistyczna i ślady po kulach na papamobile wskazują, że strzałów było więcej i że zostały oddane z różnych kierunków. A to oznacza, że strzelców było więcej.
Rok później Agca zeznał, że działał w porozumieniu z mafią turecką i Bułgarami. Pojawiły się spekulacje, że Agca działał na zlecenie tajnych służb Bułgarii i Związku Radzieckiego. "Bułgarski trop" nie doprowadził do sprawców. Prokuratura włoska oskarżyła czterech Turków i trzech Bułgarów. W 1986 roku wszyscy zostali uniewinnieni. W 2000 roku Agcę ułaskawił prezydent Włoch, którego poprosił o to papież. Natychmiast trafił do więzienia w Turcji, by odsiedzieć 10 lat więzienia za morderstwo na dziennikarzu. Wtedy to złożył wniosek o nadanie mu polskiego obywatelstwa, by po odbyciu kary osiąść w Polsce - informował jego obrońca.
Drugi zamach
Według wspomnień kardynała Dziwisza, do drugiego zamachu na Jana Pawła II doszło 13 maja 1982 r. w Fatimie, dokąd papież pojechał, by dziękować za powrót do zdrowia. Zaatakował go bagnetem hiszpański ksiądz. W filmie "Świadectwo" kardynał Stanisław Dziwisz zdradził, że rana krwawiła, ale mimo to papież dokończył nabożeństwo. Niedługo przed śmiercią Jan Paweł II wyraził zgodę na pokazanie przestrzelonego pasa sutanny wiernym. - Spoczywa obok Cudownego Obrazu - mówi ojciec Robert Jasiulewicz z jasnogórskiego sanktuarium. Nie wiadomo, co stanie się z sutanną z dnia zamachu oraz wybitym zębem papieża.