Zamach na Papieża Jana Pawła II zemstą za skuteczną walkę z imperium sowieckiego zła

Piotr Dmitrowicz
fot. Archiwum
Czterdzieści dwa lata temu padły strzały, które wstrząsnęły całym światem. Turecki terrorysta próbował zabić papieża Jana Pawła II. Mimo upływu czasu i badań historycznych, nadal nie znamy całej prawdy, choć nie ulega wątpliwości, że inspiracja wyszła z Moskwy.

16 października 1978 r. świat obiegła sensacyjna wiadomość z Rzymu. Na drugim w tym roku konklawe zwołanym po zaledwie 33-dniowym pontyfikacie Jana Pawła I wybrało na papieża Polaka – metropolitę krakowskiego, kardynała Karola Wojtyłę. W ten sposób odstąpiono do wielowiekowej tradycji i po 455 latach wybrano pierwszego następcę św. Piotra niebędącego Włochem, a do tego człowieka pochodzącego z komunistycznego kraju. Groźny przeciwnik ideologiczny Tuż po wyborze Karola Wojtyły na Stolicę Apostolską Sowieci zdali sobie sprawę z ogromnego zagrożenia, jakie ten wybór dla nich niesie. Ich służby podkreślały, że nowy papież, znając komunistyczne realia, będzie się upominał o prawa wierzących w Sowietach i krajach satelickich. W styczniu 1979 r. Jan Paweł II przyjął na audiencji ministra spraw zagranicznych Związku Sowieckiego Andrieja Gromykę. Rozmowa dotyczyła m.in. utrzymania pokoju na świecie, ale poruszono też kwestię prześladowania chrześcijan na terenie ZSRS. Jan Paweł II mówił: „Możliwe, iż przeszkody na drodze do wolności religii nie zostały wszędzie usunięte. Według niektórych źródeł coś takiego może się zdarzać w ZSRR”. Nie mogło się to podobać sowieckiemu dyplomacie. Dwa miesiące później, rozmawiając w Moskwie z Edwardem Gierkiem, podkreślał, że papież to: „nasz wspólny groźny przeciwnik ideologiczny i polityczny”. W listopadzie 1979 r. Komitet Centralny Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego nakazywał KGB: „wykorzystanie wszelkich dostępnych możliwości, by zapobiec nowemu kierunkowi w polityce, zapoczątkowanemu przez polskiego papieża, a w razie konieczności – sięgnąć po środki wykraczające poza dezinformację i dyskredytację”. Trudno nie potraktować tych słów inaczej jako przygotowań do zamachu. Z kolei w marcu 1980 r. litewskie KGB, oczywiście pod pełnym nadzorem Moskwy, rozpoczęło wieloletnią operację agenturalno-operacyjną pod kryptonimem „Kapella”. W uzasadnieniu jej rozpoczęcia czytamy: „wybór w 1978 roku na Stolicę piotrową polskiego kardynała Wojtyły, który wyznaje poglądy skrajnie antykomunistyczne, daje podstawy, by sądzić, że w polityce Watykanu zarysowuje się określone przesunięcie w stronę konserwatyzmu i ostrzej będzie stawiana kwestia intensyfikacji walki przeciwko komunizmowi”. Na efekty działania komunistycznych służb nie trzeba było długo czekać…

Zamach

13 maja 1981 r. o godz. 17.19 na placu św. Piotra 23-letni Turek Ali Ağca dokonał zamachu na życie Ojca Świętego. Płatny terrorysta strzelał celnie, z niezawodnej broni, a jednak nie zdołał zabić papieża. Szyki pokrzyżowała mu włoska dziewczynka Sara Bartoli, którą papież wziął na ręce. Ojca Świętego trafiły dwie kule. Pierwsza przebiła jamę brzuszną, druga złamała palec wskazujący u lewej ręki. Po strzałach papież osunął się bezwładnie w ramiona stojącego za nim ks. Stanisława Dziwisza. Jan Paweł II został w dramatycznych okolicznościach przewieziony do rzymskiej kliniki Gemelli. Stojąca obok zamachowca młoda włoska franciszkanka, siostra Letycja, rzuciła się na niego, uniemożliwiając Ağcy ucieczkę. Zaraz dopadli go karabinierzy. Ali Agca strzelał z pistoletu Browning HP o kalibrze 9 milimetrów. Strzelał kilkakrotnie, za ostatnim razem pistolet odmówił posłuszeństwa, co być może uratowało Ojcu Świętemu życie. Prawdopodobnie strzał oddał też inny Turek Oral Celik, wspólnik Agcy, który zdołał uciec z placu. Pociski raniły też dwie turystki ze Stanów Zjednoczonych. Policja szybko ustaliła, że zamachowiec związany był z lewicowym Ruchem Wyzwolenia Narodu Tureckiego, który miał powiązania z sowieckimi i bułgarskimi służbami. W 1979 r. Ağca za udział w morderstwie tureckiego dziennikarza trafił do więzienia, z którego uciekł. Następnie trafił do Teheranu, gdzie prawdopodobnie kontaktował się z przedstawicielem sowieckiego wywiadu. W 1980 r. nielegalnie przedostał się do Bułgarii. To w Sofii najprawdopodobniej został wytypowany na jednego z zabójców papieża. Zamach obok bułgarskich służb montowany też przez turecką mafię powiązaną z bułgarską esbecją interesami gospodarczymi i prawicową organizację terrorystyczna Szare Wilki. Kto pociągał za sznurki i inspirował cały zamach, możemy się tylko domyślać. Niestety, Ağca kilka razy zmieniał zeznania, a włoski wymiar sprawiedliwości działał zadziwiająco opieszale. Absolutnie niezrozumiałe wydaje się to, że nigdy nie zbadana została kula, którą papież przekazał do Fatimy. Badania tego pocisku mogłyby przynieść odpowiedź, ile strzałów tak naprawdę padło i ile osób strzelało. Zamachowiec na pewno nie działał sam. Miał wsparcie tureckich wspólników na placu. Z kolei bułgarscy towarzysze mieli im zapewnić bezpieczną drogę odwrotu i w zapieczętowanej „dyplomatycznej” ciężarówce wywieźć z Włoch. Sąd skazał Agcę na dożywocie. Mimo drugiego procesu jego wspólnicy zostali uniewinnieni. Po zamachu służby bułgarskie, enerdowskie i innych państw związanych z ZSRS prowadziły operację „Papież”, której celem było zatarcie wszelkich śladów prowadzących do Sofii, zastraszenie włoskich śledczych i mieszanie tropów, które mogłyby doprowadzić do prawdziwych zleceniodawców, czyli Kremla. Z zeznań włoskich śledczych wynika, że również rząd Włoch nie był do końca zainteresowany wyjaśnieniem sprawy. Kiedy papież walczył o życie w rzymskiej klinice Gemelli, setki tysięcy Polaków modliło się o jego zdrowie, ale też zadawało sobie pytanie: „wejdą czy nie wejdą?”. To był przecież gorący czas „Solidarności” i sowieckiej interwencji, która zawisła nad Polakami.

Odpowiedź na Kremlu

Dziś wiemy, że w grudniu 1980 r. Jan Paweł II w liście do Leonida Breżniewa wyrażał zaniepokojenie wydarzeniami w Polsce. O groźbie realnej interwencji w tym czasie dowiedział się od Zbigniewa Brzezińskiego, doradcy prezydenta USA Jimmy’ego Cartera. Papież przypomniał, że nasz kraj był sygnatariuszem Aktu Końcowego Helsinek i że stał się […] „we wrześniu 1939 r. pierwszą ofiarą agresji, która zapoczątkowała straszny okres okupacji, trwający do roku 1945”. Dalej papież podkreślał: „Ufam, że zrobi Pan wszystko, co w Pana mocy, żeby rozładować obecne napięcie, aby polityczna opinia publiczna została uspokojona w kwestii tego delikatnego i pilnego problemu”. Można przypuszczać, że list Jana Pawła II zahamował sowiecką interwencję. Ale też zapewne rozwścieczył kremlowskiego genseka, uświadamiając mu po raz kolejny determinację, odwagę w działaniu i zagrożenie dla komunizmu, jakim jest działanie papieża. Czy decyzja o zamordowaniu Jana Pawła II zapadła już po 1979 r., czy dopiero po sierpniu 1980, gdy Polacy stworzyli „Solidarność”? Tego jak i szczegółów całej operacji nie dowiemy się bez dostępu do rosyjskich archiwów. Niestety, szansa na ich otwarcie szczególnie dzisiaj jest praktyczne zerowa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia