Ostatni żyjący świadkowie tamtych wydarzeń do dziś pamiętają huk wystrzałów, które padły z szóstego piętra magazynu podręczników przy parku Dealey Plaza. Wielu z nich ma wątpliwości, czy zabójcą JFK był rzeczywiście 24-letni Lee Harvey Oswald, wskazany przez członków Komisji Warrena jako sprawca. A jeżeli nawet tak, to czy Oswald działał sam? A może na czyjeś zlecenie? Mafii, dyktatora Kuby Fidela Castro, wiceprezydenta USA Lyndona B. Johnsona, Iluminatów lub… przybyszów z kosmosu.
Alek, sobowtór Oswalda
Niektórzy wyznawcy teorii spiskowych wierzą nawet, że prawdziwy zamachowiec był sobowtórem Oswalda albo podróżnikiem w czasie, który chciał zmienić bieg historii. Z kolei Stephen Fagin, kustosz Muzeum Kennedy’ego, twierdzi że pomimo kilku tysięcy książek, jakie napisano przez 60 lat na temat tej tragedii, większość kluczowych pytań pozostaje bez odpowiedzi. Sprzeczności między raportami lekarzy i FBI, dziwne działania Oswalda przed zamachem, a nade wszystko zastrzeżenia, co do umiejętności strzeleckich sprawcy, tylko jeszcze bardziej zaciemniają tą niewiadomą… Czy więc za zabójstwem prezydenta rzeczywiście może się kryć coś więcej niż fanatyzm Oswalda?
Lee Harvey Oswald to postać owiana tajemnicą, neurotyczna i pełna sprzeczności. Urodzony w Nowym Orleanie, wychowany w sierocińcu, z problemami w szkole. Jego krótkie życie oscylowało pomiędzy agresją a niezrozumieniem. Służba w US Marines, pobyt w ZSRR, małżeństwo z Rosjanką, marksistowskie poglądy, a na koniec tajemnicza śmierć z rąk gangstera, Jacoba Rubensteina Ruby’ego znanego także jako „Sparky” - wszystko to sprawiło, że Oswald stał się idealnym kandydatem na głównego bohatera licznych teorii spiskowych.
W połowie lat 70. brytyjski badacz Michael Eddowes wysnuł teorię, to nie Oswald zastrzelił Kennedy’ego, lecz jego rosyjski sobowtór, agent KGB „Alek”… Teza rzeczywiście jak z thrillera, w którym światowe mocarstwa grają w szachy, używając ludzi zamiast pionków. Eddowes, nakreślił śmiały obraz tej partii w książce zatytułowanej „Chruszczow zabił Kennedy’ego”.
Ale czy ta teoria może mieć jakiekolwiek logiczne uzasadnienie? Ekshumacja zwłok Oswalda, do której doszło w 1981 roku z inicjatywy pisarza niestety jej nie potwierdziła. Blizny na ciele zabójcy i jego karta dentystyczna mówiły jedno - to jest prawdziwy Oswald… Ci którym się wydaje, że ponowna obdukcja powinna wystarczyć, by rozwiać wszelkie wątpliwości sceptyków, są oczywiście w błędzie. Eddowes dał jedynie impuls twórcom kolejnych teorii spiskowych. Bo przecież Oswald nie mógł być zwykłym człowiekiem. Kimś, kto znalazł się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie.
Zabójca z innego świata
Spośród wielu teorii, które powstały po zamachu w Dallas, jedna wyróżnia się wyjątkową fabułą - John F. Kennedy zginął, bo znał tajemnice UFO… JFK miał być w posiadaniu informacji, które przewróciłyby do góry nogami wiedzę o wszechświecie. I był skłonny podzielić się nią z Amerykanami. Jednak, jak sugerują zwolennicy tej teorii, istniały siły, które za wszelką cenę chciały do tego nie dopuścić.
Ten scenariusz przypomina z kolei film science-fiction - tajne agencje rządowe, mroczne siły i kosmiczne zagadki nie do rozwiązania… Ale czy to możliwe, żeby Kennedy rzeczywiście posiadał informacje o obcych cywilizacjach? Czy zamiar ujawnienia „prawdy” o UFO, mógłby być wystarczającym powodem, aby go trzeba było zgładzić?
UFO i obce cywilizacje od dawna fascynują ludzkość. Ale czy taka fascynacja mogła przekształcić się w obsesję, która doprowadziła do tragedii? Oczywiście nie ma na to żadnych dowodów. Jednak konspiracjoniści podkreślają, że wiele spraw dotyczących UFO i działań rządu pozostaje poza zasięgiem społeczeństwa. W ich mniemaniu, zamach na Kennedy’ego mógł być aktem ostatniej, desperackiej próby zachowania tego sekretu.
Istnienie pozaziemskich cywilizacji, to dla wielu wyznawców teorii spiskowych, rzecz najbardziej oczywista z oczywistych. I Kennedy, jako prezydent, mógł posiadać na to dowody. Mógł też mieć wiedzę na temat dokumentów, zdjęć a nawet technologii obcych. Możliwe, że był także świadomy tajnych relacji między rządem USA a pozaziemskimi istotami… Te kontakty obejmowały najpewniej wymianę informacji i technologii. A może również dyplomatyczne układy, zagrażające ziemskiemu biznesowi. Kennedy mógł ponadto chcieć ujawnić opinii publicznej szczegóły na temat incydentów z UFO, które tuszował rząd. Takie choćby jak słynna katastrofa UFO w pobliżu miasteczka Roswell w 1947 roku.
Informacje o zaawansowanych technologiach pozaziemskich, daleko przewyższających ludzkie osiągnięcia, mogłyby całkowicie zmienić bieg cywilizacji. Ich ujawnienie podważyłoby nie tylko zaufanie do rządu i jego agencji, lecz mogłoby mieć kluczowe znaczenie dla krajowego i globalnego bezpieczeństwa, co doprowadziłoby do zdestabilizowania istniejącego porządku świata.
Zagrożone byłby także wielkie korporacje i cały przemysł obronny, ponieważ technologie obcych spowodowałyby rewolucję w energetyce, transporcie i wszelkich innych gałęziach gospodarki. Dla przemysłu zbrojeniowego utrzymanie status quo było więc kwestią życia lub śmierci. Poza tym Kennedy mógł być również świadomy eksperymentów i badań prowadzonych na pozaziemskich istotach. Przyznanie się do takich działań wywołałoby zapewne międzynarodowy skandal i utratę kontroli USA nad światem.
Nowy Porządek Świata i Iluminaci
Wbrew pozorom, najmniej zainteresowane zdestabilizowaniem światowego porządku miały być tajne, globalne organizacje. W jednej ze swoich teorii, wyznawcy spisku wskazują palcem na Iluminatów i twórców Nowego Porządku Świata (NWO), którzy - ich zdaniem - decydują o globalnym porządku na nieformalnych, zakulisowych spotkaniach. Dlatego, Iluminaci i ludzie z NWO, aby nie utracić kontroli, którą sprawują nad Ziemią od stuleci, musieli zlikwidować prezydenta.
John F. Kennedy, ze swoją charyzmatyczną osobowością i niezależnym podejściem do polityki, mógł być postrzegany przez te grupy, jako wróg. Być może jego pacyfizm i otwartość były zbyt radykalne dla tych, którzy pragną utrzymać świat w stanie kontrolowanego chaosu. Ale dlaczego tak potężne siły miałyby obawiać się jednego człowieka?
Kennedy, mówiąc o „monolitycznym i bezlitosnym spisku”, mógł już w 1961 roku wskazać na istnienie konkretnych „tajnych” sił, kształtujących globalną politykę… W przemówieniu do Amerykańskiej Izby Prasy, wyraził „tylko” zaniepokojenie działaniami tajnych organizacji, które w jego opinii, próbowały wpływać na porządek świata. Użył wówczas właśnie tych słów, aby opisać swoje obawy, dotyczące nieformalnych sił i ich wpływu na demokrację i wolność prasy.
Jego słowa zostały zinterpretowane wówczas jako ostrzeżenie przed realnym zagrożeniem ze strony podziemnych organizacji komunistycznych. Z czasem jednak część konspiracjonistów zaczęła odnosić je do innych tajnych grup, takich jak właśnie Iluminaci i NWO. Tamto przemówienie stało się katalizatorem dla wielu teorii spiskowych zakładających, że prezydent był jednak świadomy istnienia i działań tajnych, globalnych organizacji… Jego determinacja do ujawnienia prawdy, mogła więc być postrzegana przez te siły, jako bezpośrednie zagrożenie.
Teoria ta, choć brzmi jak pomysł z powieści Dana Browna, odzwierciedla ludzkie lęki i podejrzenia wobec skorumpowanych elit. Nic dziwnego, że w świecie, gdzie informacja jest władzą, a władza skrywa się w półcieniu postprawdy, pomysły na temat spisku Iluminatów czy NWO, przestają być jedynie fikcją.
Johnson, Castro i mafia
Kolejna hipoteza wiedzie na Kubę… Ma z niej wynikać, że zamach w Dallas był odwetem Fidela Castro za nieudane próby zamachu CIA na jego życie. Teoria ta, mimo że bardziej prawdopodobna niż poprzednie, nie zyskała specjalnej atencji w kręgach konspiracjonistów. Tak samo jak ta, sugerująca, że to mafia miała zlecić zabójstwo JFK w odpowiedzi na działania jego brata, Roberta Kennedy’ego, który był wówczas prokuratorem generalnym słynącym z nieprzejednania wobec zorganizowanej przestępczości.
Osobnym wątkiem jest teoria, wskazująca na wiceprezydenta Lyndona B. Johnsona, jako na osobę mającą zyskać na śmierci Kennedy’ego. Według niektórych teoretyków spiskowych, Johnson nie tylko miał najwięcej skorzystać na śmierci szefa, ale mógł być nawet mózgiem tego przerażającego zamachu.
Na pierwszy rzut oka, Johnson wydaje się być dalekim od podejrzeń. Jednak po zamachu, to on natychmiast przejął stery władzy, stając się 36. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Dla niektórych, to niespodziewane przejecie prezydentury było zbyt proste, aby brać je za przypadek. Co więcej, teoria ta wskazuje na różnice w poglądach politycznych i na osobiste tarcia pomiędzy Kennedy’m a Johnsonem.
Ale czy to możliwe, żeby Johnson, czując się marginalizowanym i ograniczanym, zdecydował się na tak drastyczny krok, aby posiąść prezydencki fotel? W historii nie brakuje wprawdzie przykładów wybujałych ambicji podwładnych, które doprowadziły do królobójstwa. Nie można również ignorować faktu, że śmierć Kennedy’ego otworzyła Johnsonowi drogę do realizacji niektórych kluczowych projektów, np. idei „Wielkiego Społeczeństwa”, czy eskalacji zaangażowania USA w wojnie wietnamskiej… Cóż, jak każda teoria spiskowa, również i ta, oparta jest jedynie na domniemaniach i spekulacjach.
Czy więc Johnson był rzeczywiście odpowiedzialny za śmierć Kennedy’ego? Czy był to tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności, który postawił go na czele narodu w tak burzliwym czasie? Najprawdopodobniej nigdy się tego nie dowiemy. Niemniej postać Lyndona B. Johnsona już na zawsze pozostanie owiana mroczną tajemnicą. W przeciwieństwie do Johna Fitzgeralda Kennedy’ego, który paradoksalnie dzięki własnej tragedii stał się ikoną Ameryki. Jego śmierć zapewne jeszcze długo będzie intrygować i prowokować do zadawania pytań o to, kto naprawdę stoi za kulisami światowej władzy.
CZYTAJ TAKŻE: Gdańsk upamiętnił dawne getto żydowskie. Odsłonięto pamiątkową tablicę
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!