Kiedy 10 stycznia 1920 r. weszły w życie postanowienia z Wersalu, na ulice Berlina wyszło ponad 40 tys. niemieckich robotników, którzy zdawali sobie sprawę, że ciężar spłaty reparacji wojennych zostanie w dużej mierze przerzucony na ich barki. Podczas tłumienia zamieszek wojsko zastrzeliło 42 protestujących, a trzy razy więcej odniosło rany. Do Francji wracała Alzacja i Lotaryngia, którą Bismarck przyłączył do Rzeszy po wygranej wojnie w 1871 r., Zagłębie Saary oddane zostało na 15 lat pod kontrolę Ligi Narodów, a na granicach zdemilitaryzowanej Nadrenii stanęły wojska alianckie aż do czasu spłaty reparacji (na wzór Bismarcka, który oświadczył, że wojska pruskie będą stacjonowały we Francji do czasu zapłaty przez nią kontrybucji).
Argumentem wojsko
Wysokość odszkodowań miała wyliczyć Komisja Odszkodowawcza, która nie pytając Niemców o zdanie, oceniła skalę strat i zniszczeń poniesionych z niemieckiej ręki na 132 mld marek w złocie, co dawało ówczesne 31,5 mld dol. (dziś byłoby to ponad 1,2 bln dol.). Na konferencji w Spa w 1920 r. ustalono, że Francja otrzyma 52 proc. kwoty reparacji, Anglia 22 proc., Włochy 10 proc. i Belgia 8 proc., Portugalia i Japonia po 0,75 proc. Pozostałe 6,5 proc. miały dostać Grecja, Rumunia, Jugosławia i inne uprawnione państwa. Z takim obrotem sprawy (i kwotą odszkodowań) nie godzili się kolejni kanclerze Republiki Weimarskiej (których w latach 1919–1921 było aż czterech). Robili wszystko, by zablokować wyznaczenie wysokości reparacji. Dlatego też zwołana w Londynie na przełomie lutego i marca 1921 r. konferencja ws. reparacji przebiegała wyjątkowo burzliwie. Kiedy kanclerz Konstantin Fehrenbach nie chciał przystać na dyktat aliantów, premier Francji Aristide Briand stracił cierpliwość i sięgnął po ostateczny argument - wojsko. 8 marca 1921 r. jednostki francusko- brytyjskie zajęły Nadrenię (m.in. Duisburg, Ruhrort i Düsseldorf). Wtedy to kanclerz Fehrenbach podał się do dymisji, nie chcąc brać na siebie odium zdrajcy narodu. Rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie nowego kanclerza. Po kilku dniach urząd zgodził się objąć Joseph Wirth (choć niektórzy ostrzegali Wirtha, iż urząd kanclerski w tamtym momencie historii jest tak naprawdę urzędem „kozła ofiarnego”). W tym czasie z racji braku akceptacji decyzji Komisji Odszkodowawczej Francuzi postawili w stan gotowości swoje dywizje, które szykowały się już do zajęcia kolejnych niemieckich terytoriów - Zagłębia Ruhry. Wirth zaakceptował postanowienia reparacyjne aliantów zaledwie na dwie godziny przed upływem terminu ultimatum.
Reparacje i… Górny Śląsk
Republika Weimarska robiła wszystko, by jej straty terytorialne były jak najmniejsze. Dlatego już w sierpniu 1921 r. przekazała Komisji Odszkodowań pierwszy miliard marek w złocie. Mimo tego „gestu” i dobrego dla Niemców wyniku plebiscytu na Górnym Śląsku, III Powstanie Śląskie znacznie przesunęło granicę na korzyść Polski. Na nową granicę na wschodzie Berlin zareagował natychmiastowym zaprzestaniem spłacania odszkodowań, tłumacząc się narastającym kryzysem gospodarczym. Co więcej, z początkiem 1922 r. kanclerz Wirth zaproponował, by alianci ogłosili dwuletnie moratorium na spłatę reparacji. Decyzja Berlina natychmiast odbiła się głośnym echem w Paryżu. Wojowniczo nastawieni Francuzi zamienili rząd Brianda na wiele bardziej zdecydowanego Raymonda Poincaré. Na niewiele się to zdało - Niemcy co rusz wymyślali nowy powód, by nie spłacać reparacji, z czego „kryzys gospodarczy” i ogromna inflacja stały się zgraną śpiewką. Ale Poincaré nie ustępował, domagając się węgla i innych surowców. Pokerową zagrywką Niemców okazało się podpisanie w kwietniu 1922 r. w Rapallo układu o współpracy z ZSRR. Cała Europa (poza Polską) była zaskoczona. Niemcy (nie pierwszy raz zresztą) tym ruchem zaszachowały Anglię i Francję. Przekaz był jasny - jak nas będziecie dociskać, to wybierzemy współpracę z Rosjanami, choćby nawet byli komunistami.
Zajęcie Ruhry
Widać było, że Niemcy „sprawdzają” aliantów. Jednak Poincaré był twardym graczem i nie zamierzał ulegać. Francuski premier zdecydował się odwołać do zapisu w Traktacie Wersalskim, który mówił, iż w razie uchylania się Niemiec od płacenia odszkodowań, zwycięskie rządy mogą podjąć kroki, które „uznają za pożądane ze względu na okoliczności”. 10 stycznia 1923 r. wydał rozkaz zajęcia Zagłębia Ruhry. Następnego dnia wkroczyło tam ponad 200 tys. francuskich i belgijskich żołnierzy, zajmując region, gdzie Niemcy wydobywały większość węgla i gdzie wytwarzano połowę niemieckiej stali. Tym razem to Francja szachowała Republikę Weimarską. Tak się przynajmniej wtedy wydawało. Jednak Niemcy dalej nie zamierzały płacić. 13 stycznia 1923 r. nowy kanclerz Wilhelm Cuno wydał oświadczenie, które zapoczątkowało serię strajków, wzywając niemieckich urzędników do nieposłuszeństwa wobec decyzji administracyjnych władz okupacyjnych: „Akcja rządu francuskiego i belgijskiego w Zagłębiu Ruhry stanowi ciężkie naruszenie prawa międzynarodowego i układu w Wersalu. W związku z tym rozkazy i polecenia wydawane niemieckim urzędnikom w następstwie tej akcji są nieprawomocne”.
Opór Niemców
Oświadczenie kanclerza zainicjowało Ruhrkrieg (wojnę o Ruhrę). Cały region sparaliżowały masowe strajki, zaś kolejarze blokowali składy wiozące węgiel oraz inne surowce w kierunku Francji i Belgii. Niemiecki rząd postanowił wspierać opór robotników poprzez wypłacanie im subsydiów. Kolejną odsłoną wojny było ogłoszenie (29 stycznia 1923 r.) przez Francję stanu oblężenia Zagłębia Ruhry. Żandarmeria francuska natychmiast przystąpiła do aresztowania przywódców strajków, a strajkujących robotników… wysiedlano poza granice strefy okupacyjnej. Łącznie Francuzi deportowali ponad 172 tys. ludzi. Każda metoda jest dobra, byle osiągnąć cel. Tyle że zwycięstwo Francuzów i Belgów było pyrrusowe, a konflikt i tak narastał. Koleje w Zagłębiu Ruhry, jak i administrację obsadzono francuskim (a z czasem także belgijskim i włoskim) personelem, po czym rozpoczęto demontowanie najcenniejszych fabryk, żeby wywieźć je do Francji. To rozsierdziło Niemców. Strajkujące Zakłady Kruppa w Essen i hutę w Bochum Francuzi musieli zdobywać przy pomocy oddziałów wojskowych. Udało się to, ale podczas walk zginęło ponad 20 robotników. To dolało oliwy do ognia. Niemcy samorzutnie zaczęli tworzyć w Zagłębiu Ruhry oddziały partyzanckie. By zablokować wywóz surowców do Francji, wysadzano wiadukty kolejowe oraz kanały rzeczne. Symbolem i bohaterem walk z Francuzami stał się Albert Leo Schlageter, który w maju 1923 r. został rozstrzelany przez francuski pluton egzekucyjny za wysadzenie w powietrze wiaduktu kolejowego pod Kalkum. Schlageter stał się wzorem dla wszystkich Niemców (do tego stopnia, że choć był prawicowcem, jego osobę czcić zaczęli nawet niemieccy komuniści). Wkrótce niestabilna sytuacja gospodarcza doprowadziła do upadku rządu Wilhelma Cuno, po którym kanclerzem (na krótko) został Gustav Stresemann. Jakby tego wszystkiego było mało, stało się coś jeszcze. Na scenie po raz pierwszy pojawił się Adolf Hitler.
Umorzenie
W listopadzie 1923 r. Adolf Hitler (z pomocą gen. Ericha Ludendorffa) próbował dokonać w Monachium zamachu stanu, który zaniepokoił Anglię i USA. Stresemann (który ostatecznie został ministrem spraw zagranicznych) umiejętnie wykorzystywał obawy Waszyngtonu i Londynu. Na konferencji w Londynie w 1924 r. Amerykanin Charles Dawes (nowy szef ekspertów przy Komisji Odszkodowawczej) zaproponował plan zakładający ograniczenie kwoty spłacanych przez Republikę Weimarską reparacji przez okres pięciu lat. Ich roczna wysokość stopniowo rosła od miliarda do 2,5 mld marek, tak by dać czas niemieckiej gospodarce na odzyskanie siły. Plan Dawesa pozwolił Francji wycofać wojska z Zagłębia Ruhry bez utraty twarzy, a Amerykaninowi przyniósł Pokojową Nagrodę Nobla. Świat odetchnął. Kilka lat później Międzynarodowa Komisja Rzeczoznawców, kierowana przez innego amerykańskiego biznesmena Owena Younga, zmniejszyła kwotę reparacji wojennych do 115 mld marek w złocie i opracowała nowy plan spłat. Niemcy miały spłacić reparacje do 1988 r. wpłacając rokrocznie ratę do specjalnego Banku Reparacyjnego. Jednak obiecać, a zrobić, to dwie różne sprawy. Na terenie Niemiec nie stacjonowały już alianckie wojska, toteż Niemcy już w 1931 r. zaprzestały spłaty odszkodowań, tłumacząc taką decyzję Wielkim Kryzysem. Bezczelność Berlina przyniosła efekty. W 1932 roku na konferencji w Lozannie państwa alianckie zgodziły się na umorzenie większej części reparacji i nowe moratorium – w zamian za jednorazową wpłatę 3 mld marek. Jednak sytuacja diametralnie zmieniła się, gdy do władzy doszedł Adolf Hitler. Niemcy najzwyczajniej zaprzestały spłaty odszkodowań, nie przejmując się konsekwencjami. Próba egzekwowania reparacji mogłaby oznaczać wojnę, do której zresztą Niemcy i tak parli.