Niemcy pokazują zagranicznym dziennikarzom rzekome ofiary "krwawej bydgoskiej niedzieli".
(fot. Album Bydgoski/Gazeta Pomorska)
Jest nadzieja, że za rok polskie ofiary niemieckiej dywersji w Bydgoszczy zostaną godnie upamiętnione. Na Cmentarzu Bohaterów ma zostać odsłonięta tablica przypominająca tragedię polskich bydgoszczan.
83 lata temu w Bydgoszczy, od kilku godzin trwała niemiecka dywersja.
Jest 3 września, godz. 6.00. Płk dypl. dr Ignacy Izdebski, szef sztabu Armii "Pomorze" informuje szefa sztabu Naczelnego Wodza: "(...) Wysyłanie oficerów łącznikowych nie daje rezultatów, wskutek działania licznych band dywersyjnych".
Kolejny komunikat pochodzi z godz. 8.30. Płk Izdebski donosi: "(...) organizacje niemieckie tworzą bandy dywersyjne, które przy każdej sposobności napadają na nasze oddziały i tabory, niszczą łączność (...). 2 września w godzinach popołudniowych między miejscowościami Stawki a Rozanna (szosa Chełmno-Kosowo-Rozanna) banda dywersyjna zniszczyła około 40 samochodów z amunicją.
W miejscowości Łęgnowo (dziś wschodnia Bydgoszcz - przyp. red.) banda ostrzelała transporty 13. Dywizji Piechoty, w rejonie Chełmży w ciągu nocy strzelaniny dywersantów (...)"..
Tadeusz Janas to jedna z ofiar niemieckiej dywersji. Zginął w nocy z 3 na 4 września 1939 r. na ulicy Gamma (obecnie ul. dr. Emila Warmińskiego). Do Janasa, bydgoskiego restauratora miał strzelać Alfred Makowski, bydgoski Niemiec. W lutym 1939 r. Janas poprowadził do ołtarza Barbarę Posłuszną. Wtedy jeszcze nic nie zapowiadało tragedii...
(fot. Ze zbiorów Izabeli Gruszki/Gazeta Pomorska)
Komunikat z godz. 19.30 stanowi podsumowanie pierwszego dnia niemieckiej dywersji. Szef sztabu Armii "Pomorze", przedstawiając naczelnemu dowództwu sytuację z godziny 18.00, nie tylko z rejonu Bydgoszczy, ale również Koronowa i Świecia, pisał: "(...) W Bydgoszczy w czasie walk na przedmieściu miały miejsce masowe akty dywersyjne ze strony Niemców. Akty dywersyjne: poza meldowanymi w Bydgoszczy, notowano akty sabotażowe na liniach telefonicznych i telegraficznych. W Toruniu Niemiec rzucił granat ręczny - został na miejscu zabity przez przechodzącego żołnierza (...)".
Cytowane fragmenty pochodzą z materiału, który w latach 2000 udostępnił nam dr Tomasz Chinciński, wówczas pracownik Biura Edukacji Publicznej bydgoskiej Delegatury IPN oraz członek specjalnego zespołu historyków, który został powołany jesienią 2003 r. do wyjaśnienia wydarzeń z 3 i 4 września 1939 r. Dr Chinciński, obecnie pracownik Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku odnalazł w Instytucie Polskim i Muzeum im. Generała Władysława Sikorskiego w Londynie meldunki wojskowe z 3 września 1939 r., które nie były znane badaczom. I właśnie te materiały są najbardziej wiarygodnym dowodem na niemiecką dywersję w Bydgoszczy, w dniach 3 i 4 września.
Franciszek Kowalczyk pracował w Hurtowni Drogeryjno-Aptecznej "Hadroga". Na kilka miesięcy przed wybuchem wojny został powołany do Bydgoskiego Batalionu Obrony Narodowej. Zginął 22 września, razem z 49 innym żołnierzami BBON w Boryszewie pod Sochaczem. Kowalczyk i jego koledzy z batalionu zostali oskarżeni o to, że 3 września, w Bydgoszczy, brali udział w mordowaniu Niemców - cywilów. W odwecie za rzekomo zamordowanych 5000 Niemców rozstrzelano 50 żołnierzy.
(fot. Zbiory Krystyny Kowalczyk/Gazeta Pomorska)
Na Cmentarzu Bohaterów na bydgoskim Wzgórzu Wolności, po raz pierwszy odbyły się uroczystości upamiętniające Polaków - żołnierzy i cywilów - ofiary niemieckiej dywersji. - Tragiczny los miasta i polskich mieszkańców nie może - wbrew faktom i dowodom - być przedmiotem kontrowersji historyków, artystycznych niedomówień i wątpliwości. Nie ma zgody na relatywizowanie historii. Tego wymaga polska racja stanu, historia naszego miasta oraz szacunek dla poległych w obronie Bydgoszczy. Pora najwyższa odkłamać historię także na arenie międzynarodowej - mówił w okolicznościowym przemówieniu Roman Jasiakiewicz, przewodniczący Rady Miasta.
Podkreślił, że "konieczne jest jednak podjęcie dalszych intensywnych działań, by oddać prawdę". - Za rok, na 75. rocznicę obchodów 3 i 4 września powinniśmy na Cmentarzu Bohaterów odsłonić tablicę pamięci polskich ofiar niemieckiej dywersji - mówił Jasiakiewicz
Zaapelował o podjęcie bardziej zdecydowanych kroków, by utworzyć Muzeum Obrońców Bydgoszczy, także tu na Wzgórzu Wolności, "nie tylko jako placówki badawczej, ale także informującej i reagującej na kłamstwa dotyczące zbrodni tamtych lat".
Ofiarą niemieckiej dywersji jest także ostatni prezydent przedwojennej Bydgoszczy Leon Barciszewski (drugi z lewej, w kamizelce). Zamordowany 11 listopada na rozkaz nadburmistrza miasta Wernera Kampego miał - według niemieckich okupantów - być współwinny "bydgoskiej krwawej niedzieli" (polskie tłumaczenie określenia niemieckiej propagandy Bromberger Blutsonntag).
(fot. Zbiory Anny Borkowskiej, wnuczki Leona Barciszewsk)
- Pamiętajmy bowiem, że to nie naziści, faszyści, hitlerowcy pogrzebali ludzkie nadzieje i wywołali najstraszniejszą z wojen. To Niemcy. Kolejne pokolenia muszą to wiedzieć. Przebaczamy, ale pamiętamy - dodał przewodniczący Rady Miasta, który następnie odczytał nazwiska kilkudziesięciu polskich ofiar.
Przypomnijmy - nazwiska zabitych i poległych w skutek odniesionych ran, daty śmierci, adresy zamieszkania i w niektórych przypadkach okoliczności tragedii podaje w swojej książce "Śmierć w Bydgoszczy" Wiesław Trzeciakowski.
Lista ponad 360 zabitych na ulicach miasta 3 i 4 września - polskich i niemieckich mieszkańców miasta oraz osób spoza Bydgoszczy czyli z ogromnym prawdopodobieństwem dywersantów - została opublikowana w książce pt. "Bydgoszcz 3-4 września 1939", Warszawa 2008, która jest plonem pracy wspomnianego już zespołu historyków.
HAS, Gazeta Pomorska