To dzieło jest wyjątkowe z kilku względów. Chodzi o "Regum Poloniae icones" Tomasza Tretera. Jeden z największych białych kruków w naszym kraju. Dwa pozostałe egzemplarze znajdują się w hiszpańskim Escorialu koło Madrytu oraz szwedzkiej bibliotece królewskiej w Sztokholmie.
Co ciekawe, nie tylko sama treść tej książki jest interesująca, może jeszcze bardziej fascynująca okazuje się jej historia. Wciąż jeszcze zawierająca wiele intrygujących białych plam.
Na kartach skarbu z Ossolineum nie tylko królowie
Tomasz Treter był katolickim duchownym, jezuitą. Oprócz działalności duszpasterskiej zajmował się również poezją oraz sztuką. Wykonywał ryciny, rysował. Pracował jako wysoko postawiony dyplomata na dworze króla Zygmunta III Wazy, który mianował go nawet swoim sekretarzem.
Treter około 1590 roku wykonał cykl płyt miedziorytniczych ukazujących poczet władców Polski. Wbrew tytułowi („Ikony królów Polski”), artysta umieścił w swoim dziele wszystkich władców. Także tych niekoronowanych.
W jaki sposób Treter podszedł do gromadzenia materiałów, na podstawie których opracowywał swoje portrety?
– Prezentował zacięcie historyka. Nie chciał wymyślać wizerunków władców. Ale pragnął oprzeć się na wszelkich dostępnym mu źródłach wizualnych. Najczęściej rezydował w Krakowie. Miał zatem do dyspozycji nagrobki królewskie na Wawelu, pieczęci, rysunki, obrazy władców w bibliotekach. Gromadził dużo materiałów do swojego dzieła np. pieczęcie Przemysła II i Bolesława Wstydliwego – opowiada Wojciech Gruk z Zakładu Narodowego im. Ossolińskich.
Zobacz też:
Trop wiedzie do Szwecji
Regum Poloniae icones przez stulecia uchodziło za dzieło zaginione. Pierwsze wydanie, zgodnie z informacją na pierwszej stronie ukazało się w 1591 roku, ale ono nie było znane. Natomiast echem odbiła się książka wydana 3 lata później – w 1594 r przez Arnolda Miyusia. Zawierała ona ryciny z portretami władców, ewidentnie będące kopiami rycin z wydania Tretera.
Przez stulecia książka Tretera była uznana za niedostępną, aż tu nagle w 1918 roku we Lwowie na wystawie starych rycin jeden egzemplarz został zaprezentowany jako własność Ossolineum. To było 300 lat po wydaniu!
W jaki sposób to dzieło się odnalazło? Dlaczego nikt wcześniej o nim nie słyszał i pojawiło się na wystawie znikąd? W tym celu warto pójść pod prąd dziejów.
- W 1918 roku dyrektorem Ossolineum został Ludwik Bernacki. W czasie I wojny światowej brał udział w ratowaniu dzieł biblioteki w Horyńcu koło Lwowa. Została ona zniszczona w wyniku najazdu rosyjskiego. A należała do książąt Ponińskich. Oni właśnie posiadali jeden z egzemplarzy Regum Poloniae icones. Otrzymali go od ks. Ignacego Polkowskiego. Ten z kolei egzemplarz ściągnął aż ze Sztokholmu – mówi W. Gruk.
Zobacz też"
Burzliwe losy książki. Wątek holenderski
Przenieśmy się do Sztokholmu. Emigruje tam po 1870 roku Henryk Bukowski, powstaniec styczniowy. Zakłada antykwariat specjalizujący się w polonikach. Zbiera wszystko, co ma jakiś związek z Polską. I tam wpada w jego ręce właśnie egzemplarz Regum Poloniae icones. Wiemy, że Bukowski pożyczył ks. Polkowskiemu tę książkę, która jakimś trafem znalazła się u książąt Ponińskich, a następnie w Ossolineum.
- Widzimy tu wiele nie wiadomych, które może zostaną w przyszłości odkryte z powodu prowadzonych już badań – stwierdza pracownik Zakładu Narodowego im. Ossolińskich.
Co ciekawe wiadomo, że na którymś etapie dziejów, w Sztokholmie znalazły się oryginalne matryce miedziorytnicze Tomasza Tretera.
- Historycy sztuki zwrócili uwagę na fakt, że żaden ze znanych dzisiaj trzech egzemplarzy nie powstał w 1591 roku, jak wskazuje data na frontispisie. Wszystkie pochodzą z końca XVII wieku. Zostały wydrukowane na papierze wyprodukowanym w Amsterdamie. Te karty posiadają znaki wodne z Holandii – wyjaśnia W. Gruk.
Był to papier świetnej jakości, dlatego sprzedawano go w całej Europie. Ten papier w Sztokholmie kupowała oficyna wydawnicza Wernera. I to tam pod koniec XVII wieku z oryginalnych matryc Trenera został prawdopodobnie odbity pierwszy pełen nakład Regum Poloniae icones.
Zobacz wideo:
A zatem pojawia się kolejne pytanie: jak matryce trafiły do Sztokholmu? Bogata biblioteka Tretera we Fromborku była kilkukrotnie łupiona. A tam znajdowały się płyty miedziorytnicze. Prawdopodobnie ukradzione zostały przewiezione do Szwecji. Autor wykonał kilka zestawów odbitek i rozesłał do znajomych i wydawców.
Z jednym z takich kompletów zapoznał się wspomniany wcześniej Mylius, który na tych płytach się wzorował. Duża część rycin u Myliusa jest ukazanych w odbiciu lustrzanym.
Polski egzemplarz jest naprawdę wyjątkowy
Dzieło składa się z 45 kart. Na pierwszej z nich zobaczymy piękny misternie ozdobiony frontispis. Przerzucając kartki obejrzymy 44 portrety władców Polski, ułożone według listy Jana Długosza, zawartej w jego Rocznikach. Pierwszy ukazuje nam się Lech, a następnie władcy legendarni: Krak, Leszek II, czy Wanda. Dzieło kończy się na wizerunku Zygmunta III Wazy.
- Ryciny wykonane zostały w technice połączenia miedziorytu oraz akwaforty. Są one bardzo starannie pomalowane ręcznie różnymi kolorami. Pozostałe dwa egzemplarze za granicą są czarno-białe. Ten polski został solidnie pokolorowany w technice akwareli. Kolory mimo upływu 320 lat okazują się niezwykle żywe i atrakcyjne – opisuje p. Wojciech.
Okładka stylizowana na renesansową. Ma ponad 100 lat. Nawiązując o treści książki została opatrzona odbitkami pieczęci władców. Nic tutaj nie jest przypadkowe. Dzieło tej rangi w formie książki nie jest wystawiane na stałe.
Może być publiczności pokazywane tylko raz na jakiś czas. Warto zapolować na taką okazję, ponieważ – jak niewielu wie - na tych rycinach Tretera wzorował się sam Jan Matejko, tworząc słynny poczet królów, który wszyscy kojarzymy.