Tyle mówią ubeckie akta. Gdyby nie materiały innej proweniencji trudno byłoby uwierzyć, że tragedia ta wydarzyła się naprawdę. Tymczasem zgon Bronisława Stanisława Pliszki został odnotowany w księdze parafii św. Wawrzyńca w Nakle. W rubryce „przyczyna” wpisano: zastrzelony.
- Przypadek, że to odkryłam – przyznaje dr Alicja Paczoska-Hauke, historyk w Delegaturze IPN w Bydgoszczy. - Czytając dokumenty Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Wyrzysku, dotyczące powojennego podziemia niepodległościowego, dowiedziałam się, że były milicjant, w trakcie przesłuchania, przyznał się, iż „zastrzelił braciszka”.
To był pierwszy ślad zagadkowej historii. Pytanie, kto to mógł być, nie dawało spokoju. Dalsza kwerenda pozwoliła ustalić, że ofiarą nakielskiego milicjanta padł zakonnik.
- Pomógł też internet – mówi dr Paczoska-Hauke. - Okazało się, że chodzi o bonifratra, o. Bronisława Stanisława Pliszkę, który na początku maja 1946 r. zaginął bez śladu.
Zabrane z różnych źródeł informacje pozwoliły na opracowanie krótkiego życiorysu.
***
O. Bronisław Stanisław (imię zakonne) Pliszka, syn Mikołaja i Katarzyny z d. Szmaglińskiej urodził się 2 kwietnia 1898 r. we wsi Szlachta (pow. starogardzki), w wielodzietnej kaszubskiej rodzinie. Miał 25 lat, gdy 28 stycznia 1923 r. złożył śluby w zakonie Szpitalnym św. Jana Bożego w Krakowie. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk bp. Stanisława Rosponda (1877-1958), rektora Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. Od 1937 r. był przeorem klasztoru i rektorem w kościele pw. Świętego Krzyża przy pl. Napoleona w Wilnie.
Po wybuchu II wojny światowej o. Pliszka pozostawał w Wilnie. 25 marca 1942 r. został aresztowany przez Niemców. Do 17 października 1942 r. przebywał w więzieniu na Łukiszkach, potem w obozie niemieckim w Szałtupiu na Litwie.
Z portalu Liber Albus dowiadujemy się, że obóz w Szałtupiu (założony w styczniu 1942 r.) był miejscem niewolniczej pracy polskiego duchowieństwa. W październiku 1942 r. trafili tam profesorowie Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Stefana Batorego i Seminarium Duchownego w Wilnie. W obozie przetrzymywano również wileńskich zakonników, m.in. karmelitów bosych, jezuitów, bonifratrów.
Jak ustaliła dr Paczoska-Hauke po zakończeniu wojny, decyzją władz zakonnych, o. Bronisław Pliszka został przeorem klasztoru i szpitala p.w. św. Józefa Robotnika w Ząbkowicach Śląskich.
***
W pierwszej dekadzie maja 1946 r. zakonnik udał się w rodzinne strony - w Bory Tucholskie. Miał pobłogosławić małżeństwo krewnej w parafii w Śliwicach. 7 maja wysłał z Gniezna telegram do bliskich mieszkających w jego rodzinnej wsi Szlachta. Pisał, że następnego dnia będzie w domu. Nie przybył w oznaczonym czasie i ślad po nim zaginął.
Czas był niepewny, drogi kiepskie. Wiele się mogło wydarzyć. Nie wiemy, czym podróżował. Prawdopodobnie pociągiem... Dlaczego zrobił sobie przerwę w drodze na tak ważne rodzinne spotkanie? Co takiego stało się, że znalazł się w Nakle? Pytania te chyba już pozostaną bez odpowiedzi.
Zajrzyjmy do ubeckich dokumentów. W „Raporcie dekadowym za okres od 8 do 17 maja 1946 r.” szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Wyrzysku informował wojewódzką instancję UB w Bydgoszczy o ogólnej sytuacji politycznej, w tym o stosunku mieszkańców poszczególnych gmin do nowej władzy. Nie ukrywał, że pogorszyły się nastroje w „gminie i mieście Mrocza”, a powodem urzędnicy, którzy w pogoni za mieniem poniemieckim okradają ludność z zegarków, obrączek ślubnych, mebli, etc. Wyrzyska ubecja donosiła także o „napadach uzbrojonych band”, o tym, że bandyci byli ubrani w mundury WP”.
W raporcie znajdujemy również notę dotyczącą ujęcia „nieznanego osobnika” na cmentarzu (?) w Nakle. W pościg za uciekającym mieli ruszyć funkcjonariusze UB i MO. Gonitwa ponoć trwała ponad godzinę (sic!).
"Ponieważ zachodziła obawa ucieczki jeden z funkcjonariuszy MO z Nakła strzelił, chcąc udaremnić dalszą ucieczkę. Strzał był śmiertelny. Ów nieznany został trafiony kulą w piersi, śmierć nastąpiła na miejscu. Jak się okazało miał on przy sobie sutannę księdza, ½ litra wódki oraz kiełbasę. Dokumenty miał niemieckie i polskie z Wilna o rozmaitych imionach. Celu przyjazdu i jego prawdziwej tożsamości, z powodu śmierci, nie ustalono” - czytamy w ubeckim raporcie, w którym brak nazwiska milicjanta.
***
A jednak zabójca o. Bronisława Pliszki nie pozostał anonimowy. Jego personalia pojawiają się w sprawozdaniu „z pracy sekcji walki z bandytyzmem powiatu wyrzyskiego”. Szef tamtejszego UB informował WUPB, że „wyszli na trop nielegalnej organizacji AK w Nakle, powstałej prawdopodobnie w czasie okupacji, jej członkowie mieli zostać zaprzysiężeni w 1944 r., dotychczas się nie ujawnili i nadal prowadzą zakonspirowaną robotę”.
W cytowanym sprawozdaniu padają nazwiska członków poakowskiej organizacji. Wśród wymienionych jest Kazimierz Bartczak, wcześniej funkcjonariusz MO w Nakle, przeniesiony do Sadek.
Sprawca zabójstwa zakonnika w parku miejskim w Nakle nie poniósł kary. Zasługa to por. Henryka Kublera, podprokuratora Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Bydgoszczy, który dla milicjanta „po ojcowsku” był bardzo wyrozumiały. 26 czerwca 1946 r. śledczy wydał postanowienie o umorzeniu postępowania karnego. Uznał, że milicjant miał prawo strzelać w obronie własnej.
„W obecnych czasach trafiają się częste przypadki strzelania do organów bezpieczeństwa przez różnych podejrzanych osobników. Trudno wymagać byłoby od milicjanta Bartczaka wyczekania aż podejrzany pierwszy broń wyciągnie i strzeli. Działał w dobrej wierze i trudno doszukać się tutaj znamion przestępstwa” – konkludował por. Kubler.
O tym, że przy zakonniku nie znaleziono broni, nie wspomniał. Miał w kieszeni pół litra wódki i kawałek kiełbasy, wszak był w drodze...
***
O tragedii, która rozegrała się w miejskim parku w Nakle rodzina o. Bronisława Pliszki nie została powiadomiona -bliscy zakonnika szukali go za pośrednictwem PCK. Do klasztoru w Ząbkowicach Śląskich żadna wiadomość też nie dotarła. Jednakże w tej ponurej historii jest coś, co daje nadzieję na odnalezienie szczątków bonifratry.
- Zapis w księdze parafii św. Wawrzyńca to stuprocentowa gwarancja, że ciała zakonnika nie wywieziono do lasu – podkreśla dr Paczoska-Hauke. - Został pochowany na cmentarzu parafialnym, w 14. kwaterze, w której grzebano zmarłych w 1946 roku. Niestety, nie wiemy, gdzie jest grób o. Pliszki. Całej kwatery nie przekopiemy, bo mogił jest dużo. Liczę, że mieszkańcy Nakła, którzy mają groby na tym cmentarzu może coś wiedzą. Może ktoś zapamiętał mogiłę z tabliczką zakonnika i potrafi wskazać to miejsce.
P.S. Dziękuję dr Alicji Paczoskiej-Hauke za udostępnienie materiałów z archiwum Delegatury IPN