Dr Paweł Brudek z Działu Historycznego Muzeum Powstania Warszawskiego przypomniał niedawno w tekście „Gangi okupowanej Warszawy” sprawę głośnych zbrodni kryminalnych w stolicy tamtego czasu.
To tematyka, za którą nieczęsto biorą się historycy, kłóci się bowiem z martyrologicznym przekazem. Dowodem wydarzenia w Wawrze, gdzie złowieszczą rolę odegrali Marian Prasuła i Stanisław Dąbek.
Nie jesteś bezpieczny
„Podczas okupacji - pisze Brudek - bardzo brutalizowali się recydywiści, zwolnieni z więzień w 1939 r. Nie mieli już żadnych zahamowań. Gdy tylko gang zdobył wiedzę o wysokim poziomie życia upatrzonej osoby, wdzierano się jej do mieszkania”.
Jeśli była akurat w domu, narażało ją to na śmierć po okrutnych torturach. Bandytom nie śpieszyło się, włamanie trwało długo, więc ofiara miała czas im się przyjrzeć; dlatego najczęściej zabijano ją, by pozbyć się świadków. Łupy bywały skromne, tak jak podczas napadu na mieszkanie prawnika i ziemianina Józefa Klińskiego na Nowogrodzkiej w grudniu 1939 r. Nieudana akcja skończyła się uduszeniem zastanych na miejscu dwóch służących.
Od razu używano też broni: np. na ul. św. Wincentego zastrzelono kamieniarza i raniono jego służącą; w kwietniu 1940 r. bandyci wtargnęli do mieszkania rodziny Foglów na ul. Mokrej, gdzie ostrzelali na oślep lokal, zabijając dwoje dzieci i raniąc ich rodziców.
We wrześniu 1940 r. gangsterzy okradli żoliborską willę byłego urzędnika Ministerstwa Rolnictwa Kazimierza Kluźniaka; znaleziono tam tylko odzież, nakrycia stołowe i żywność, dokonano jednocześnie okrutnej zbrodni, mordując w bestialski sposób żonę właściciela Janinę i jego 9-letniego syna Stasia.
Co się stało w Wawrze
26 grudnia 1939 r. w Wawrze doszło do tragicznych wydarzeń, które przeszły do historii mianem „zbrodni wawerskiej”. Marian Prasuła i Stanisław Dąbek, dwaj przestępcy zbiegli w czasie działań wojennych z więzienia świętokrzyskiego, dokonali w Otwocku napadu zbrojnego na policjanta, w wyniku którego został on ranny. Obaj bandyci uciekli w kierunku Wawra.
Tego samego dnia wieczorem w tamtejszej restauracji Prasuła i Dąbek strzelali do dwóch niemieckich podoficerów, biorących udział wspólnie z polskim policjantem w ich poszukiwaniach. Jeden z nich zginął na miejscu, drugi zmarł w drodze do szpitala. Jak podaje Jan Bijata, autor książki Wawer, kilkanaście minut po strzelaninie na miejsce zdarzenia przybyli niemieccy żołnierze ze stacjonującego w Wawrze 538 batalionu budowlanego, z którego pochodzili obaj zabici. W czasie okrążania lokalu Niemcy prowadzili ostrzał, powodując śmierć przypadkowych przechodniów.
„Policja niemiecka zlekceważyła propozycje władz Wawra odnośnie wspólnego poszukiwania sprawców, zamiast tego aresztowała i zamordowała 107 mieszkańców Wawra i Anina, dokonując pierwszego masowego mordu w historii okupacji Warszawy. Prasuła uciekł; zginął później zastrzelony przez policjantów na pl. Kazimierza Wielkiego” - dodaje Brudek.