Kiedy nad Berlinem zawisło widmo niechybnego upadku, w mieście rozpoczęła się jedna z największych orgii w historii. Choć wydawać by się mogło, że huk spadających bomb raczej nie sprzyja miłosnym igraszkom, wiosenne buzowanie hormonów połączone z powodowanym strachem otępieniem znieczulały berlińczyków na odgłosy toczonych w pobliżu walk. Mieszkańcy Berlina w końcu kwietnia 1945 r. bez ograniczeń korzystali więc zarówno z dobrodziejstw wiosny, jak i z na nowo rozbudzonych przez strach instynktów.
Na ulicach niemieckiej stolicy można się było niemal potknąć o splecione w miłosnym uścisku pary. Nawet żołnierze, jakby nie zdając sobie sprawy z ewentualnych konsekwencji, nie krępowali się zupełnie i zachowywali się tak, jak gdyby wojskowy dryl przestał ich już dotyczyć - pijaństwo i gwałty stały się integralną częścią stołecznego krajobrazu. Mieszkanki Berlina żyły w coraz większym strachu - zarówno przed niemieckimi żołnierzami, jak i przed nadciągającą ze wschodu Armią Czerwoną.
Nie inaczej działo się także w podziemiach Kancelarii Rzeszy - ostatniej siedzibie przedstawicieli najwyższego szczebla władz upadających Niemiec. Ukrywający się tam mężczyźni równie chętnie co szeregowi żołnierze i zwykli cywile poddawali się urokowi otaczających ich dam. Bunkry Reichstagu dały bowiem schronienie kilku dziesiątkom z nich - poczynając od najważniejszej, Evy Braun, poprzez osobistą dietetyczkę Fuhrera, liczne sekretarki i kucharki, na przedstawicielkach personelu sprzątającego kończąc.
„Wydawało się, że erotyczna gorączka ogarnęła wszystkich. Wszędzie, nawet na fotelu dentystycznym, były ciała splecione w lubieżnych uściskach" - wspominała po latach kwietniowe wydarzenia Traudl Junge, sekretarka Hitlera.
Miłosną atmosferę podsycały głośna muzyka i alkohol - taka mieszanka dość skutecznie pomagała zagłuszyć strach przed nieuchronnym upadkiem miasta. Magazyny berlińskich podziemi były znakomicie zaopatrzone - nie brakowało w nich ani wykwintnego jedzenia, ani drogich trunków - zabawa więc mogła trwać w najlepsze. Najbardziej wytrwałym imprezowiczom nie przeszkadzało nawet to, że ukochany dotychczas wódz chciałby w ciszy wydać ostatnie tchnienie.
Uczestnikami tej orgii na gruzach III Rzeszy byli głównie żołnierze z SS. Wielu z nich zapewne w ostatnich dniach wyciągało z miejskich piwnic młodych mężczyzn, dezerterów, którzy mogliby pomóc w obronie popadającej w ruinę niemieckiej Rzeszy. Przy okazji namierzali także ukrywające się dziewczyny, które przyprowadzali do bunkrów Reichstagu, mamiąc je obietnicą pewnego schronienia i niczym nieograniczonego dostępu do kuchennych magazynów.
Ci, którym udało się wyjść cało z berlińskiego piekła, w swoich wspomnieniach rzadko wracali do panującej w bunkrach atmosfery. Rochus Misch, zmarły niedawno telefonista i ochroniarz Hitlera, nigdy nie udzielał żadnych informacji na temat tego, co działo się w ostatnich dniach przed upadkiem Berlina. Wszystko, czym chciał się podzielić, zawarł w napisanej przez siebie książce „Byłem z Hitlerem do końca". Krytycznie odniósł się w niej do filmowych i literackich prób odzwierciedlenia ostatnich chwil życia Hitlera. „To wszystko to amerykanizacja. Nie trzeba wierzyć w filmy takie jak »Upadek«. W bunkrze panowała grobowa atmosfera. Nikt, kto tutaj przyjechał, nie chciał zostać dłużej".
Misch w swoich wspomnieniach przywołuje także postać Hermanna Fegeleina. W godzinach urzędowania sprawował on funkcję osobistego łącznika między Heinrichem Himmlerem a kwaterą główną Fuhrera. Po pracy wracał do domu, gdzie czekała na niego żona Gretl de domo Braun. Siostra Evy Braun, wieloletniej kochanki Hitlera.
Czy z piękną szwagierką łączyły Fegeleina stosunki inne niż czysto rodzinne? Choć niektórzy twierdzą, że tak, wydaje się dość mało prawdopodobne, żeby Fegelein miał w sobie tyle odwagi, by podrywać kobietę szefa. „Jeszcze dzisiaj widzę pewien obraz, którego nie zapomnę. Po skończonym tańcu Fegelein podniósł Evę dwiema rękami na wysokość piersi. I kiedy Ewa dosłownie leżała w jego ramionach, popatrzyli sobie obydwoje z wielką czułością i tęsknotą w oczy. Fegelein wyraźnie bardzo pociągał Evę".
To wspomnienie byłej sekretarki Hitlera Christy Schroeder dotyczy czasów, kiedy Eva Braun mieszkała już w Berlinie i w Starej Kancelarii Rzeszy regularnie urządzała mocno zakrapiane alkoholem spotkania towarzyskie. Fegelein bywał tam dość częstym gościem i rzeczywiście chętnie spędzał czas z gospodynią. Nie istnieją jednak żadne wiarygodne dowody na to, że mogłoby ich łączyć coś więcej niż zwyczajny flirt. Niedługo potem Fegelein został co prawda rozstrzelany, jednak nie miało to nic wspólnego z rzekomym romansem, ale ze... zdradą.
Hermann Fegelein, Gruppenführer SS, postanowił bowiem wywinąć się od konsekwencji służby w SS i nawiązać współpracę z przedstawicielami brytyjskiego wywiadu. 25 kwietnia 1945 r. zniknął z berlińskiego bunkra, a już dzień później zadzwonił do Evy Braun i zaczął namawiać ją do opuszczenia i Hitlera, i bunkra. Jednak bez skutku. Bardziej skuteczna okazała się akcja poszukiwawcza wysłanych z Wilhelmstrasse esesmanów, którzy odnaleźli Fegeleina w jego mieszkaniu przy Bleibtreustrasse 4 w dzielnicy Charlottenburg.
Ucieczka Hermanna Fegeleina okazała się przedłużeniem trwającej w podziemiach Reichstagu imprezy - żołnierze Hitlera zastali go kompletnie pijanego. I to w damskim towarzystwie - w domowym pijaństwie dzielnie dotrzymywała mu kroku tajemnicza rudowłosa piękność - agentka brytyjskiego wywiadu, z którym Fegelein miał pertraktować warunki ucieczki z kraju. Mimo że Eva Braun próbowała wstawić się za szwagrem, Hitler zadecydował o jego natychmiastowym rozstrzelaniu.
Kilka dni po tym wydarzeniu, 29 kwietnia 1945 r., Adolf Hitler wezwał do gabinetu wszystkich swoich najbliższych współpracowników i oznajmił im, że zamierza popełnić samobójstwo. Większość z nich nie była zaskoczona tą decyzją. Podobnie jak tym, że Führer rozdał im ampułki zawierające silną truciznę - cyjanek potasu. Tego samego wieczoru Eva Braun wezwała do siebie sekretarki Hitlera Traudl Junge i Gerdę Christian.
„Założę się, że jeszcze tego wieczoru będziecie płakać" - poinformowała kobiety, które natychmiast przypomniały sobie o rozdanej im przez Hitlera truciźnie. Widząc ich przerażone spojrzenia, Braun wyjaśniła, że będą to raczej łzy wzruszenia niż smutku. Tego wieczoru Braun miała bowiem wreszcie zostać panią Hitler. Adolf Hitler starał się nie afiszować z tym związkiem i było to czysto taktyczne zagranie.
Wiedział, że będzie bardziej wiarygodny, jeśli zaprezentuje się narodowi jako człowiek, dla którego nie istnieją sprawy inne niż państwowe. Kreował się na nadczłowieka, a jego zwyczajne życie małżeńskie niepotrzebnie mogłoby skrócić dystans między nim a wiernym mu ludem III Rzeszy Miał być „mężem wszystkich niemieckich kobiet i ojcem wszystkich niemieckich dzieci".
Ewa źle znosiła ciągnące się przez lata bycie nieoficjalną konkubiną wodza, a myśl o tym, że Hitler nigdy nie zechce sformalizować ich związku, męczyła ją do tego stopnia, że dwukrotnie próbowała się zabić (w 1932 i w 1935 r.).
O związku Adolfa Hitlera z Evą Braun wiedzieli tylko jego najbardziej zaufani współpracownicy. Hitler nie przepadał za jej wizytami w stolicy, dlatego Eva rzadko pojawiała się w Berlinie. Większość czasu spędzała w podarowanym jej przez Führera dworku Berghof.
Berghof nie był jedynym prezentem Hitlera dla Evy. Częste wyjazdy próbo¬wał wynagrodzić jej licznymi, coraz bardziej kosztownymi podarunkami. Rządowe samoloty woziły ją na zakupy do Francji i Włoch. Niezbyt chętnie angażowała się za to w zajęcia, z których słyną pierwsze damy - nie przepadała ani za polityką, ani za działalnością charytatywną. Chętniej niż książkami zajmowała się sportem - świetnie jeździła na nartach, z ogromną pasją trenowała też gimnastykę. Miała dość beztroskie usposobienie, dlatego ludzie zazwyczaj odbierali ją jako osobę powierzchowną i zwyczajnie głupią. Przez jakiś czas bycie kobietą wielkiego przywódcy i pławienie się w luksusach mogło jej więc imponować i sprawiać jej satysfakcję, później jednak ta radość ustąpiła znudzeniu i zmieniła się w osobistą tragedię.
Zorganizowanie ślubu w końcu kwietnia 1945 r. nie było łatwą sprawą. Nawet dla Hitlera. Trudno było znaleźć jakiegokolwiek urzędnika, który mógłby przewodniczyć takiej ceremonii, dlatego poinformowany o planach wodza minister propagandy Joseph Goebbels usiłował naprędce zorganizować przybycie któregoś z przedwojennych pracowników berlińskiego urzędu stanu cywilnego. Kiedy w końcu przypomniał sobie o Walterze Wagnerze, berlińskim radnym odpowiedzialnym niegdyś za wywóz śmieci i szkolnictwo w jednej ze stołecznych dzielnic, zrobił wszystko, by udało się odnaleźć go na czas.
Kiedy Wagner dotarł do Reichstagu, w położonym pod nim bunkrze zgromadzili się już wszyscy zaproszeni na uroczystą kolację goście - Joseph Goebbels z żoną Magdą, Martin Bormann, generałowie i oficerowie, a także pracownicy obsługi: adiutanci, oficerowie łącznikowi, sekretarki oraz osobista dietetyczka Hitlera. Mimo że udzielanie ślubów nigdy wcześniej nie było urzędniczym obowiązkiem Wagnera, przygotował się do ceremonii najstaranniej, jak było to możliwe. W drodze z frontu udało mu się zdobyć formularz zawarcia związku małżeńskiego i przebrać się w oficjalny mundur partyjny.
Urzędnik nie mógł ukryć przerażenia, gdy Goebbels i Bormann przedstawiali go Hitlerowi. Führer bowiem już dawno przestał przypominać charyzmatycznego przywódcę tłumów - mimo swoich 56 lat wyglądał jak staruszek. Mocno przygarbiony, wychudzony, nawet nie próbował ukryć silnego drżenia rąk.
Ślub miał się odbyć w niewielkiej sali konferencyjnej Reichstagu. Wagner odczytał nazwiska przyszłych małżonków i świadków (Bormann i Goebbels), potem dodał także krótkie oświadczenie, stały element ślubnej procedury: „Osoby wymienione potwierdzają, że są potomkami czystych Aryjczyków, a także nie cierpią na żadne choroby nieuleczalne, które wykluczałyby zawarcie małżeństwa. Biorąc pod uwagę sytuację wojny i szczególne okoliczności, wnioskują o zawarcie związku małżeńskiego zgodnie ze specjalnym prawem wojennym. Prosili także o zaakceptowanie ustnego ogłoszenia zapowiedzi i niezważania na żadne prawne opóźnienia". Zgromadzeni w sali goście z trudem mogli zrozumieć, co mówi Wagner - jego głos był ciągle zagłuszany przez huk wentylatorów i stłumione odgłosy wybuchów.
Do swojej nowo poślubionej żony Hitler nadal zwracał się „Fraulein Braun" i mimo że zdawał sobie sprawę z tego, że to pierwsze, a zarazem ostatnie godziny ich małżeństwa, nie tracił czasu na zbędne czułości. Przyjęcie weselne trwało bowiem w najlepsze, kiedy Hitler udał się do gabinetu wraz ze swoją sekretarką, aby podyktować jej dość chaotyczny w formie testament polityczny. Według ostatniego rozporządzenia Hitlera po jego śmierci kanclerzem Rzeszy miał zostać Goebbels, a głową państwa - Karl Donitz.
Następnego dnia, 30 kwietnia 1945 r., państwo Hitlerowie popełnili samobójstwo. On strzelił sobie w skroń, ona (podobno) rozgryzła ampułkę z cyjankiem. Ich ciała, zgodnie z ostatnim życzeniem, zostały w uroczystym pochodzie wyniesione do ogrodu Reichstagu i spalone. Grupa wiernych współpracowników pożegnała ich po raz ostatni wzniesionymi prawymi ramionami.
Ujawnione przez Rosjan dokumenty z sekcji zwłok znalezionych w Starej Kancelarii Rzeszy pokazują jednak, że Eva Braun nie była Hitlerowi tak wierna, jak mogło się wydawać. Przeprowadzone tuż po wojnie sekcje wykazały, że znalezione obok Hitlera ciało ubrane w niebieską sukienkę nie należało do jego świeżo poślubionej żony. Zwłoki zostały podłożone, zmodyfikowano także ich szczękę w taki sposób, żeby sugerowała, że szczątki należą do Braun. Ktoś w jej otoczeniu musiał wiedzieć, że ustalanie tożsamości opiera się przede wszystkim na badaniach uzębienia. Ta udana mistyfikacja miała prawdopodobnie opóźnić pościg - dzięki tak sprytnej zagrywce Evie Braun być może udało się ocaleć. Udało jej się także spłatać Fuhrerowi ogromnego figla - badania DNA włosów pobranych z jej szczotki wykazały, że żona największego w historii pogromcy Żydów z pochodzenia sama była... aszkenazyjską Żydówką.
Hitlerowi nie udał się manewr z podmianą ciała. Mimo że wiele lat po wojnie podobno widziano go w Ameryce Południowej (co mogło brzmieć całkiem prawdopodobnie - po wojnie znalazło tam schronienie wielu hitlerowców, między innymi doktor Josef Mengele), mamy pewność, że nie udało mu się cało wyjść z oblężenia Berlina. Badania uzębienia, kości i zachowanej reszty ciała niepodważalnie potwierdziły jego tożsamość.
Zwłoki przywódcy III Rzeszy zostały ostatecznie zniszczone dopiero w 1971 r., do tego czasu podróżowały z oddziałem kontrwywiadu 3. Armii Gwardyjskiej. Początkowo pogrzebano go w Magdeburgu pośrodku przypadkowego podwórza, jednak w marcu 1971 r. Jurij Andropow - ówczesny szef KGB - zwrócił się do Leonida Breżniewa z prośbą o zgodę na zniszczenie szczątków. Ciało Hitlera ekshumowano, jego kości zostały przemielone i rozsypane na pobliskim poligonie wojskowym.
Zgodnie z ostatnią nominacją Hitlera po jego śmierci władzę miał przejąć Goebbels, jednak nie podporządkował się temu rozkazowi i wraz z żoną postanowili pójść w ślady swojego wodza - oboje popełnili samobójstwo, otruwszy przedtem sześcioro wspólnych dzieci. W innym pomieszczeniu to samo uczynili generałowie Krebs i Burgdorf. Przed śmiercią jednodniowy kanclerz Rzeszy Goebbels poinformował depeszą Karla Donitza o ostatnich rozporządzeniach Hitlera.
Po śmierci Adolfa Hitlera i jego najbliższych współpracowników w bunkrze Kancelarii Rzeszy dość szybko zapanował chaos. Mieszkająca tam do tej pory służba i niżsi rangą oficerowie postanowili wymknąć się z podziemi Reichstagu i wmieszać się w anonimowy tłum poddających się Armii Czerwonej berlińczyków. Na posterunku pozostało tylko dwóch żołnierzy: telegrafista, podoficer SS Rochus Misch (późniejszy autor książki „Byłem z Hitlerem do końca") oraz mechanik w cywilu Johannes Hentschel - reszta obsługi uciekła, pozostawiając Reichstag i znajdujące się w nim ciała przywódców na pastwę radzieckich żołnierzy.