Październik 1956. Chruszczow bardziej skuteczny niż czołgi

Mariusz Grabowski
Jedna z już popaździernikowych wizyt Chruszczowa w Polsce (lata 60.). Sowiecki gensek już nie musiał wrzeszczeć na Gomułkę na lotnisku, witany był z wszystkimi możliwymi hołdami.
Jedna z już popaździernikowych wizyt Chruszczowa w Polsce (lata 60.). Sowiecki gensek już nie musiał wrzeszczeć na Gomułkę na lotnisku, witany był z wszystkimi możliwymi hołdami. KAROL SZCZECIŃSKI/EAST NEWS
Jesienią 1956 r. Polska była miejscem radzieckiej interwencji - to fakt bezsporny. Historycy spekulują jednak, kto ostatecznie stał za decyzją o nagłym wstrzymaniu inwazji: Gomułka, Chruszczow, a może komunistyczne Chiny towarzysza Mao?

Czy w Polsce miała miejsce interwencja wojsk radzieckich? Tak, tylko nie przeprowadzono jej z zewnątrz. Nie było takiej potrzeby, bowiem na terenie Polski stacjonowała wystarczająca ilość wojsk ZSRR, by spacyfikować ją - jak groził Chruszczow - w ciągu dwóch dni.

Bunt gen. Komara

Najbardziej dramatyczne wydarzenia w czasie tzw. odwilży gomułkowskiej rozegrały się w nocy z 18 na 19 października. To wtedy oddziały Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej opuściły swoje garnizony na Dolnym Śląsku i Pomorzu i rozpoczęły marsz w kierunku Warszawy. Kolumny piechoty zmotoryzowanej i czołgów Ludowego Wojska Polskiego z jednostek m.in. w Legionowie, Kazuniu i Modlinie, dowodzone przez oficerów radzieckich, podporządkowały się ściśle i natychmiast poleceniu ministra obrony Konstantego Rokossowskiego, który zamierzał wesprzeć oddziały Północnej Grupy Wojsk oddziałami polskimi.

Wśród wyższych dowódców Wojska Polskiego dokonał się rozłam: dowódca wojsk obrony wewnętrznej gen. Wacław Komar oraz gen. Włodzimierz Muś, dowódca Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, postawili jednostki KBW w stan pogotowia, zarządzili obsadzenie strategicznych obiektów i patrolowanie ulic. W zakładach pracy, m.in. na warszawskim Żeraniu, zaczęły powstawać grupy samoobrony, a KBW wydał im broń, by bronili stolicy.

Jak pisze Zbigniew M. Kowalewski: już wcześniej „mnożyły się niepokojące wydarzenia. Na lotnisku wojskowym pod Kielcami wylądowała grupa wyższych oficerów radzieckich, a następnie zamieszkała w jednym z warszawskich hoteli wojskowych. Wyglądało na to, że Armia Radziecka instaluje w Polsce sztab, bo szykuje się do interwencji wojskowej. 18 października Ochab dowiedział się, że radziecki dowódca Warszawskiego Okręgu Wojskowego gen. Franciszek Andrijewski prowadzi w Cytadeli odprawę, na której przygotowuje się plan przewrotu i aresztowań”.

Jeden ze statystów tamtych wydarzeń, gen. Komar, wspominał:

„Świadectw lub przynajmniej oznak wewnętrznych było więcej. Niektóre z nich to (kolejno): zerwanie łączności między kierownictwem MON i Sztabem Generalnym WP a dowództwem Wojsk Wewnętrznych, usunięcie KBW z obiektów podległych Rokossowskiemu, nagłe - na rozkaz dowódcy Okręgu Warszawskiego - zwołanie licznej grupy oficerów pod bronią w Cytadeli, obsadzenie budynków MON na ul. Klonowej, postawienie w stan alarmu Szkoły Łączności w Zegrzu itp.”.

Tamtej nocy szczególnie niepokojąco sytuacja wyglądała w Łodzi. Tamtejsi towarzysze alarmowali Warszawę, że wojska radzieckie podeszły pod miasto i szykują się do jego zajęcia. Generał Komar wydał dowódcy pułku KBW w Łodzi rozkaz, że ma uniemożliwić jednostkom radzieckim wejście do miasta, a gdyby weszły, stawić im opór razem z robotnikami. „Te jednostki - w przypadku podjęcia próby wkroczenia do miasta - napotkałyby opór brygady KBW, o czym - nie bez naszego udziału - dowiedzieli się towarzysze z delegacji radzieckiej” - wspominał. Sowieci ruszyli spod Łodzi, omijając miasto, w kierunku Łowicza.

To już koniec 14-letniego panowania Gomułki w PRL. Stracił władzę po tragicznych wydarzeniach Grudnia ’70 na Wybrzeżu.
To już koniec 14-letniego panowania Gomułki w PRL. Stracił władzę po tragicznych wydarzeniach Grudnia ’70 na Wybrzeżu. TADEUSZ SZWED

- Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że w październiku 1956 r. na Warszawę maszerowały dwie kolumny wojsk pancernych i zmotoryzowanych, to można dojść do wniosku, że interwencja sowiecka już, de facto, trwała. W każdym momencie mogło dojść do jakiegoś incydentu między sowieckimi żołnierzami a ludźmi, którzy się gromadzili po drodze. Polska była wtedy w stanie wrzenia, w większych i średnich miastach odbywały się wiece, mityngi z poparciem dla Gomułki i protestujące wobec interwencji ZSRS. Byliśmy naprawdę o krok od wybuchu powstania, od krwawych wydarzeń - dowodzi prof. Paweł Machcewicz.

Ostatecznie do zajęcia Warszawy nie doszło. Najpierw marsz zatrzymały jednostki polskie, potem, nad ranem, radzieckie. Miejscem koncentracji była Łęczyca. W Moskwie zdecydowano o wstrzymaniu operacji do czasu, jak mówiły rozkazy, „politycznych rozstrzygnięć w Polsce”.

„Ten numer nie przejdzie”

19 października o godz. 11, w gorącej sytuacji spowodowanej ruchami wojsk radzieckich, rozpoczęło się w Warszawie VIII Plenum partii. Zgodnie z wcześniejszymi założeniami miało ustanowić nowe biuro polityczne i wybrać Konstantego Rokossowskiego na marszałka Polski i ZSRR. Nim towarzysze rozpoczęli obrady, miały miejsce inne wydarzenia znacznie większego kalibru. Oto o 7 rano, nieoczekiwanie i bez zaproszenia, przyleciała do Warszawy radziecka delegacja z Nikitą Chruszczowem na czele. „Etot nomier nie projdiot!” („Ten numer nie przejdzie!”) - krzyczał Chruszczow tuż po wyjściu z samolotu do witającego go I sekretarza KC PZPR Edwarda Ochaba.

Równie zaskoczeni co szefowie partii byli wojskowi. „Zaproponowałem wówczas - relacjonował w 1989 r. gen. Włodzimierz Muś - żeby z Góry Kalwarii podciągnąć naszą brygadę na Służewiec. Ówczesny minister MSW Władysław Wicha jednak uważał, że może zostać to źle przyjęte. Pozwolono mi w końcu sprowadzić batalion pancerny z Piaseczna (całkowicie wyposażony w sprzęt amerykański), a z Góry Kalwarii do Piaseczna tylko jeden batalion piechoty. Wszystko po to, by być bliżej Warszawy”.

Oprócz Nikity Chruszczowa do stolicy przylecieli też politycy kojarzeni ze Stalinem: minister spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow i wicepremier Łazar Kaganowicz.

Rozmowy z delegacją radziecką w Belwederze były bardzo burzliwe. Chruszczow oskarżał polskie kierownictwo partyjne o to, że przeprowadza zmiany bez konsultacji z Moskwą, a Gomułce zarzucał, że chce doprowadzić do demontażu wpływów radzieckich w Polsce, przez co stwarza zagrożenie dla całego bloku socjalistycznego

Jedna z już popaździernikowych wizyt Chruszczowa w Polsce (lata 60.). Sowiecki gensek już nie musiał wrzeszczeć na Gomułkę na lotnisku, witany był z
Jedna z już popaździernikowych wizyt Chruszczowa w Polsce (lata 60.). Sowiecki gensek już nie musiał wrzeszczeć na Gomułkę na lotnisku, witany był z wszystkimi możliwymi hołdami. KAROL SZCZECIŃSKI/EAST NEWS

- mówi prof. Paweł Machcewicz.

Dramatyzm tych rozmów trudno sobie dziś wyobrazić. Radzieckie czołgi stały w gotowości około 100 km od Warszawy i w każdej chwili mogło dojść do zbrojnej interwencji. Do Zatoki Puckiej koło Gdańska demonstracyjnie wpłynęła eskadra sowieckich okrętów wojennych.

Wściekły Chruszczow oskarżał polskie kierownictwo partyjne o to, że przeprowadza zmiany bez konsultacji z Moskwą, a Gomułce wręcz zarzucał, że chce doprowadzić do demontażu wpływów radzieckich w Polsce, przez co stwarza zagrożenie dla całego bloku socjalistycznego. „Jesteśmy zdecydowani na brutalną interwencję w wasze sprawy i nie dopuścimy do realizacji waszych zamiarów”.

Gdy Gomułka zapytał go wprost, czy przyjechał aresztować przywódców PZPR, Chruszczow oświadczył, że tego nie powiedział i takich zamiarów nie ma, lecz że KPZR jest zdecydowana na „interwencję w obronie interesów Związku Radzieckiego”.

Towarzysze obradują

Jak pisze o tamtych chwilach prof. Antoni Dudek, w niespełna trzy godziny po rozpoczęciu rozmów w Belwederze Ochab opuścił salę obrad i udał się do gmachu Komitetu Centralnego, gdzie otworzył obrady VIII Plenum KC PZPR. Po odczytaniu porządku dziennego zaproponował, aby dokooptować do składu KC Gomułkę oraz jego współpracowników: Zenona Kliszkę, Ignacego Logę-Sowińskiego i Mariana Spychalskiego. Po jednogłośnym przyjęciu tego wniosku Ochab przedstawił propozycję odroczenia obrad do godzin wieczornych 19 października w związku z przyjazdem delegacji KPZR. Wieczorem o godz. 18 I sekretarz KC PZPR oświadczył, że rozmowy nadal trwają i złożył propozycję, aby obrady plenum przełożyć na dzień następny.

„Pogłoski o ruchu wojsk radzieckich potęgowały nastroje podniecenia i sprzyjały powstawaniu plotek. Szczególnie bulwersująca była szeroko powtarzana informacja o przygotowywaniu przez tzw. grupę natolińską (skupiającą najbardziej dogmatyczną część kierownictwa PZPR) krwawego zamachu stanu, połączonego z radziecką interwencją wojskową. W odpisach krążyły nawet listy proskrypcyjne zawierające nazwiska osób przeznaczonych do aresztowania”

- pisze Dudek.

„Moje nazwisko było tam na pierwszym miejscu”

- opowiadał po latach Edward Ochab.

W czasie, gdy w Belwederze Gomułka spierał się z Chruszczowem, przez Warszawę przetaczała się fala wieców i wielogodzinnych zebrań, które następnie rozlały się na całą Polskę. W wielu miejscowościach pokojowym wiecom towarzyszyły demonstracje, w trakcie których atakowano m.in. różne radzieckie obiekty.

Na wznowionych po odlocie udobruchanych Rosjan obradach VIII Plenum Rokossowski i popierający go natolińczycy znaleźli się w wyraźnej mniejszości.

W trakcie kolejnych dwóch dni obrad próbowali oni jeszcze ataków na swoich adwersarzy z tzw. grupy puławskiej, ale nie mogło to już odwrócić ich przegranej, która najlepiej uwidoczniła się w wynikach wyborów do Biura Politycznego. „W tajnych wyborach zgłoszony demonstracyjnie przez natolińczyków Konstanty Rokossowski uzyskał zaledwie 23 głosy (na 75 oddanych) i nie znalazł się w Biurze Politycznym. Zasiedli w nim natomiast ludzie Gomułki oraz osoby związane z liberalną grupą puławską. Po wyborze Biura i Sekretariatu członkowie KC wybrali jednomyślnie, drogą jawnego głosowania, I sekretarza KC PZPR, którym został Władysław Gomułka” - pisze Dudek.

Sytuacja wydawała się opanowane. Emocje na ulicach Warszawy opadły, a wojska częściowo wróciły do koszar. 23 października Gomułka odbył rozmowę telefoniczną z Chruszczowem, prosząc go o cofnięcie do baz stojących wciąż na drogach do Warszawy wojsk radzieckich. 24 października I sekretarz wygłosił legendarne przemówienie na wiecu na placu Defilad. Potępił stalinizm i zapowiedział reformy mające na celu demokratyzację ustroju. Mocno brzmiały pod monumentalnym gmaszyskiem słowa Gomułki: „Uzyskaliśmy od towarzysza Chruszczowa zapewnienie, że wojska radzieckie na terenie Polski w ciągu dwóch dni wrócą do swych miejsc stacjonowania, w których przebywają na podstawie układów międzynarodowych, w ramach paktu warszawskiego. Wiąże się to ściśle z obecnością wojsk radzieckich w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Dopóki istnieją bazy paktu atlantyckiego w Niemczech zachodnich, dopóki zbroi się tam nowy Wehrmacht i podszczuwa szowinizm i rewizjonizm przeciwko naszym granicom - obecność Armii Radzieckiej w Niemczech jest zgodna z naszą najwyższą racją stanu. Jest ona także zgodna z interesem mas pracujących w NRD, przeciwko którym również wymierzone są zbrojenia i pogróżki militarystycznych i odwetowych kół Niemiec zachodnich”.

„Wydaje się - pisze prof. Jerzy Eisler - że Gomułka, gdy na plac przed PKiN przyszło kilkaset tysięcy ludzi [...], gdy z tysięcy gardeł rozległo się podniosłe »Jeszcze Polska nie zginęła«, a potem spontaniczne »Sto lat« na jego cześć, gdy z bliska zobaczył siłę tłumu, który był mu życzliwy i przyjazny, ale przecież nie musiał być taki w nieskończoność, po prostu, po ludzku, się przestraszył. Obawiał się poza tym, że wydarzenia wymykają mu się spod kontroli. Może właśnie dlatego ludziom, zebranym, by cieszyć się z odniesionego zwycięstwa, oświadczył: »Dość wiecowania, dość manifestacji. Czas przejść do codziennej pracy«”.

Bezpośrednio po tych wydarzeniach z Polski wyjechali Konstanty Rokossowski oraz wielu innych oficerów radzieckich służących w Siłach Zbrojnych PRL. Kryzys polsko-rosyjski wydawał się ostatecznie zażegnany.

Pytania pozostają

Dlaczego Rosjanie zatrzymali czołgi prące na Warszawę? Dlaczego poszli na ustępstwa i pozwolili Gomułce na tak szerokie reformy? Trudno przypuszczać, że powstrzymały ich polska armia i buńczuczne pokrzykiwania uzbrojonych robotników.

Gdy w dniach 16-18 listopada 1956 r. odbywały się w Moskwie rozmowy polsko-radzieckie, ponownie okazali ostentacyjną łaskawość. Umorzono wówczas zadłużenie Polski według stanu z 1 listopada, postanowiono o repatriacji 30 tys. Polaków z ZSRR oraz uzgodniono status wojsk radzieckich w Polsce. Przecież w tym samym czasie Rosjanie przeprowadzili krwawą pacyfikację zbuntowanych Węgier.

Na Węgrzech Sowieci zdecydowali się na użycie siły. Węgierskie powstanie trwało od 23 października do 10 listopada.
Na Węgrzech Sowieci zdecydowali się na użycie siły. Węgierskie powstanie trwało od 23 października do 10 listopada. Keystone/Getty Images

W jej efekcie zginęło 2,5 tys. osób, głównie w czasie walk w Budapeszcie, ponad 20 tys. aresztowano lub internowano, a około 200 tys. osób uciekło z kraju do Austrii i Jugosławii. Straty materialne wyniosły 220 mln forintów, co stanowiło około 25 proc. rocznego dochodu narodowego Węgier.

Według prof. Antoniego Dudka odpowiedzi na pytanie o nadzwyczajną łagodność Kremla wobec Warszawy trzeba szukać w Pekinie. „Trudno stwierdzić, co ostatecznie skłoniło przywódców KPZR do wstrzymania interwencji. Wydaje się jednak, że obok obaw przed wysokimi kosztami operacji wojskowej, jakie spowodowałby nieuchronny opór zbrojny społeczeństwa popieranego przez przynajmniej część Wojska Polskiego, decydujący wpływ miał negatywny stosunek kierownictwa Komunistycznej Partii Chin do radzieckiej interwencji w Polsce. Mao Zedong powiadomiony - podobnie jak przywódcy komunistyczni z Pragi i Berlina - o zamiarze radzieckiej interwencji zbrojnej nad Wisłą wykorzystał polski kryzys do zamanifestowania przed Moskwą mocarstwowej pozycji Chin, co zresztą zwiastowało późniejsze konflikty między obydwu komunistycznymi potęgami”.

Wtóruje mu Antoni Zambrowski:

„Reperkusje międzynarodowe takiego konfliktu byłyby nie do przewidzenia. Po stronie Polaków opowiedziały się dwa niezależne od Moskwy kraje komunistyczne, z którymi Nikita Chruszczow musiał się liczyć: Chińska Republika Ludowa oraz Jugosławia z jej prezydentem marszałkiem Josipem Brozem-Titem. W tych warunkach przywódcy sowieccy woleli przyjąć do wiadomości wyjaśnienia polskich komunistów, że PZPR nie zamierza podważać sojuszu z ZSRR i innymi krajami obozu sowieckiego. Odwołali oni marsz swoich wojsk na Warszawę”.

Tezę o tym, że w 1956 r. od krwawej jatki uratowali nas Chińczycy, potwierdza również ówczesny ambasador PRL w Pekinie Stanisław Kiryluk. „Towarzysze radzieccy - relacjonował - zwrócili się do kierownictwa KPCh o aprobatę użycia siły. Mao stwierdził, że Komunistyczna Partia Chin kategorycznie sprzeciwiła się zamierzeniom radzieckim, a pragnąc bezpośrednio przedstawić stanowisko chińskie, wysłano natychmiast delegację z Liu Shaoqi do Moskwy”.

Czy polski Październik zawdzięczamy ostatecznie chińskim komunistom?

„Sami znajdziecie rozwiązanie”

Stenogram rozmów między Gomułką a Chruszczowem z 19 października. W rozmowie brali też udział m.in. Mikojan i Kaganowicz.

„Gomułka: Otrzymano nowe komunikaty o sytuacji w Polsce. Kontynuowany jest ruch radzieckich i polskich czołgów. Zdarzył się najazd radzieckich czołgów na pociąg, rozbity został jeden wagon, zmiażdżony został człowiek. Trzeba patrzeć naprawdę oczami narodu. W Zambrowie czołg radziecki najechał na linię wysokiego napięcia, w efekcie Zambrów pogrążony jest w ciemności, nie pracują fabryki. Można powiedzieć, że wszystko to są zdarzenia przypadkowe. Wszyscy tak by to pojmowali, gdyby was tutaj nie było.

Chruszczow: Ludzie inaczej rozumują. A wy doprowadzacie do końca swoją antyradziecką linię.

Gomułka: Pytam, co oznaczają wasze słowa, powiedziane rano, »jesteśmy gotowi do zdecydowanej interwencji«?

Mikojan: Dlaczego wiecie o wszystkim, co dzieje się w Polsce, a nie wiecie tego, że trwają zwykłe ćwiczenia?

Gomułka: Nie możemy powiedzieć narodowi, że akurat w dniu waszego przyjazdu rozpoczęły się manewry.

Mikojan: Ćwiczenia planowane były już od dawna. Czyżbyście wątpili, że śmierć jednego człowieka była przypadkowa?

Gomułka: (…) Akurat w dniu waszego przyjazdu nastąpiły ruchy wojsk polskich i radzieckich. Naród polski może to rozumieć tylko jako radziecką interwencję. Jeśli chcemy normalizacji sytuacji, to musimy przerwać ruch czołgów.

Mikojan: Czyżby nie przerwano go? To niemożliwe. Koniew dostał rozkaz.

Chruszczow: Gdy mówiliśmy o kolportowaniu w Warszawie listy przyszłego Biura Politycznego, powiedzieliście nam, że »trzeba sprawdzić«, ale gdy wysuwane są oskarżenia przeciwko ZSRR, to »sprawa jest jasna« bez sprawdzania.

Ochab: Prosiliśmy wczoraj tow. Moczałowa, żeby dzisiaj nie było żadnych ruchów wojsk.

Gomułka: Sytuacja może się jeszcze bardziej pogorszyć.

Rapacki: Miażdżenie ludzi było, oczywiście, przypadkiem, ale ruch czołgów nie jest przypadkowy.

Mikojan: Wy podrywacie naszą przyjaźń.

Gomułka: Przyjaźń jest nam bardziej potrzebna, niż wam i wszyscy myślący ludzie w Polsce to rozumieją. Możemy wysłuchać waszej opinii o sytuacji wewnętrznej w Polsce, ale decyzja ostateczna to nasza sprawa. Tow. Chruszczow miesza się do naszych spraw i niesłusznie mówi, że jesteśmy przeciwko przyjaźni.

Kaganowicz: Tow. Chruszczow daje jedynie polityczną ocenę faktów.

Gomułka: Tow. Chruszczow powiedział, że wyprowadzenie tow. Rokossowskiego z Biura Politycznego oznaczać będzie zerwanie Układu Warszawskiego.

Chruszczow i Mikojan: Tak.

Gomułka: Nie macie prawa nam grozić.

Chruszczow: Znacie warunki, jakie powstały po rozgromieniu hitlerowskich Niemiec. Obecnie mamy ogromne wojska w Niemczech i łączność z nimi jest dla nas wyjątkowo ważna.

Gomułka: Naprawdę ogromne? Czytałem, że zredukowaliście swoje siły zbrojne w Niemczech.

Chruszczow: Nie bądźcie naiwni. Nie chcemy nowego marszu przez Warszawę na Moskwę i dlatego zmuszeni jesteśmy trzymać wojska w Niemczech. To, co zamierzacie zrobić, jest bardzo niebezpieczne. Uważamy, że jest to krok ku zerwaniu.

Gomułka: Co proponujecie?

Chruszczow: Naprawić sprawy. Podjąć kroki przeciwko wspólnym wrogom i odbudować politykę przyjaźni z ZSRR.

Mikojan: Nie chcemy dyktować. Sami znajdziecie rozwiązanie”.

Mariusz Grabowski

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia