Symbolicznym aktem końca zaborów stało się obalenie słupów granicznych w podkrakowskich Michałowicach przez strzelców I Kompanii Kadrowej. Rankiem 6 sierpnia 1914 r. rozpoczął się ich marsz ku wolności, którego zwieńczeniem stał się po czterech latach 11 listopada 1918 r.
Hej, strzelcy wraz…
Serce ruchu niepodległościowego biło przed I wojną światową w Galicji. Dzięki autonomii, jaką Polacy mogli się cieszyć w zaborze austriackim, Józef Piłsudski i jego współpracownicy szkolili tu kadrę przyszłej armii. Kraków, Lwów, Stanisławów, Brzeżany i całe Podhale tętniły życiem strzeleckim. Jak słusznie zauważał w 1910 r. minister spraw wewnętrznych Rosji Makarow: „centrum polityczne sprawy polskiej leży obecnie nie w Królestwie, ale w Galicji. W Królestwie wszystko jest spokojne, w Galicji natomiast wszystko wre, tam organizują się półjawnie i jawnie oddziały strzelców pod wodzą Piłsudskiego, któremu lekkomyślnie pozwoliliśmy ujść z więzienia”. Do organizacji strzeleckich zgłaszali się masowo młodzi studenci, robotnicy, chłopi, aby w szeregach „Strzelca” zdobyć umiejętności niezbędne do prowadzenia przyszłej walki. Ćwiczyli musztrę, strzelectwo, poznawali topografię zaboru rosyjskiego. Mundury kupowali za własne oszczędności, broń – często przestarzałą – dostarczali Austriacy. Dla większości z nich był to pierwszy kontakt z karabinem. Trudno się zresztą dziwić. Przeważali bowiem studenci i absolwenci medycyny, prawa, kierunków technicznych i… malarze. Nie bez powodu krakowską Akademię Sztuk Pięknych nazwano w II Rzeczypospolitej kuźnią generałów. Peleryny malarskie zamienili na mundur strzelecki Edward Śmigły-Rydz, Józef Kordian-Zamorski, czy Czesław Jarnuszkiewicz. Młodzieży tej brakowało wprawdzie doświadczenia bojowego, a jako pokolenie „urodzonych w niewoli, okutych w powiciu”, nie poznali dotychczas, jak smakuje niepodległość, jednak nie brakowało im zapału. Jak stwierdzał obserwujący ich wysiłek Stefan Żeromski, byli przepojeni „niewzruszoną wiarą” w sens walki zbrojnej o wolność. Wierzyli w słowa Piłsudskiego, który przekonywał, że „w kryzysach i w boju zwycięstwo dokonuje się w tajnikach duszy ludzkiej. Szala zwycięstwa rozstrzyga się w sercu, woli, charakterze i umiejętności trwania u człowieka. W kryzysie technika ustępuje miejsca charakterowi”. Gdy wybuchła wojna, ruch strzelecki liczył blisko osiem tysięcy ludzi oddanych bezgranicznie sprawie niepodległości.
Ułani, ułani…
Nieopodal krakowskich Błoń miłośnicy kwiatów, krzewów i drzew mogli podziwiać ciekawą ekspozycję otworzonej w 1912 r. Wystawy Architektury i Wnętrz w Otoczeniu Ogrodowym. Do sceny letniego teatrzyku prowadził szpaler pachnących oleandrów. W upalne lato 1914 r. słowo „oleandry” nabrało nowego znaczenia. W miejscu pelargonii, cyprysów, rozmarynów i malw zakwitły „żelazne kwiaty” – chłopcy w szarych mundurach i maciejówkach z polskim orłem, którzy przybywali na tereny powystawowe z różnych zakątków Polski, a także ze środowisk emigracyjnych, wykonując rozkaz mobilizacyjny swego Komendanta. Wojna wisiała na włosku. Nadchodził czas „ugrania polskiej karty”. W nocy z 2 na 3 sierpnia, gdy pogasły już ogniska strzeleckie na Oleandrach, w stronę granicy z Rosją wyruszył siedmioosobowy patrol dowodzony przez Władysława Belinę- Prażmowskiego. Szli pieszo z rozkazem dokonania rozpoznania w pasie przygranicznym i z nadzieją, że… uda im się pozyskać gdzieś we dworach konie, bo – jak mówili – „marny jest zwiad spieszony”. Zadanie było niebezpieczne, na miarę bohaterów Sienkiewiczowskich powieści, które kształtowały tamto pokolenie. Nie bez przyczyny wybierali sobie pseudonimy odnoszące się do bohaterów Trylogii. Jeden z siódemki – Ludwik Skrzyński wyruszał na zwiad obrawszy sobie pseudonim „Kmicic”. Dotarli ponad 50 kilometrów w głąb zaboru rosyjskiego. Konie pozyskało tylko pięciu, dwóch nosiło przez pewien czas siodła na plecach. Jak wspominał Kazimierz Sosnkowski: „wykonali znakomicie powierzone zadanie. Patrol spenetrował Słomniki, Miechów i Jędrzejów, ukazując się tu i ówdzie w mundurach i w pełnym uzbrojeniu. Lotem błyskawicy rozeszła się wieść o inwazji. Drobne oddziały straży granicznej i policji uchodziły pospiesznie na północ. Jeszcze w tydzień później, podczas marszu na Kielce, mogłem na własne oczy oglądać w Jędrzejowie ślady popłochu, a więc akty mobilizacyjne, walające się po podłodze w urzędzie powiatowym”. Siódemka powróciła szczęśliwie do Krakowa 4 sierpnia. Chyba nikt nie spodziewał się, że patrol Beliny otworzył nową kartę w dziejach polskiej kawalerii i że za sześć lat kawaleria ta, licząca na razie tylko siedmiu ułanów, rozgromi wielką Armię Konną Budionnego w bitwie pod Komarowem.
To Pierwsza Kadrowa na wojenkę rusza…
„Spotkał was ten zaszczyt niezmierny, że pierwsi pójdziecie do Królestwa i przestąpicie granicę rosyjskiego zaboru jako czołowa kolumna wojska polskiego, idącego walczyć za oswobodzenie ojczyzny”. Tych słów Komendanta Piłsudskiego wysłuchało ze wzruszeniem blisko 160 strzelców zebranych na zbiórce w Oleandrach późnym popołudniem 3 sierpnia 1914 r. Pierwsza Kompania Kadrowa, nazwana popularnie „Kadrówką”, sformowana została z wyróżniających się członków Związku Strzeleckiego i Polskich Drużyn Strzeleckich. Organizacje te konkurowały dotychczas ze sobą, choć miały ten sam cel dokonać symbolicznego połączenia, Piłsudski odpiął ze swej maciejówki orzełka Związku Strzeleckiego i wręczył go dowódcy kompanii Polskich Drużyn Strzeleckich Stanisławowi Burchardt- -Bukackiemu, otrzymując od niego w zamian tzw. blachę, czyli owalne oznakowanie noszone na czapkach członków PDS. W ślad za tym gestem wszyscy żołnierze powołani w skład kompanii dokonali podobnej wymiany. Od tej pory – jak stwierdzał Komendant – „jedynym waszym znakiem jest orzeł biały”. Było to niezwykle młode wiekiem wojsko. Najmłodszy – Jerzy Morris-Malcolm ps. „Poraj” przed dwoma tygodniami ukończył zaledwie 14 lat. Ponieważ wyglądał nad wiek dojrzale, podawał w ewidencji strzeleckiej fałszywą datę urodzin, dodając sobie pięć lat życia. Rzecz sprostował dopiero w okresie międzywojennym, gdy służył w baonie wartowniczym w Warszawie i Policji Państwowej. Nieco starsi byli Adam Buczma i Józef Sujkowski, liczący sobie niespełna 16 lat. Pierwszy z nich służył później jako wachmistrz w Szwadronie Przybocznym Prezydenta RP, drugi po latach został wybitnym profesorem geologii i minerologii na Uniwersytecie Warszawskim, a w czasie II wojny światowej kierował najpierw Biurem Studiów Kedywu Armii Krajowej, a później Wydziałem Operacyjnym Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza. Z kolei najstarszym kadrowiakiem był Ignacy Boerner, przy czym... liczył sobie 39 wiosen. Ten syn pastora ewangelicko- augsburskiego, wybitny inżynier, miał za sobą już wspaniałą przeszłość niepodległościową. W 1905 r. był prezydentem tzw. Republiki Ostrowieckiej, tworzył struktury Związku Walki Czynnej i „Strzelca”. W latach międzywojennych piastował wiele funkcji w Wojsku Polskim i administracji cywilnej, których ukoronowaniem był urząd Ministra Poczt i Telegrafów sprawowany w kilku gabinetach. W Oleandrach wszyscy byli równi stopniem. W rozkazie wygłoszonym do strzelców Piłsudski stwierdzał wyraźnie: „Wszyscy jesteście równi wobec ofiar, jakie ponieść macie. Wszyscy jesteście żołnierzami. Nie naznaczam szarż, każę tylko doświadczeńszym wśród was pełnić funkcje dowódców. Szarże uzyskacie w bitwach”.
Nad nami Orzeł Biały…
5 sierpnia 1914 r. w Oleandrach trwali w gotowości bojowej mściciele i spadkobiercy insurekcji 1863 r. Nazajutrz, jeszcze przed wschodem słońca, ogłoszono alarm. Ulicami uśpionego Krakowa Kadrówka ruszyła na północ – ku granicy z imperium rosyjskim. W Michałowicach przed posterunkiem granicznym dowódca kompanii Tadeusz Kasprzycki zatrzymał strzelców. „Przed nami ziemia od lat w niewoli! Idziemy ją wyzwolić!” – zawołał. Świadomość dowodzenia pierwszym polskim oddziałem od czasów powstania styczniowego potęgowała poczucie ogromnej misji i obowiązku wobec Polski. Kasprzycki nie krył wzruszenia, gdy po śmierci Piłsudskiego spisywał jako Minister Spraw Wojskowych swoje wspomnienia. Nie krył go również wtedy, gdy na kilka lat przed śmiercią powracał do sierpnia 1914 r. w audycjach Radia Wolna Europa w latach 60. Na jego rozkaz obalono słupy graniczne rozerwanej przez zaborców Polski i podeptano portret cara wiszący w komorze celnej. Ruszyli ku Kielcom. Pierwsi polscy żołnierze w tej wojnie… Towarzyszyła im pieśń, której brzmienie przerwali brutalnie Rosjanie, pacyfikujący powstanie styczniowe: „Hej, strzelcy wraz! Nad nami Orzeł Biały…”. Wierzyli, że z tą pieśnią poderwą naród do kolejnego powstania. Wzmacniał tę wiarę Piłsudski, ogłaszając, iż w Warszawie powstał Rząd Narodowy. Była to wprawdzie polityczna fikcja, ale miała służyć obudzeniu zastraszonego po klęsce ostatniej insurekcji społeczeństwa.
Strzelce, zdobyli Kielce…
Rosjanie na wieść o maszerujących oddziałach polskich opuszczali swoje posterunki w Słomnikach, Miechowie, Jędrzejowie i Chęcinach. Wraz ze strzelcami wracała Polska. Ustanawiano komisariaty wojsk polskich i usuwano z gmachów publicznych napisy w języku rosyjskim. W ślad za Kadrówką nadciągały kompanie dowodzone przez Mieczysława Norwid–Neugebauera, Stanisława Zosika–Tesaro, Wacława Scaevolę-Wieczorkiewicza. Siły strzeleckie liczyły już ponad tysiąc sześciuset żołnierzy. W okolicach miejscowości Brzegi strzelcy sforsowali Nidę. W Słowiku pod Kielcami, gdzie zatrzymano się na nocleg, zawiązany został Batalion Kadrowy, którego dowództwo objął Kazimierz Herwin- Piątek. 12 sierpnia Batalion wkroczył do Kielc. Strzelcy zajęli ważne punkty miasta, m.in. dworzec kolejowy i stoczyli walki z Rosjanami na folwarku Czarnów, a także w okolicach Szydłówka i Zagórza. Niestety, nazajutrz wobec okrążenia miasta przez przeważającą liczebnie armię rosyjską musieli opuścić Kielce i przez Karczówkę, Brusznię, Białogon i Słowik wycofać się do Chęcin. Odwrót był bolesnym doświadczeniem, ale znacznie bardziej bolał brak oczekiwanego wsparcia ze strony społeczeństwa, któremu nieśli wolność. Piłsudski pisał: „że szabla nasza była mała, że nie była godna wielkiego, dwudziestomilionowego narodu – nie nasza w tym wina. Nie stał za nami naród, bojący się spojrzeć olbrzymim wypadkom w oczy”. W pamiętnikach tamtego czasu znalazło się wiele przepełnionych goryczą relacji. Kapelan oddziałów strzeleckich kapucyn o. Kosma Lenczowski opisał, jak na jarmarku w jednej z miejscowości przemówił do tłumów, kończąc swe wystąpienie okrzykiem „Niech żyje Polska!”. „Jedna tylko staruszka – wspominał – zawołała nieśmiało: i nie dokończyła. Ktoś ją szarpnął za zapaskę i umilkła”. Wkraczających ponownie z końcem sierpnia 1914 r. do Kielc żołnierzy Legionów Polskich nie witały już zamykane okiennice, ale radość mieszkańców. Historia bowiem przyznała im rację. Udowodnili, że są – jak stwierdzał po latach Piłsudski – „spadkobiercami godnymi wielkiej przeszłości polskiej”.
Hej, strzelcy wraz…
Serce ruchu niepodległościowego biło przed I wojną światową w Galicji. Dzięki autonomii, jaką Polacy mogli się cieszyć w zaborze austriackim, Józef Piłsudski i jego współpracownicy szkolili tu kadrę przyszłej armii. Kraków, Lwów, Stanisławów, Brzeżany i całe Podhale tętniły życiem strzeleckim. Jak słusznie zauważał w 1910 r. minister spraw wewnętrznych Rosji Makarow: „centrum polityczne sprawy polskiej leży obecnie nie w Królestwie, ale w Galicji. W Królestwie wszystko jest spokojne, w Galicji natomiast wszystko wre, tam organizują się półjawnie i jawnie oddziały strzelców pod wodzą Piłsudskiego, któremu lekkomyślnie pozwoliliśmy ujść z więzienia”. Do organizacji strzeleckich zgłaszali się masowo młodzi studenci, robotnicy, chłopi, aby w szeregach „Strzelca” zdobyć umiejętności niezbędne do prowadzenia przyszłej walki. Ćwiczyli musztrę, strzelectwo, poznawali topografię zaboru rosyjskiego. Mundury kupowali za własne oszczędności, broń – często przestarzałą – dostarczali Austriacy. Dla większości z nich był to pierwszy kontakt z karabinem. Trudno się zresztą dziwić. Przeważali bowiem studenci i absolwenci medycyny, prawa, kierunków technicznych i… malarze. Nie bez powodu krakowską Akademię Sztuk Pięknych nazwano w II Rzeczypospolitej kuźnią generałów. Peleryny malarskie zamienili na mundur strzelecki Edward Śmigły-Rydz, Józef Kordian-Zamorski, czy Czesław Jarnuszkiewicz. Młodzieży tej brakowało wprawdzie doświadczenia bojowego, a jako pokolenie „urodzonych w niewoli, okutych w powiciu”, nie poznali dotychczas, jak smakuje niepodległość, jednak nie brakowało im zapału. Jak stwierdzał obserwujący ich wysiłek Stefan Żeromski, byli przepojeni „niewzruszoną wiarą” w sens walki zbrojnej o wolność. Wierzyli w słowa Piłsudskiego, który przekonywał, że „w kryzysach i w boju zwycięstwo dokonuje się w tajnikach duszy ludzkiej. Szala zwycięstwa rozstrzyga się w sercu, woli, charakterze i umiejętności trwania u człowieka. W kryzysie technika ustępuje miejsca charakterowi”. Gdy wybuchła wojna, ruch strzelecki liczył blisko osiem tysięcy ludzi oddanych bezgranicznie sprawie niepodległości.
Ułani, ułani…
Nieopodal krakowskich Błoń miłośnicy kwiatów, krzewów i drzew mogli podziwiać ciekawą ekspozycję otworzonej w 1912 r. Wystawy Architektury i Wnętrz w Otoczeniu Ogrodowym. Do sceny letniego teatrzyku prowadził szpaler pachnących oleandrów. W upalne lato 1914 r. słowo „oleandry” nabrało nowego znaczenia. W miejscu pelargonii, cyprysów, rozmarynów i malw zakwitły „żelazne kwiaty” – chłopcy w szarych mundurach i maciejówkach z polskim orłem, którzy przybywali na tereny powystawowe z różnych zakątków Polski, a także ze środowisk emigracyjnych, wykonując rozkaz mobilizacyjny swego Komendanta. Wojna wisiała na włosku. Nadchodził czas „ugrania polskiej karty”. W nocy z 2 na 3 sierpnia, gdy pogasły już ogniska strzeleckie na Oleandrach, w stronę granicy z Rosją wyruszył siedmioosobowy patrol dowodzony przez Władysława Belinę- Prażmowskiego. Szli pieszo z rozkazem dokonania rozpoznania w pasie przygranicznym i z nadzieją, że… uda im się pozyskać gdzieś we dworach konie, bo – jak mówili – „marny jest zwiad spieszony”. Zadanie było niebezpieczne, na miarę bohaterów Sienkiewiczowskich powieści, które kształtowały tamto pokolenie. Nie bez przyczyny wybierali sobie pseudonimy odnoszące się do bohaterów Trylogii. Jeden z siódemki – Ludwik Skrzyński wyruszał na zwiad obrawszy sobie pseudonim „Kmicic”. Dotarli ponad 50 kilometrów w głąb zaboru rosyjskiego. Konie pozyskało tylko pięciu, dwóch nosiło przez pewien czas siodła na plecach. Jak wspominał Kazimierz Sosnkowski: „wykonali znakomicie powierzone zadanie. Patrol spenetrował Słomniki, Miechów i Jędrzejów, ukazując się tu i ówdzie w mundurach i w pełnym uzbrojeniu. Lotem błyskawicy rozeszła się wieść o inwazji
To Pierwsza Kadrowa na wojenkę rusza…
„Spotkał was ten zaszczyt niezmierny, że pierwsi pójdziecie do Królestwa i przestąpicie granicę rosyjskiego zaboru jako czołowa kolumna wojska polskiego, idącego walczyć za oswobodzenie ojczyzny”. Tych słów Komendanta Piłsudskiego wysłuchało ze wzruszeniem blisko 160 strzelców zebranych na zbiórce w Oleandrach późnym popołudniem 3 sierpnia 1914 r. Pierwsza Kompania Kadrowa, nazwana popularnie „Kadrówką”, sformowana została z wyróżniających się członków Związku Strzeleckiego i Polskich Drużyn Strzeleckich. Organizacje te konkurowały dotychczas ze sobą, choć miały ten sam cel dokonać symbolicznego połączenia, Piłsudski odpiął ze swej maciejówki orzełka Związku Strzeleckiego i wręczył go dowódcy kompanii Polskich Drużyn Strzeleckich Stanisławowi Burchardt- -Bukackiemu, otrzymując od niego w zamian tzw. blachę, czyli owalne oznakowanie noszone na czapkach członków PDS. W ślad za tym gestem wszyscy żołnierze powołani w skład kompanii dokonali podobnej wymiany. Od tej pory – jak stwierdzał Komendant – „jedynym waszym znakiem jest orzeł biały”. Było to niezwykle młode wiekiem wojsko. Najmłodszy – Jerzy Morris-Malcolm ps. „Poraj” przed dwoma tygodniami ukończył zaledwie 14 lat. Ponieważ wyglądał nad wiek dojrzale, podawał w ewidencji strzeleckiej fałszywą datę urodzin, dodając sobie pięć lat życia. Rzecz sprostował dopiero w okresie międzywojennym, gdy służył w baonie wartowniczym w Warszawie i Policji Państwowej. Nieco starsi byli Adam Buczma i Józef Sujkowski, liczący sobie niespełna 16 lat. Pierwszy z nich służył później jako wachmistrz w Szwadronie Przybocznym Prezydenta RP, drugi po latach został wybitnym profesorem geologii i minerologii na Uniwersytecie Warszawskim, a w czasie II wojny światowej kierował najpierw Biurem Studiów Kedywu Armii Krajowej, a później Wydziałem Operacyjnym Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza. Z kolei najstarszym kadrowiakiem był Ignacy Boerner, przy czym... liczył sobie 39 wiosen. Ten syn pastora ewangelicko- augsburskiego, wybitny inżynier, miał za sobą już wspaniałą przeszłość niepodległościową. W 1905 r. był prezydentem tzw. Republiki Ostrowieckiej, tworzył struktury Związku Walki Czynnej i „Strzelca”. W latach międzywojennych piastował wiele funkcji w Wojsku Polskim i administracji cywilnej, których ukoronowaniem był urząd Ministra Poczt i Telegrafów sprawowany w kilku gabinetach. W Oleandrach wszyscy byli równi stopniem. W rozkazie wygłoszonym do strzelców Piłsudski stwierdzał wyraźnie: „Wszyscy jesteście równi wobec ofiar, jakie ponieść macie. Wszyscy jesteście żołnierzami. Nie naznaczam szarż, każę tylko doświadczeńszym wśród was pełnić funkcje dowódców. Szarże uzyskacie w bitwach”.
Nad nami Orzeł Biały…
5 sierpnia 1914 r. w Oleandrach trwali w gotowości bojowej mściciele i spadkobiercy insurekcji 1863 r. Nazajutrz, jeszcze przed wschodem słońca, ogłoszono alarm. Ulicami uśpionego Krakowa Kadrówka ruszyła na północ – ku granicy z imperium rosyjskim. W Michałowicach przed posterunkiem granicznym dowódca kompanii Tadeusz Kasprzycki zatrzymał strzelców. „Przed nami ziemia od lat w niewoli! Idziemy ją wyzwolić!” – zawołał. Świadomość dowodzenia pierwszym polskim oddziałem od czasów powstania styczniowego potęgowała poczucie ogromnej misji i obowiązku wobec Polski. Kasprzycki nie krył wzruszenia, gdy po śmierci Piłsudskiego spisywał jako Minister Spraw Wojskowych swoje wspomnienia. Nie krył go również wtedy, gdy na kilka lat przed śmiercią powracał do sierpnia 1914 r. w audycjach Radia Wolna Europa w latach 60. Na jego rozkaz obalono słupy graniczne rozerwanej przez zaborców Polski i podeptano portret cara wiszący w komorze celnej. Ruszyli ku Kielcom. Pierwsi polscy żołnierze w tej wojnie… Towarzyszyła im pieśń, której brzmienie przerwali brutalnie Rosjanie, pacyfikujący powstanie styczniowe: „Hej, strzelcy wraz! Nad nami Orzeł Biały…”. Wierzyli, że z tą pieśnią poderwą naród do kolejnego powstania. Wzmacniał tę wiarę Piłsudski, ogłaszając, iż w Warszawie powstał Rząd Narodowy. Była to wprawdzie polityczna fikcja, ale miała służyć obudzeniu zastraszonego po klęsce ostatniej insurekcji społeczeństwa.
Strzelce, zdobyli Kielce…
Rosjanie na wieść o maszerujących oddziałach polskich opuszczali swoje posterunki w Słomnikach, Miechowie, Jędrzejowie i Chęcinach. Wraz ze strzelcami wracała Polska. Ustanawiano komisariaty wojsk polskich i usuwano z gmachów publicznych napisy w języku rosyjskim. W ślad za Kadrówką nadciągały kompanie dowodzone przez Mieczysława Norwid–Neugebauera, Stanisława Zosika–Tesaro, Wacława Scaevolę-Wieczorkiewicza. Siły strzeleckie liczyły już ponad tysiąc sześciuset żołnierzy. W okolicach miejscowości Brzegi strzelcy sforsowali Nidę. W Słowiku pod Kielcami, gdzie zatrzymano się na nocleg, zawiązany został Batalion Kadrowy, którego dowództwo objął Kazimierz Herwin- Piątek. 12 sierpnia Batalion wkroczył do Kielc. Strzelcy zajęli ważne punkty miasta, m.in. dworzec kolejowy i stoczyli walki z Rosjanami na folwarku Czarnów, a także w okolicach Szydłówka i Zagórza. Niestety, nazajutrz wobec okrążenia miasta przez przeważającą liczebnie armię rosyjską musieli opuścić Kielce i przez Karczówkę, Brusznię, Białogon i Słowik wycofać się do Chęcin. Odwrót był bolesnym doświadczeniem, ale znacznie bardziej bolał brak oczekiwanego wsparcia ze strony społeczeństwa, któremu nieśli wolność. Piłsudski pisał: „że szabla nasza była mała, że nie była godna wielkiego, dwudziestomilionowego narodu – nie nasza w tym wina. Nie stał za nami naród, bojący się spojrzeć olbrzymim wypadkom w oczy”. W pamiętnikach tamtego czasu znalazło się wiele przepełnionych goryczą relacji. Kapelan oddziałów strzeleckich kapucyn o. Kosma Lenczowski opisał, jak na jarmarku w jednej z miejscowości przemówił do tłumów, kończąc swe wystąpienie okrzykiem „Niech żyje Polska!”. „Jedna tylko staruszka – wspominał – zawołała nieśmiało:
Wideo
Pozostałe
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Polecane oferty
Materiały promocyjne partnera