Pornokracja. Czas, gdy Watykan chciał seksu, pieniędzy i władzy

Zuzanna Wierus
Artystyczna wizja pornokracji według belgijskiego malarza Féliciena Ropsa
Artystyczna wizja pornokracji według belgijskiego malarza Féliciena Ropsa Wikimedia Commons
X stulecie to wyjątkowo niechlubny okres w dziejach Watykanu. Nigdy wcześniej i nigdy później godność papieska nie była dalej od idei, które przyświecają Kościołowi katolickiemu

"Saeculum obscurum" (ponure stulecie) - tak nazywano niegdyś zapomniany dziś rozdział w historii Kościoła. Czasy watykańskiej pornokracji (tak inaczej określa się ten niezbyt chlubny okres) datuje się od początku rządów papieża Sergiusza III w 904 r. aż do przejęcia Tronu Piotrowego przez Jana XII w 955 r. Oficjalnie. Bo choć wydawać by się mogło, że władzę dzierżyli papieże, w rzeczywistości za wszystkie sznurki w państwie pociągały papieskie nałożnice.

Trzy kobiety, które sprawiły, że Watykan, zdaniem kronikarzy, stał się domem publicznym, oprócz wyjątkowej wręcz rozwiązłości łączyło coś jeszcze - więzy krwi. Oblicze Świętego Miasta na niemal cały wiek zmieniły bowiem matka i jej dwie córki.

Jeszcze zanim na papieskim tronie zasiadł Sergiusz III, rzymska rodzina Tusculum, do której należały te trzy przebiegłe niewiasty, osiągnęła w Rzymie tak ogromne wpływy, że bez protekcji jej członków trudno było ubiegać się o papieski urząd. Głową przedsiębiorczej rodziny był Teofilakt, senator, głównodowodzący wojsk i zarządca finansów Stolicy Piotrowej. Kontrolował on większość intryg snutych w watykańskich kuluarach. Mimo że w sieci politycznych gierek Teofilakt radził sobie doskonale, z czasem okazało się, że żona i obie córki zdecydowanie przerastają go talentem do prowadzenia gier i politycznych interesów.

Początek ery sukcesów Teodory, żony wpływowego konsula, nastąpił wraz z początkiem pontyfikatu papieża Benedykta IV w 900 r., który - podobnie jak jego następca Stefan VI - objął urząd papieski wyłącznie dzięki protekcji rodziny Tuskulańczyków. Średni czas trwania pontyfikatu wynosił w tym czasie niespełna półtora roku. Śmiercią naturalną umierali wtedy tylko szczęściarze.

Bonifacy VI został otruty dwa tygodnie po wyborze na urząd papieski (niektórzy kronikarze podają, że zmarł na podagrę), Stefana VI uduszono. Jego następca Leon V także nie nacieszył się swoją władzą zbyt długo - Teodorze bowiem znudził się jego widok i zleciła pozbycie się go jednemu ze swoich współpracowników. Niektórzy badacze twierdzą, że morderstwa dopuścił się antypapież Krzysztof, który przejął schedę po papieżu Leonie. I podobnie jak Leonowi nie było mu dane zbyt długo cieszyć się nowo objętym urzędem. Kochliwa Teodora szybko znalazła sobie nowy obiekt westchnień - Sergiusza (przyszłego papieża Sergiusza III), hrabiego Tusculum. Notabene kuzyna swojego męża.

Teofilakt z całą pewnością wiedział o romansach swojej żony

jednak nic nie wskazuje na to, żeby jakkolwiek przeszkadzała mu jej niewierność. Gra toczyła się bowiem o wyższą stawkę. Mężczyzna nadał sobie tytuł obrońcy Kościoła i przejął rządy nad Państwem Kościelnym, a uzależniony od niego papież, spełniający wszystkie rozkazy żony Teofilakta, odgrywał jedynie rolę figuranta. Papież Krzysztof, poprzedni faworyt Teodory, według oficjalnych podań sam się udusił na skutek wyrzutów sumienia, które dręczyły go po zabójstwie prawowitego papieża Leona V. Jest jednak więcej niż prawdopodobne, że Teodora choć trochę mu w tym pomogła.

Nowo obrany papież Sergiusz Ill był tak układnym wykonawcą wszelkich rozkazów całej rodziny Teofilakta, że pozwolono mu żyć dłużej niż swoim poprzednikom (aż do 911 r.). Co więcej, udało mu się dokonać czegoś, co w tamtych czasach uchodziło za niemożliwe - zmarł śmiercią naturalną, mimo że Teodora dość szybko przestała okazywać mu zainteresowanie. Aby nie popsuć kontaktów z wyjątkowo chętnie współpracującym papieżem, Teodora postanowiła... dać mu w prezencie swoją piętnastoletnią córkę Marozję.

Dziewczyna, mimo młodego wieku, nie ustępowała swojej matce ani w knuciu politycznych intryg

ani w sztuce uwodzenia. Niedługo po tym, jak matka przekazała ją Sergiuszowi III, doczekali się syna Alessandra, który 20 lat później sam został papieżem. Wspomina o nim m.in. słynący ze swojej szczególnej skrupulatności biskup Liutprand z Cremony, który w swojej kronice zapisał, że Alessandro był synem Marozji „przez nikczemne cudzołóstwo".

Podczas gdy Marozja skupiała się na omotaniu Sergiusza, Teodora miała już na oku młodszego od siebie kochanka, za którym - jak podają kronikarze - szalała. Jan z Tossignano, młody ksiądz i faworyt Teodory, dzięki jej protekcji szybko został biskupem Bolonii, a następnie arcybiskupem Rawenny. Teodora zaplanowała Janowi wygodną przyszłość na papieskim tronie. Jednak zanim udało jej się na dobre wprowadzić go na watykańskie salony, musiała znaleźć tymczasowego następcę zmarłego w 911 r. Sergiusza III.

Po nim nastąpiły więc dwa szybkie pontyfikaty Anastazego HI (911-913) oraz Landy (913-914). I dwie szybkie, „przypadkowe" śmierci tych dwóch papieży. Anastazy III zmarł podobno wskutek ostrej niestrawności, papieża Landę spotkała inna przykra niespodzianka - po kilku miesiącach pontyfikatu „przypadkiem" potknął się podczas procesji i wpadł do Tybru. Kariera przyszłego Jana X mogła już więc przebiegać bez większych komplikacji.

Janowi X także udało się dość długo (914-928) panować w Watykanie. Dzięki takiemu rozwiązaniu Teodora miała kochanka pod ręką. Jednak nie było jej dane nacieszyć się nim zbyt długo - zmarła dwa (lub trzy) lata po objęciu przez niego władzy w Watykanie. O względy i kontrolę nad papieżem natychmiast zaczęły zabiegać jej dwie córki - Marozja i Teodora Młodsza.
Teodora Młodsza była zdecydowanie mniej ambitna od swojej siostry Marozji, która po śmierci matki próbowała przejąć wszystkie stery w Watykanie.

Jan X nie mógł się już czuć bezpiecznie, zwłaszcza że, jak na owe czasy, był wyjątkowo samodzielnym politykiem - osobiście poprowadził armię na wojnę z muzułmanami, analizował możliwości chrystianizacji Słowian, szukał sojuszników we Francjii na Węgrzech Nie spodobało się to Marozji, która oprócz żyłki do interesów przejęła po matce także skłonności do drastycznych metod pozbywania się niewygodnych osób. A Jan X zdecydowanie do takich należał. Marozja uznała, że 13 lat pontyfikatu to wystarczająco długo i zadecydowała, że już czas, by skutecznie się go pozbyć.

I tak się też stało - niedługo po śmierci Teodory papież Jan X został uduszony poduszkami w swojej celi. Taka jest oficjalna, choć niejedyna wersja wydarzeń - inne źródła mówią bowiem o tym, że Marozja i jej służące udusiły frywolnego papieża podczas grupowych miłosnych igraszek.

Marozja miała swój cel w pozbyciu się Jana X - planowała na Tronie Piotrowym posadzić swojego syna

Nie był on jednak wystarczająco dorosły, by od razu przejąć rządy po Janie, dlatego w Stolicy Apostolskiej pojawiało się kilku tymczasowych papieży, między innymi Leon VI, którego pontyfikat trwał... od czerwca do grudnia 928 r.

Kronikarze spierają się o to, czy zdawał sobie sprawę z chwilowości swojej pozycji w Watykanie: niektórzy twierdzą jednak, że papież Leon przez cały swój półroczny pontyfikat obmyślał bezpieczne sposoby abdykacji. Niestety jego plany spaliły na panewce - zginął z rąk nieznanych sprawców Jego następca Stefan VII (929-931) został uduszony, gdy tylko syn Marozji dojrzał na tyle, aby mógł wstąpić na papieski tron.

Nieliczni duchowni, którzy nie odeszli od ewangelicznych zasad, byli oburzeni tą nominacją. Choć w Rzymie widziano już wiele, do tej pory nie zdarzyło się, by głową Kościoła został mężczyzna urodzony z nielegalnego związku papieża i kobiety powszechnie uważanej za prostytutkę. Ale, mimo że należał do najbardziej wpływowej rodziny w państwie, także jemu jako Janowi XI nie udało się utrzymać władzy zbyt długo, bo jedynie przez cztery lata.

Jednak i w tej rodzinie sielanka dobiegła końca. Jej burzycielem okazał się... drugi, młodszy syn Marozji, późniejszy Alberyk II, który zbuntował się przeciwko matce i przyrodniemu bratu papieżowi Janowi XI. Marozja zamierzała bowiem, wespół ze starszym synem, papieżem Janem XI, posadzić na cesarskim bonie swojego kolejnego męża Hugona. Słusznie liczyła na to, że jej syn chętnie przystanie na taki układ. Zapomniała jednak o pozyskaniu przychylności młodszego syna, który... uwięził swoją matkę, starszego brata i - na wszelki wypadek - ciotkę Teodorę Młodszą.

Według niektórych historyków Alberyk II po pewnym czasie zwolnił Jana XI z więzienia i - pod swoim nadzorem - pozwolił mu do końca życia sprawować rządy Zdaniem innych Jan XI zmarł w więzieniu lub zginął w ulicznych zamieszkach wznieconych podczas buntu. Marozja została natomiast zabita (choć niektórzy historycy twierdzą, że zmarła w więzieniu).

Po śmierci Jana XI to Alberyk II jako niekoronowany władca Rzymu decydował o tym, kto zasiądzie na papieskim tronie. Wybierał przede wszystkich pobożnych, ale też bardzo posłusznych starców Dwaj pierwsi wybrani przez niego papieże - Leon VII (936-939) oraz Stefan VIII (939-946) byli całkowicie podporządkowani Alberykowi.

Nie inaczej było z kolejnymi - Marynusem II (942- 946) i Agapitem II (946-955), który był tak zaangażowany w służbę Alberykowi, że odbierał od szlachty i duchowieństwa przysięgę, że papieski tron przejmie po nim Oktawian, syn Alberyka. I nieodrodny prawnuk Teodory - jako Jan XII Oktawian zasłynął bowiem jako jeden z najbardziej rozpustnych papieży w historii Kościoła. Nawet Rudolf Fischer-Wollpert, zazwyczaj powściągliwy w swoich komentarzach autor „Leksykonu papieży", tak pisał o rządach Jana XII:

Ogólny sąd o tym pontyfikacie - nawet przy tak ogromnym zdziczeniu obyczajów tego okresu - może być jedynie druzgocący: osiągnięto dno

Jan XII w chwili objęcia Tronu Piotrowego nie miał nawet osiemnastu lat i był wyjątkowym prymitywem: stale używał wulgaryzmów, a nowych biskupów wyświęcał w... watykańskich stajniach. Biskupie sakry przyznawał głównie swoim kolegom, którzy tak jak on nie stronili od rozpustnych zabaw, hazardu i pijatyk. Najmłodszy biskup wyświęcony przez Jana XII miał dokładnie 10 lat. Zarówno papież, jak i świątobliwi biskupi płacili prostytutkom bogato zdobionymi naczyniami liturgicznymi.

Pod rządami Jana XII Pałac Laterański stał się bez mała domem publicznym

Choć pewna rozwiązłość panów na Watykanie od zawsze była tolerowana, zachowanie Jana XII było tak rażące, że skłoniło do przyjazdu do Rzymu cesarza Ottona I (963 r.) i usunięcia go z papieskiego tronu. Cesarz zwołał synod biskupów, którzy uznali Jana XII za winnego rozpusty, symonii (handel urzędami kościelnymi), krzywoprzysięstwa, kazirodztwa i morderstwa. Choć niepokornego papieża skazano na detronizację i dożywotnie więzienie, Jan zdołał uciec (na tronie papieskim zastąpił go Leon VIII) i w ukryciu spokojnie czekał na wyjazd cesarza - gdy to nastąpiło, natychmiast powrócił do Rzymu i zwołał własny synod. Jak łatwo przewidzieć, został uniewinniony, a swoich dotychczasowych przeciwników pod¬dał szczególnie okrutnym represjom.

Jego rządy nie potrwały jednak zbyt długo. 14 maja 964 r. pewien rzymski kupiec, wróciwszy do domu nieco wcześniej, niż planował, zastał w swoim łóżku żonę z kochankiem. Nie zastanawiając się zupełnie nad tym, skąd kojarzy twarz golasa, kupiec potwornie go skatował i wyrzucił na ulicę, skąd zgarnęła go papieska służba.

Skatowany Jan XII w wyniku pobicia zmarł. Inna legenda głosi, że papież zmarł na udar w trakcie jednej z watykańskich orgii. Istnieje jeszcze jedna wersja wydarzeń - najchętniej rozpowszechniana przez średniowiecznych kronikarzy - według nich papieża Jana XII zabił sam szatan. Zapewne nigdy nie dowiemy się, jak było naprawdę, jednak z całą pewnością możemy powiedzieć, że Jan XII swojego żywota dokonał w sposób adekwatny dla jednego z największych rozpustników w historii papiestwa, a jego śmierć położyła kres czasom watykańskiej pornokracji.

Nie znaczy to jednak, że późniejsi papieże zachowywali się bardziej przyzwoicie. 70 lat po nagłej śmierci młodego Jana XII na papieskim tronie zasiadł... kolejny przedstawiciel rodu Tusculum Benedykt IX. I swoim postępowaniem wielokrotnie przyćmiewał ekscesy swoich czcigodnych poprzedników. Gdy rozpoczynał swój pontyfikat, Benedykt IX miał (według oficjalnej wersji) 18 lub 16 lat (według nieoficjalnej). Gdy obejmował władzę nad Kościołem, był osobą świecką, jednak - jak udowodnił jego ojciec - dla chcącego nic trudnego. Alberyk III (dumny tatuś) wykorzystał wszystkie swoje znajomości i jego syn w ciągu jednego dnia otrzymał zarówno święcenia kapłańskie, jak i sakrę biskupią.

Rzymianie darzyli Benedykta szczerą pogardą i kilkakrotnie próbowali się go pozbyć, organizując powstania przeciwko niemu. W 1044 r. udało im się jednak dopiąć swego - Benedykt uratował się ucieczką, a konkurujący z rodziną Tusculum ród Kresencjuszy wykorzystał nadarzającą się okazję i na Tron Piotrowy powołał swojego papieża - Sylwestra III. Po dwóch miesiącach Benedyktowi IX udało się odzyskać tron - choć Sylwester tego nie uznał i za prawowitego papieża dalej się uważał.

Sprawy skomplikowały się jeszcze mocniej, kiedy papież Benedykt... się zakochał

Do tego czasu interesowało go wiele kobiet, jednak tym razem chodziło o coś poważniejszego. Ojciec papieskiej wybranki dbał jednak ojej reputację tak bardzo, że zgodził się na jej związek z Benedyktem jedynie pod warunkiem, że się z nią ożeni. Benedykt IX długo zastanawiał się nad tym, jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Początkowo dumał nad zmianą prawa ocelibacie, jednak jego pozycja w Rzymie nie była dość silna, by ją przeforsować. W końcu wpadł jednak na genialny, jak mu się wydawało, plan i postanowił... sprzedać godność papieża.

Swoją gotowość do negocjacji jako pierwszy zgłosił ojciec chrzestny Benedykta Jan Gracjan, a cena za przejęcie papieskiego urzędu (według różnych źródeł) miała wynosić tysiąc lub półtora tysiąca funtów srebra. Rozmowy obu panów zakończyły się powodzeniem i już niedługo potem Jan Gracjan zastanawiał się nad wyborem swojego papieskiego imienia.

Po pewnym czasie Benedykt się rozmyślił i doszedł do wniosku, że małżeństwo to jednak nie był najlepszy interes i zażądał od Jana Gracjana (który już zdążył mianować się papieżem Grzegorzem VI) unieważnienia transakcji. Grzegorz VI oczywiście odmówił ustąpienia z urzędu i w efekcie Watykanem zaczęli zarządzać aż trzej papieże: Sylwester III, Benedykt IX i Grzegorz VI. Sytuację mógł poprawić jedynie przyjazd cesarza, który rozpędził niepokorne towarzystwo i mianował nowego następcę świętego Piotra.

Dopiero on i jego następcy zaczęli mozolnie odbudowywać zrujnowany autorytet Kościoła.

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia