Potrafiła rzucić jabłkiem w zwiedzających, czyli pierwszy słoń w opolskim ZOO

Artur Janowski
- Taruka była złośliwą starą panną - opowiadali opiekunowie zwierzęcia. - Trzeba było mieć się przy niej ciągle na baczności, aby nie zagarnęła trąbą lub nie obrzuciła słomą. Wtedy o takim pielęgniarzu mówiło się "witajcie w klubie słonia”. Wybieg słonicy - otoczony betonowym murkiem z kolcami - znajdował się niemal dokładnie w tym miejscu, gdzie dziś żyją wspólnie goryle oraz gerezy.
- Taruka była złośliwą starą panną - opowiadali opiekunowie zwierzęcia. - Trzeba było mieć się przy niej ciągle na baczności, aby nie zagarnęła trąbą lub nie obrzuciła słomą. Wtedy o takim pielęgniarzu mówiło się "witajcie w klubie słonia”. Wybieg słonicy - otoczony betonowym murkiem z kolcami - znajdował się niemal dokładnie w tym miejscu, gdzie dziś żyją wspólnie goryle oraz gerezy. Archiwum NTO
Gdy przyjechała do Opola z Holandii od razu zachorowała. Potem było już lepiej i młoda słonica została największą gwiazdą zoo.

Do karty zwierzęcia, która mimo wielkiej powodzi w 1997 roku zachowała się w ogrodzie, przypięta jest pożółkła karteczka. To instrukcja napisana prawdopodobnie przez pielęgniarzy słonicy. "Słucha rozkazów" - pisał ktoś przed ponad 50 laty. - "Reaguje na słowa raus (z niemieckiego wychodź) i wówczas się cofa. Na słowa "muka, muka, muka tu daum" kładzie się i prawdopodobnie można na niej jechać". Niestety nikt nie dopisał, czy ktokolwiek w Opolu próbował podróżować na słoniu, który przyjechał do nas z Indii lub Tajlandii.

Dwie kartki, kilka zdjęć w przewodnikach, trochę wspomnień to wszystko co zostało po Taruce. Tak na dobrą sprawę nie wiadomo nawet, kto wpadł na pomysł, aby ściągnąć do Opola tak duże zwierzę. I to mimo, że do trzymania pierwszego w historii opolskiego zoo słonia, nie było warunków.
- Na przełomie lat 50 i 60 do polskich zoo zakupiono sporą liczbę słoni, a zakupy były prowadzone odgórnie przez centralę, być może uznano, że każdy ogród powinien mieć wówczas takie okazałe zwierzę - zastanawia się Krzysztof Kazanowski, obecny wicedyrektor zoo.

Tarukę (czasem pojawia się też nazwa Taraka) zakupiono w Holandii w lipcu 1959 roku. Zwierzę nie pochodziło jednak z żadnego ogrodu zoologicznego, ale urodziło się na wolności w Indiach. Gdy Taruka przypłynęła do Gdyni miała zaledwie cztery lata i nazywano ją "małym słoniątkiem". O jej przyjeździe do Polski informowała w specjalnej depeszy Polska Agencja Prasowa, a opolanie dzwonili do zoo i pytali kiedy będą mogli zobaczyć słonia.
Po pierwszym pokazie okazało się jednak, że słonica jest chora i jak relacjonowano w gazetach "ma katar". Potem pojawił się inny problem, bo Taruka - dokarmiana przez zwiedzających cukierkami i ciastkami - nie chciała już jeść nawet swojej ulubionej "marchwi, buraków czy innej zieleniny".

- Ciągłe dokarmianie grozi jej śmiercią - ostrzegano zwiedzających. Na szczęście do tego nie doszło, a Taruka nie tylko zwiększyła liczbę zwiedzających, ale też szybko stała się ulubienicą opolan. Niestety warunki nadal słonica miała kiepskie. Dopiero jesienią w pomieszczeniach gdzie ją trzymano zamontowano ogrzewanie. W październiku 1959 roku zoo informowało, że dzięki temu można już kąpać Tarukę, a także raz w miesiącu nacierać tranem, aby "skóra jej nie pękała".
Nasza ulubienica nigdy nie doczekała się partnera i być może dlatego z wiekiem zaczęła sprawiać kłopoty. A to rzuciła jabłkiem, a to kogoś opluła, gdy miała zły humor. Im była starsza tym gorzej znosiła obecność kobiet obok wybiegu.
- Taruka była złośliwą starą panną - opowiadał po latach Jerzy Mandziuk, długoletni opiekun Taruki. - Trzeba było mieć się przy niej ciągle na baczności, aby nie zagarnęła trąbą lub nie obrzuciła słomą. Wtedy o takim pielęgniarzu mówiło się "witajcie w klubie słonia". Jednak, gdy już Taruka kogoś zaakceptowała - to na całe życie. Kiedyś przyszedł do zoo jej najstarszy opiekun, którego nie widziała 10 lat. Rozpoznała go i przyjaźnie powitała.

Słonica padła latem 1996. Miała 41 lat. W zoo nikt nawet nie myślał o tym, aby sprowadzić z innego ogrodu kolejnego słonia. Opole nie miało na to szans, bo nasza "słoniarnia" nie przystawała już do współczesnych wymagań, a na budowę nowej nie było pieniędzy. Nic nie wskazuje także na to, aby znalazły się w przyszłości. Wprawdzie w zoo marzą po cichu o słoniarni z prawdziwego zdarzenia, lecz koszty takiej inwestycji są oceniane na kilkadziesiąt milionów złotych. Dlatego może się okazać, że Taruka była nie tylko pierwszym słoniem w naszym ogrodzie, ale i ostatnim.

Zagadki słonicy

W relacjach prasowych sprzed pół wieku pojawiają się informacje, że miejscem urodzenia Taruki są Indie, gdzie służyła jako zwierze pociągowe. Tymczasem na kartce, jaką przypięto do tzw. karty zwierzęcia w zoo, ktoś napisał, że przypłynęła z Bangkoku, czyli stolicy Tajlandii, a to kraj gdzie symbolem państwowym od dawna są właśnie słonie. Zagadkowo wyglądają też komendy, na które początkowo miała reagować słonica. W relacji gazetowej z 1959 roku pojawiają się słowa "ram, ram", a tymczasem pielęgniarz, opiekujący się wówczas słoniem, zapisał "raus, raus". Jak było naprawdę? Chyba się już tego nie dowiemy.

Artur Janowski, Teraz Opole

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia