Prof. Chwalba: Konstytucja 3 maja zawierała gotowy projekt nowej Rzeczpospolitej. "Dokument uzdrawiający funkcjonowanie państwa"

Dorota Kowalska
Zamek Królewski w Warszawie.
Zamek Królewski w Warszawie. brak
- Konstytucja 3 maja wystawia jak najlepsze świadectwo polskiemu obozowi reformatorskiemu. Natomiast z jej uchwaleniem nie należało się tak bardzo śpieszyć, tym bardziej, że emocje w polityce nie są dobrym doradcą - mówi prof. Andrzej Chwalba, historyk, eseista.

Panie profesorze, powtórzyłby pan za Hugo Kołłątajem i Ignacym Potockim, że Konstytucja 3 maja to była „ostatnia wola i testament gasnącego ojczyzny”?

Tak można powiedzieć. Z tym, że powyższa opinia pojawiła się później, w następstwie wydarzeń, których ani Potocki, ani Kołłątaj nie przewidywali, czy też nie chcieli przewidzieć. To jest opinia mówiąca o przekazaniu narodowi depozytu naszej wiary, przekonania, że reforma podjęta w czasie Sejmu Czteroletniego jest czymś trwałym, a konstytucja jego najważniejszym dziełem. Polskie elity wieku XIX odbierały Konstytucję 3 Maja właśnie jako testament Rzeczpospolitej.

Ale z jednej strony Konstytucja 3 maja uważana jest za szczytowe osiągnięcie demokracji szlacheckiej, a tak naprawdę była dokumentem dość zachowawczym.

I tak i nie. Trochę się pospierajmy - zachowawcza w tym sensie, że nie dawała możliwości przeprowadzenia głębokich zmian kwestiach społecznych. W Polsce stalinowskiej konstytucję krytykowano za to, że nie zapowiadała… wprowadzenia sojuszu robotniczo-chłopskiego! Ale na głębsze zmiany w kwestii chłopskiej nie było zgody polskiej szlachty. Przypomnijmy, że obóz reformatorski skupiał zdecydowaną mniejszość klasy politycznej. Główny autor Konstytucji, król Stanisław August Poniatowski i jego współpracownicy, jak Ignacy Potocki, Scipione Piattoli, później również Kołłątaj, czy Stanisław Małachowski - byli tego świadomi. Ten dokument nie rozwiązywał wszystkich problemów natury społecznej, bowiem rozwiązywać nie mógł. Trudno sobie wyobrazić, żeby Konstytucja rozstrzygnęła sprawę własności chłopskiej, poddaństwa, by likwidowała pańszczyznę. Na to było za wcześnie. Natomiast zawierała gotowy projekt nowej Rzeczpospolitej poprzez zaproponowanie głębokiej zmiany ustroju politycznego.

Zmieniła ustrój państwa na monarchię dziedziczną ograniczając zarazem demokrację szlachecką, prawda?

Konstytucja 3 Maja ograniczyła to, co było uważane za istotę szlacheckiej wolności. Ale prawdę mówiąc, niektóre ważne ograniczenia nastąpiły jeszcze przed uchwaleniem Konstytucji, wiosną roku 1791, kiedy przyznano prawa miastom, które zresztą kiedyś posiadały. Druga rzecz, można powiedzieć, rewolucyjna dla funkcjonowania państwa: mianowicie Sejm uznał, że nie cała szlachta ma pełne prawa polityczne.

No właśnie, tych praw politycznych według zapisów Konstytucji nie miała szlachta, która była pozbawiona ziemi.

Prawo ograniczające kompetencje wyborcze drobnej szlachty, która była zwana „gołotą” zostało uchwalone przez Sejm jeszcze przed 3 maja. Było to prawo o sejmikach. O tym, czy szlachcic zachowa, czy też utraci prawa wyborcze, decydowała wysokość podatku, który płacił. Oznaczało to, że nie tylko szlachcic bez ziemi, ale i biedny szlachcic zaściankowy, dysponujący niewielkim obszarem gruntu, tracił prawo do udziału w sejmikach i wyborze posłów do Sejmu, jeśli nie płacił podatku w wysokości 100 złp. Szlachta zaściankowo to m.in. owi słynni „laudańscy” z „Potopu” Sienkiewicza.

Dlaczego odebranie głosów tej szlachcie miało takie znaczenie?

Demokracja szlachecka w XVII i XVIII stuleciu uległa deformacji, można by powiedzieć wulgaryzacji. Jej miejsce zajęły rządy źle kojarzone dzisiaj - oligarchów magnackich, czyli magnatów kresowych, którzy dysponowali własnymi armiami, sądownictwem, własną administracją. Sejmiki były przez nich kierowane za pośrednictwem drobnej szlachty, m.in. wspomnianej gołoty. O wyborze posłów na Sejm decydowały zatem interesy Sapiehów, Wiśniowieckich, Radziwiłłów, Paców, Potockich, Zamoyskich, Sieniawskich i innych wielkich rodów. Posłowie na żądanie swojego patrona zrywali sejmy i nie dopuszczali do przyjęcia uchwał niezgodnych z ich interesami za pomocą liberum veto. Oznaczało to paraliż władzy ustawodawczej Rzeczypospolitej.

Owe liberum veto było sporym wówczas problemem.

Mało powiedziane. W czasach saskich prawie żaden Sejm nie dochodzi do skutku, dlatego w 1717 roku, Sejm jednodniowy, przeszedł do historii, jako „niemy”. Zabrakło dyskusji, która mogła doprowadzić do zerwania obrad. Odsunięcie gołoty od wpływu na sejmiki było mocnym uderzeniem w interesy polityczne magnaterii, która kierowała się partykularyzm a nie interesami państwa. Wiosną 1791 roku polscy reformatorzy przestawili zwrotnicę dziejów Rzeczypospolitej w kierunku państwa nowoczesnego, w którym o prawach wyborczych decyduje nie tylko urodzenie, ale również wykształcenie i majątek. Bo jeśli dbasz o swój majątek, to można domniemywać, że będziesz również dbał o majątek tobie powierzony, czyli majątek państwa.

Więc chyba nie można się dziwić, że magnaci wystąpili przeciwko Konstytucji 3 maja?

Jasne. Odebrano im zabawki, osłabiając ich wpływ na losy państwa. Dotychczas państwo traktowali jak teren łowiecki. Oczywiście były wśród wielkich rodów wspaniałe postacie, jak marszałek Sejmu Stanisław Małachowski czy Ignacy i Stanisław Kostka Potoccy, którzy choć pochodzili z rodów magnackich, to jednak uformowani byli w nowej epoce i rozumieli interes państwa jako nadrzędny nad moim własnym, prywatnym. Reprezentowali polską rację stanu.

Konstytucja 3 maja stawiała chłopów pod ochroną państwa, co to właściwie w praktyce znaczyło?

W praktyce nic nie znaczyło, bo nie było przewidzianej egzekucji. Dlatego światli reformatorzy rozpoczęli pracę nad tak zwaną konstytucję moralną, która miała między innymi ograniczyć poddaństwo chłopów oraz przyznać im wolność osobistą. To była zapowiedź tego, co będzie w przyszłości. Aparat państwa miał zatem wkroczyć w relacje między panem i chłopem. Od XVI stulecia o chłopach decydował ich pan. Król nie miał władzy nad poddanymi pana. Konstytucja moralna nie została jednak dopracowana do momentu wojny polsko-rosyjskiej 1792 r. i konfederacji targowickiej. Nie wiemy zatem, jaka byłaby ostatecznie jej treść i jaka byłaby reakcja szlachty.

Ale chłopi się o tych zapowiedziach dowiedzieli!

Wiadomość o Konstytucji 3 maja, która jakoby w zasadniczy sposób miała polepszyć chłopski byt, dotarła na wieś. Jedni włościanie mówili o wolności osobistej a inni o likwidacji pańszczyzny. Aby się przekonać, jakie prawa im przynależą, chłopi organizowali nielegalne schadzki i zbierali pieniądze dla posłańca ze wsi, który miał jechać do miasta i przywieźć wydrukowany tekst ustawy zasadniczej. Byli analfabetami, ale nietrudno było znaleźć osobę, która im tekst odczyta i skomentuje. Po lekturze niejeden uwierzył, że Konstytucja 3 maja przyniosła im wiele dobrego. Niektórzy zaczęli odmawiać pańszczyzny. Sprawa okazała się na tyle pilna i poważna, że król wydał uspakajający w treści uniwersał.

Panie profesorze, co dla pana w tej Konstytucji jest najważniejsze?

Konstytucja, jak pani redaktor powiedziała, zawiera tradycyjne i nowoczesne rozwiązania. Taki mikst. Dlatego Konstytucja nie stała się wzorcem dla oświeceniowej Europy, która uważała ją za zbyt tradycyjną. Inna rzecz, że takich państw jak Rzeczypospolita Polsko-Litewska w Europie nie było. Inne państwa były zupełnie od niej inne. Konstytucja 3 maja poprawiała to, co było szkodliwe z punktu widzenia konkretnego polsko-litewskiego państwa, dlatego nie mogła być wzorem dla innych. W europejskich podręcznikach do historii wspomina się o Konstytucji 3 maja, ale z reguły nic więcej. Natomiast jedno rozwiązanie stało się wzorem dla innych konstytucji, a jego pomysłodawcą był Hugon Kołłątaja, i dla mnie jest to także bardzo istotne. Mianowicie rząd nazywany w Konstytucji Strażą Praw był odpowiedzialny przed Sejmem. Posłowie mogli np. uchwalić votum nieufności wobec ministra. Informują o tym m.in. podręczniki do wychowania obywatelskiego w krajach europejskich, aczkolwiek zapewne tamtejsi uczniowie łamią sobie język chcąc wymówić nazwisko i imię pomysłodawcy. Czyli Hugo Kołłątaj zaproponował Europie coś, co stało się wzorcem dla licznych konstytucji europejskich.

Tak jest właściwie do dziś, bo ministrowie są odpowiadają przez Sejmem.

Tak. Poza tym najważniejsze w Konstytucji 3 Maja było wprowadzenie dziedziczności tronu, dzięki czemu eliminowano wolne elekcje, zlikwidowano też liberum veto, które było bardzo szkodliwe. W wypadku dziedziczności tronu Konstytucja przewidywała, że po śmierci Stanisława Augusta, który nie miał legalnych potomków, dziedziczyć będą przedstawiciele dynastii saskiej Wettynów. Ale będący w stanie silnych emocji autorzy Konstytucji „zapomnieli” zapytać elektora saskiego Fryderyka Augusta Wettyna, czy byłby zainteresowany koroną polską. Po uchwaleniu Konstytucji wyraził zdanie, że nie jest nią zainteresowany, być może z obawy o konflikt z Rosją. Gdyby Konstytucja weszła w życie, gdybyśmy wygrali wojnę w 1792 roku, to byłby po śmierci króla poważny problem.

Ale tę wojnę przegraliśmy!

Tak, wojnę przegraliśmy i problem się sam rozwiązał.

Konstytucja stała się przyczynkiem tej wojny, prawda?

Oczywiście, że tak. Gdy Sejm uchwalił prawa o sejmikach i miastach, to Rosja nie protestowała, gdyż dalej obowiązywały prawa kardynalne, które gwarantowały jej protektorat nad Rzeczypospolitą. Dalej Rosja miała instrumenty kontroli państwa. Najważniejszym urzędnikiem w państwie, przynajmniej do Sejmu Czteroletniego, nie był król, tylko ambasador rosyjski rezydujący w Warszawie. Akt Konstytucji podeptał prawa kardynalne i uczynił państwo polsko-litewskie znów suwerennym. Rosja przestała być naszą protektorką, a Rzeczypospolita odzyskała podmiotowość. Rosja nie mogła tego odpuścić, bo to był policzek wymierzony carycy Katarzynie i rosyjskiej klasie politycznej, która utraciła Rzeczypospolitą. Jak widzimy współcześnie, historia lubi się niestety powtarzać.

Caryca była bardzo utalentowaną polityczką.

Katarzyna była, na nasze nieszczęście, politykiem wielkiego formatu. Wiedziała, w co się gra i wiedziała, że nie można odpuścić tego, co się wydarzyło na Zamku Królewskim w Warszawie. Znalazła targowiczan, którzy jej pomogli nie tylko odzyskać kontrolę na państwem polsko-litewskim, ale i przeprowadzić II rozbiór.

Okiem historyka, Konstytucja 3 maja była potrzebna?

Konstytucja była bardzo potrzebna, ale niekoniecznie musiała być przyjęta w tym momencie. Dodajmy, ona nigdy nie była formalnie uchwalona i dlatego nie wiemy, kto za nią byłby głosował, a kto głosowałby przeciwko.

Ale była pokazaniem kierunku, w którym powinno pójść nowoczesne państwo?

Z naszego punktu widzenia była oczekiwanym, głęboko przemyślanym dokumentem uzdrawiającym funkcjonowanie państwa. Wystawia jak najlepsze świadectwo polskiemu obozowi reformatorskiemu. Natomiast z jej uchwaleniem nie należało się tak bardzo śpieszyć, tym bardziej, że emocje w polityce nie są dobrym doradcą. 2 maja 1791 roku państwo już nieźle funkcjonowało. Armia była rozbudowana, po raz pierwszy od wieków szlachta i duchowieństwo płacili podatki. Administracja rządowa coraz lepiej działała, powstała administracja skarbowa. Państwo polsko-litewskie 2 maja 1791 roku było znacznie nowocześniejsze i lepiej zarządzane w porównaniu z państwem sprzed Sejmu Czteroletniego. Trzeba było jednak ponad trzech lat pracy polskiego obozu reform, żeby zmienić zwrotnice dziejów Rzeczypospolitej - przynajmniej na rok.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

Polecjaka Google News - Portal i.pl
od 16 lat

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia