Spis treści
- Jak 7 marca 1953 roku Katowice „zapragnęły” stać się Stalinogrodem
- Zobaczcie zdjęcia, pieczęcie, pocztówki ze Stalinogrodu
- Niewielu odważyło się zaprotestować wprost. Precz ze Stalinogrodem
- Barbara Poneta: nikt się nie zastanawiał nad konsekwencjami
- Ulotkę z napisem: Precz ze Stalinogrodem przyczepiły na drzwi wejściowe Urzędu Bezpieczeństwa!
- Rozbierali ją, kazali ćwiczyć, skakać "żabki". „Byłaś wtyczką, miałaś pistolet” – wmawiali UB-ecy
- Na ulicy tłum młodzieży: - Nie dajcie się dziewczyny!!! Trzymajcie się!!! - krzyczeli
- Sędzia: Katowice to zła nazwa, bo zawiera słowo: KAT
- Wyrok: szkodziły interesom państwa…4 lata więzienia. Matka zemdlała
- Amnestia nadeszła dopiero po śmierci Bieruta, w 1956 roku
- Bohaterki tamtych dni już nie żyją
- Dlaczego Katowice stały się Stalinogrodem?
- Nowa nazwa miała napawać dumą jego mieszkańców i dopingować do jeszcze większej pracy
- Nowa nazwa w przestrzeni publicznej - tej oficjalnej - pojawiła się błyskawicznie. Już 8 marca zmienione zostały szyldy na dworcu kolejowym, a przez megafony informowano, że podróżni przebywają na stacji "Stalinogród"
Dla nich to był młodzieńczy zryw, przygoda. Bo jak to, z dnia na dzień Katowice miały stać się Stalinogrodem? Potem był koszmar ubeckiego śledztwa i wyroki. Oto historia trzech licealistek: Barbary Galas, Natalii Piekarskiej-Ponety i Zofii Klimondy, które w młodzieńczym porywie rozrzucały ulotki "Precz ze Stalinogrodem", a przypłaciły to cierpieniem podczas ubeckiego śledztwa i skazaniem. KLIKNIJ TUTAJ, ABY ZOBACZYĆ ZDJĘCIA KATOWIC Z 1953 ROKU
Jak 7 marca 1953 roku Katowice „zapragnęły” stać się Stalinogrodem
Tego zażądali ponoć sami mieszkańcy, pogrążając się w smutku po śmierci Józefa Stalina. A dokładnie zmiany nazwy zażądały "śląskie masy pracujące", bo to właśnie je wymieniono w jednomyślnej uchwale na posiedzeniu Komitetu Wojewódzkiego PZPR i prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej. Tak naprawdę mieszkańcom nic do tego: to najwyższe władze państwowe z Bolesławem Bierutem na czele chciały się przypodobać przyjaciołom z ZSRR. Tego samego dnia stosowną uchwałę przyjęły Rada Państwa i Rada Ministrów.
A nasze województwo stało się: stalinogrodzkie. Słowo stało się ciałem po jednogłośnym uchwaleniu ustawy w Sejmie. Wnioskował o to znany śląski pisarz Gustaw Morcinek. Gdy na ulicach, tramwajach, płotach, przystankach, zaczęto "spontanicznie" zmieniać szyldy z nazwą Katowic, w mieście zawrzało.
Zobaczcie zdjęcia, pieczęcie, pocztówki ze Stalinogrodu
Niewielu odważyło się zaprotestować wprost. Precz ze Stalinogrodem
Poznajcie historię trzech licealistek, Barbary Galas, Natalii Piekarskiej i Zofii Klimondy, które w młodzieńczym porywie rozrzucały ulotki "Precz ze Stalinogrodem", a przypłaciły to cierpieniem podczas ubeckiego śledztwa i skazaniem. Najstarsza, Basia, trafiła do więzienia na 4 lata, Natalia i Zosia wylądowały w poprawczaku. To wydarzenie zmieniło ich całe późniejsze życie. Natalia opisała okrucieństwo ówczesnych władz w książkach. Do końca podczas spotkań z młodzieżą dawała świadectwo, opowiadając o swojej walce. W 2004 r. Natalia Piekarska-Poneta i Barbara Nowakowska z domu Galas zostały Honorowymi Obywatelkami Katowic (Zofia Klimonda już wtedy nie żyła). W przeddzień przyznania nagrody Dziennik Zachodni odbył kilkugodzinną rozmowę z Natalią Piekarską-Ponetą, w jej przytulnym, raciborskim mieszkaniu.
Barbara Poneta: nikt się nie zastanawiał nad konsekwencjami
Miała wówczas 16 lat. Dziewiąta klasa LO im. Marii Curie-Skłodowskiej w Chorzowie. Wydrukowały na dziecięcej drukarence z Zosią i Basią ulotki i rozrzuciły po mieście, część zostawiały w tramwaju. - Nie byłyśmy świadome zagrożenia. Nie brałyśmy pod uwagę konsekwencji. Wiedziałyśmy z domu, że w Polsce jest coś nie tak, że ludzie uciekają na Zachód, że AK-owców wysyłają na Sybir - mówiła.
Ulotkę z napisem: Precz ze Stalinogrodem przyczepiły na drzwi wejściowe Urzędu Bezpieczeństwa!
Wpadły też na szalony pomysł. Jedną z ulotek przylepiły na… drzwi wejściowe Urzędu Bezpieczeństwa, mieszczącego się nieopodal szkoły. Agenci UB zapukali do drzwi mieszkania Natalii w nocy z 18 na 19 marca.
Wyrzucili wszystko z szaf, przetrząsnęli cały pokój. Zdążyła narzucić na siebie tylko szkolny mundurek. Tak zaprowadzono ją do samochodu i wywieziono do siedziby UB. - Wrzucono ją do pojedynczej celi. Czarne ściany, małe, zakratowane okienko, przez które widziała skrawek nieba. Spała na drewnianym podwyższeniu, jakby scenie, przykryta tylko kocem. Przeszła koszmar nieustannych przesłuchań. Straciła rachubę czasu. Wszystkie grzechy brała na siebie. - Moja wina i koniec. Mój pomysł - powtarzała w kółko 16-letnia dziewczyna, a oni wpadali w szał.
Rozbierali ją, kazali ćwiczyć, skakać "żabki". „Byłaś wtyczką, miałaś pistolet” – wmawiali UB-ecy
Wymyślali absurdalne zarzuty. Że należy do hitlerowskiej organizacji, że dorobiła portretowi Stalina wąsy jak u Hitlera. Po kilku tygodniach z Chorzowa wywieźli ją do siedziby UB w Katowicach. Siedziała tam parę dni, by trafić do więzienia na ul. Mikołowskiej w Katowicach. Tam wmawiali 16-latce, że miała pistolet, że była wtyczką. Rozbierali ją, śmiali się, kazali ćwiczyć musztrę, skakać, robić "żabki". Wrzucali nagą do karceru w piwnicy. Najdłuższe przesłuchanie trwało siedem dni i nocy. Rewizje nocne, ciągły ruch, niepokój. Koszmar.
Po kolejnych tygodniach przewiezioną ją do więzienia w Bytomiu, gdzie czekała na proces. W czerwcu, w milicyjnej nysie, w kajdankach, przywieziono ją do sądu przy ul. Piekarskiej.
Na ulicy tłum młodzieży: - Nie dajcie się dziewczyny!!! Trzymajcie się!!! - krzyczeli
Do Natalii podbiegła zapłakana matka, która od miesięcy nie miała pojęcia o losach córki. Odepchnięta przez milicjanta upadła na ulicę. Już w sali Natalia widzi Basię i Zosię. Sędzia zapowiada, że rozprawa odbędzie się przy drzwiach zamkniętych. Dziennikarze robią ostatnie zdjęcia, tłum wychodzi z sali.
Sędzia: Katowice to zła nazwa, bo zawiera słowo: KAT
Dziewczyny wzięły się za ręce, ale szybko się rozdzieliły, bo sędziemu się to nie podobało. - Sędzia tłumaczył, że Katowice nie mogą być Katowicami, bo ten wyraz na początku zawiera słowo "kat", więc nie mogą się tak nazywać. Zostały przecież wybudowane przez gnębiciela robotników. Takie bzdury opowiadał - przypominała pani Natalia.
Wyrok: szkodziły interesom państwa…4 lata więzienia. Matka zemdlała
Dnia 8 czerwca 1953 roku Natalię Piekarską, Barbarę Galas i Zofię Klimondę uznano winnymi - jak napisano w akcie oskarżenia - "sporządzenia i kolportażu ulotek o treści nawołującej do zbrodni i zawierających fałszywe wiadomości mogące wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego".
- Basię skazano na cztery lata więzienia, bo w więzieniu skończyła 17 lat. Jej matka zemdlała. Zosia miała 15,5 roku, ja skończyłam 16, więc zdecydowano się nas umieścić w zakładzie poprawczym na czas nieokreślony. W dokumentach pisało, że do 21. roku życia - mówiła mi bohaterka tamtych dni.
Amnestia nadeszła dopiero po śmierci Bieruta, w 1956 roku
Wolność odzyskały również jej koleżanki. Do starej nazwy miasta powrócono 21 października 1956 r., dekretem Rady Państwa. Całe życie czekały na rehabilitację. Doczekały wolnej Polski, a w 2004 roku, razem z Barbarą Nowakowską-Galas, Natalia Piekarska-Poneta odebrała honorowe obywatelstwo Katowic.
- Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Cieszę się, że o nas nie zapomniano. Już niegdyś mi mama mówiła, że nadejdą czasy, gdy mnie docenią, że będę zrehabilitowana. I ten dzień nadszedł. Szkoda, że Zosia nie mogła dożyć tej chwili - mówiła wówczas bohaterka.
Bohaterki tamtych dni już nie żyją
Natalia Piekarska-Poneta zmarła 18 października 2013 roku. - Pomimo że były to mroczne czasy terroru i prześladowań, znalazł się ktoś, kto miał odwagę wyrazić sprzeciw - mówił uczestniczący w pogrzebie 22 października ówczesny prezydent Katowic, Piotr Uszok.
Ostatnie lata życia Natalia Piekarska-Poneta spędziła w Rybniku, gdzie przeniosła się z Raciborza i z mężem Romanem mieszkała w domu przy ulicy Zbożowej. Miała sentyment do tego miasta, w końcu tutaj - w dzielnicy Chwałowice - przez 30 lat uczyła w Szkole Podstawowej nr 14.Ostatnia bohaterka tej historii, Barbara Nowakowska-Galas, zmarła w kwietniu 2021 roku. Mieszkała wcześniej z rodziną nad morzem, unikała mediów, nie chciała rozgłosu.
Dlaczego Katowice stały się Stalinogrodem?
Po II wojnie światowej nazwę na cześć Stalina otrzymały wybrane miasta bądź dzielnice we wszystkich państwach Europy Środkowo-Wschodniej, które dostały się pod sowiecką strefę wpływów. Narzucone nazewnictwo było symbolem uzależnienia od Związku Sowieckiego, ale również nowego, powojennego świata, w którym Stalin funkcjonował jako zwycięzca. Polska i jej Stalinogród nie były tu odosobnione. Nadawanie nazw na cześć Stalina wiązało się z tzw. kultem jednostki. Jednak w oficjalnym przekazie propagandowym była to nagroda dla najlepszych - wyraz uznania i doceniania miasta i jego mieszkańców w budowaniu socjalizmu - wyjaśnia Aleksandra Korol-Chudy z Oddziałowego Biuro Edukacji Narodowej Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach.
Nowa nazwa miała napawać dumą jego mieszkańców i dopingować do jeszcze większej pracy
O nowej nazwie dla Katowic i województwa katowickiego zdecydowano w Warszawie dwa dni po śmierci Stalina, 7 marca 1953 r., na posiedzeniu najwyższych władz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Pomysł ten był "ukoronowaniem" działań upamiętniających i honorujących zmarłego despotę. W całym państwie, podobnie jak w innych krajach bloku wschodniego, zarządzono obowiązkową żałobę po despocie i prześcigano się w formach wyrażania propagandowego żalu.
- Władze przyszłego Stalinogrodu o pomyśle przemianowania nazwy miasta zostały powiadomione telefonicznie jeszcze tego samego dnia rano. Od razu przystąpiono też do działania. Aby zachować pozory, że idea zmiany historycznej nazwy Katowic narodziła się wśród samych mieszkańców, zorganizowano wspólne posiedzenie egzekutywy Komitetu Wojewódzkiego PZPR i Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach, na którym uchwalono zwrócić się „w imieniu mas pracujących województwa katowickiego do władz w Warszawie z prośbą o nadanie miastu Katowice nazwy Stalinogród i województwu katowickiemu nazwy województwa stalinogrodzkiego". Kilka godzin później inicjatywę w tym samym tonie podjęła Miejska Rada Narodowa w (jeszcze) Katowicach. Jeszcze tego samego dnia, 7 marca 1953 r., Rada Państwa i Rada Ministrów PRL podjęły stosowną uchwałę. Dzień później dekret o przemianowaniu Katowic na Stalinogród i województwa katowickiego na województwo stalinogrodzkie, podpisany przez przewodniczącego Rady Państwa Aleksandra Zawadzkiego i sekretarza Rady Państwa Mariana Rybickiego, został opublikowany w Dzienniku Ustaw Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Oficjalnie wchodził w życie 9 marca 1953 roku - opisuje szeroko temat Aleksandra Korol-Chudy z katowickiego IPN.
Nowa nazwa w przestrzeni publicznej - tej oficjalnej - pojawiła się błyskawicznie. Już 8 marca zmienione zostały szyldy na dworcu kolejowym, a przez megafony informowano, że podróżni przebywają na stacji "Stalinogród"
Ruszyła machina zmian - trzeba było wybić nowe stemple i pieczęcie, drukować nowe blankiety dokumentów - akty urodzenia, świadectwa szkolne, dyplomy, zmieniać drogowskazy, tablice informacyjne, szyldy. Oczywiście wszystko to nie mogło stać się od razu, z dnia na dzień.
- Zakłady produkujące stemple nie nadążały. Tam gdzie się dało starą nazwę po prostu zamazywano, na jej miejscu pisząc nową. Na przykład kierowcy dostali nieco ponad dwa tygodnie aby zmienić rejestracje swoich samochodów: nazwę Katowice należało sprasować, zamalować czarnym lakierem, na którym następnie białym napisać nowa nazwę: Stalinogród. Koszty całej tej operacji zacierania i wymywania z przestrzeni publicznej, a w zamierzeniu władz także z umysłów ludzi, historycznej nazwy zapewne był ogromne - dodaje badaczka z IPN.
Dodatkową inicjatywą w tym całym zamieszeniu ze zmianą nazwy była decyzja Miejskiej Rady Narodowej, aby pierwsze dziecko urodzone w Stalinogrodzie nazwać na cześć patrona imieniem Józef i otoczyć je szczególną opieką realizowaną według założeń „pedagogiki socjalistycznej”. Choć takich małych Józiów było podobno kilku, to dokumenty poświadczają, że "Pierwszym Obywatelem Stalinogrodu" był pan Zbigniew Kędzior, urodzony po północy 9 marca 1953 r. Dopiero po powrocie do historycznej nazwy miasta jego rodzicom pozwolono, czy wręcz zasugerowano nawet, powrót do imienia, które mu początkowo sami wybrali - mówi Aleksandra Korol-Chudy.
W reportażu zawarłem duże fragmenty swojego tekstu, opublikowanego w Dzienniku Zachodnim w 2014 roku, rok po śmierci Natalii Piekarskiej Ponety
Szeremeta odrzuciła pół miliona
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?