Pod koniec II wojny światowej w szeregach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie walczyło przeszło 200 tys. żołnierzy. Do 1947 r. ta ogromna armia podporządkowana rządowi londyńskiemu została rozwiązana. W rezerwie pozostawało jedynie około 10 tys. oficerów. Jednak w polskich kołach emigracyjnych panowało silne przekonanie o konieczności odmłodzenia i rozbudowy tych kadr na wypadek wybuchu III wojny światowej. Było ono szczególnie mocne na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych, gdy kolejne zimnowojenne kryzysy wstrząsały światem, dając nadzieję na rewizję pojałtańskiego porządku w drodze konfliktu zbrojnego. Wtedy właśnie narodziła się idea stworzenia nowej I Kompanii Kadrowej, która miała być zaczynem polskiej armii wyzwalającej u boku wojsk bloku natowskiego Polskę spod panowania Moskwy. Oto jak ją wprowadzano w czyn.
Zdobyć Wilno
Inicjatywa zorganizowania nowej I Kadrowej - czyli organizacji, która wykształciłaby młode pokolenie oficerów i podoficerów przyszłej polskiej armii wyzwoleńczej - wyszła, jakżeby inaczej, z kręgu przebywających na emigracji w Wielkiej Brytanii weteranów Legionów i Polskiej Organizacji Wojskowej. Pierwszym, który rzucił to hasło i zaczął zabiegać o jego realizację, był ppłk Zygmunt Czarnecki, dawny bojownik POW, 1. Pułku Piechoty Legionów i wielbiciel Józefa Piłsudskiego. Działał w tym kierunku już od 1942 r., lecz jego pierwsze projekty nie doczekały się akceptacji przełożonych. Wówczas ostateczny rezultat polityczny wojny był zupełnie niejasny. Jeszcze wierzono, że Polska wyjdzie z niej suwerenna. Dopiero sytuacja polityczna końca lat czterdziestych - brak własnych sił zbrojnych i powszechne oczekiwanie na III wojnę światową, w której widziano szanse na wyzwolenie Polski spod jarzma sowieckiego - sprawiła, że jego koncepcja zyskała w kręgach emigracyjnych przychylny odzew. Spora grupa byłych legionistów, stanowiących elitę „polskiego” Londynu, zobaczyła, że ich ojczyzna znalazła się w położeniu podobnym do tego z czasów zaborów. Dlatego też zdecydowała się wesprzeć wysiłki ppłk. Czarneckiego, by „iść po niepodległość drogą Komendanta”. Wśród nich znajdowali się tacy fanatyczni piłsudczycy jak m.in. gen. Władysław Bortnowski, gen. Kazimierz Sawicki czy ppłk Stanisław Meyer. To właśnie ich wspólny wysiłek doprowadził do powołania 3 maja 1949 r. Brygadowego Koła Młodych „Pogoń”. Ta dość osobliwa nazwa miała delikatnie kamuflować wojskowy charakter organizacji.
Jest to nowa »filozofia« emigrandy wypracowana na łamach obskurnego pisemka »Pogoń«, wydawanego przez jedną z andersowskich grupek!” - podsumowywała poczynania BKM „Trybuna Ludu” w numerze z 6 grudnia 1953 r.
Za Polskę w Afganistanie
Polski Londyn, jak wiadomo, był środowiskiem mocno skłóconym. Konflikty personalne co rusz paraliżowały różne sfery działania emigracyjnego rządu i jego struktur. Nie inaczej było w przypadku Pogoni. Przeszła ona kilka kryzysów ,z czego najbardziej drastyczny w 1967 r., gdy gen. Anders wszedł w spór z płk. Czarneckim. W jego rezultacie ten ostatni odszedł z BKM i doprowadził do schizmy. Z grupą swoich zwolenników założył własną strukturę o nazwie Polska Organizacja Wojskowo-Niepodległościowa „Pogoń”. Tymczasem „stara” BKM istniała dalej pod dowództwem Stanisława Meyera.
Mimo tych trudności Pogoń działała aż do początku lat 80. Jeszcze wtedy należało do niej przeszło 350 żołnierzy i oficerów. Jej powolny upadek miał związek przede wszystkim z brakiem nowych rekrutów. Ówczesne młode pokolenie Polonii wrosło już w kraj zamieszkania i nie było już tak chętne do walki o ojczyznę, która dla wielu z nich była abstrakcyjnym bytem. Tym bardziej że na III wojnę światową już się wówczas nie zanosiło.
Jednym z ostatnich przejawów aktywności pogoniaków był apel ich kilkunastoosobowej grupy z USA. Młodzi Polacy zgłosili swoją gotowość do walki z Armią Czerwoną w Afganistanie. Uważali wówczas, że tak mogą wpłynąć na sytuację polityczną w PRL.
Był to, jak się okazało, jeden z ostatnich akordów ich działalności. Brygadowe Koło Młodych „Pogoń” rozwiązano ostatecznie w 1984 r.