Zdobyli talar księżnej Jadwigi

Rajmund Wełnic
Za bezcenny egzemplarz talara muzeum w Szczecinku zapłaciło prawie 9 tysięcy złotych
Za bezcenny egzemplarz talara muzeum w Szczecinku zapłaciło prawie 9 tysięcy złotych Rajmund Wełnic/Głos Pomorza
To absolutny unikat, zaledwie drugi znany współcześnie talar pośmiertny żyjącej w XVII wieku księżnej Jadwigi Brunszwickiej, żony księcia pomorskiego Ulryka.

Pierwszy talar, jakiś czas temu, został sprzedany w Berlinie za kwotę nieosiągalną dla muzeum. Dla zbiorów szczecineckiego muzeum to zabytek wręcz bezcenny, choć miał swoją cenę wyrażoną w złotówkach. - Nie oglądając się na nic uruchomiliśmy środki muzealne, gdy tylko kolejny egzemplarz pojawił się na aukcji w Warszawie - mówił szef muzeum Jerzy Dudź prezentując nowy nabytek.

Talary pośmiertne bito na pamiątkę władców. Ten księżnej Jadwigi wybito w połowie XVII wieku, gdy po śmieci Bogusława XIV - ostatniego z książęcego rodu Gryfitów - i wojnie 30-letniej Pomorze podzielono między Brandenburgię i Szwecję. Nowi władcy zobowiązali się dopełnić pochówku Bogusława oraz księżnej Zofii i Jadwigi. Jadwiga zmarła w roku 1650 trzy lata czekała na pochówek w szczecineckim zamku. Wbrew jej woli, bo chciała spocząć w ukochanym Szczecinku, pochowano ją w kościele Mariackim w Darłowie. Przypuszcza się, że jej talarów pośmiertnych wybito kilkadziesiąt, nie więcej niż sto. O historii tego nabytego teraz przez muzeum nic nie wiadomo, ani do kogo należał, ani jakie były jego losy, bo domy aukcyjne pilnie strzegą tej tajemnicy.

Księżna Jadwiga Brunszwicka (1595-1650) była żoną księcia Ulryka, po jego śmierci w roku 1623 zamieszkała w Szczecinku. Miasto zyskało możną mecenaskę, która wspomagała biednych, kościół, a przede wszystkim edukację i opiekę nad chorymi.

Srebrny talar o średnicy 5 centymetrów jest już więc w Szczecinku, zapłacono za niego 8 625 złotych. Muzealnicy wraz z miejscowym oddziałem Polskiego Towarzystwa Historycznego uznali jednak, że dobrze byłoby, aby w zakupie swój udział mieli mieszkańcy Szczecinka. - Nie ukrywam, że traktujemy to trochę jako test dla muzeum, bo chcielibyśmy mieć świadomość, że nasza instytucja jest potrzebna, że dobrze działa i tak też jest postrzegana - mówił Jerzy Dudź. Z pomocą pośpieszyli członkowie PTH, któremu jako organizacji pozarządowej łatwiej zbiórkę pieniężną przeprowadzić. - Przy naszym koncie uruchomiliśmy subkonto, na którym gromadzone będą pieniądze, a także wypuściliśmy cegiełki o nominale 5 i 10 zł - mówi Joanna Powałka, prezeska PTH.

RAJMUND WEŁNIC, Głos Pomorza

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia