17 września 1939 roku odcisnął się piętnem na naszym życiu

Redakcja
Mama Genowefa z Tabeńskich Goskowa (z lewej), siostra ojca Anna i ojciec, szef szwadronu w Korpusie Ochrony Pogranicza w Stołpcach. Wiosna 1935
Mama Genowefa z Tabeńskich Goskowa (z lewej), siostra ojca Anna i ojciec, szef szwadronu w Korpusie Ochrony Pogranicza w Stołpcach. Wiosna 1935 archiwum rodzinne
Ojciec walczył o wolną Polskę z Niemcami, a został zamordowany przez bezpiekę. Nie wiem, gdzie spoczywa - mówi Waldemar Gosk

Przed oczami przewijają się obrazy z dzieciństwa w Stołpcach na Nowogródczyźnie. Ojciec Franciszek Gosk był wojskowym, służył w Korpusie Ochrony Pogranicza. Wcześniej w Legionach Piłsudskiego walczył z bolszewikami w wojnie 1920 roku. Mieli duży dom.

- Chociaż byłem małym chłopcem, dużo pamiętam - mówi pan Waldemar. - Na przykład uroczystości 3 maja 1939 r. Defilada żołnierzy, bojowy sztandar na czele, za nim szwadron kawalerii, baon piechoty i KOP-owska artyleria. Wesoło, muzycznie, kolorowo. Pachnie tatarak wysłany na chodnikach.

Albo 15 sierpnia uroczyste obchody święta żołnierza. Przed południem rozgrywano zawody hippiczne, bierze w nich udział ojciec. Potem zabiera go na żołnierski obiad. Smak gulaszu z wojskowej menażki czuje do dzisiaj. Wieczorem przy koszarach odgrywano żywe sceny z Trylogii. Zagłoba namawia księcia Lubomirskiego, aby dołączył do obrońców ojczyzny i bił Szwedów. Są też Roch Kowalski, Kmicic, Wołodyjowski, książę Jeremi i Skrzetuski.

Wybucha wojna. Ojciec poszedł walczyć. Zostają sami z mamą. Genowefa Goskowa jest w zaawansowanej ciąży, ósmy miesiąc, niania wymówiła pracę i wróciła do domu. Walizka z niezbędnymi rzeczami na wypadek, gdyby trzeba było uciekać i ukryć się u zaprzyjaźnionych Białorusinów, stoi przygotowana. W wewnętrznej stronie wieka schowane dokumenty, biżuteria i książeczka do nabożeństwa.

17 września Stalin napada na Polskę, wschodnie tereny zajmują Sowieci. Ojca nie ma. Mały Waldek chodzi z mamą na stację kolejową. Jeszcze nie tak dawno przejeżdżały tędy międzynarodowe pociągi, jechał tędy też do Moskwy w 1934 r. Melchior Wańkowicz, aby napisać "Opierzoną rewolucję", opowieść o wczesnej sowieckiej Rosji. Teraz w długich eszelonach, złożonych z towarowych wagonów, Sowieci transportują do łagrów polskich jeńców wojennych.

W Stołpcach zatrzymują się na zmianę podwozi na szeroki tor. Na peronach stoją kobiety, każda z kocem, żywnością, może uda się coś przemycić tym nieszczęśnikom.

To były transporty śmierci. Franciszka Gośka nie było tam. Wrócił 12 listopada. Był aresztowany przez Rosjan. Przed wywózką do obozu uratowali go miejscowi Żydzi. Wstawili się w NKWD, pamiętając jego uczciwość przy prowadzeniu z nimi spraw handlowych. Radość ze szczęśliwego powrotu nie trwa długo. 15 listopada Genowefa Goskowa umiera, następują powikłania podczas porodu dziecka. Po pogrzebie ojciec z synem wyjeżdża do dziadków w powiecie wysokomazowieckim, Rosjanie w każdej chwili mogą po niego wrócić. Mieszkają w Bieńkach Nowych. Franciszek Gosk żeni się ze szwagierką Anną.

Trwa okupacja sowiecka, ciągłe zagrożenie wywózką na Syberię. 22 czerwca 1941 r. Hitler napada na Związek Radziecki, Sowieci uciekają w popłochu. Wkraczają Niemcy, jadą na motocyklach, w skórzanych kurtkach, na hełmach przypięte duże okulary. Niewiarygodne, ludzie witają ich przyjaźnie, ta życzliwość wynika z faktu, że Sowieci nie wywiozą już nikogo na Sybir. Na stacji kolejowej Czyżew czekały wagony.

Franciszek Gosk zaangażował się w walkę konspiracyjną. Działał w AK, w WiN. Koniec wojny nie był niestety dla niego początkiem wolności. W1946 r. ubecy go wytropili i przed Wigilią, został aresztowany. Po krótkim, brutalnym śledztwie odbył się pokazowy proces w Czyżewie. 12-letni Waldek widział, jak ojca przywieźli otwartym samochodem Był targowy dzień, zegnali ludzi do szkoły. Oskarżał prokurator Ireneusz Boliński. Sądził Włodzimierz Osta- powicz, "sędzia śmierć", tak na niego mówiono. Wydał ponad 200 wyroków, w większości skazujących na śmierć.

- Itak postąpił z ojcem - te wspomnienia za każdym razem wyciskają panu Waldemarowi łzy z oczy. - Kręciłem się w pobliżu. Zobaczyłmnie sąsiad. Nie maszjuż ojca, powiedział. To ja szybko do tej sali. Ktoś szepnął: Walduś, proś, może się zlitują. Padłem na kolana przed jednym z wojskowych, zacząłem go całować po butach, płakałem. Ale on tylko się otrząsnął i poszedł.
Żona Franciszka Gośka starała się o ułaskawienie męża. Napisała prośbę do prezydenta Bieruta. - Jeździła z nami dzieciakami po urzędach, różnych funkcjonariuszach, najmłodszy brat był jeszcze niemowlakiem. Udała się też do sędziego Ostapowicza. Sąd wojskowy w Białymstoku mieścił się wtedy na Mickiewicza 15. Pamiętam, jakaś urzędniczka zobaczyła nas całą gromadkę, myślała że to rodzina sędziego, wywołała Ostapowicza. On spojrzał i kazał wyjść, nie chciał rozmawiać.

Jeszcze raz przyjechali do Białegostoku 27 stycznia 1947 r. Franciszek Gosk siedział w więzieniu na Kopernika. Nie pozwolono im na widzenie z nim. Tego dnia został rozstrzelany. Rodziny nie powiadomiono, ciała nie wydano. Tak wtedy postępowano.

- Do dziś nie wiem, gdzie j est pochowany mój ojciec. Za symboliczne miejsce uznaję Las Solnicki. Bezpieka wykorzystywała go do tajemnych pochówków swoich ofiar- mówi ze smutkiem Waldemar Gosk. - Przez wiele lat moim marzeniem było zmówić modlitwę przy mogile mamy i wykąpać się w Niemnie, rzece mego dzieciństwa. Pojechałem dopiero w 1971 roku. Odnalazłem grób, uporządkowałem, pomnik ojciec zdążył jeszcze postawić zanim stamtąd wyjechaliśmy.

I chociaż to był październik, przepłynąłem się przez Niemen.

Alicja Zielińska
KURIER PORANNY

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia